Klasyka literatury tajwańskiej po raz pierwszy w Polsce!
Napisane przez Sanmao Saharyjskie dni to autobiograficzna relacja z życia pisarki na Saharze, na której mieszkała wraz ze swoim hiszpańskim mężem Jose Maria Quero y Ruizem. Pełen humoru styl autorki oraz bogata i zajmująca treść wzbudziły poruszenie już od pierwszego wydania książki, którą dodrukowywano czterokrotnie w ciągu półtora miesiąca.
W 1979 roku „Reader’s Digest” opublikował w piętnastu językach Opowieść o Chince na pustyni autorstwa Sanmao w m.in. w Australii, Indiach, Francji, Szwajcarii, Hiszpanii, Portugalii, Meksyku, RPA i Szwecji. Niektóre opowiadania ukazywały się sukcesywnie w przekładach na takie języki jak angielski, wietnamski, francuski oraz czeski. Utwory Sanmao zdecydowanym krokiem weszły na arenę międzynarodową. Saharyjskie dni to pierwszy przekład literatury tajwańskiej w Polsce!
Sanmao (??), (właściwie nazywała się Ch’en P’ing (??)), to jedna z najbardziej znanych pisarek z Tajwanu. Urodziła się 26 marca 1943 roku, zmarła 4 stycznia 1991 roku w wieku 47 lat, popełniając samobójstwo po długiej depresji.
Utwory Sanmao oraz ona sama ze względu na swą wyjątkowość obrosły już legendą w świecie literatury chińskojęzycznej. W Saharyjskich dniach Sanmao żywym i energicznym piórem wzbudziła w czytelnikach tęsknotę za piaskami pustyni. Jej opowiadania należą dziś do klasyki literatury podróżniczej, a jej szczery powab oraz historia związku z ukochanym Josém zyskały sobie zachwyt i uznanie.
Fragment książki:
[...] Po raz pierwszy zobaczyłam ten lud, który lubi ubierać się zawsze w ciemnoniebieskie szaty. Dla mnie było to wejście w krainę baśni z innego świata. Wiatr przywiewał w naszą stronę odgłosy śmiechu bawiących się dziewczynek. Gdzie są ludzie, tam czas płynie nad wyraz żywo i ciekawie. W tym zapadłym, zacofanym i zabiedzonym miejscu życie rozkwitało równie bujnie jak gdzie indziej, nie walczyło resztką sił o przetrwanie. Dla ludów pustyni warunki i koleje życia w takim środowisku były czymś zupełnie normalnym. Gdy patrzyłam na unoszące się dymy z palenisk, wydawało mi się, że żyją tu sobie jak u pana Boga za piecem. Uważam, że nieskrępowane niczym życie jest cywilizacją ducha. [...]
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Data wydania: 2018-12-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 344
Język oryginału: chiński
Tłumaczenie: Jarek Zawadzki
" - Proszę pana, chciałabym się udać na pustynię, ale nie wiem, jak to zrobić. Czy mógłby mi pan pomóc?
- Na pustynię? A to nie jest pani na pustyni? Proszę podnieść głowę i spojrzeć. Co jest tam, za oknem?"
"Nauka jazdy była niezwykle popularna na pustyni. Przed niejednym obdartym i dziurawym namiotem na Saharze stała przecież jakaś limuzyna. Liczni saharyjscy ojcowie, sprzedawszy ładną córkę, kupowali sobie samochód. Dla wielu Sahrawi jedyną oznaką tego, że zrobili krok ku cywilizacji, było siedzenie za kierownicą własnego samochodu. A to, czy ktoś śmierdział, czy nie, nie było już takie istotne."
Sięgnęłam z niekłamaną ekscytacją po dzieło pierwszej w moim życiu tajwańskiej autorki, zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać. Czy będzie tam dużo mądrości i filozofii? Z tym właśnie kojarzą mi się azjatyccy twórcy. Czy będzie napisana pięknym językiem? Ulotna i abstrahująca od zwykłego świata? Wirująca na pograniczu prawdy i fikcji? Spotkałam się z czymś na wskroś innym niż moje oczekiwania, a jednak dokładnie takim. Nie wiem czy uda mi się dobrze przedstawić fenomen tej genialnej duszy i wielkiej energii – Sanmao. Spróbuję.
Początek może zdezorientować. Nie trzyma się za dobrze ram czasowych i lokacji, rozjeżdża się na różne strony, wydaje się być chaotyczny. Znalazłam jednak klucz. Skoncentrowałam się przez krótką chwilę i puściłam z nurtem. Pamiętajcie, że w życiu nie czytaliście czegoś takiego, więc to się siłą rzeczy musi czytać inaczej!
Uwielbiam w stosunku do tej autorki używać słowa: fenomen. Pasuje jak ulał. Sposób narracji, lekkość pióra, mnogość synonimów, porównań i całego ogromu bajecznie pięknych opisów jest fenomenalna. Jeśli dodać do tego absolutnie kasujące publikę, nierzadko autoironiczne poczucie humoru oraz dystans wychodzi mieszanka doskonała.
To zupełnie nieszablonowa literatura podróżnicza. Choć autorka rzeczywiście zagłębia się w obcy świat, badając uważnie jego zwyczaje, kulturę, jak również na własnej skórze doświadczając gospodarki i ekonomii, jej dialog z własnymi myślami jest czymś, chciałoby się powiedzieć, dużo, dużo większym.
