Choć akcja horroru z wątkami powieści psychologicznej i obyczajowej dzieje się współcześnie, to mury starego miasta są przesiąknięte dawnymi dziejami. Główna bohaterka Alicja Rogowska spełnia swoje marzenie i kupuje mieszkanie w starej kamienicy. Jest w ostatnich tygodniach ciąży.Przeprowadza gruntowny remont, żeby do nowego gniazdka wprowadzić się zanim na świecie pojawi się jej dziecko. Ale już pierwszej nocy budzi ją przeraźliwy płacz, którego nie słyszy nikt poza nią. Kobieta obawia się, że oszalała i mogłaby zrobić krzywdę własnemu dziecku. Pod domem rosną tajemnicze krzewy róż, rosną w tempie astronomicznym. Z piwnicy dolatuje XIX-wieczna kołysanka: ,,Śpij, dziecinko, śpij". Szuka pomocy u psychologa. Wkrótce okazuje się, że musi odkryć dawno zapomnianą historię kamienicy. Alicja ściga się z czasem, którego nie ma zbyt wiele. Za każdymi otwartymi drzwiami, kryje się kolejna tajemnica. Wkrótce okazuje się, że walczy nie tylko z jednym wrogiem.
Czy kobieta nie oszalała? Czy jej odczucia są prawdziwe? I czy zdąży poznać dawno zapomnianą historię, której nikt nie chce wyjawić?
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2022-05-04
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Krotoszyn. Natalia Rogowska - młoda, ciężarna prawniczka, kupuje wraz z mężem wymarzone mieszkanie w starej kamienicy. Szczęście mija jednak szybko, gdy już od pierwszej nocy, kobieta słyszy dziwne odgłosy i płacz dziecka. Niepokój potęguje fakt, że w kamienicy… nie mieszka żadne dziecko… Z dnia na dzień, jest coraz gorzej. Pojawiają się złowrogie sny o starej kobiecie i martwych noworodkach, a gdzieś spod podłogi, dochodzą dźwięki starej, mrocznej kołysanki. Co ciekawe, nikt oprócz Natalii nie słyszy, ani nie widzi nic niepokojącego. Obawiając się o swoje zdrowie psychiczne, kobieta szuka pomocy u psychologa. Powoli na jaw zaczynają wychodzić przerażające fakty o starej kamienicy, ogromnym różanym krzewie rosnącym przy budynku, a w życie Natalii coraz gęściej ściele się mrok…
**
„Śpij, dziecinko, śpij…” to opowieść nieco mroczna, nieco niepokojąca, choć na próżno szukać tu strachu, który nie pozwoli wstać nocą z łóżka. Fabuła jest ciekawa. Kobieta w ciąży, dziwne zjawiska w jej mieszkaniu, ponura historia kamienicy, niepokojące róże za oknem i ta kołysanka, od której skóra cierpnie. Do tego mamy solidnie rozbudowany wątek obyczajowy, co sprawia, że książka jest dość lekka, choć została, co ciekawe, sklasyfikowana jako horror. Akcja rozgrywa się powoli, zagrożenie dla Natalii i jej nienarodzonego dziecka wzrasta, a dodatkowo w jej rodzinie sprawy coraz bardziej się komplikują. Spędziłam z tą lekturą całkiem miły czas, ale jak wiecie, uwielbiam motywy paranormalne i ich obecność w książkach (jeśli jest wymyślona z sensem), podnosi ich ocenę w moich oczach
"Śpij, dziecinko, śpij" Jolanty Bartoś to horror. Muszę przyznać, iż horrory nie są zbyt bliskie mojemu sercu, ale ta książka była po prostu rewelacyjnie napisana. Nie tylko wykonanie, ale sam zamysł mnie zachwycił. Dawno nie czytałam tak dobrego horroru. Jak pisałam również przy okazji innej książki, zaczynam odzyskiwać wiarę w polskich autorów. Jestem po prostu zachwycona niektórymi polskimi autorami a owa autorka zdecydowanie się do nich zaleca.
Każdemu kto zastanawia się nad sięgnięciem po tę powieść mówię zdecydowanie tak i gorąco zachęcam!
Natalia kupuje stare mieszkanie i robi w nim gruntowny remont. Jest w zaawansowanej ciąży i niewiele pozostało jej do porodu. Kiedy wprowadza się do nowego mieszkania, już pierwszej nocy słyszy płacz dziecka, którego nikt inny nie słyszy. Pod jej oknem rosną natomiast tajemnicze róże, które rosną w zastraszająco szybkim tempie. Natalia szuka w końcu pomocy u psychologa, gdyż boi się, że oszalała. Okazuje się jednak, że musi odkryć tajemnicę przeszłości swojej kamienicy. A musi zdążyć zrobić to przed porodem. Czeka ją wiele tajemnic, a do tego walka z niejednym wrogiem. Czy zdąży na czas?
