Człowiek może stać się potworem, ale żaden potwór nie stanie się człowiekiem.
Darrow au Andromedus, sławny absolwent Instytutu Marsa, wspina się coraz wyżej po szczeblach kariery wśród Złotej Elity. Jego drogę znaczy krew nie tylko wrogów, lecz i przyjaciół. Jednak celem Darrowa nie jest awans i bogactwo. Młodzieniec wypełnia inną misję – próbuje osłabić Złotych tyranów od wewnątrz i obalić ich bezwzględne rządy nad ludzkością. Wydaje się, że jest już blisko osiągnięcia celu, gdy ponosi klęskę. Świat Złotych gardzi przegranymi i spycha ich na dno bez litości. Nie ma tu przyjaźni, lecz tylko sojusze – dawni bracia stają się wrogami, a śmiertelni wrogowie aliantami. Darrow boleśnie się o tym przekona.
Czy uda mu się podnieść? Czy zdoła wypełnić swoją misję? Czy też stanie się potworem jak inni i polubi okrucieństwo, w którym nauczył się żyć?
Wydawnictwo: Drageus Publishing House
Data wydania: 2015-11-19
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 432
Złota krew – pierwszy tom młodzieżowej trylogii SF Red Risng – wywarła na mnie spore, pozytywne wrażenie. W końcu znalazłam czas, żeby przeczytać tom drugi – i podtrzymuję swoje zdanie: to naprawdę dobra młodzieżówka, pozbawiona przy tym licznych wad typowych dla YA.
Po wydarzeniach w Instytucie, w którym Darrow zdobył sobie sławę i pozycję społeczną nie do pogardzienia, autor przenosi nas o parę lat do przodu – gdy nasz bohater właśnie kończy Akademię. Jeśli odniesie sukces, otrzyma własną flotę. Niestety – już na samym początku Złotego syna zostaje pokonany (i tu czytelnik przeżywa pierwszy szok). Komplikuje się więc jego misja – przeniknięcie szeregów Złotych i doprowadzenie ich do upadku. Na dodatek pozbawiony opieki mecenasa staje się celem dla żądnej zemsty rodziny Bellona – której syna zabił w Instytucie. Ale Darrow nie jest zwykłym dwudziestolatkiem i gotów jest sięgnąć po metody, które nikomu innemu nie przyszłyby do głowy.
Dużo w tym tomie chaosu. Pierce Brown, szanowny autor, postanowił zabawić się z czytelnikiem i zafundować mu zwroty akcji i cliffhangery w sumie co kilka rozdziałów. Całość składa się w ładny ciąg przycyznowo-skutkowy i doskonale obrazuje to, co chciał osiągnąć główny bohater: zamieszanie i rozłam w szeregach Złotych. O ile zamieszaniem można nazwać wojnę domową.
Autor Złotego syna konsekwentnie też pokazuje, że Darrow nie jest monolitem: mimo że ma do wykonania konkretną misję i opiera się na bardzo silnej motywacji (śmierć młodziutkiej żony i tajemnica, którą zabrała ze sobą do grobu), to po roku w Instytucie i kolejnych latach w Akademii nie jest już do końca pewien słuszności swojego planu i metod, jakich ma użyć. Zaprzyjaźnił się ze Złotymi, rozumie ich pobudki i widzi, dlaczego stali się tyranami. Niejednokrotnie staje w rozkroku, by móc kontynuować misję, ale jednocześnie nie niszczyć ludzi, na których zaczęło mu zależeć.
Warto też wspomnieć, że Brown należy do tych autorów, którzy nie zapominają, że czyny bohaterów powinny nieść określone konsekwencje. Darrow przekona się o tym boleśnie – i to niejednokrotnie. Złe decyzje, nieprzemyślane postępowanie czy dobre intencje pozostawione samym sobie sprawią, że cliffhangerem pod koniec książki zdziwią się wszyscy: i my, i bohaterowie.
Mimo to nie mogę jedynie chwalić fabularnej części Red Rising. Złoty syn. Motywacje kilku z decyzji, które podjął Darrow w toku akcji, są dla mnie nie do końca zrozumiałe, jakby umykał mi fragment lektury lub sam Brown zapomniał o paru szczegółach napisać. Nie był to pojedynczy przypadek, więc coś generalnie musi być na rzeczy – podejrzewam nawet, że redaktor uciął tu i tam, a potem autor tego nie załatał. Cóż.
Drugi tom Red Rising utrzymał poziom pierwszego – za co brawa autorowi, bo rzadko się to w trylogiach udaje. Zwykle ta nieszczęsna „dwójka” jest traktowana po macoszemu, jako etap pomiędzy ekspozycją a punktem kulminacyjnym. Tu Brown konsekwentnie prowadzi fabułę, która wypełniona jest istotnymi wydarzeniami decydującymi o dalszych losach bohaterów, a nie mozolną wędrówką do Mordoru czy podobnymi atrakcjami. Nie zapomniał też o rozwoju postaci – przemianach tak Darrowa, jak i jego przyjaciół. Plusik!
Podobnie na plus zaliczam jeden ważny dla mnie element: brak nachalnego wątku romantycznego. Tak jak w większości YA od pierwszego rozdziału widzimy doskonale, w kim główny bohater (czy częściej bohaterka) zadurzą się po uszy i poświęcą dla niego zdrowy rozsądek, tak tu, mimo obecności motywów związanych z romansem, jest on jedynie jednym z wielu, i to nienajważniejszą, częścią składową całości. Chwała ci, Pierc’ie Brown!
