Oto ciepła, ponadczasowa, ujmująca opowieść , która nauczy małych czytelników mierzyć się z wielkimi problemami.Cieszę się, że mogłam zilustrować tę książkę - i dumna jestem z tego, że napisała ją moja własna córka! Małgorzata Musierowicz
Wydawnictwo: Akapit Press
Data wydania: 2010-03-10
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 120
Chociaż jest to książka przeznaczona dla dzieci i nie ma w niej zbyt wartkiej akcji, to tak mnie wciągnęła jej fabuła, że nie mogłam się od niej oderwać.
Po południu ponownie przeczytałam tę książeczkę razem z wnuczką. Jest co prawda rok starsza od bohaterki, bo właśnie skończyła naukę w pierwszej klasie, ale początkowo również, tak jak Marysia, nie czuła się zbyt pewnie w szkole.
Mają uwagę zwróciła okładka tej książki, wydawała mi się dziwnie znajoma... Sprawa się wyjaśniła dość szybko, bo okazało się, że okładkę jak również pozostałe ilustracje wykonała Małgorzata Musierowicz a na dodatek autorka jest jej córką.
Z Emilią Kiereś po raz pierwszy mam kontakt, lecz myślę, że nie ostatni, tym bardziej, że są następne części z serii "Srebrny dzwoneczek".
Moja wnuczka zachwyciła się ta lekturą i ja mam za zadanie szukać następnych pozycji.
Główną bohaterką jest Marysia, która z utęsknieniem czeka na wakacje, lecz niestety w tym roku wszystko ma być inaczej. Wyjątkowo tym razem nie pojadą wszyscy na wakacje, bo wkrótce powiększy się ich rodzina, więc mama nie może jechać a tata nie chce jej zostawiać samej. Poza tym, po wakacjach Marysia pójdzie do pierwszej klasy i tego się bardzo boi. Postanowiono, że w tym roku Marysia pojedzie sama na wakacje do cioci Ani. Dziewczynka jest zachwycona, bo lubi młodszą siostrę swojej mamy, która zamieszkała teraz na wsi w ich rodzinnym domu z ogrodem. Ma nadzieję na mile spędzony czas.
"Powoli zapadał zmierzch. Pod zachmurzonym niebem było duszno i gorąco. W gęstej kępie roślin na środku trawnika głośno grały świerszcze. Dziewczynka bardzo lubiła ten dźwięk. Przypominał jej wszystkie minione wakacje."
Gdy ciocia musiała pracować Marysia spędzała czas w ogrodzie, bardzo to lubiła, tym bardziej, że spotkała w nim kota. Chciała mieć zawsze zwierzątko, ale w domu nie było na to warunków, więc miała nadzieję, że chociaż tutaj będzie miała przyjaciela. Dziewczynka jest bardzo nieśmiała, boi się zawierać nowe znajomości a dzieci czasem jej dokuczają, chociaż nie wiadomo dlaczego.
"Już wiele razy to słyszała: że jest wesoła, ładna i że nie można jej nie lubić. Tymczasem dzieci nie zawsze były dla niej miłe."
Za ogrodem cioci Marysia zauważyła mały domek, który bardzo jej się spodobał. Był pomalowany na biało i sprawiał wrażenie bajkowego. W jakiś sposób ciągnie ją do tego domku, chociaż nie pozwala jej tam chodzić ciocia. Mimo zakazu, dziewczynka podchodzi do małego domku i tam poznaje... Panią Wróżkę. Czy to ona mieszka w tym domku? Czy mieszka sama? I dlaczego ciocia twierdzi, że tu nikt nie mieszka od dawna?
"Marysia wpatrywała się oczarowana. To było naprawdę niezwykłe! Nigdy nie widziała, żeby ktoś wieszał dzwoneczki na drzewie. A ta starsza pani wyglądała jak prawdziwa wróżka!"
Ta historia jest bardzo piękna, melancholijna, momentami nieco smutna, ale jednocześnie potrafiąca dodać otuchy wielu nieśmiałym dzieciom.
To opowieść o przyjaźni nie tylko z ludźmi, ale i zwierzętami, o nieśmiałości, o obawach przed nowymi wyzwaniami, tak w ogóle o życiu okiem siedmiolatki. Lektura nie tylko dla małych czytelników. To ponadczasowa opowieść jak nie przymierzając "Jeżycjada"..., warto mieć w domu.
Polecam.
Kilka dni temu recenzowałam dla Was książkę Złota gwiazdka. Przyszedł jednak czas na to, bym poznała i pierwszą część tego krótkiego cyklu, a tą książką jest właśnie Srebrny dzwoneczek. Powiem szczerze, że nie wiedziałam czego spodziewać się po tej powieści, skoro druga część tak mocno mi się spodobała. Czy będzie słabiej? Czy popełniłam błąd, czytając te książki nie po kolei? No cóż. Odpowiedzi znajdziecie w tej opinii.
Marysia ma przed sobą nie lada wyzwanie - już niedługo będzie musiała zmierzyć się z pierwszą klasą podstawówki, nowymi znajomymi oraz nowym członkiem rodziny - młodszym braciszkiem. Wydaje się, że będzie to za dużo, jak na tak młodą istotkę. Dziewczynka jednak na razie spędza wakacje u cioci i rozmyśla. Pewnego dnia Marysia odkrywa w lesie biały domek, a w nim poznaje Panią Wróżkę. Czy mieszkanka tajemniczego domku pomoże dziewczynce uporać się z rosnącymi problemami? Czy dziki kotek, plączący się przy domu cioci da się oswoić? No i kim jest ten ktoś, kto stale obserwuje Marysię zza żywopłotu?
Tym razem główną bohaterką jest Marysia, która okazała się dość nieśmiałą i cichą dziewczynką. Oczywiście, nie twierdzę, że jest to złe czy nieodpowiednie - każdy ma swój charakter i tyle. Spodobało mi się to, jak autorka wykreowała tę postać i w jaki sposób ukazała jej stopniową przemianę. Marysia zyskała moją sympatię i bardzo jej kibicowałam. Co więcej, do gustu przypadła mi również jej ciekawość świata i tego, co przed nią skrywa – w końcu jasnym tego dowodem jest odnalezienie tajemniczego domku.
Emilia Kiereś skupiła się tutaj bardziej na kwestii rozpoczynania nowego etapu w życiu, a w tym konkretnie przypadku zaczynania szkoły. Jest to stresujące doświadczenie dla większości jak nie wszystkich dzieciaków. Zresztą, sama pamiętam moment, gdy to ja szłam do pierwszej klasy i nie znałam wielu osób. Uważam więc, że Srebrny dzwoneczek sprawdzi się idealnie dla najmłodszych, którzy zaczęli już lub będą zaczynać w przyszłym roku swoją przygodę z edukacją.
Przyznam szczerze, że trochę żałuję, że najpierw poznałam część drugą. Mam wrażenie, że odebrało mi to wiele satysfakcji z poznawania opisywanych historii po kolei. Jednak czasu już nie cofnę. Mogę jedynie napisać, że gdybym miała czytać te książki tak od początku, to raczej zrobiłabym to już po kolei. W zaistniałej sytuacji mogę napisać, że bardziej jednak do gustu przypadła mi Złota gwiazdka, ale to chyba raczej z powodu świątecznej atmosfery, jaka została tam wpleciona.
Niemniej jednak Srebrny dzwoneczek to kolejna bardzo dobra powieść Emilii Kiereś, którą polecam. Gdybym miała w swoim otoczeniu młodego czytelnika, który zacząłby właśnie przygotowania do rozpoczęcia szkoły - podsunęłabym mu tę książkę. Jak przezwyciężyć swój strach i niepewność? Czy wystarczy tylko zwykłe “cześć”? Odpowiedzi na te pytania z pewnością znajdziecie na kartach tej właśnie książki.
Srebrny dzwoneczek to historia, która ma znamiona baśni, a przy tym zachwyca swoją realnością. Wiele dzieci, zwłaszcza tych młodszych ma problem z nieśmiałością i boją się zmian. Dla małego człowieka strach przed szkołą jest naturalny. W tej historii potęguje go jeszcze stres związany z pojawieniem się nowego członka rodziny. Z każdą stroną obserwujemy przemianę małej bohaterki. W opozycji do niej pojawia się Dorotka – niesympatyczna i bardzo złośliwa. Jednak pewnego dnia, Marysia zauważa, że zachowanie nowej znajomej spowodowane jest jeszcze większą nieśmiałością, więc ta postanawia pomóc jej się przełamać i zaprzyjaźnić. Piękna historia niesie ze sobą naukę, że złość często powodowana jest strachem i czasem trzeba po prostu dać szansę innym się oswoić. Na koniec muszę oczywiście wspomnieć o pięknych akwarelowych ilustracjach Małgorzaty Musierowicz (tak, to ta od Jeżycjady, a prywatnie mama autorki).
Stasiek złamał nogę i okres rekonwalescencji spędza pod opieką taty w domu wujostwa, którzy wyjechali w daleką podróż. Chłopiec nie jest zachwycony sytuacją...
Ostatnie oddziały dawno już powróciły – a jeden z najlepszych dowódców wciąż nie wraca z wojny. Kilian postanawia wypatrywać ojca z Najwyższego Szczytu...