Mistyczny thriller przesiąknięty strachem.
Po rozpadzie kilkuletniego związku Jożo Karsky powraca do rodzinnego Rużomberka. Tam czeka na niego puste mieszkanie rodziców, najmroźniejsza od kilku dziesięcioleci zima i podnóże góry skrywającej mroczną tajemnicę.
Wkrótce w sąsiedztwie zaczynają znikać dzieci.
Strach sięga do korzeni ludzkich lęków, diagnozując jednocześnie choroby współczesnego społeczeństwa.
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Data wydania: 2017-11-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 298
Tytuł oryginału: Strach
Język oryginału: słowacki
Tłumaczenie: Joanna Betlej
Karika bywał na mojej liście do czytania, wypadał z niej, znów się pojawiał. Postanowiłam wreszcie sprawdzić, jak to z tym „Strachem” jest, czy tylko ma wielkie oczy, czy też straszy naprawdę. Mówiąc krótko – pierwsza połowa jest nudna, druga jest doskonała i można się przestraszyć (tzn. ja się bałam, bardzo nawet!).
Mówiąc nieco dłużej – nie wiem, jak ocenić tę książkę. Jest przegadana, za dużo tam opisów picia herbaty i chodzenia do sklepu, skróciłabym ją drastycznie i byłby horror doskonały. Duży plus za wspomnienie o wypadku Diatłowa – dzięki temu postanowiłam zgłębić temat 😉
Druga połowa wg mnie jest znakomita, tzn. straszy, intryguje i zaciekawia. Kupiłam tę historię, wciągnęła mnie i sprawiła, że bałam się spać…
Czuję, że nie jest to moje ostatnie spotkanie z Autorem, sprawdzę, czy w innych powieściach też akcja tak długo się rozkręca 😉
"Jakkolwiek głośno by krzyczał, sam siebie nie przekrzyczy"
Wreszcie i ja dopadłam, pana Karikę, tego słowackiego autora, który, jak obserwuję, robi się coraz bardziej znany. A może to on mnie dopadł ze swoim "Strachem".? Czy się bałam, czytając tę książkę? Sądzę, że raczej nie specjalnie.
Może dlatego, że zbyt wiele już przeczytałam thrillerów i horrorów. A może dlatego, że tę arktycznie zimną powieść czytałam w taki upał, jaki nawiedza nasz kraj od paru dni?
Jednak, mimo iż bardzo się nie przestraszyłam, to jednak pewne napięcie usztywniło mi kark i przyznaję, że pisarz ten potrafi stworzyć ciekawą historię, która powoduje niezłe podekscytowanie u czytelnika oraz mrówki równym rzędem przebiegające po plecach.
W każdym razie ja jestem na "tak" i z pewnością sięgnę po inne książki pana Kariki.
Pierwsze spotkanie z piórem Pana Józefa Kariki uważam za bardzo udane. Zupełnie nie spodziewałam się aż tak depresyjnej historii.
Wszechobecny mrok
Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas czytania książki to klimat. Wszechobecny mróz, który odcina małe miasteczko od świata i otaczający ją ciemny las. Z każdą kolejną stroną autor wprowadza czytelnika w ten pełen mroku i tajemnicy świat. Karty historii odkrywa stopniowo, budując napięcie i ciekawość. To wydarzyło się w tej wiosce przed laty pozostawiło ślad we wszystkich. Ślad, którego nie da się zapomnieć. Klimat i budowa napięcia odgrywają w książce największą rolę. Aż momentami słychać skrzypiący śnieg pod butami i wszechobecną beznadzieję. W pewnym momencie pojawia się pytanie, co jest w tej książce prawdą, a co sennym koszmarem?
Bohaterowie
Na uwagę zasługuje także kreacja bohaterów i ich stopniowa przemiana. Doskonale widać jak depresja i melancholia zaczyna ich pochłaniać. Przeszłość, od której starali się uwolnić, w końcu staje z nimi twarzą w twarz. Główny bohater z każdą kolejną stroną popada w coraz większy obłęd, powodując w czytelniku dwojakie odczucia. Po pierwsze jest to irytacja, ale także współczucie i lęk. Bo gdy zbierzemy wszystkie elementy, które autor stopniowo dozował to, choć skąpy, pojawia się obraz człowieka pustego i wyniszonego wewnętrznie, pełnego nieukojonego żalu. Co cóż może niszczyć bardziej niż wieloletnie wyrzuty sumienia i odrzucenie?
"Strach" nie ma czytelnika straszyć szybką, napawającą lękiem akcją i upchanymi jumscarami. Karika "umie w grozę". Buduje powolną, lakoniczną akcję, która ciągnie się jak mgła i stopniowo otacza czytelnika. Czasem wrzuca smaczki, potęgując lęk. Dziecięce paznokcie, zęby, palce, pieczołowicie ustawione na drodze bohaterów i tajemnicze eksponaty pojawiające się w najmniej spodziewanych momentach. Czy one są prawdziwe? A może prowadzi czytelnika już szalony, umęczony umysł, dla którego nie ma żadnych reguł.