„Był jak cień. Dobrze wiedział, że zlecanie pracy komuś mija się z celem. Za dużo widział już partactwa i chęci zarobienia bez wkładania w to swojego wysiłku. On nigdy nie spał. Wiedział o wszystkim i wszystko widział. Przeszedł obok Natalii na ulicy, gdy ksiądz odprowadzał ją do domu, i nawet na niego nie spojrzała. To dobrze… Wciąż nie wiedziała, kim jest.”
Pierwszy raz sięgnęłam po twórczość Jolanty Bartoś i muszę przyznać, że zdecydowanie za długo z tym zwlekałam. Otrzymałam bowiem historię, która czasami mroziła krew w żyłach, a czasami nie pozwalała spać. Zjawiska paranormalne, duchy i te wszystkie tajemnice wciągnęły mnie w swój świat całkowicie. Byłam tym wprost zafascynowana, a rozwikłanie tajemnicy nie pozwalało mi spokojnie oddychać.
Natalia to niezwykła kobieta o wielkim i wrażliwym sercu. Kiedy więc słyszy płacz dziecka w nowym mieszkaniu nie daje jej to spokoju, dodatkowo gabinet w jej mieszkaniu przeraża ją, czuje tam nadprzyrodzone moce i złego ducha. Dlatego omija to miejsce szerokim łukiem. Jej mąż Marek zamiast ją wspierać, wciąż wyjeżdża i wiecznie go nie ma. Nikt z bliskich Natalii nie rozumie dlaczego się z nim związała. Dla naszej bohaterki priorytetem staje się rozwikłanie tego, co dzieje się w jej mieszkaniu. Jest zdeterminowana, odważna, aby poznać prawdę, a jednocześnie ma coraz mniej sił na tę walkę.
„Tym razem żałowała, że zdążyła wszystkie książki poukładać na półkach w biblioteczce. Wiedziała, w którym dokładnie miejscu stoi książka, której potrzebowała, ale bała się tam wejść. Sny ją przerażały. Każdy kolejny był straszniejszy od poprzedniego i była niemal pewna, że jeśli tylko wejdzie do gabinetu, znajdzie się w innym świecie.”
Czy wierzycie, że po śmierci nie wszystkie dusze trafiają tam, gdzie powinny? Że czasem jakieś zbłąkane wciąż gdzieś się czają i nie pozwalają innym żyć w spokoju? Albo, że są takie, które nie miały okazji trafić do niebios nie z własnej winy? A może zadam po prostu pytanie czy wierzycie w duchy? Ja wierzę w ich istnienie, chociaż osobiście, żadnego jeszcze nie ujrzałam. Czasem bywa tak, że zdarzają się historie, które nawet nam samym ciężko wytłumaczyć. Zapewne każdemu choć raz, coś takiego się przytrafiło w życiu.
Autorka oddała w nasze ręce świetnie napisany i dopracowany w każdym calu horror, który z całą pewnością wzbudzi w nas lęk, ciekawość, a także niedowierzanie. I choć akcja dzieje się współcześnie my będziemy musieli cofnąć się w daleką przeszłość, aby rozwikłać wszystkie tajemnice, które skrywa kamienica. Przygotujcie się zatem na powieść pełną zwrotów akcji, okropnych tajemnic, a także nadprzyrodzonych sił. To powieść od której nie sposób się oderwać.
"Śpij, dziecinko, śpij…" to powieść, która zabierze nas w podróż do przeszłości, w której działy się okropne rzeczy. To także historia, która pomimo swojej grozy poruszy każde serce. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Polecam.
Natalia widzi przyszłość w różowych barwach. Spodziewa się dziecka i właśnie przeprowadziła się do wymarzonego mieszkania w kamienicy. Już pierwszej nocy okazuje się, że lokum wcale nie jest takie spokojne, jak mogłoby się wydawać. Kobieta słyszy niepokojący płacz dziecka, do tego dochodzi przeraźliwy chłód – pomimo pełni lata – oraz dziwne wizje. Natalia zaczyna zastanawiać się, czy oszalała. Może tak objawia się niepokój związany z nadchodzący macierzyństwem? Kobieta szuka pomocy u specjalisty. Ale to co zalęgło się w jej mieszkaniu (lub jej głowie) nie odpuszcza. Natalia nie czuje się bezpiecznie. Szuka sposobu na uchronienie siebie i dziecka.
