Rozsypane fotografie

Ocena: 6 (1 głosów)
Wypadły z szuflady na podłogę, tuz obok chlebaka w żółto-brązowo-białą kratkę. Małe, średnie, duże. Czarno-białe, mocno pożółkłe.Podniszczone, z oberwanym rożkiem, czasem dziwnie ucięte.Pozowane lub wykonane z zaskoczenia. Przywołują wspomnienia, wzbudzają emocje.Uchwycona postać lub krajobraz zachęcają do opowiadania- o tym, co utrwalone na papierze, ale również i o tym, co zdarzyło się wcześniej i później.Każdy z tamtych wojennych dni, zatrzymanych w kadrze, mocno zapadł w pamięć pięcioletniej wówczas dziewczynki, która po ponad sześćdziesięciu latach postanowiła zebrać i spisać wspomnienia o Powstaniu Warszawskim i życiu w okupacyjnej Warszawie.

Informacje dodatkowe o Rozsypane fotografie:

Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011 (data przybliżona)
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 978-83-258-0367-4
Liczba stron: 205

więcej

Kup książkę Rozsypane fotografie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Rozsypane fotografie - opinie o książce

Avatar użytkownika - Dorota_Dega
Dorota_Dega
Przeczytane:2013-04-15, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Pozycje związane z okresem Drugiej Wojny Światowej są tymi, które lubię czytać najbardziej. Taką pozycją jest właśnie ta książka, którą bardzo serdecznie wszystkim polecam. Jest to książka, którą czyta się łatwo, lekko i przyjemnie, pomimo że opowiada o losach rodziny Stępniewskkich podczas Wojny i Powstania Warszawskiego. Roi się w niej od bardzo interesujących historii, jak np. ta o tym, że artysta, który był więźniem obozu koncentracyjnego w trakcie pobytu w nim napisał dla matki autorki sztukę. Janina Stępniewska była bowiem piękną, inteligentną kobietą do której wzdychało grono mężczyzn. Cała rodzina autorki była niezwykle ciekawa jak np. postać babci, która była niezwykle odważna. Wbrew woli rodziców wyszła za mąż za osiemnastoletniego Rosjanina, sama mając 19 lat. Jako pierwsza wróciła po Powstaniu pod domek na Ikara, gdzie znalazła zastrzelonego psa Cymta- pupilka rodziny. A gdy babcia miała 79 lat, wybudowała domek pod Warszawą, aby być bliżej wnuków. Niewątpliwą zaletą są wiersze Tadeusza Hollendra-poety, który był przyjacielem rodziny. Opisując członków rodziny, scenki z jej życia wnoszą coś nowego- jeszcze nie spotkałam się z taką książką. Dzięki tym wierszom książka nabiera wyraz bardzo indywidualny, jest inna od wszystkich biografii, które do tej pory czytałam. Nakreślone są tu portrety osób, które autorka pamięta z czasów Drugiej Wojny Światowej. Ja osobiście najbardziej zapamiętałam postać dwunastoletniego (!) powstańca, który był ranny i schronił się w domu Stępniewskich. W czasie zagrożenia nie zgodził się pójść z Maką i jej dziećmi. Był urażony tą propozycją. Walczył i czuł się mężczyzną, niezwykle dojrzale i z powagą opowiadał o swoich czynach. W książce jest też mnóstwo śmiesznych anegdotek , jak ta o odprawieniu mszy w intencji ojca autorki- Tadeusza, który był lekarzem. Odprawiono mszę w jego intencji, gdyż znajoma pielęgniarka widziała jak szedł na rozstrzelanie. O mało nie umarła na atak serca, gdy zobaczyła go całego i zdrowego po kilku latach. Mimo wojennej zawieruchy, w domku na Ikara jakby tego nie można było odczuć. Był cudownym miejscem, gdzie wojna jakby nie miała zasięgu. Organizowane były wieczorki poetyckie, spotkania z ludźmi sztuki, którym niewątpliwie był znakomity malarz Karol Pawełek- wykonał on