Wśród fal piaskowego oceanu
Sahara. Piasek, wydmy, piasek. Dokuczliwy skwar w czasie dnia, przenikliwe zimno nocą. Brak wody, brak zieleni. Środowisko mało przyjazne dla człowieka. Czy takie miejsce może fascynować? Czy może kusić? Zapewne są tacy, którzy oglądając filmy o Saharze, są nią mocno zaintrygowani. Pustynia oglądana z perspektywy wygodnego fotela i szklanki kawy prezentuje się ciekawie. Nie na tyle jednak, by tam pojechać i próbować przez jakiś czas żyć. Sanmao, autorka zbioru Saharyjskie dni, była inna. Nie tylko słyszała czy czytała o Saharze. Już w szkole zapragnęła ją poznać, poczuć, dotknąć, przemierzać. I do tego skutecznie dążyła. Uporem i cierpliwością zrealizowała swój cel w wieku dojrzałym.
Sanmao to tajwańska pisarka i poetka, zmarła w 1991 roku. Podróżniczka, z zapałem przemierzająca kolejne kraje i w intrygujący sposób opisująca swoje doświadczenia. Znana nie tylko w krajach chińskojęzycznych, również – głównie dzięki Reader’s Digest – na świecie. Saharyjskie dni to zbiór opowiadań, składający się przede wszystkim ze słynnych Opowieści saharyjskich, uzupełnionych o powiązane z nimi tematycznie opowiadania z innych tomów. To właśnie Opowieści saharyjskie – zapiski z życia autorki i jej męża na Saharze Zachodniej – przyniosły jej największą popularność. Sanmao ujęła czytelników na całym świecie zarówno ich treścią, jak i swoim niezwykłym stylem.
Opowiadania zawarte w Saharyjskich dniach nie są uporządkowanym chronologicznie zapisem wydarzeń. To raczej powiązane jakąś myślą przewodnią luźne historie z życia, ciekawie ubarwione (jak się wydaje) niezwykłą wyobraźnią i wrażliwością pisarki. Opisuje ona epizody ze swojego pobytu w tym zakątku zachodniej Afryki, losy związku z ukochanym Josem (który został jej mężem właśnie w tym czasie). Obserwacje innego świata i innej kultury. Opisuje spotykanych różnorakich ludzi i dziką przyrodę, sprawy codzienne i te niezwyczajne. Z czułością, wrażliwością, zadziwieniem, ciepłym humorem i sporą dozą autoironi.
Sanmao buduje klimat swoich opowiadań, umiejętnie łącząc opisy scenerii z emocjami, niezwykle plastycznymi obrazami, wywołując je lub wzmacniając. Używa stosunkowo prostych zdań, niespecjalnie wyrafinowanego słownictwa, za to świetnie potrafi w nie wlać całą gamę emocji. Tekst skrzy się, pulsuje, porywa. Opowiadania intrygują, wciągają, bawią, wzruszają, niepokoją, szokują (w pozytywnym słowa znaczeniu). Bo takie właśnie jest życie w nich odkrywane, taki jest niejednoznaczny i zaskakujący świat, który Sanmao odkrywa z myślą nie tylko o sobie. Lubi bowiem pisać, lubi dzielić się z innymi. Przelewać na papier własne myśli, emocje, spostrzeżenia, doświadczenia.
Główną narratorką zebranych w tomie opowiadań jest sama pisarka. Szczególnym bohaterem zaś jest pustynia, która stale jest w zasięgu wzroku, czy to bardzo blisko, czy też majacząc w oddali. Ważną postacią jest Jose, mąż i wielka miłość Sanmao. Bardziej niż ona opanowany, racjonalny, ale przecież momentami poddający się impulsom swoistego szaleństwa, którego uosobieniem jest jego ukochana. Bohaterami są ludzie, których na ścieżkach życia spotyka Sanmao. Zwykli, często prości, nie zawsze zrozumiali czy dobrzy, ale ją (i zarazem nas) fascynujący. Tajwanka nie trywializuje życia, nie przygniata czytelnika naturalizmem czy ponurym realizmem. Opisuje świat delikatnie, ostrożnie, życzliwie. Starając się – choć to nie jest przecież zawsze możliwe – nie oceniać.
Saharyjskie dni to pierwszy znaczący kontakt polskiego czytelnika z książką autora tajwańskiego. Można jednak powiedzieć, że warto było czekać. Mamy bowiem do czynienia z wysokich lotów prozą, obok której trudno przejść obojętnie. Świat Sanmao, poddany misternej literackiej obróbce, ubrany w plastyczne opisy i pięknie wyrażony słowami, robi wrażenie. Lektura książki jest wielką przyjemnością – zwłaszcza kiedy ciepły humor Sanmao śmieszy niemal do łez. Nie jest to proza poetycka, ale poetyckie spojrzenie i wrażliwość pisarki nadają jej wyraźne piętno. Pozostaje mieć nadzieję, że poznamy też inne utwory literackie tej nieżyjącej już, płodnej autorki. I być może również innych autorów z owej niewielkiej, mało znanej nam – poza nazwą – wyspy.
"Nauka jazdy była niezwykle popularna na pustyni. Przed niejednym obdartym i dziurawym namiotem na Saharze stała przecież jakaś limuzyna. Liczni saharyjscy ojcowie, sprzedawszy ładną córkę, kupowali sobie samochód. Dla wielu Sahrawi jedyną oznaką tego, że zrobili krok ku cywilizacji, było siedzenie za kierownicą własnego samochodu. A to, czy ktoś śmierdział, czy nie, nie było już takie istotne."
" - Proszę pana, chciałabym się udać na pustynię, ale nie wiem, jak to zrobić. Czy mógłby mi pan pomóc?
- Na pustynię? A to nie jest pani na pustyni? Proszę podnieść głowę i spojrzeć. Co jest tam, za oknem?"
Więcej