Z pozoru „Śpij, dziecinko, spij...” Jolanty Bartoś to historia o nawiedzonym miejscu. Czytając szybko zorientujemy się, że to hybryda literatury grozy, thrillera/kryminału i obyczajówki. O tym co ma w sobie ta książka z horroru już napisałam, więc przejdźmy dalej. Może najpierw wątki obyczajowe, które są raczej drugoplanowe, ale skutecznie wypełniają fabułę. Są to relacje rodzinne oraz przygotowania do pojawienia się potomka. Teraz ta bardziej mroczna część, czyli istota książki. Ze zjawą zamieszkującą mieszkanie Natalii wiąże się pewna historia. Kobieta czuje, że musi ją odkryć, żeby uporać się z problem. Zaczyna śledztwo. Podpytuje sąsiadów, szpera w książkach i Internecie, nawiązuje kontakt z kustoszem pobliskiego muzeum. Tym poszukiwaniom towarzyszy obsesja oraz paranoidalny klimat. Tej paranoi autorka książki mogła wykrzesać więcej, ale jest ona wyczuwalna. Jak to mówią: „Jest dobrze, ale mogło być lepiej”.
Ta mieszanka różnych typów powieści sprzyja publikacji. Wszystkie elementy dobrze ze sobą współgrają i powodują, że historia jest kompletna. Wyszło „dla każdego coś miłego.” Ja bardzo lubię tego typu książki. Czytam przeróżne rzeczy, a wszelkie „miksy” sprawiają mi najwięcej radości. Zaspakajają moją potrzebę obcowania z literaturą wszelaką. Ponieważ powieść została wrzucona do koszyczka „groza”, dodam, że dla zatwardziałych fanów horroru może nie być szczególnie straszna, co nie znaczy, że nie będzie interesująca.
To co dla mnie było najbardziej przerażające, to nie zjawa, a – fenomenalnie zrealizowany – wątek osoby bliskiej, która staje się zagrożeniem dla głównej bohaterki. Natalia wyczuwa, że coś jest nie w porządku, ale nie chce widzieć, nie chce wierzyć, nie chce się od tej osoby izolować. Kiedy ten/ta bohater/ka pojawiał/a się na horyzoncie przechodził mnie dreszcz. Zżerała mnie ciekawość, czy jego/ jej zachowanie wynika z charakteru, czy z działania sił nadprzyrodzonych.
Zwrócę jeszcze uwagę na dwie rzeczy, które bym poprawiła.
Numer jeden, powtórzenia – nie babole w redakcji, ale wracanie do tej samej informacji. Przykład. Kolejne osoby dziwią się, że Natalia nie chce wyprowadzić się z mieszkania, co jest (zdziwienie) naturalne. Naturalne jest również, że tłumaczy im ona swoje motywy. Tylko dla odbiorcy czytanie po raz kolejny podobnego dialogu jest po prostu nudne.
Numer dwa, płynność fabuły. Pomiędzy kolejnymi rozdziałami są takie drobne dziurki, które czasami powodowały u mnie lekką dezorientację. Przykład. Jest scena, kiedy Natalia trafia do szpitala, a jej mąż dowiaduje się o tym od sąsiadki. Wygląda to mnie więcej tak: żona w szpitalu – mąż zdziwiony, że nie ma jej w domu – przychodzi sąsiadka – facet stoi pod szpitalem – żona zdziwiona, że jej chłop nie odebrał. Ja w tym momencie, nie ogarnęłam, kto miał po Natalię przyjechać i czy maż się z nią w ogóle kontaktował. Po chwili z rozmów telefonicznych i kolejnych wydarzeń dowiadujemy się, jak oni się ostatecznie zgadali, jednak było to napisane trochę – za przeproszeniem - „od d... strony”.
Mam kilka pochwał i kilka uwag względem „Śpij, dziecinko, spij...”, jednak ostateczny bilans jest na plus. Liczyłam na więcej „osaczenia”, ale było kilka fragmentów, w których się bałam, a i historia mnie wciągnęła. Jolanta Bartoś zgrabnie połączyła kilka typów powieści, dzięki czemu szerokie grono czytelników może raczyć się książką jej autorstwa.
Horrory w książkach są przerażające dwa razy bardziej, niż w filmie. Wyobraźnia działa dużo intensywniej, dlatego lubię po nie sięgać, choć później ciężko zasnąć 🙂 Sama okładka jest już intrygująca....