rzeźbę twarzy Maki. Rzeźba ta została przestrzelona i następnie naprawiona i dumnie stoi w mieszkaniu autorki książki. Karol Pawełek niestety zginął podczas wojny. Był człowiekiem wielkiego talentu. Ilu takich ludzi w czasie wojny straciliśmy bezpowrotnie? Powszechnie wiadomo, że w czasie wojny ludzie głodowali, co jest dobitnie opisane również w tej książce na przykładzie Aliny, która irytowała autorkę książki i innych znajomych w pracy ze względu na swoje łapczywe jedzenie i dojadanie dosłownie wszystkich okruszków. Alina była świetną specjalistką i znała kilka języków. Autorka książki podczas wojny najczęściej jadła kluski i budyń ( między Ewą a Aliną wynikła pewnego dnia w pracy rozmowa na ten temat). Alina stwierdziła, że oni na Starówce daliby wszystko za coś takiego: ,, (...) W pewnym momencie nie było już nic do jedzenia. Pamiętam, jak przechodząc piwnicami z meldunkiem, zaszłam trochę za daleko i znalazłam się pod domem, który był zajęty przez Niemców. Na szczęście w ostatniej chwili zorientowałam się i ukryłam w piwnicznej komórce, a właściwie sławojce. Niemcy wyraźnie nie szykowali się do odwrotu. Dokładnie słyszałam ich rozmowy. Jedli obiad... A ja od czterech dni nie miałam w ustach nic poza odrobiną pestek ze słonecznika, zerwanego w jednym z ogródków. Miałam mdłości. Zapach jedzenia wyraźnie docierał z pokoju na górze. Jeszcze pięć godzin przesiedziałam w tej kryjówce. Kiedy nocą udało mi się przedostać do swoich, ze zdumieniem zobaczyłam, że moje pełne zawsze okruchów chleba i tytoniu kieszenie są puściuteńkie. (...)" . Gdy brat jednej z rozmówczyń nie wrócił do domu po kilku dniach, okazało się, że poszedł ,,do lasu"- wstąpił do partyzantki. Krysia ucieszyła się, ale nie dlatego, że brat będzie walczył o Polskę, ale dlatego, że będzie dla niej i mamy więcej jedzenia... Jakże to wymowne , prawda? A my- w tych dzisiejszych czasach nie szanujemy jedzenia. Nie szanujemy chleba, którego tak kiedyś brakowało i są miejsca, gdzie do tej pory panuje straszliwy głód. Jakże niezrozumiałe jest dla mnie, niewyobrażalne wręcz, że Niemcy bez żadnego pozwolenia, ot tak po prostu zajmowali ludzkie domostwa. Mieszkam w ponad 200-letnim domu (A.D 1811 r.)- ogromnym, z wielkim ogrodem, dwustuletnimi dębami wokół. Kocham to miejsce. I nie jestem w stanie sobie wyobrazić sobie sytuacji, gdy pewnego dnia przychodzi ktoś, kto każe nam się wynosić, zabrać parę rzeczy i zajmuje nasz dom... Interesujące jest też to, że autorka osobiście znała Leopolda Staffa! Poeta serdecznie przyjaźnił się z jej rodzicami. W ,,Rozsypanych fotografiach" opowiada zabawną historię otrzymania w prezencie jego autografu. Poza tym posiada zbiór jego wierszy ze specjalną dedykacją. Natomiast w osławionym w książce domku na Ikara w latach 70-tych zamieszkał generał Jaruzelski. Autorka nie opisuje tej kwestii dokładniej- wspomina tylko, że ta historia nie jest dla jej rodziny zbyt przyjemna. Bardzo podoba mi się forma książki. Krótkie opowieści, anegdoty opisujące życie znajomych autorki, członków rodziny. Wspomnienia z czasu Wojny i Powstania są niezwykle ciekawe. Książkę czyta się bardzo dobrze- czytając ją miałam wrażenie, jakbym słuchała opowieści wojennych mojej kochanej babci. Dużym atutem jest papier dobry gatunkowo i liczne fotografie, które pozwalają zbliżyć się czytelnikowi do rodziny i przyjaciół oraz dogłębniej poznać sytuację w jakiej się znaleźli.
Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy