Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2014-03-05
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 208
Skoki narciarskie to jeden z tych sportów zimowych, który rok rocznie zgromadzi miliony fanów, kibiców na trybunach, pod skoczniami narciarskimi, ale ekranami telewizorów.
Na skokach narciarskich nie znam się, aż tak szczegółowo. Jestem osobą dosyć młodą i moje zainteresowanie skokami, jako widza przed ekranem telewizora przypadło na lata najwyższej formy i niebywałych sukcesów naszego rodaka, Adama Małysza.
Nie można było bagatelizować tych dwóch rund, w których Adam Małysz skakał, by ojczyźnie, a tym samym blisko 40 milionom Polakom dać powody do dumy Gdy zasiadało się przed telewizorem, to ten czas był czasem trwogi, ale i niebywałego napięcia. Ale dlaczego tak się działo, skoro Adam Małysz był w czasie sportowego rozkwitu?
Otóż uczucia strachu przed porażką polskiego skoczka wywoływali równie zdolni, także w życiowej formie rywale. W pamięci zapały mi szczególnie dwa nazwiska. I do tego są to nasi zachodni sąsiedzi- Niemcy : Sven Hannawald oraz Martin Schmitt.
Ten pierwszy po licznych sukcesach. Po tym jak w swojej ojczyźnie stal się idolem, mistrzem, twarzą sukcesu, ale i promotorem skoków narciarskich nagle znikł.
Bynajmniej nie chodzi mi o porwanie czy podobne przestępstwo kryminalne. O nie, Sven Hannawald zaczął się wypalać. Ale dlaczego oraz jaki długi był to proces?
O tym opowiada sam skoczek w swojej autobiografii, zatytułowanej "Sven Hannawald. Tryumf.Upadek.Powrót do życia".
Jego "spowiedzi" wysłuchał i spisał Ulrich Pramann.
Sven Hannawald długo wzbraniał się przed opowiedzeniem swojej historii. Ale cieszę się, że w końcu się przełamał. Sam sportowiec nie ukrywa, że ta autobiografia stała się dla niego także środkiem terapeutycznym, gdyż wypalenie mistrza nie było żadnym znudzeniem sportem, ale poważnym schorzeniem, zwanym depresją.
O depresji,. momentach zwątpienia, licznych terapiach jest w tej pozycji sporo. Sven Hannawald bardzo otwarcie, bez ogródek, z niezwykłą szczerością opowiada, jak to się wszystko zaczęło. O tym, jak przyszło mu żyć i dorastać w NRD. We wschodniej, gorszej części Niemiec, jeszcze przed upadkiem Muru Berlińskiego.
Wówczas dzieci były selekcjonowane, czyli w szkołach określano cechy fizyczne, ale i predyspozycje do pozytywnego efektu szkolenia pod względem sprawnościowym, a później sportowym.
Sportowiec wyróżniał się od dziecka. Wysoki, szczupły nadawał się idealnie na skoczka. A, że sport mógł się stać "trampoliną" by się wybić z biedniejszej części kraju, to Sven zaczął rozwijać swój wrodzony talent. I tak oto już po obaleniu Muru Berlińskiego dorastający Sven zaczął odnosić sukcesy nie tylko w kraju, ale i w międzynarodowych konkursach skoków narciarskich.
I nagle przyszło wypalenie, zmęczenie organizmu, które skutkowało problemami z wagą, depresją oraz postanowieniem zakończenia kariery.
Skoczek w tak bardzo intymnej rozmowie ze współautorem książki opowiada o swoich bliskich, problemach w relacjach z kobietami, a nawet o tym, że podejrzewano go homoseksualizm.
Nie znajdziecie w tej pozycji żalu, goryczy i pretensji do świata sportu.
Niemiec jest wdzięczny za te lata świetności i szansy, którą otrzymał, ale życie bywa przewrotne i skoczek musiał przez wiele lat wychodzić z choroby.
A jak wygląda jego życie teraz już poza czynnym sportem? Czy nie brak mu tej adrenaliny, którą czuje się tam na szczycie skoczni? Czy jego depresja już ustąpiła? Co sądzi o Adamie Małyszu? Który skoczek z kadry jest jego najlepszym przyjacielem?
Na te i wiele innych pytań odpowie wam Sven Hannawald. Także. wystarczy sięgnąć po tę przejmującą, ale niebywale wciągającą lekturę. Tylko ostrzegam, jest ona tak osobista, że czytelnik nie jest w stanie jej odłożyć póki nie zamknie ostatniej strony.
Polecam
Jestem dzieckiem wychowanym na Adamie Małyszu. Ale moja miłość do skoków nie skończyła się w 2011 roku. Trwa nadal. Moja praca magisterska dotyczyła tej dyscypliny. Każdy zimowy weekend spędzam albo pod skocznią albo przed telewizorem. Żyję tym. Aż dziwię się, że o biografii Svena dowiedziałam się dopiero teraz...
Do tej pory znałam historię Hannawalda tylko z telewizji. Nie sądziłam, że było aż tak źle. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że my, kibice, w dużej mierze przyczyniamy się do załamań psychicznych naszych idoli. Smutne.
Przeczytane:2015-01-15, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 ksiażek 2015, Mam,