IG: Czytomanka
👉Połączenie horroru z wątkami psychologicznymi obyczajowymi sprawia, że ciężko się od niej oderwać. Genialne połączenie i bardzo ubolewam, że jest takich książek mało na rynku. Główna bohaterka Alicja kupuje mieszkanie w starej kamienicy. Remontuje mieszkanie i czeka na narodziny dziecka- zostało kilka tygodni do porodu. Niestety Alicja już pierwszej nocy słyszy przeraźliwy płacz dziecka, który nikt więcej nie słyszy... Zaczyna obawiać się, że wariuje i zrobi krzywdę własnemu dziecku. Z piwnicy gra kołysanka: „Śpij, dziecinko, śpij”. Szuka pomocy u psychologa. Wkrótce okazuje się, że musi odkryć dawno zapomnianą historię kamienicy....
👉Bardzo ciężko było mi się oderwać od książki. Każda strona mówiłam, że będzie ostatnią... Przeczytałam ją w dwa wieczory, ale gdybym tylko mogła sobie pozwolić, to bym przeznaczyła nawet noc, żeby ją skończyć. Świetna, mocna i straszna! Ciarki przechodziło po plecach.... naprawdę warto przeczytać! Ta książka była tak dobra, mocna, intrygująca, że do tej pory o niej myślę.
... Obudziła ją czyjaś dłoń. Poczuła tylko dotyk, który ledwie musnął jej rękę. Wiedziała, że powinna iść z tą
niewidzialną osobą. Chciała czegoś...
"Śpij, dziecinko śpij..." to książka przypisana do kategorii horror z wątkami powieści psychologicznej i obyczajowej i w pełni się z tym zgadzam.
Ja chce czytać takie książki. To było tak dobre, tak mroczne, tajemnicze... Książka z serii tych nieodkladalnych.
Akcja książki dzieje się w Krotoszynie w czasach współczesnych.
Stara kamienica, która przesiąknięta jest tajemnicami i tym co tam się działo.
Tutaj zamieszkała główna bohaterka Natalia, która jest w ostatnich tygodniach ciąży. Wraz z mężem kończą gruntowny remont. Jednak już pierwszej nocy budzi ją płacz dziecka,ktory słyszy tylko ona.
Z piwnicy dobiega XIX-wieczna przeraźliwa kołysanka, do tego nieustanne zimno w jednym z pokoi, a pod domem krzakk róż rosnące w ekspresowym tempie.
Natalia prosi o pomoc psychologa, który okazuje się jej sprzymierzeńcem ponieważ będzie musiała walczyć nie tylko z wrogiem z tego świata, ale i... Staruchą...
Kim ona jest i czego chce od Natalii dowiecie się czytając książkę.
Autorka napisała świetną historię z wątkami nadprzyrodzonych sił i przerażających tajemnic.
Ta historia była tak dobrze skrojona, wszystkie tzw dodatki, sny, przewidzenia, głosy, śpiew, płacz, oddech całkowicie mnie pochłonęło.
Bardzo klimatyczna powieść.
Strach,niemoc,ból, radość, chęć pomocy, odkrycia prawdy to wszystko będzie towarzyszyć Wam podczas tej lektury.
Autorka ma tak wielki potencjał w takim gatunku literackim i mam nadzieję, że dalej będzie w niego szła.
Dla mnie książka ląduje na mojej liście top tego roku.
... Śpij, dziecinko śpij... W bramie dziad wyciąga rękę... Pies rozerwał mu sukienkę...
Kamienica... Niewinne dzieciątka... Płacz... Błaganie... Polecam
[ RECENZJA ]
Jolanta Bartoś "Śpij, dziecinko, śpij..."
Wyd. Zysk i S-ka
Natalia ma już prawie wszystko. Męża, pracę, dobrą pozycję jako prawnik i właśnie spodziewa się upragnionego dziecka, które zamierza urodzić i wychować w zakupionym mieszkaniu w starej kamienicy.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby kobietę nie nawiedzały koszmarne sny, róże za oknem nie napawały strachem i gdyby nie tajemniczy płacz dziecka słyszany tylko przez Natalię.
Dusze niewinnych dzieciątek zaklęte w pąki kwiatów, Starucha ukazująca się pod różnymi postaciami oraz rodzina chcąca pozbyć się młodej kobiety.
Co okaże się prawdą? Czy Natalii uda się stoczyć walkę o spokój, mieszkanie, no i o dziecko oraz własne życie? Kto okaże się przyjacielem a kto wrogiem?
Rewelacyjna najnowsza książka Jolanty Bartoś to horror połączony z powieścią psychologiczną. Wciągająca, pełna emocji, trzymająca w napięciu. Przez większość czytanej książki towarzyszyła mi myśl, jak mocna byłaby ekranizacja tej historii.
"Śpij, dziecinko, śpij..." to zdecydowanie moje klimaty. Własną opinią gwarantuję, że warto sięgnąć po każdą książkę Pani Joli.
Zmiana gatunku, a w sumie wyostrzenie go, dało autorce wspaniały efekt.