Podsumowanie
"Strach" autorstwa Józefa Kariki jest książką bardzo dobrą, która wciągnęła mnie w ten mroczny, słowacki świat. Książka nie straszy i nie posiada nowatorskiego wątku paranormalnego, a często sama śmieje się z nawiązań do prozy Kinga. Karika jednak stworzył zamknięty mały świat, otoczony gęstym lasem z niemą górą, która jest światkiem wszystkiego. Oprócz Rużomberka nie ma nic. To słowackie miasteczko jest swoistym centrum wszechświata. Zakończenie, choć przez wielu krytykowane, mnie usatysfakcjonowało i pozwoliło kilku elementom wskoczyć na swoje miejsce. Stanowiło swoistą kropkę nad i. Mnie autor całkowicie uwiódł słowem i kreacją świata.
Jozef Karika jest mistrzem w kreowaniu klimatu strachu. Trzyma w napięciu. Jożo wraca do rodzinnego domu, nadchodzi mroźna zima jak kiedyś przed laty ...i znów dzieją się dziwne rzeczy, znikają dzieci...zupełnie jak kiedyś jego siostra Alica...to coś znów wróciło...
Dwa razy w życiu doświadczyłam prawdziwego uczucia strachu, niemal pierwotnego. To coś, tak paraliżującego, że pozbawia człowieka tożsamości. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał jak się nazywam, to zapewne bym nie wiedziała, nie zrozumiałabym nawet pytania. To uczucie, które powoduje, że kolana same się uginają, oddech boli, wszystko mrowi i pulsuje, mózg i ciało pozostają w konflikcie. Nogi chcą uciekać, reszta ciała się do tego rwie, a niezborne, tłoczące się myśli nie pozwalają ciału się ruszyć. Stoisz, chcesz krzyczeć. Krzyczysz, a dźwięk się nie wydobywa. Nie widzisz bo łzy na to nie pozwalają. Stajesz się więźniem własnego ciała, spętanym przez własne emocje i ich następstwa.
Po niezwykle udanej przygodzie z prozą Jozefa Kariki i jego "Szczeliną" sięgnęłam po "Strach". Może zaburzyłam kolejność, jednak w niczym mi to nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie. Chyba bardziej doceniam umiejętność zmiany stylu, w zależności od tego jak autor chce nam przedstawić swoją opowieść.
Głównym bohaterem "Strachu" jest Jożo Karsky ponad trzydziestoletni mężczyzna, mieszkający w Małych Tatrach. Jożo mieszka sam. Jest więźniem przeszłości, więźniem strachu. Jako dziecko coś przeżył, coś co sprawiło, że nigdy nie poszedł dalej, to coś co zabrało mu mentalną wolność.
W wyniku tego zdarzenia Jożo stracił siostrę - Alicę i jego rodzina po prostu przestała istnieć. Ojciec się zmienił, to zdarzenie go zmieniło - bił syna z poczucia bezradności i lęku, z którym sobie nie radził. Wszyscy żyli w oczekiwaniu na powrót dziewczynki.
Teraz Karsky mieszka sam, w rodzinnym domu. Pozostał mu tylko ojciec, który przebywa w domu spokojnej starości.
Słowację nawiedza fala mrozów, podobnych do tych z 1985 roku, kiedy zaginęła jego młodsza siostra i nie tylko ona. Obecnie wraz ze spadkiem temperatury, wzrasta fala tajemniczych zaginięć. I to COŚ wraca. Na początku nikt nie widzi związku ze zdarzeniami z przeszłości, albo inaczej - nikt nie chce ich widzieć.
Powoli, niespiesznie poznajemy mężczyznę i jego przeszłość, jednocześnie zniknięcia się nasilają.
Akcja przypomina trochę wspinający się i opadający wykres funkcji.
Styl Jozefa Kariki bardzo do mnie przemawia. On nie straszy tylko opisem tego, co możemy zobaczyć, usłyszeć. Karika szepcze do ucha to, co czujemy kiedy zalewa nas lęk.
Kogoś, kto nigdy nie odczuł tego, o czym wspomniałam na początku, ten bohater może irytować. On topi się we własnym strachu, zalewa nim, karmi go stale i na nowo. Przemyka ulicami jak cień, boi się podejść do okna.
Znam to uczucie, mimo że moje źródło lęku było namacalne, długo czułam się podobnie.