Sanmao to podróżniczka. Wiele widziała, w wielu miejscach mieszkała, niejednego doświadczyła. Kiedy przybywa na Saharę z szalonym planem zamieszkania w kolonii hiszpańskiej i plikiem banknotów w kieszeni, jest zupełnie obca, wyalienowana i nie ma swojego miejsca w społeczności ludów Sahrawi. Jest inna. Jako doskonała obserwatorka i osoba, która raczej nie lubi stać za marginesem wchodzi w sam środek pustynnego życia, ofiarując wszystko, co ma. Całą swoją wiedzę i doświadczenie, jak również niewątpliwą brawurę, którą łapie za serce i niezbędną do życia na pustyni odwagę. Mija wiele chwil, podejmuje wiele prób, popełnia niejeden błąd, znajduje osobliwe przyjaźnie i konsekwentnie mieszka na pustyni.
Swoim bystrym umysłem i przenikliwym spojrzeniem rejestruje swoją codzienność. Maluje niezwykły obraz miasteczka, a w nim maleńkiego domku, gdzie zewsząd roztaczają się saharyjskie krajobrazy. Rzeczywistości, w której każdy epizod dla człowieka spoza kultury jest przygodą. Piękną, wzruszającą, śmiertelnie niebezpieczną. Surową, bezlitosną, a jednak zapierającą dech piersi. W rzeczywistości tak odmiennej od jakiejkolwiek kultury, jaką znamy na co dzień, nie ma szarego dnia. Nie ma monotonii. Tam każda chwila jest jedyna i niepowtarzalna. A Sanmao opowiada o tym w tak niezwykły, żywy i energiczny sposób, że nie sposób się uwolnić spod jej uroku.
Sanmao przeżywa każdy dzień z niezwykłą uważnością. Choć nie wszystko rozumie, choć niektóre sytuacje budzą w niej bunt, a nawet odrazę, traktuje rdzennych mieszkańców pustyni z niezmiennym szacunkiem, nie próbując ingerować w ich obyczaje.
Chciałam Wam opisać kilka moich ulubionych rozdziałów, ale szybko zorientowałam się, że musiałabym streścić całą książkę, ponieważ od okładki do okładki jest napisana w tak samo porywającym stylu. Chyba najbardziej urzekła mnie relacją między autorką i jej mężem, który oczywiście wyrusza za nią choćby na koniec świata. To typ pokrewnych dusz, gdzie słowa są zbyteczne. Ludzie dopasowani do siebie pod względem pasji życia, poczucia humoru i upodobań. Sanmao była rodzajem pisarza, który nie nazywa emocji. Nie pisze, że czuje radość, smutek, strach, ale sprawiła, że czytelnik odbiera te wszystkie emocje z taką siłą, jakby był ich częścią. I stąd wiem, że ona i José kochali się nad życie. To po prostu emanowało z ich przygód i przekomarzań.
Choć życie wiedli zupełnie szalone! A ich saharyjskie dni już obrosły legendą.
"Rodzina przynosi radość każdemu! Otacza nas ciepłem, nie zważając na trudności. Nawet niewolnika, jeśli ma rodzinę, nie można moim zdaniem uważać za skrajnie nieszczęśliwego."
"Saharyjskie dni" to moja pierwsza książka z literatury tajwańskiej, którą zaliczę do jednych z lepszych. Sięgając po książkę spodziewałam się ciężkiej lektury, przez którą będę brnąć przez następny miesiąc. Moje oczekiwania nie spełniły się pod żadnym względem, a jednym z największych minusów książki to.. za mała czcionka.
Jak możemy się dowiedzieć z opisu, książka przedstawia autobiograficzną relacje z życia "Chinki na pustyni". Wszystko zostało przedstawione w krótkich opowiadaniach wyciętych z życia codziennego autorki i przedstawia wiele spraw, które pewnie by umknęły przeciętnemu człowiekowi. Na samym początku książki jak i na końcu mamy także kilka słów, które zapoznają nas z życiem głównej bohaterki, co jak najbardziej zasługuje na duuży plus. Autorka spośród tłumu ludzi przede wszystkim wyróżnia się dobrocią serca i ochotą pomocy w każdej chwili, nawet gdy jej życiu zagraża niebezpieczeństwo. Przez te cechy Sanmao doświadcza wielu przygód i wprowadza swojego czytelnika w nieodkryty świat. Osobiście autorka zauroczyła mnie swoją codziennością, choć w niektórych chwilach czułam się znudzona. Bywały historię, które wciągnęły mnie bez reszty i musiałam przeczytać je do końca, lecz niektóre nie chciały zagościć w moim sercu, przez co podchodziłam do nich kilka razy. Sanmao także zachęca nam do czytania swoim pozytywnym humorem, przez co czytelnik potrafi uśmiechnąć się pod nosem i wyciągnąć karteczki z czeluści szafy aby zaznaczać ciekawe fragmenty.
Najbardziej w tym wszystkim poruszył mnie fakt, że każde z wydarzeń zawartych w książce wydarzyło się naprawdę, a są one przeróżne. Spotykamy się z tymi wspaniałymi chwilami, gdzie sami mamy ochotę wsiąść w samolot, a najlepiej w wehikuł czasu, ale są i takie momenty, w których współczujemy autorce i dziwimy się jej miłości do pustyni.