Strach, wstręt, złość oraz nadzieja na szczęśliwe zakończenie, które wydaje się być niemożliwe. Na to czeka każdy czytelnik!
Mistrzyni pióra!
Z ręką na sercu polecam i przestrzegam! Uważajcie na róże...!
Natalia, bohaterka książki "Śpij dziecinko śpij" wprowadziła się z mężem do wymarzonego mieszkania w starej kamienicy i bardzo szybko zaczęła odczuwać negatywną energię we własnym gabinecie. Najgorzej, że Natalia była w zaawansowanej ciąży, a to, co mieszkało w jej gabinecie pragnęło skrzywdzić nie tylko ją, ale przede wszystkim jej nienarodzone dziecko. Z drugiej strony dom porastało nienaturalne pnącze róż, które były w stanie atakować złych ludzi i sprowadzać na nich śmierć, ale otaczały opieką tych, którzy je pokochają. Ludzie w domu Natalii dziwnie się zachowują, już nie tylko krwiożercza zjawa jej zagraża, czy kobieta zdoła ochronić siebie i dziecko?
Mam mieszane odczucia do tej książki, bo z jednej strony autorce w pewnym momencie udało się stworzyć duszny, mroczny klimat zagrożenia, który zatruwał mi nawet sen w nocy, ale... Ale wszystkie dialogi były dość infantylnie, narracja miejscami również. Wszyscy bohaterowie od pierwszych zamienionych ze sobą zdań od razu się zaprzyjaźniali, nikt nie musiał budować ze sobą relacji ani się dłużej poznawać. Psycholog był doktorem, choć nie był to tytuł naukowy, od razu umiał wejść w dziwną relację z pacjentką. Dużo było przesady w emocjach, a wątku kryminalnym, który pojawił się w pewnym momencie trochę absurdu. Autorce chyba skończyły się pomysły, akcja urwała się nagle i w zasadzie nie wiem jak to wszystko się skończyło.
Na odwrocie książki mamy informację, że jest to "horror z wątkami powieści psychologicznej i obyczajowej" i gdybym miała go komuś polecić to chyba fankom powieści obyczajowych, które dla odmiany chcą poczuć lekki dreszczyk. Fan horroru raczej będzie rozczarowany.
Jeszcze do niedawna zarzekałam się, że nie będę czytała horrorów. No cóż, myślę, że nie powinno się nigdy mówić ,,nigdy".
Kupiłam tę książkę zupełnie przypadkowo będąc z autorką na wspólnym spotkaniu, a ponieważ lubię poznawać twórczość różnych autorów, nasz wspólnie spędzony czas skończył się właśnie zakupem jednej z książek Jolanty Bartoś i... przyznam szczerze, że dawno nie czułam podczas czytania takiego dreszczyku emocji.
Fabuła tej książki zadziałała na mnie jak magnes, nie mogłam się od niej uwolnić i nawet w czasie, w którym nie czytałam, cały czas myślami byłam w tamtym starym domu.
Nie oglądam horrorów ani ich nie czytuję, ale interesuję się zjawiskami paranormalnymi i... chyba wierzę w duchy (trochę).
Muszę przyznać, że autorka świetnie budowała napięcie nie pozwalając czytelnikowi na nudę. Tutaj cały czas coś się dzieje i może ktoś bardzo sceptyczny uzna, że wymyślona przez Jolantę Bartoś historia jest nieco infantylna, to nie można zaprzeczyć, że mając wyobraźnię (a każdy czytelnik chyba ją ma) momentami zbyt dosłownie odbiera się przedstawione przez autorkę ,,obrazy".
Dawniej ludzie zbyt bogobojnie podchodzili do wielu wydarzeń, które były niewyjaśnione, czy zagadkowe, dzisiaj do wszystkiego podchodzi się naukowo, ale czy istoty będące ,,między światami" istnieją czy nie, to już jest indywidualne podejście każdego człowieka do tej wiary.
Umysł często płata figle i widzimy lub słyszymy coś, tak naprawdę nieistniejącego, ale czy potrafimy się obronić przed wyobrażeniami jakie w naszym umyśle powstają?
Ludzie wierzący modlą się do swojego Boga, do świętych, których nigdy w swoim życiu nie spotkali i nikt z niewierzących nie robi z nich psychicznie niezrównoważonych, dlaczego więc ludzie odczuwający obecność istot nie zaliczających się do żywych, albo słyszący jakieś trudne do nazwania dźwięki uważani są za pomyleńców.
Główna bohaterka tej powieści widzi i słyszy coś, co można ująć jedną nazwą - zjawiska paranormalne, tym trzyma czytelnika w napięciu, bo nawet ktoś kto nie wierzy w takie zjawiska, może to sobie wyobrazić.
Przyznam szczerze, że fantazja autorki i zdolność ,,malowania" słowami potrafiły stworzyć takie obrazy, że nawet sceptyk może być w stanie ,,zobaczyć" scenę ze staruchą i martwymi niemowlętami.
Fabuła jest typowym horrorem, ale wpleciony w nią wątek kryminalny dodatkowo podkreśla jej dramatyzm.
Dla wielu czytelników zapewne zaskoczeniem będzie wątek romantyczny, w którym powoli narastające uczucie zradza się z poczatkującej przyjaźni.
Jak to w książkach bywa, jednych bohaterów lubimy innych nie. Męża bohaterki nie polubiłam, od samego początku czułam do niego antypatię widząc w nim jedynie egoistycznego i cynicznego mężczyznę. Za to od pierwszej wzmianki odnoszącej się do psychologa poczułam do tego mężczyzny wielką sympatię i cieszę się, że autorka przydzieliła mu taką rolę jaką przydzieliła.
Nawet jeżeli nie czytacie horrorów, to myślę, że ta książka Wam się spodoba. Nietuzinkowi bohaterowie, fabuła tajemnicza z dużą dawką dramatyzmu i bardzo ciekawe zakończenie.
Polecam szczerze i myślę, że wkrótce sięgnę po kolejną książkę tej autorki.
Bardzo chciałam przeczytać tę pozycję, opis i okładka zdecydowanie mnie zachęciły, niestety znowu dałam się zwieść...
Postacie płaskie i papierowe, działania bohaterów, jakieś zupełnie nieadekwatne do sytuacji, bardzo wątpliwe. Napięcie, które miało być horrorem, pomału przeradzało się w zabawny chichot, nawet nienerwowy. Po prostu miałam wrażenie, że oglądam kadry z tanim kosztem robionej produkcji, horroru klasy "B", a może nawet i "C".
Małżeństwo wprowadza się do nowo kupionego, choć nie nowego domu. Małżonek pomaga żoneczce z pakunkami, bo żonka w ósmym miesiącu ciąży, martwi się, by nie dźwigała i w ogóle, by się nie przemęczała. Nagle za "chwilę" mąż robi się paskudny, wredny i oskarża żonkę o to, że go zdradza, w ósmym miesiącu ciąży będąc, nie zapominajmy o tym.
Ona, Natalia słyszy dziwne głosy i obserwuje dziwne zdarzenia, między innymi poczucie dziwnego chłodu (to ten horror klasy B) i twierdzi, że coś, albo ktoś dybie na jej jeszcze nienarodzone dziecko, ale kurczowo siedzi w tej "dziwnej" chałupie i czeka, nie wiem na co, na oklaski?
Pan psycholog, baaaaardzo zajęty człowiek, starszy od Natalii około 20 lat, poznany parę dni wcześniej, nagle jest na każde jej zawołanie, na każdy telefon, hołubi ją, ratuje z wszelkich opresji i nawet roni łzy nad jej dziwnymi wypadkami.
Policjanci, którzy przyjeżdżają na wezwanie, są niczym Czerwony Krzyż, Caritas i PAH razem wzięci. Troszczą się, pilnują, czekają, czy aby damie w ciąży nic się nie stanie, dzwonią do jej męża, martwią się, czy będzie miał kto z nią zostać itd.
To wszystko i nie tylko to, w końcu dla mnie jest naprawdę bardzo mało rzeczywiste i prawdziwe. Coś, co miało być horrorem, róże, odgłosy, uczucie zimna w końcu zaczynało mnie śmieszyć, a nie straszyć. Czegoś takiego to ja się bałam, jak miałam 10 lat i oglądałam "straszne filmy" przez palce.
Niestety, ale absolutnie nie zaiskrzyło między nami, czyli mną i tą historią, taka tam sobie słabizna...
P.S Chyba przestanę czytać opisy i oglądać okładki, albo przynajmniej przestanę się nimi kierować...
Kawał naprawdę dobrej literatury. Mocna, momentami wręcz przerażająca. Tej książki się nie czyta, ją się pochłania, nawet jeśli atmosfera budowana w historii przekłada się na realia. Gdy zagłębiasz się w lekturę, chcąc nie chcąc rozglądasz się po pomieszczeniu, nasłuchujesz dźwięków, wyobraźnia rusza. Pani Jola po raz kolejny udowadnia, że jest to gatunek , w którym czuje się jak ryba w wodzie.
Książka przeczytana w ramach Book Tour. Bardzo dziękuję, że mogłam się z nią zapoznać.
