Słońce na miedzy. U Pana Boga na Podlasiu

Ocena: 5 (1 głosów)
Czy szukasz czasem magicznego świata dzieciństwa i wspomnień zapachu babcinej szarlotki z jabłek zerwanych w sadzie? Każdy ma taki swój zakątek, do którego chciałby wrócić.

Józef Rybiński - pisarz, dziennikarz, publicysta i świetny gawędziarz, znany miłośnikom Podlasia z wydanych niemal 30 lat temu wspomnień pt. `Słońce na miedzy t. I i II` - przedstawia swój świat. Sugestywna opowieść po 30-tu latach wychodzi z szuflady. Rękopis przeleżał tam bezpiecznie trzy dekady, by oczarować plastycznym opisem codziennego życia okolic podlaskiej wsi. Na kartach książki odnajdziesz m. in. opis starego zwyczaju, kiedy to na wigilię gospodynie przygotowują kisiel z owsa, a siankiem spod wigilijnego obrusa gospodarz częstuje krowy. Najpiękniejsze jednak, i to zachwyca niezmiennie, to portrety ludzi z ich życzliwością, serdecznością i otwartością.

Opisany obraz sielankowej wsi bywał zakłócany przez wir historii, która zmienia ludzkie losy. Autor, w roli kronikarza dziejów, przedstawia koleje zwykłych ludzi: jak przetrwali zawieruchę wojenną i jak odnaleźli się w innej rzeczywistości.

Każdy rozdział to malownicze przedstawienie zwyczajów, obrzędów i tradycji. Zanurz się w krainie wspomnień, by lepiej zrozumieć samego siebie i poznać swoje korzenie. To gruntuje, dodaje siły i pozwala odnaleźć słońce w sercu.

Informacje dodatkowe o Słońce na miedzy. U Pana Boga na Podlasiu :

Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2011-05-16
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 978-83-734-4060-9
Liczba stron: 164

więcej

Kup książkę Słońce na miedzy. U Pana Boga na Podlasiu

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Słońce na miedzy. U Pana Boga na Podlasiu - opinie o książce