Jedyne co mam do powiedzenia, to zachęta do zapoznania się z książką Sanmao.
"Człowiek to takie zwierzę, które najbardziej boi się, że pozna samego siebie."
Za książkę dziękuję portalowi CzytamPierwszy.
Siegałam po "Saharyjskie dni" dwukrotnie, początkowo ciężko było mi przebrnąć przez pierwsze strony książki, niemniej jednak później nie mogłam się od niej oderwać. Jest to autentyczna historia spisana w formie opowiadań kobiety nieustraszonej, która jest w życiu gotowa pokonać wszelkie przeciwności losu, które życia stawia jej na drodze. Sanmao, to kobieta, która już od młodych lat zawsze "chodziła swoimi ścieżkami" i brnęła do osiągnięcia wyznaczonego sobie celu. Początkowo studiowała w Hiszpani, następnie w Niemczech, a dopieor później wróciła do Tajwanu, gdzie udała się na Saharę Zachodnią z której zdobyte doświadczenia zainspirowały ją do napisania tej właśnie książki "Saharyjskie dni".
Zdecydowanie polecam książkę, szczególnie miłośnikom podróży i osobom, które lubią poznawać inne kultury, choć ja miałam początkowo problem z przebrnięciem przez lekturę tej książki, teraz zdecydowanie jestem pod jej wrażenim.
czytampierwszy.pl
„Saharyjskie dni” to klasyka literatury tajwańskiej. To autobiograficzna relacja autorki Sanmao, z jej pobytu na Saharze. Autorka zamieściła w powieści swoje przygody związane z jej pobytem w tym trudnym i niedostępnym miejscu. Mieszkała tam ze swoim hiszpańskim mężem José. Wszystkie opisane przez nią wydarzenia zdarzyły się naprawdę, podczas jej życia na pustyni w latach 70. Ubiegłego wieku. Nie jest to żadna fikcja literacka.
Sanmao uważnie i dokładnie wniknęła w życie plemienia Sahrawi, zamieszkującego tamte obszary. Poznała jego mentalność, zwyczaje, święta, obrzędy i wierzenia. Ze względu na swoją bezpośredniość i empatię, znalazła tam wielu przyjaciół. Często bezinteresownie pomagała przypadkowo napotkanym ludziom, nawet wtedy, gdy z tego powodu miała później problemy. Czasami nie rozumiała niektórych absurdalnych zachowań tamtejszej ludności, lecz mimo to, szanowała jej kulturę i odmienny sposób bycia.
Czytając „Saharyjskie dni” czuje się, że powieść ta nie pochodzi z obecnych czasów. To zupełnie inny styl pisania, niż ten, z którym obecnie mamy do czynienia. Styl ten określiłabym jako prostolinijny, szczery, bez zbędnego upiększania i lania wody. Powieść składa się z rozdziałów, w których przedstawione są różne przygody bohaterki. Są to też luźne refleksje na temat życia na saharyjskich piaskach. Niektóre z rozdziałów są ciekawsze, inne nieco mniej, przez co momentami mogą trochę nudzić. Na szczęście przewaga jest tych bardziej interesujących. Dzięki szczegółowym opisom radości i smutków autorki, jesteśmy świadkami życia Sanmao na Saharze: poznawania odmiennej kultury, innych ludzi, ciekawych miejsc, ale też jej wątpliwości, obaw, smutków i radości.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytampierwszy.
Sanmao to jedna z najbardziej znanych pisarek pochodzących z Tajwanu. Jej życie, choć krótkie, pełne było zachwytu nad otaczającym ją światem - a zwłaszcza Saharą, którą szczególnie sobie ukochała. Niezwykle czujna obserwatorka życia, skromna i nieco szalona, zachwycała ludzi swoją dobrocią i bezinteresownością. Zbiór jej zabawnych, czasami słodko-gorzkich wspomnień z czasów gdy mieszkała z mężem na Saharze, odkrywa nie tylko jej barwną osobowość, ale ukazuje trudy (i radości) życia codziennego w jednym z najmniej przyjaznych miejsc na Ziemi.
Postać Sanmao, choć zaliczana do klasyków literatury azjatyckiej, jest w Polsce raczej nieznana. Zmienić to postanowiło wydawnictwo Kwiaty Orientu wydając po raz pierwszy w naszym kraju zbiór wspomnień pisarki z Al-Ujun. Choć nie ułożone chronologicznie, tworzą one pewną spójną całość - czytamy o pierwszych dniach Sanmao na Saharze, o urządzaniu malutkiego domku z pomocą przypadkowych rzeczy (jak kanapa zrobiona z trumny), o szalonym ślubie, o życiu codziennym, w końcu o wojnie. Wszystko to w otoczeniu niezwykłych ludzi a także mocno zakorzenionego w miejscowych folkloru. To idealna pozycja by zapoznać się z postacią pisarki i... beznadziejnie w niej zakochać.
"Co tu dużo mówić, życie małżeńskie upływa nam na jedzeniu, a pozostały czas przeznaczamy na pracę, by zarobić na jedzenie. Nie ma w tym tak naprawdę żadnego głębszego sensu."
Sanmao była piękną kobietą. Zdjęcie na okładce nie oddaje jej sprawiedliwości, jednak nie mam na myśli tylko piękna zewnętrznego. Z "Saharyjskich Dni" wyłania się obraz osoby życzliwej i empatycznej, a jednocześnie skromnej, a wręcz nieświadomej swych pozytywnych cech. Wielokrotnie Sanmao rwie włosy z głowy z powodu sąsiadek, które pożyczają bez pytania jej ubrania, przywłaszczają sobie inne przedmioty, nie mają pojęcia co to prywatność - a jednak nie waha się ani chwili gdy któraś z nich potrzebuje pomocy. Nie ma dla niej znaczenia kim jest drugi człowiek, jest serdeczna zarówno dla wrednych sąsiadek i sprzedawcy w pobliskim sklepie, jak i dla kobiety wytykanej palcami z powodu nieobyczajności a nawet niewolnika. Ma w sobie wielką odwagę, która pomaga jej wspierać i chronić przyjaciół, ale ma też ogromne pokłady dobrego humoru - nie zliczę ile razy zrobiła coś niewłaściwego czy wręcz psotnego, a potem śmiała się w głos uciekając (czasem dosłownie) przez konsekwencjami. Te fragmenty były tak rozbrajające, że nawet teraz uśmiecham się na ich wspomnienie.
Sanmao ma dar, to nie ulega wątpliwości. Nie lubię czytać ani biografii czy też pamiętników, nie przepadam również za zbiorami opowiadań. Podobnie nie bardzo interesuje mnie Afryka, jeśli mam być szczera. Ale od "Saharyjskich Dni" nie mogłam się oderwać. Nie chodzi nawet o to, że są napisane dobrym acz przystępnym stylem, ale o to, że Sanmao jest po prostu doskonałą gawędziarką. Rzadko komentuje poruszane w swych wspomnieniach kwestie polityczne czy kulturalne, ale żaden absurd życia codziennego przed nią nie umknie. Najlepszy przykładem jest tutaj opowieść o wizycie u teściowej, spisana w formie ociekającego sarkazmem poradnika dla żony idealnej. Śmiałam się w głos podczas czytania, a nieczęsto mi się to zdarza. Oczywiście nie brakuje tutaj także opowieści poważnych, a wręcz ciężkich i przygnębiających, jednak są one tak wyważone, żeby całość mimo wszystko pozostawiła w sercu czytelnika pozytywny obraz.
"Człowiek to takie zwierzę, które najbardziej boi się, że pozna samego siebie."
Przyznam się, że po lekturze "Saharyjskich Dni" jestem absolutnie oczarowana postacią Sanmao. Następnego dnia po skończeniu książki spędziłam długie godziny czytając artykuły o jej życiu i twórczości. Jeśli uda mi się znaleźć polskie wydanie innych jej dzieł, z pewnością natychmiast zabiorę się za lekturę. Póki co cieszę się, że miałam szczęście zapoznać się z tym niezwykłym zbiorem, który z pewnością zostanie w mojej pamięci na długo, i do którego nie raz jeszcze wrócę. Piękne opowieści, cały wachlarz emocji, wspaniale lekkie pióro. Czy można chcieć czegoś więcej? Gorąco Wam polecam "Saharyjskie Dni" i zapewniam, że nie zapomnicie czasu spędzonego z Sanmao.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Sanmao to tajwańska pisarka, zaliczana do klasyków literatury. Ta fascynująca kobieta podróżowała po świecie, ale od najmłodszych lat jej serce biło dla Sahary. Pewnego dnia udało się spełnić to marzenie i dzięki temu powstały Saharyjskie dni.
‘Gdy po raz pierwszy zjawiłam się na pustyni, chciałam być pierwszą na świecie kobietą, która przemierzy Saharę. Kiedy mieszkałam w Europie, ta myśl spędzała mi sen z powiek, bo na pustyni nie ma cywilizacji, a więc doświadczenia z podróży po wszystkich krajach na niewiele się tutaj przydają.’
Książka jest zbiorem autobiograficznych zapisków podzielonych na rozdziały. W ich rozmieszczeniu nie ma jakiejś specjalnej chronologii, ale nie powoduje to chaosu u czytelnika. Po prostu te historie się przeplatają. Przedstawia nam jak ciężkie, surowe, a zarazem piękne w swej prostocie było przebywanie na Saharze Hiszpańskiej. Ona nie będąca Europejką, mająca męża Hiszpana, mieszkała wśród ludności tubylczej – Sahrawi.
Ze znanym sobie wdziękiem pokazuje różnice kulturalne i opisuje ludność tubylczą. Pomimo zainteresowania ich zwyczajami okazuje im szacunek, ale stara się także otworzyć oczy na świat. Dlatego zakłada w swoim mieszkaniu szkołę dla kobiet. Często niewykształconych i nieobytych, a jedyną ich rozrywką jest opieka nad dziećmi i plotkowanie.
Pomimo, że po jakimś czasie zaczęła traktować pustynię jak swój dom, to wyraźnie zaznaczała, że nie da się porzucić wszelkich różnic kulturowych. Sahrawi spali na matach i byli oszczędni w umeblowaniu, ona zaś z mężem własnymi siłami umeblowała całe małe mieszkanko jakie udało im się wynająć i przyozdobiła je na modłę europejską.
Sanmao była bardzo wesołą i otwartą na innych osobą. Jej serce przepełniał głód przygód oraz empatia. Dzieliła się ty co miała. W swoich opowieściach nie szczędzi fantazyjnych opisów oraz wtrąceń z chińskiej literatury. To czyni całość bardzo przystępną, ale także wręcz magiczną. Najbardziej podobał mi się opis wizytacji u rodziny męża i poradnik dla synowej - jak postępować z teściową Całość czyta się jak baśń, jest magicznie.