Alicja spełnia marzenie i rozpoczyna życie w starej kamienicy, gdzie mury są tak grube, że nie słychać sąsiadów. Skąd więc dochodzi nocami płacz dziecka? I czy w mieszkaniu naprawdę powinno być tak zimno? Kobieta dostrzega coraz więcej nadprzyrodzonego i boi się, że oszalała, ale... To byłoby zbyt proste.
,,W świecie współczesnym nie ma miejsca na mary i zmory, o których kiedyś opowiadano, najpewniej chcąc nastraszyć dzieci. I nigdy byś nie wracała wspomnieniami do tych odległych i dziwnych opowieści, gdybyś nie usłyszała za sobą czegoś, nie poczuła zimna wokół i dotyku na swoim ramieniu..."
Po książkę złapałam z myślą, że autorki horrorów, gatunku tak zdominowanego przez mężczyzn, należy wspierać. Do lektury przystąpiłam tym chętniej, że najbardziej lubię grozę, gdzie miejsce akcji jest nawiedzone, a wszystko jest znacznie straszniejsze, gdy gdzieś w centrum są dzieci. Powieść Jolanty Bartoś miała więc wszystko, co powinno mnie do siebie przekonać, a jednak przeczytałam ostatnie zdanie i odłożyłam ją nie poświęcając jej więcej uwagi. Groza nie miała w sobie nic z subtelności i budowania napięcia. Rysy bohaterów jakoś się trzymały, ale nie przekonywały mnie do siebie. A sam styl pisania był taki... Nijaki.
Wszystko to brzmi źle, jasne, a jednak znam głosy zadowolone z lektury. I to głosy od osób, których zwykle opinie o horrorach sobie cenię. A na portalach książkowych powieść cieszy się niezłymi rekomendacjami! Dlaczego?
Po przejściu pierwszych rozdziałów wiele się zmienia. Bohaterowie przestają być tak kartonowi, ich zachowanie znajduje coraz więcej uzasadnienia, a sama akcja coraz bardziej wciąga. Duch, który pragnie dziecka, jakie pod sercem nosi główna bohaterka, staje się taki... Konkretny. Jak dla mnie jest zbyt wyraźny i zbyt fantastyczny, nie jak w horrorach, jakie lubię, ale otaczającą go otoczka historyczna nabiera wyrazu i stopniowo zaczynałam faktycznie być nim zainteresowana. Powieść wciąż swoim poziomem nie przedstawia tego, na co liczyłam, ale udaje się jej zaangażować czytelnika na tyle, że pochłonęłam ją na jeden raz! Tyle że wciąż ten tytuł to takie... Czytadło. Coś, co w moim odczuciu nadaje się dobrze na odprężenie po pracy. Nic więcej, ale też nie mniej. Wszystko chyba po prostu zależy od tego, czego akurat poszukujemy.
Hm. Ostrzeżenie.
Męskie ego, męskie decyzje... Mąż, który ma nieuzasadnione pretensje do żony, który próbuje na niej wymuszać seks, który chce za nią podejmować decyzje i za nią myśleć. Kontra psycholog, który mówi ,,myślę, że nie jest pani wariatką", ale słucha problemów, wierzy i najwyraźniej pogardza profesjonalizmem. Bez spoilerów, ale tak, macie rację. To odrobinę TAM zmierza. Meh. Plus bohaterka jest w ciąży, więc osoby wrażliwe na tym punkcie, powinny mieć to na uwadze. Tym bardziej, że towarzyszy jej stały lęk o dziecko.
Pani Jolanta Bartoś ma już na swoim koncie kilka wydanych książek, jednak ,,Śpij, dziecinko, śpij" jest moim pierwszym spotkaniem z jej twórczością. Jak poradziła sobie z tematyką nawiedzonego mieszkania w starej kamienicy?
Dzieci
Opuszczone domy, stare kamienice i przesiąknięte historią miejsca pobudzają wyobraźnię. Nic więc dziwnego, że tematyka nawiedzonych miejsc cieszy się taką popularnością. Bo którz wie ile emocji, wydarzeń i tragizmu widziały te same ściany, tylko kilkadziesiąt lat wcześniej? Alicja, głowna bohaterka jest mocno stąpającą po ziemi kobietą, która w końcu spełnia swoje marzenie i kupuje klimatyczne mieszkanko w starej kamienicy. Szybko jednak sielskość zmienia się w walkę o własny umysł, dziecko, które nosi pod sercem, a nawet życie. Zjawiska paranormalne szybko eskalują. Cały czas czuć, że dzieje się coś niedobrego, a Starucha, która nawiedza mieszkanie, coraz mocniej skaluje swoją złość. Stopniowo pojawiają się realistyczne, namacalne koszmary, aby w końcu granica między współczesnością, a tragiczną przeszłością prawie całkiem zanikła. W książce Pani Bartoś pojawia się dużo bólu, cierpienia i niczym niewytłumaczalnego okrucieństwa. Nic dziwnego, że zło się tam zalęgło. Akcja jest niezwykle dynamiczna, zmienna i momentami ocierała się nawet o mroczny klimat. Szczególnie, gdy Alicja wstępowała do przeszłości. Mega mocno podobał mi się także motyw róż, który w całym tym brudzie zła i szaleństwie wydobywał to, co czyste i nieskalane.