Warto. Nie jest to Asimov czy nawet Card, ale Red Rising daje naprawdę dużo niegłupiej rozrywki, dostosowanej dla nastoletniego odbiorcy, ale nie traktującej go protekcjonalnie. To przyjemna seria (przynajmniej dotąd) i zdecydowanie polecam romans z nią, zwłaszcza gdy szukamy czegoś lżejszego do poczytania.
Recenzja pochodzi z mojego bloga Matka Przełożona.
Darrow au Andromedus, sławny absolwent Instytutu Marsa, wspina się coraz wyżej po szczeblach kariery wśród Złotej Elity. Jego drogę znaczy krew nie tylko wrogów, lecz i przyjaciół. Jednak celem Darrowa nie jest awans i bogactwo. Młodzieniec wypełnia inną misję – próbuje osłabić Złotych tyranów od wewnątrz i obalić ich bezwzględne rządy nad ludzkością. Wydaje się, że jest już blisko osiągnięcia celu, gdy ponosi klęskę. Świat Złotych gardzi przegranymi i spycha ich na dno bez litości. Nie ma tu przyjaźni, lecz tylko sojusze – dawni bracia stają się wrogami, a śmiertelni wrogowie aliantami. Darrow boleśnie się o tym przekona.
Czy uda mu się podnieść? Czy zdoła wypełnić swoją misję? Czy też stanie się potworem jak inni i polubi okrucieństwo, w którym nauczył się żyć?
Wiecie że po przeczytaniu pierwszego tomu Red Rising wprost się w niej zakochałam i marzyłam aby tylko sięgnąć po Złotego syna. I nadeszła ta cudowna chwila, mimo iż książkę przeczytałam w Listopadzie a recenzuje ją dopiero teraz, nie zapomniałam o tym jakie zrobiła na mnie wrażenie, a zrobiła bardzo wielkie. Jak w poprzedniej części głównym bohaterem jest Darrow, czerwony który zostaje zwerbowany przez samego Ares'a aby wykonał misje, misje która pozwoli uwolnić ludzi od tyrani Złotych. Wszystko idzie po myśli Darrowa, no prawie wszystko, oczywiście nie zamierzał zabijać jednego z klanu Bellona, niestety aby misja mogła się powieść musiał to zrobić, co doprowadziło do szaleńczej kłótni pomiędzy rodami Bellona i Augustus. Gniew Belona, Darrow poznaje na każdym kroku ale chłopak nie może pozwolić aby przejęli oni najważniejsze stanowiska. Kłótnia klanów nie jest jedynym problemem Darrowa, jego związek z Mustang nie jest już taki jak dawniej, ich relacje się pogorszyły. Darrow się zmienia, zaczynają ginąć ludzie, kiedy chłopak przynosi hańbę nazwisku Augustus, cała przechyla się na jego niekorzyść. Gubernator Augustus jak wcześniej chciał go mieć za swojego syna, teraz czuję do niego urazę. Darrow będzie musiał odkryć komu może ufać, będzie musiał odzyskać w oczach Augustusa i całego świata. Nie będzie to jednak proste zadanie !
" Nie jestem despotą. Ojciec jednak musi szarpnąć za ucho dzieci, które podłożyły ogień pod dom. Dlatego jeżeli będę musiał, w imię wyższych celów zabiję kilka tysięcy ludzi. Uczynię to dla stałego napływu helium-3 oraz dla obywateli tego świata, aby mogli wieść życie w pokoju. "
W tej części dzieję się o wiele więcej niż w pierwszym tomie, jednakże nie umiem powiedzieć która część mi się bardziej spodobała. Pierwszy tom o wiele bardziej mnie wkręcił i o wiele szybciej go przeczytałam, jednak w Złotym synie mamy więcej zwrotów akcji, szerszą fabułę, więcej wątków, bohaterów i ogólnie akcja się rozkręca. Natomiast w Złotej krwi dopiero poznajemy się z Darrowem i otaczającym go świecie. Nie wiem dlaczego nie mogłam się tak wkręcić w drugi tom, książka bardzo mi się podobała ale nie mogłam się zabrać za czytanie co było bardzo dziwne gdyż wiedziałam że czeka mnie niesamowita przygoda i tak właśnie było !
" - Zatem powstańmy razem. Ja jako berło, ty jako miecz.
- Ty się nie dzielisz. To wbrew twojej naturze.
0 Zrobię, co muszę. Nic więcej. I nic mniej. A potrzebuję naczelnego dowódcy. Będę Odyseuszem, a ty Achillesem. "
Jak za pierwszym razem autor mnie całkowicie zaskoczył, co bardzo lubię w książkach. Kiedy nie spodziewamy się czegoś co zaraz ma nastąpić i jeżeli jesteśmy zaskoczeni tym co się własnie stało i w ogóle nie sądziliśmy w taki zwrot akcji to wieli plus dla pisarza. Moment zaskoczenia jest czymś co uwielbiam w książce i gdyby nie to niektóre książki były by zbyt przewidywalne a chyba nikt nie lubi czytać ciągle o tym samym. Okładka jest oczywiście prześliczna i nie mogę przestać się na nią patrzeć, to jest niesamowite co niektórzy potrafią stworzyć. Cudowna okładka i fabuła, już nie mogę się doczekać finału tej serii, jak się spodziewam będzie wielkim zaskoczeniem dla mnie i innych fanów tej wspaniałej serii. Ja czekam z niecierpliwością a wy zabierajcie się za pierwszy tom Red Rising, po prostu musicie poznać tą niesamowitą książkę i samego Darrowa. Serdecznie polecam !
Złoci musza poczuć ból. Muszą się go bać !