Ksiązkę odebrałam za punkty z serwisu Czytam Pierwszy.
Pierwsza tajwańska książka w Polsce, to musiałam przeczytać ponieważ byłam ogromnie ciekawa tej autobiografii.
Sanmao przez rodzinę zawsze była nazywana małą siostrzyczką lub siostrunią nawet kiedy została pisarką dla nich była tą samą osobą. Sanmao była bardzo energiczna i miała wiele nie zawsze rozsądnych pomysłów, sama chciała przemierzyć pustynię aż do Morza Czerwonego. Oprócz tego że była roztargniona lubiła też czasami się zatrzymać. "Lubię patrzeć, jak o zmierzchu pustynia zabarwia się na czerwono. Każdego dnia, kiedy słońce chowa się za widnokręgiem, siedzę na tarasie, aż zapadnie zmrok. Czuję się wtedy nie wiedzieć czemu tak strasznie samotna".
Pomimo różnych kultur po siedmiu latach znajomości wyszła za mąż i chociaż czasami wydawało jej się że jej mąż jest trochę głupi i nie docenia jej, bardzo go kochała. "Od tylu lat mnie kocha, a jedyne, co potrafi zrobić po przyjściu z pracy, to wołać o jedzenie, i nawet nie spojrzy na żonę."
Autobiografie to nie jest mój ulubiony gatunek, wolę czytać o ciekawym życiu kogoś kto nie istnieje, ale historia Sanmao jest tak piękna że bardzo przypadła mi do gustu. Ta kobieta przypomina trochę mnie roztargniona, mająca wiele nierealnych pomysłów, lubiąca gotować i może dzięki temu że kobiety utożsamiają się z autorką tak łatwo czyta się jej opowieść.
Książka opisana jest trochę chaotycznie, nie ma dat i ciężko ułożyć sobie co kiedy się wydarzyło, ile lat mieli bohaterowie, opisy miejsc są również pomijane a chętnie poczytałabym o wystroju domów lub miejscowości w których przebywała autorka. Nigdy na pustyni nie byłam i chyba nigdy nie będę dlatego chciałabym jeszcze więcej opisów Sahary jej oczami. Przedmowa na początku bardzo ułatwia późniejsze zrozumienie książki, dlatego ogromny plus za to.
Życie Sanmao mnie urzekło, bardzo dużo przeżyła i wiele przeszła, to wszystko ją ukształtowało, pomimo sławy nie przejmowała się pieniędzmi i powierzała rolę zajmowania się nimi swojej mamie, szkoda że tak szybko odeszła i w tak okrutny sposób. Podobno największych artystów docenia się najbardziej po śmierci, tak jest w tym przypadku. Książkę odebrałam za punkty z portalu Czytam Pierwszy.
Sanmao chcąc spełnić swoje marzenie, zamieszkała na Saharze. "Saharyjskie dni" stanowią zbiór opowiadań będących jej autobiografią z tego okresu. Książka pełna jest przygód, które przeżyła autorka w czasach zanieszkiwania pustyni i zapoznawania sie z tamtejszymi mieszkańcami. Sanmao przedstawia także obraz tego pustynnego obszaru i wprowadza czytelnika w tajniki życia w tym pozornie niedostępnym miejscu. Opisuje także specyficzne relacje, jakie udało jej się nawiązać z tamtejszą ludnością zwaną Sahrawi.
Kobieta zwiedziła wiele zakątków świata, jednak Sahara ujęła ją za serce i zamarzyła osiedlić się tam, pomimo faktu, że zamieszkiwanie pustynnego obszaru nie należało do pozbawionych wielu niedogodności. Jednak dzięki jej uporowi udało się stworzyć piękne wnętrze w brzydkim budynku mieszkalnym, do którego wykorzystywała rzeczy z recyklingu. Zyskała także przychylność miejscowej ludności - Sahrawi, dzięki czemu miała szansę stać się częścią ich wspólnoty mieszkalnej oraz mogła obserwować życie koczowniczej ludności, tak niewyobrażalne w dzisiejszych czasach.
***
"Panie Muhammadzie Sali, jedzie pan do firmy? Proszę przeka· zać Josemu wiadomość, że jutro się ze mną żeni. Proszę mu powiedzieć, żeby zaraz po pracy przyjechał do miasta."
***
Z opowiadań wyłania się obraz kobiety, która nie wahała się przed niczym, aby spełnić swoje marzenia. Na każdej stronie możemy podziwiać jej upór i zaradność, dzięki którym udało jej się przetrwać w tym trudnym terenie. Książka stanowi także ciekawe studium życia na Saharze oraz miejscowej ludności. Książka jest pełna zabawnych sytuacji, w których Sanmao uczestniczyła, jednak znajdziemy tam także aspekty życia miejscowej ludności, które w obecnych czasach wydają się wręcz nie do pomyślenia.
Lekki styl pisania sprawił, że przez większą część książki widziałam miejsca, które opisywała i towarzyszyłam jej podczas opisywanych przygód. A jest ich na prawdę wiele.