Autor wykorzystał w "Strachu" motyw zaginionych dzieci. Mamy niezwykle brutalną i tajemniczą siłę, wyrywane zęby, paznokcie i obdzieraną skórę. Powodujący rozrywający ból głowy dźwięk, pochłaniającą wszystko ciszę i przerażające postaci, plus strach przed tym, czego nie widać.
Karnawał dla fascynatów wszelkich niewytłumaczalnych zjawisk i oczywiście historię tragedii na Przełęczy Diatłowa. Karika wykorzystuje wszystkie dostępne środki wyrazu i chyba nie tylko literackie. Ja słyszałam ten chrzęszczący śnieg, to rozlewające się buczenie rozdzielni, czułam nawet ten metaliczny zapach. Zauważyliście, że podczas siarczystych mrozów dźwięk rozchodzi się inaczej? Autor zauważył.
Mam świadomość, że ta książka może nie być łatwa w odbiorze i na pewno nie będzie wybitną lekturą dla sceptyków, którzy liczą na akcję rodem z "Obcego" i prostą rozrywkę.
Od jakiegoś też czasu jestem przewrażliwiona na styl jakim posługują się autorzy. Nie umiem już przymykać oka na niezamierzoną prostotę przekazu i tutaj muszę zaznaczyć, że u Jozefa Kariki styl jest bardzo dobry.
Inny niż ten, z którym zapoznałam się w "Szczelinie", ale tam narracja wymagała uproszczenia, by w pełni oddać klimat.
W "Strachu" jest kompletnie inaczej, ale i tutaj upatruję też udziału dobrego tłumacza.
To prawdziwy traktat o strachu. O tym jak wystarczy nas porządnie przestraszyć i przestajemy być najwyższą formą życia na kuli ziemskiej. Kto bał się raz i nic z tym nie zrobił, bać się będzie zawsze, choćby nie wiem jak wysokie mury wokół siebie zbudował i ile kamer nie zainstalował.
Nie można zupełnie wyzbyć się tego uczucia, ale można nauczyć się z nim żyć. Jak bardzo się boimy, potrafimy wszystko sobie w racjonalny sposób wytłumaczyć i zaakceptować, byle tylko przez chwilę poczuć się lepiej.
Zakończenie... o którym czytałam, że zawodzi? Do mnie przemawia. Spowodowało, że się uśmiechnęłam pod nosem i zrozumiałam?
Panie Karika szczwany z pana lis - to znaczy autor!
„Każdy strach ma swoją częstotliwość, można go ustawić jak stację radiową. Jeśli baliście się na myśl o papierowych dzieciach, już o was wiedzą, gdziekolwiek byście nie byli. Wysłaliście sygnał, dzięki któremu do was dotrą. Nie stanie się to dzisiaj ani jutro. Ale poczekajcie do następnej arktycznej zimy. Wtedy nasłuchujcie cichego szumu. Kiedy go usłyszycie, będą już blisko, szum wkrótce przemieni się w metalowy huk. Potem się spotkamy, papierowe dzieci przyprowadzą was prosto do mnie – na mroźną polanę usianą tysiącami śladów.” – fragment powieści.
Jest taki pokój, do którego strach nawet uchylić drzwi, bo wspomnienia z dzieciństwa atakują stamtąd z ogromną siłą. Jest taki słowacki dom, w którym kiedyś doszło do tragedii. Są Tatry zimową porą, nadające całości historii grobowego tchnienia i niewątpliwie mrożącego krew w żyłach klimatu. Zwłaszcza, że w tatrzańskim lesie w niewyjaśnionych okolicznościach giną dzieci, a świadkowie dziwnych zjawisk już w dorosłym życiu nadal żyją z duszą na ramieniu i niespokojnie oglądają się za siebie.
Bohaterem powieści grozy „Strach” jest trzydziestokilkuletni mężczyzna, który wraca do rodzinnego miasteczka po utracie pracy w agencji reklamowej. Można by powiedzieć, że miejsce, w którym się wychował, przywołuje go do siebie, bo Jożko nie rozliczył się z przeszłością. Do dziś wyrzuca sobie, że pozostawił na pastę losu swoją siostrę Alicę, kiedy dramatyczny splot wydarzeń pozbawił ją życia. Jednak duchy przeszłości nie dają o sobie zapomnieć i nasz bohater będzie zmuszony zmierzyć się z najgorszymi koszmarami. Razem z nim będziemy cofać się w czasie do zdarzeń sprzed dwudziestu siedmiu lat i odkrywać tajemnicę „papierowych dzieci”. Będziemy świadkami przelewu krwi ludzi, którzy muszą zapłacić najwyższą cenę za brak umiejętności wyzwolenia się z macek przerażenia oraz dojmującego poczucia winy. Dla nikogo nie będzie litości, a zakończenie całej historii wbija w fotel niewprawnych w tym gatunku czytelników.