Avatar użytkownika - maja_klonowska
maja_klonowska
Przeczytane:2017-06-03, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2017, Chcę mieć,
,,Złota miedza" to zbiór wspomnień z dzieciństwa i wczesnej młodości Józefa Rybińskiego. Ciężko znaleźć jakieś dodatkowe wiadomości o życiu czy twórczości tego pisarza. Nawet Wikipedia podaje tylko daty życia i miejsce jego narodzin oraz informacje o pracy zawodowej - był dziennikarzem. I właściwie niewiele więcej dowiedziałam się o jego dorosłym życiu, chociaż autor w swojej książce wraca do przeszłości. I to przeszłości bardzo dawnej - do swojego dzieciństwa na podlaskiej wsi. Wracamy wraz z autorem do wsi, która bardzo się różni od tej, jaką pokazują nam współczesne media - chociażby w popularnym programie o rolnikach poszukujących swojej drugiej połówki. Nie ma w niej pięknych domów, rolniczych maszyn i internetowych kamer, które czuwają nad zwierzętami w stajni. Mamy za to zwykłe chaty z prostymi ludźmi, którzy ledwo potrafią się podpisać, dla których pojawienie się radia jest epokowym wydarzeniem. Cofamy się do czasów, kiedy listy z Ameryki docierały do adresata po sześciu miesiącach i ludzie nie wiedzieli co się dzieje z ich bliskimi zagubionymi w dziejowych zawieruchach ( chociażby wątek stryja i ojca Rybińskiego, którzy po Wielkiej Wojnie dotarli do rodzinnej wsi dopiero po kilku latach), a wyjazd do miasta jest dla dziecka wyprawą do czarodziejskiej krainy. Autor snuje swoje historie - obrazki w niezwykle pogodny i ciepły sposób. Bardzo serdecznie opisuje swoich bliskich, którzy wywarli wpływ na jego dzieciństwo i pewnie dalsze życie - to dziadkowie, stryj i matka, ale co ciekawe nie poświęcając im przy tym wiele uwagi. Nie znajdziemy w tych opowieściach standardowych opisów osób, ich wyglądu, charakteru. Niemniej Rybiński poświęcając im raptem kilkanaście zdań przez całą historię pokazuje, jaką miłością dorośli darzyli go jako dziecko. Sama wieś we wspomnieniach Rybińskiego jest miejscem pozbawionym ludzi majętnych. Nawet najbogatsi gospodarze ciężko pracują. Zresztą w tej wioskowej hierarchii bardzo łatwo spaść na sam dół, chociażby na skutek klęski żywiołowej - pożar zabudowań, a o wiele trudniej awansować. Najbogatszy był ten, kto posiadał dużo zagonów pola, co na biednej podlaskiej wsi należało do rzadkości. Rybiński opisuje ciężką pracę czy to przy siewie, żniwach i wykopkach, niemniej ciężkie było wypasanie bydła i koni. Ten świat ludzi żyjących ziemią i pracą dla mnie autor przedstawił w sposób wręcz mistyczny. Każdą pierwszą pracę w polu zaczynano z modlitwą na ustach: ,,Zanim dziadek zaczynał orać, klękał na oba kolana, zdejmował czapkę, żegnał się, całował kornie ziemię prostymi słowami prosił Boga, aby dał mu siły o pracy i aby z płodów ziemi wszyscy korzystali w zdrowiu i rodzinnej zgodzie. Wreszcie przesyłał krótkie westchnienie na wieczny spokój tych dusz, które kiedyś na tym zagonie, tak jak i on, pracowały". Nawet tak powszednie zajęcie jak pieczenie chleba wiązało się z Bogiem: ,,(...)Wszyscy brali z namaszczeniem, jak opłatek, malutki kawałeczek chleba". Uderza w tych słowach, jak kiedyś ludzie szanowali - mając w pamięci głód i niedostatek - pokarm dla nas tak zwyczajny i łatwo dostępny, jakim jest chleb. Warto jednak zauważyć, co zresztą Rybiński wielokrotnie podkreśla, że obok tej autentycznej wiary prostych ludzi, zupełnie oczywisty był świat przesądów i magii. Nikt nie widział niczego sprzecznego w tym, że obok modlitwy - jakby dla wzmocnienia jej efektów - stosowano ,,magiczne" praktyki mające zapewnić obfitość zbiorów. Każde niezrozumiałe wydarzenie tłumaczono interwencją złośliwych duszków np. wspomnienie autora, kiedy to w wieczór wigilijny polował na chochlika, który dręczył dziadkowego konia. Świat przesądów dotyczył zwłaszcza kobiet, szczególnie tych, które spodziewały się dziecka oraz pełniących funkcję wioskowego lekarz - znachorek. Jeżeli chodzi o te ostatnie, to ich działanie opierało się na swoistym paradoksie: nikt nie kwestionował ich potrzeby w wioskowym życiu, ale jednocześnie taka kobieta zostawała zepchnięta na margines społeczności - miała małe szanse by wyjść za mąż, nie zapraszano jej na wieczornice. Wspomnienia autora płyną powoli, są wybiórcze. Rzadko nawet siebie czyni w nich głównym bohaterem. Te wspomnienia to raczej obrazy tego, co autorowi utkwiło w pamięci. Jednak te niewyszukane historie wzruszają swoją prostotą, autentycznością przeżyć np. wspomnienie, gdy kilkuletni Józiu spoglądał na kwiaty namalowana na szybie przez mróz i migocące w słońcu sople lodu. Po latach dorosły Józef stwierdził, że nigdy niczego piękniejszego w swoim życiu nie widział. Mnie osobiście poruszył chyba najbardziej fragment, kiedy Rybiński wspomina pierwszą książkę, która otrzymał w życiu. Ówcześni ludzie bardzo szanowali pieniądz, wydawano go na takie artykuły, których wieś nie mogła wyprodukować np. nafta. Książka była towarem luksusowym a przede wszystkim przedmiotem zbytku. A mały Józio bardzo pragnął otrzymać taki prezent, zauroczony baśniami czytanymi przez nauczycielkę. Nocami budził się przerażony, że nie będzie miał książki. Jednak matka - prosta wiejska kobieta, stroskana codziennym życiem przepełnionym pracą- obiecała, że książkę kupi. Chłopiec potraktował to jako wymijającą odpowiedź. Doskonale wiedział, że nikt nie kupował dzieciom takich rzeczy. Jednak następnego dnia, wczesnym świtem poszedł wraz z matką do lasu, gdzie przez cały dzień zbierał poziomki. Kolejnego dnia matka udała się do miasta, gdzie sprzedała owoce, a za pieniądze kupiła najpotrzebniejsze rzeczy. Jednak kupiła też Józiowi upragnioną książkę - dla Rybińskiego od tamtego czasu każda książka miała zapach nie farby drukarskiej a poziomek. Dzisiaj, gdy w każdym hipermarkecie stoją kosze z książkami za kilka złotych, a niektórych trzeba wręcz zmuszać do tego, by przeczytali parę stron ... Rybiński wspomina również swoja pierwszą pracę - przy rozładunku wagonów. Nie było maszyn czy dźwigów, zostawali najbardziej wytrwali robotnicy, których plecy i ręce wytrzymywały ciężar kamieni. Za zarobione pieniądze kupił pierwszy w swoim życiu rower. Autor snuje swoje wspomnienia aż do wczesnej młodości, kiedy to brał udział w wioskowych przedstawieniach, które dawały jemu i widzom wiele radości oraz satysfakcji. Podczas jednego z występu poznał swoją pierwszą miłość. Chociaż uczucie nie przetrwało, nawet po wielu latach Rybiński wspominał je niezwykle ciepło i serdecznie. Pierwszą młodość zakończyło powołanie autora do wojska. Tutaj urywają się wspomnienia. A szkoda, bo jak wspomniałam wielokrotnie poznanie wczesnych lat życia tego człowieka, sprawiło mi ogromną przyjemność. Ciekawi mnie jakie były koleje losu człowieka, który w dzieciństwie nieregularnie chodził do wiejskiej szkoły, często bez butów i z kawałkiem zwykłego chleba, a został pisarzem i dziennikarzem. Książka jest niesłychanie ciepła, serdeczna i pogodna- mimo opisów niedostatku, ciężkiej pracy i zwyczajnych ludzkich trosk. Styl jest prosty i niewyszukany - jak proste i zwyczajne były początki życia Józefa Rybińskiego. Mnie te wspomnienia bardzo ujęły, jednak jest to książka dla takich czytelników, którzy poszukują tego rodzaju wspomnień i historii. Nie polecam tym, którzy domagają się akcji, wielkich wydarzeń i bohaterów uwikłanych w wielką historię. To nie jest ten rodzaj autobiografii. To po prostu opowieść zwykłego człowieka, który w chwili jej pisania zbliżał się do kresu swojej drogi i chciał raz jeszcze powrócić do szczęśliwych lat, kiedy to słońce, które teraz zbliża się ku zachodowi, świeciło jasno na jego ,,życiowej miedzy".
Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy