Polityczne procesy pokazowe (publiczne), niezależnie od epoki i ustroju, mają jeden cel: możliwie szerokie rozgłoszenie narracji przyjętej przez „reżyserów” rozprawy. W przypadku „ludowej” Polski tym reżyserem (i scenarzystą) był aparat partyjno-państwowy, instrumentem działania zaś – odpowiednie instancje wymiaru sprawiedliwości z jednej, a propagandy i środków masowego przekazu z drugiej strony. „Aktorami” tych z reguły tragicznych przedstawień, odgrywającymi – z własnej woli lub pod przymusem – przypisane im role i wypowiadającymi ustalone kwestie, byli nie tylko sami oskarżeni i świadkowie, lecz także obrońcy, prokuratorzy, sędziowie. Zadaniem tej publikacji nie jest wyczerpujące omówienie problematyki procesów pokazowych w latach 1944–1989. Wybrano jedynie kilkanaście przykładów takich rozpraw, by na ich podstawie zrozumieć ewolucję zjawiska; dostrzec różnice i podobieństwa w strategiach przyjmowanych przez wszystkie zainteresowane strony. Wartością dodaną publikacji jest nie tyle dotarcie do nieznanych faktów i dokonanie przełomowych odkryć, co zestawienie tych różnych, z reguły osobno omawianych spraw, a dzięki temu obranie szerszej, porównawczej perspektywy.
Wydawnictwo: Instytut Pamięci Narodowej
Data wydania: 2020 (data przybliżona)
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 720
Język oryginału: polski
„16 grudnia 1922 r. w sali Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych po daniu trzech strzałów do Prezydenta Narutowicza cofnąłem się o jeden czy dwa kroki...
Nadepnąłeś komunistycznej władzy na odcisk? Zginiesz. Chcesz się bawić w opozycjonistę? Stracisz życie. Chroni cię sutanna? Skończysz jak Popiełuszko...
Ocena: 6, Przeczytałam,
'Sądzi Kryże, będą krzyże'.
Sformułowanie, którym posiłkował się znany mecenas i obrońca w procesach politycznych, Władysław Siła- Nowicki, pasuje jak ulał do monografii autorstwa Patryka Pleskota, Sądy Bezprawia. Wokół pokazowych procesów politycznych organizowanych w Warszawie (1944-1989).
Roman Kryże, bo to o nim mowa, należał do wysokiej klasy zbrodniarzy komunistycznych. Orzekał m.in. w aferze mięsnej. Był ojcem Andrzeja Kryżego, również sędziego, sekretarza stanu w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Takich jak on było wielu, np. Stefan Michnik, brat kontrowersyjnego dziennikarza. Wsławił się jako informator i rezydent Informacji Wojskowej. W niektórych procesach Michnik uczestniczył osobiście. W 1968 roku wyemigrował do Szwecji, gdzie żyje w spokoju i dostatku. Sympatyzuje z Komitetem Obrony Demokracji strofując innych w sprawach praworządności i niezawisłości sądownictwa.
Procesy pokazowe to takie, których oskarżenia zasadzały się na czynnikach politycznych. Ich kampania była szeroko zakrojona, np. w mediach. Powtarzając za historykiem, chodzi o przekaz stricte ideologiczno- propagandowy. Tego typu procesy miały już miejsce w 1944 roku na ziemiach ''wyzwalanych'' przez Armię Czerwoną. Wedle opinii Filipa Musiała nie możemy jeszcze mówić o procesach pokazowych, raczej o próbach ich nagłaśniania. Patryk Pleskot objaśnia znaczenie obu przymiotników. Scharakteryzował wojskowe sądy rejonowe, czyniąc to w bardzo przystępny sposób. Mnogość faktów, dat, nazwisk nie przytłacza czytelnika. Mamy sprawy znane i nieznane, ale wszystkie równie ważne. Naukowiec szeroko omówił aferę mięsną, na śmierć został skazany ojciec znanego aktora Stanisław Wawrzecki. Nawiasem mówiąc śledztwo podjęto na podstawie anonimowego donosu, władzy szukającej winnych za braki w zaopatrzeniu to odpowiadało.
Komuniści wykorzystywali wszystkie dostępne środki, instrumenty, aby rozgromić przeciwników, tzw. wrogów Polski Ludowej. Przystąpiono do nierównej walki z wymyślonym nieprzyjacielem, uciekano się do przemocy. Prześladowano członków Polskiego Państwa Podziemnego, ale nie tylko. Represje dotknęły również oficerów przedwojennych i księży. Zarzuty były wątłe, wyimaginowane, podobnie rzecz miała się z zeznaniami. Wyszczególniono, iż w czasach słusznie minionych wydano ponad 80 tys. wyroków skazujących, z czego 4, 5 tys. to kara śmierci. Miały być przestrogą dla wszystkich ''przestępców" podnoszących rękę na PRL. Surrealistyczne wyroki sądowe pokazywały paranoję i strach wymiaru sprawiedliwości. Uzasadnienia stanowiły zwykłą grafomanię, nacechowane były emocjami, knajackim językiem. Urojenia rządzących nie miały granic, że nie wspomnę o szacunku wobec prawdy.
Lektura nie jest łatwa, ale ma sporo walorów: klarowność wywodów, zwięzłość wypowiedzi, bogata bibliografia. Monografia jest solidna, starannie udokumentowana. Okładka przykuwa wzrok, treść jest niemniej wstrząsająca. Zwróciłam też uwagę na proces generalski i taterników jako akordy wzajemnego zwalczania się przez komunistów. Treść została ładnie podzielona, jest przejrzysta.