,,Śpij, dziecinko, śpij" niestety klimatyczna była tylko do połowy. Potem zaczęło się robić dość infantylnie. Wątek, wiecznie niezadowolonego męża i jego rodziny całkiem rozbił klimat i częściej budził u mnie większe zniechęcenie niż ciekawość. Nieudało się także autorce uciec od schematyzmu, który często się w takich przypadkach pojawia. Są takie same poszukiwania, próby zrozumienia, eskalacje a nawet podobne typy bohaterów, co w wielu innych horrorach. Rozumiem, że ciężko w takiej tematyce o świeżość, jednak liczyłam że jakoś uda się coś świeżego dołożyć (i nie mówię tu tylko o różach). Myślę, że tego problemu nie będą mieć osoby, które dopiero zaczynają czytać horror, albo po historie o nawiedzonych domach sięgają sporadycznie. Co więcej - może to być nawet całkiem porządny horror, dla kogoś na początek.
Podsumowanie
,,Śpij, dziecinko, śpij" to książka dla kogoś, kto lubi się w horrorze i nawiedzonych domach jedynie średnia, przeciętna. Do połowy ma ciekawy klimat, jest niebezpiecznie, a rzeczywistość mocno przeplata się z przeszłością. Autorka pisze ciekawie i lekko. Całość czyta się bardzo szybko, ot lektura na dwa wieczory. Jest zalążek klimatu, fajny pomysł i przyzwoita realizacja. Mnie jednak do końca nie przekonały poboczne wątki i schematyzm. Szkoda, że autorka nie skupiła się bardziej na budowie klimatu. Myślę, że ,,Śpij, dziecinko, śpij" może być dobrą pozycją na początek przygody z horrorem.
Kuba i Ola spędzają święta Bożego Narodzenia u swojej babci. W noc przed wigilią dzieci budzą się i patrzą na zaśnieżony ogród, w którym dostrzegają krasnoludka...
Wydanie powieści stało się dla niej spełnieniem marzeń. Była debiutującą autorką, która znała już smak życia i ludzkiej zawiści. Wiedziała, czym...
Przeczytane:2024-08-24, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 12 książek 2024, 26 książek 2024, 52 książki 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨
Tytuł : " "Śpij,dziecinko, śpij..."
Autor: Jolanta Bartoś
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Mam duży problem z tą książką bo ... Zaczęła się dobrze- a nawet bardzo dobrze. Wkręciłam się w nią do tego stopnia, że czytając czułam niepokój,strach a jakiś niespodziewany dźwięk w domu przyprawiał mnie o zawał. Ale ... Im było bardziej w głąb tym słabiej. Emocje zaczęły opadać, historia stawała się niedorzeczna ,przewidywalna nawet momentami...aż zaczęła mnie męczyć. Przed odłożeniem jej hamowało mnie tylko to, że postanowiłam sobie ,że dam radę - bo przecież tak niewiele już zostało.
Szkoda...wielka szkoda. W sumie to nie wiem - może to nie mój gatunek? A może autorka przekombinował? Nie mam pojęcia.
Ale w skrócie. Natalia jest w zaawansowanej ciąży. Kupuje mieszkanie w starej kamienicy- o czym zawsze marzyła. Od samego początku czuje czyjąś obecność, słyszy rozdzierający serce płacz niemowlaka, zaczyna miewać przerażające wizje. Jedno pomieszczenie w mieszkaniu sprawia, że wchodząc do niego Natalia widzi coś co bardzo nią wstrząsa. Do tego pod jej oknami rośnie nietypowy krzew róży... Tylko jedna osoba zamieszkująca tę kaminicę zna sekret tego budynku. Wie czemu nie mieszka i nigdy nie zamieszka tam żadne dziecko. Czy Natalii oraz jej nienarodzonemu dziecku coś grozi? I dlaczego ktoś ,kto powinien być dla niej wsparciem jej unika i staje się kimś kogo ona przestaje poznawać?
Ja daję ⭐ 3/6⭐. Gdyby nie początkowe emocje jakie we mnie wzbudziła byłoby niżej.