Polecam zwłaszcza osobom, które lubią poznawać inną kulturę, ponieważ jest to bardzo wnikliwa obserwacja zachowań ludności pustynnej oraz ich systemu społecznego. Tego nie znajdziemy w przewodnikach,a możemy te informacje uzyskać od osoby, która sama weszła w to społeczeństwo dzięki swojej ciężkiej pracy i determinacji. Świetna książka skłaniająca do przemyśleń nad różnicami kulturowymi.
Za możliwość przeczytania dziękuję @CzytamPierwszy
www.czytampierwszy.pl
„Uważam, że nieskrępowane niczym życie jest cywilizacją ducha”.
Intrygująca, emanująca ciepłem i serdecznością nietuzinkowa podróż po pustynnych bezkresnych wydmach Sahary.
Gdzie zabiera nas Sanmao, autorka „Saharyjskich dni”? Oczywiście, w niekończącą się podróż po gorących piaskach pustyni. Wraz z autorką i jej mężem przemierzamy wszerz i wzdłuż pustynię, poznajemy jej mieszkańców – tubylców Sahrawi, ich zwyczaje i obyczaje, wzajemne stosunki i relacje. Doznajemy powolnych wstrząsów, dowiadując się, w jakim zacofaniu, prostocie, bliskości natury i niewiedzy żyją ci ludzie, ich wierzenia w duchy i istoty pozaziemskie nadal nas dziwią i szokują, nie dajemy wiary, że jeszcze można tak żyć.
„Uniosłam wzrok i rozejrzałam się. Na bezkresnym żółtym piachu powiewał płaczliwie wielki samotny wiatr; niebo było wyniosłe, a ziemia głęboka i potężna, ale spokojna. Dzień miał się już ku końcowi, zachodzące słońce barwiło pustynię na krwistoczerwono. Widok był poruszający i straszny zarazem. Oczekiwałam skwaru i ostrego słońca, a tutaj ziemia niczym u progu zimy zmieniała się w chłodne, liryczne pustkowie”.
„Saharyjskie dni” to pełna wigoru i sympatii autobiograficzna relacja Sanmao – tajwańskiej pisarki z jej podróży i pobytu na pustyni - ze spełnienia jej największego marzenia. Zawsze marzyła, aby tam zamieszkać, wtulić się w ten zacofany lud i poznać ich życie od środka. Udało się jej, starała się być jedną z nich. Nie zawsze było łatwo, prosto i przyjemnie, ale jej wielkie i gorące jak wulkan serce zjednywało ludzi, ufali jej, szukali u niej pomocy i wsparcia. Zwierzali się ze swoich problemów, była ich powiernikiem, starała się zapobiegać nieszczęściom i kłopotom. Ona nigdy nikomu nie odmówiła, zawsze miała dla nich czas i była skora do pomocy. Anioł na pustyni.
„- O czym myślisz? - spytał Jose.
- Myślę sobie, że ćma, gdy wpada do ognia, jest wtedy bardzo zadowolona i szczęśliwa”.
Sanmao też taka była, pomimo pojawiających się przeciwności losu i wiejącego prosto w oczy wiatru pustynnego, starała się zawsze być szczęśliwa i zadowolona, umiała czerpać radość z życia i zarażała swoim szczęściem innych ludzi.
„Mieszkając długo na pustyni, człowiek może się nauczyć jednego – każda, najdrobniejsza nawet uciecha prawdziwego życia wzbudza w duszy bezgraniczny entuzjazm i wielkie zadowolenie”.
Od kilku lat zachwycam się literaturą Wschodu. I jestem z tego dumna. A teraz otrzymałam wielką niespodziankę, powieść, która stanowi dopełnienie mojego szczęścia i podziwu, która mnie zachwyciła i urzekła od pierwszych słów. Ta nietuzinkowa, pełna emocji opowieść przedstawiona jest bardzo delikatnym językiem, czyta się ja bardzo szybko. Ale ja uważam, że nią należy się delektować, należy ją powolutku smakować. Wystarczy codziennie przeczytać kilka krótkich rozdziałów i się nad nimi zastanowić, chwila refleksji nie tylko nie zaszkodzi, ale jest wręcz wskazana. Warto pochylić głowę i dziękować za to, co my dzisiaj – w świecie tak rozwiniętej techniki i cywilizacji mamy na wyciągnięcie ręki, a ludzie pustyni nawet nie mieli śmiałości o tym pomarzyć. Mamy wodę, prąd, tv, a na pustyni to towar deficytowy i limitowany. Dziś dla nas sytuacja niewyobrażalna. I to starajmy się doceniać.
Ta powieść to wielka pustynna księga wspomnień, warto jej chociażby posmakować i na chwilę przenieść się na tajemniczy i bezkresny ocean gorącego piasku. Warto poczuć na duszy gorący afrykański wiatr i opłynąć Saharę jak samotny żeglarz na zachodzącym słońcem morzu spełnienia.
Polecam gorąco, nie często ma się okazję i przyjemność czytać autobiograficzne relacje z tak niesamowitych i tajemniczych zakątków świata. Relacje z pierwszej ręki, prawdziwe i szczere, bez zbędnego upiększania. Natura na wyciągnięcie ręki. Mając książkę w dłoni przenosimy się tysiące kilometrów dalej i rozkoszujemy się innym, ale również na swój sposób ciekawym życiem.
Rewelacyjna, uważajcie, wciąga i uzależnia.
