Dzisiaj wiedząc, że mam tylko chwilę na książkę wybrałam tę cieniutką książeczkę - niemały wpływ na jej wybór miał kolor okładki - różowy, pasujący do mojego wyzwania Gra w kolory. Macie tak czasem, że dosłownie odczuwacie głód liter? Nie macie czasu, a i tak musicie przeczytać choć kilka zdań, bo inaczej nie skupicie się na niczym innym? Ja właśnie coś takiego odczułam dzisiaj i sięgnęłam po tę (jak myślałam) łatwą i przyjemną lekturę.
"Rozmowy" wcale nie są takie przyjemne jak mi się wcześniej wydawało. Kontakt z dorastającym dzieckiem nie zawsze jest łatwy i tak też jest w rodzinie Elżbiety. Szesnastolatka od jakieś czasu ma coraz gorsze relacje z matką. Nie potrafią już rozmawiać o wszystkim tak serdecznie i beztrosko jak kiedyś, zwłaszcza teraz, gdy dziewczyna ma duże kłopoty z fizyką. Brak porozumienia sprawia, że kobiety oddalają się od siebie coraz bardziej. Matka ma żal do córki, że nie dba o szkołę, nie ma konkretnych zainteresowań, nie myśli przyszłościowo, a jednocześnie o całą tę sytuację obwinia siebie i nie potrafi sobie z tym poradzić. Natomiast kiedy Elżbieta wreszcie odnajduje jakiś cel sytuacja wcale się nie polepsza. Matka coraz bardziej obojętnieje, ale równocześnie jest o córkę zazdrosna.
Opowiadanie prowadzone jest dwutorową narracją - z punktu widzenia matki i córki. Czytelnik potrafi wczuć się w rolę obu postaci i zrozumieć ich myśli. Relacja między nimi jest bardzo trudna i choć zależy im na zmianie stosunków to nie bardzo wiedzą jak to zrobić. Matka dręczy się tym coraz bardziej, wpada w depresję. Czuje się niepotrzebna, nieudolna. Zbędna. Właściwie odpuszcza... Jednak instynkt matczyny jest wszechmocny i w ciężkich sytuacjach odzywa się w matkach dusza wojownika i obrońcy.
Ta niepozorna książeczka jest bardzo mądra i wzruszająca. Cieszę się, że ją poznałam. Niektóre sytuacje i rozmowy w niej przedstawione spokojnie mogłabym przypisać sobie. Całe szczęście nie mam depresyjnej natury i w każdej sytuacji widzę nadzieję i szansę na poprawę. Mam nadzieję jednak, że moja dorastająca córka (tzn. córka męża, moja pasierbica) nigdy aż tak się ode mnie nie oddali i przetrwamy jakoś ten trudny okres dojrzewania. Opowiadanie uświadamia czytelnikowi, że każdy członek rodziny jednakowo powinien dbać o budowanie zdrowych, opartych na miłości relacji. Czasem powinno się nico odpuścić, zagryźć zęby i przeczekać. Nie warto się unosić, obrażać czy dąsać, niektórych konfliktów po prostu nie da się naprawić, dlatego trzeba robić wszystko by nigdy nie dopuścić do tak złej atmosfery.
Książka jest moją równolatką, ale poruszane w niej sprawy są jak najbardziej aktualne. Polecam dorastającym nastolatkom (gimnazjalistkom) oraz ich rodzicom.
Przeczytane:2015-05-28, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki w 2015 roku,