Muszę przyznać, że zwięzły w swej formie, acz bardzo treściwy „Strach” Jozefa Kariki naprawdę straszy! Przynajmniej tych, których ulubionym gatunkiem książek beletrystycznych nie są horrory. A do takich czytelniczek zaliczam się ja :)
Specyficzny klimat, napięta atmosfera, zwroty akcji i przemawiające do wyobraźni plastyczne opisy zadziałały na mnie tak, że po zakończeniu lektury z niepokojem zerkałam w lustro czy ciemne kąty mieszkania. Bo kiedy ten najbardziej pierwotny i paraliżujący strach zagnieździ się w umyśle człowieka, to nie ma już dla niego ratunku. Chyba, że przejdzie się na drugą stronę…
Jozef Karika, słowacki mistrz grozy nie zwalnia tempa, wręcz przeciwnie! Zabiera nas w szaleńczą jazdę. I to do Polski! Nie możecie tego przegapić! Nudny...
Pragnienie – jeden z naszych najstarszych instynktów. Pragnienie przeżycia, choćby kosztem innych. Kosztem wszystkiego. Pragnienie rozmnażania się...
Przeczytane:2023-11-03, Ocena: 5, Przeczytałam,
Samotny Jożo Karsky – bohater powieści Jozefa Kariki pt. „Strach” - powraca do domu rodzinnego. Od razu wyczuwamy, że miejsce to nie kojarzy się mężczyźnie z dobrymi wspomnieniami. Wkracza on między ściany przesiąknięte zapachem cebuli i strachu. Niebawem w okolicy zaczynają ginąć dzieci, a w głowie Joża budzi się koszmar z dzieciństwa. Wydarzenia, które na zawsze naznaczyło go piętnem... strachu, które nie zamazało się, które nigdy nie pozwoliło mu się wyzwolić, które zatruło go na zawsze.
Słowacja, mroźna zima i osiedle pod szczytem góry. To tło książki „Strach”. Jest ono bardzo znamienne, bo kreuje pewien obraz tej powieści. Minusowa temperatura, która powoduje, że okolica jest opustoszała potęguje samotność i zagubienie bohaterów. Początkowo widziałam wyłącznie szary, samotny dom. Miałam wrażenie, że tylko on jeden stoi w okolicy. Z rozwojem wypadków zaczęło pojawiać się nieco więcej obiektów, ale okolica nie nabrała kolorów. Pozostaliśmy w czarno-białym filmie otulonym wyłącznie zieloną poświatą.
Klimat jaki Jozef Karika wykrzesał z tej książki jest nieziemski. Autor nie sili się na wstępy, budowanie napiecia itd. Od razu wrzuca nas na wysoki pułap serwując co jakiś czas, nawet nie zwroty akcji a, swego rodzaju „peaki”. Co mam na myśli? Paranoja głównego bohatera już od pierwszych stron jest uderzająca, a Jozef Karika co jakiś czas projektuje wydarzenie, które jeszcze ją pogłębia, aby po nim pozwolić otrząsnąć się swoim postaciom i unormować poziom strachu. Im dalej w fabułę, jest to dla nich trudniejsze. Ja nie do końca lubię taki styl pisania – wolę miarowo budowane napięcie – jednak, jak już wspomniałam, klimat w powieści jest przeszywający.
Jozef Karika, w przeciwieństwie do większości pisarzy, nie proponuje nam gotowych rozwiązań. Przerażeni bohaterowie starają się rozwiązać zagadkę zaginięć dzieci, dzięki czemu czytelnik dostaje pewną propozycję scenariusza wydarzeń. Jednak są w niej luki, a postacie raczej interpretują zdobytą wiedzę, snują domysły. Niczego nie są w 100% pewni. Pewnie część z was się skrzywi, bo woli kiedy w książce jest wszystko jasne. A ja wam powiem, że podobają mi się te niedopowiedzenia. Dzięki nim Jozef Karika uzyskał wręcz naturalistyczny charakter. W połączeniu z surowym tłem doznajemy wrażenia, jakbyśmy oglądali psychodeliczne nagranie kręcone ręką amatora. Pasuje to do literatury grozy (bo pomimo sugestii wydawcy, iż mamy do czynienia z thrillerem, będę się upierać, że „Strach” to horror), dając wrażenie, że mamy do czynienia z potężnymi siłami, z którymi nie mamy żadnych szans.
Pierwszą powieścią tego pisarza, jaką przeczytałam była „Szczelina” (która mnie po prostu zauroczyła) i – pomimo braku chronologii – patrzę na jego książki przez jej pryzmat. W „Strachu” mamy również tajemnicze zaginięcia w górach, a przez wspomnienie o tragedii na Przełęczy Diatłowa opisana historia ma wymiar wręcz legendy. Legendy napędzanej strachem, czy strachu napędzanego legendą?