„Saharyjskie dni” to niesamowity zbiór opowiadań niesamowitej kobiety. I tu ukłony i podziękowania dla wydawnictwa Kwiaty orientu oraz tłumacza za tę książkę i możliwość poznania pióra wspaniałej Sanmao. Mam nadzieję, że będą wydane kolejne jej książki, bo ta kobieta ma lekki styl pisania i ciężko się oderwać od lektury. Sama autorka, na podstawie w/w opowiadań, okazuje się być osobą bezpośrednią, szczerą, ciepłą, pomocną, wrażliwą, pomysłową i dzielną. Cieszę się, że mogłam poznać jej przygody oraz mentalność i zachowanie plemienia pustynnego Sahrawi. Podziwiam ją za miłość do Sahary.
Sanmao to niewątpliwie ciekawa postać, wszechstronnie uzdolniona. Warto zapoznać się z jej opowieściami, bo jest w nich dużo poczucia humoru, dystans do siebie samej, miłość do Jose, wszelaka pomoc innym, a także wrażliwość i współczucie dla drugiego człowieka. A o czym konkretnie pisze? M.in o szybkim ślubie z Jose w Saharze Hiszpańskiej, o pierwszej wizycie u swojej teściowej w Madrycie, o specyficznych zachowaniach plemienia Sahrawi i wielu, wielu innych wydarzeniach z jej życia. Polecam.
Książkę odebrałam w wersji e-bookowej za punkty ISBN w portalu Czytam Pierwszy.
Mając w ręce literaturę tajwańską spodziewałam się filozoficznej rozprawy o życiu i śmierci. Do tego ta poważna okładka. Jednak nic bardziej mylnego. „Saharyjskie dni” to zapiski z życia codziennego podczas, gdy Sanmao mieszkała na pustyni, wśród ludu Sahrawi.
Sanmao to tajwańska pisarka, jedna z najbardziej znanych na świecie. Jej podróżnicze opowiadania zyskały uznanie na całym świecie, a zwłaszcza na Tajwanie. Może dlatego, że to świetna literatura? Przekonajcie się!
"Człowiek to takie zwierzę, które najbardziej boi się, że pozna samego siebie." - Sanmao
Sanmao marzyła o pustyni i pewnego dnia je zrealizowała. Szczęśliwie miała wsparcie w rodzinie, ale przede wszystkim w Jose, miłości jej życia. Mały i zaniedbany domek, wynajmowany od Sahrawi, był jej pierwszym wyzwaniem. Romantyczna Sanmao marzyła przede wszystkim o dalekich wycieczkach po piaskach pustyni, odkrywaniu lokalnej przyrody i poznaniu lokalnej społeczności.
"Gdy patrzyłam na unoszące się dymy z palenisk, wydawało mi się, że żyją tu sobie jak u pana Boga za piecem. Uważam, że nieskrępowane niczym życie jest cywilizacją ducha."- Sanmao
Sanmao była obdarzona darem opowiadania. Zapiski z życia na Saharze Hiszpańskiej czyta się z zapartym tchem, a humor który potrafiła wpleść dodawał uroku całości.
Oprócz opisów codziennych sprawunków i niezbędnego sprytu, zmagań z miejscowym klimatem podczas kursu na prawo jazdy, czy znachorstwie, które uprawiała na pustyni, Sanmao przybliżyła w książce konflikt Korpusu Pustynnego z ludem Sahrawi, miejscowe obyczaje weselne, ale też niebezpieczeństwa jakie czyhają na śmiałków wybierających się na nieznane pustynne tereny.
"Moje zamiłowanie do kultury innych ludów bierze się z ogromnej różnicy, jaka mnie od nich dzieli; różnicy, która mnie wzrusza i zachwyca."
Sanmao była zachwycona życiem na pustyni, o którym marzyła. Potrafiła dostrzec jej piękno. Nie chciała wyjeżdżać nawet wtedy, gdy w miasteczku wybuchły bomby. Wydaje mi się, że to mogło być jej miejsce na ziemi.
Najlepsza książka podróżnicza jaką czytałam została wydana przez Wydawnictwo Kwiaty Orientu i jest to jej pierwsze tłumaczenie na polskim rynku.
Książkę zamówiłam na portalu Czytampierwszy.pl
Do tej pozycji podchodziłam jak pies do jeża. Nie kusiła mnie okładką, mogę powiedzieć, że nawet zniechęcała. Wydawało mi się, że będzie ciężka w odbiorze, że nie podołam, że mnie nie zainteresuje.
Zainteresowała, a czytało się świetnie. Autorka operuje przepięknym, poetyckim językiem. I chociaż nie jest to styl, do którego jestem przyzwyczajona, cieszę się, że nie odłożyłam tej książki na półkę i nie zapomniałam o niej.
"Saharysjkie dni" to klasyk. Mało tego klasyk literatury tajwańskiej. Książka ta to zbiór opowiadań opisujących życie Sanmao na pustyni. Niby jest to zapis zwykłego życia autorki i dotyczy często błahych spraw, takich jak zakupy, urządzanie domu i inne przyziemne sprawy. Jednak język, jakim posługuje się autorka jest wyjątkowy. Wspaniale oddaje klimat i ducha tych odległych miejsc, jest też pełen cudownego humoru. Momentami smutna to powieść, szczególnie jeśli zna się szczegóły z życia autorki. Sanmao popełniła samobójstwo mając 47 lat, wcześniej długo chorowała na depresję. Chociaż to inna tematyka, to momentami miałam w głowie inną, równie przejmującą, na poły autobiograficzną powieść, a mianowicie "Szklany klosz", Sylvii Plath. Ta autorka również umarła młodo, popełniając samobójstwo.
"Lubię patrzeć, jak o zmierzchu pustynia zabarwia się na czerwono. Każdego dnia, kiedy słońce chowa się za widnokręgiem, siedzę na tarasie, aż zapadnie zmrok. Czuję się wtedy nie wiedzieć czemu tak strasznie samotna".
"Saharyjskie dni" to powieść realistyczna i niezwykle emocjonalna. O kobiecie, której życie nie było usłane różami, ale ten czas, który spędziła wśród piasków Sahary był czasem dla niej wyjątkowym i wydaje się, że najlepszym.
"Te wszystkie ręce, które uścisnęłam, wszystkie promienne uśmiechy, które zamieniłam, wszystkie zwyczajne rozmowy, które przeprowadziłam - jakże mogłabym je rozegnać, niczym wicher rozwiewa szaty na wszystkie strony świata, i bezdusznie zapomnieć?"
Serdecznie polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi www.czytampierwszy.pl
„Saharyskie dni” wydano w Polsce po raz pierwszy. Choć lektura ta nieco odbiega od typu powieści, po jakie zazwyczaj sięgam, już w intrygującej fotografii i niemniej ciekawych informacjach na okładce doszukiwałam się prawdziwej perełki. Czy ta książka rzeczywiście może zauroczyć czytelnika?
Kolejne strony powieści pokryte zostały szczegółami życia na pustyni. Autorka opisuje czas, jaki spędziła tam z mężem. Z jej opisów wyłania się rzeczywistość, która z pewnością nie mogłaby stać się udziałem każdego. Surowość, nieustępliwość i dzikość przebijają się niemal z każdego zdania. Sanmao pisze bardzo szczerze, otwarcie, chętnie dzieli się szczegółami. Najbardziej jednak zaskakuje sposób, w jaki snuje swą opowieść- robi to z przyjemnym poczuciem humoru i pewnym dystansem do tej codzienności.
Bez wątpienia krajobraz opisywany przez autorkę stanowi całkowite przeciwieństwo dla naszych realiów. Zawsze, kiedy za sprawą literatury mam do czynienia z rzeczywistością tak inną od tej, którą znam, czuję się w dużej mierze oczarowana, bowiem egzotyka i osobliwość działają na mnie jak magnes. Dzięki tej powieści dostałam niezwykłą możliwość przeniesienia się na chwilę na odległą Saharę, w jeszcze odleglejsze lata 70, by stać się uczestniczką wydarzeń rozgrywających się między członkami żyjącego na tym obszarze plemienia Sahrawi.
Tym, co po prostu wypada docenić w tym tytule, jest realizm, na którym się opiera oraz autentyczność opisywanych miejsc, ludzi i przeżyć. To mocna, prawdziwa i działająca na wyobraźnię historia, która za sprawą plastycznych opisów i emocjonalnego wydźwięku może zachwycić każdego czytelnika. I choć może zabrzmi to zbyt prosto w obliczu takiej powieści- jestem pewna, że każdy może znaleźć w niej coś dla siebie. Szczególnie, że autorka pisze prosto z serca. Nie stara się nas tą opowieścią na siłę zaszokować, przesadnie poruszyć czy dogłębnie przestraszyć. Ona zwyczajnie opisuje codzienność, chwyta się momentów, wspomina, przelewa na papier uczucia.
„Saharyjskie dni” to przede wszystkim zapiski dotyczące ludzi. Przedstawienie ich rzeczywistości, życia, emocji. Całość ma bardzo osobisty wymiar, powiedziałabym nawet, że nieco intymny. Z opisów Sanmao wyłania się bowiem historia prostych ludzi, którzy żyją w bardzo odmienny, ale przez to niemniej piękny, sposób. Ludzi ceniących sobie spokój, bliskość natury, zwyczajność. To o życiu wśród nich autorka marzyła i to pragnienie udało jej się spełnić, doświadczając i radując się tym, na co wielu z nas popatrzyło by raczej z przymrużeniem oka albo i lekką niepewnością.
Podczas lektury można poczuć, że autorka nie skupia się jedynie na przedstawieniu suchych faktów, choć cennych informacji też oczywiście nie brakuje. Jej powieść to zbiór emocji, kolekcja przeżyć. Opowieść szczera, spisana z wielką naturalnością, nad wyraz przekonująca i działająca na wyobraźnię, a przy tym skłaniająca do refleksji. Tkwi w niej wielkie bogactwo, którym ciężko się w trakcie czytania nasycić.
Opisy Sanmao pozwalają nam na chwilę zamienić się z nią miejscami, poczuć to, co czuła ona. To piękne świadectwo odległych, dzikich i egzotycznych krain. Lektura, która nie zawodzi, nie przytłacza i nie nuży, a wręcz przeciwnie- zostaje z czytelnikiem na dłużej i nie pozwala o sobie szybko zapomnieć. Warto poświęcić jej wieczór, albo kilka i nacieszyć się tym, czym autorka chciała się podzielić. Myślę, że to jedna z ciekawszych powieści, jakie wydane zostały w ostatnich miesiącach.