Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga

Ocena: 3.8 (10 głosów)

Wciągająca opowieść inspirowana tragicznymi wydarzeniami na Uralu sprzed ponad sześćdziesięciu lat, które do dzisiaj rozpalają wyobraźnię łowców zagadek.

Czy rosyjskiej pisarce uda się rozwiązać jedną z największych tajemnic XX wieku?

W styczniu 1959 roku grupa studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej w Swierdłowsku (dzisiejszy Jekaterynburg) pod przywództwem Igora Diatłowa wyruszyła na północny Ural z zamiarem zdobycia szczytów Otorten i Ojka-Czakur. Wieczorem pierwszego lutego uczestnicy wyprawy rozbili obóz na zboczu góry Chołatczachl, aby przeczekać pogarszającą się pogodę. To, co wydarzyło się później pozostaje zagadką do dziś - wszyscy ponieśli śmierć w tajemniczych okolicznościach. W trakcie prowadzonego śledztwa powstało wiele hipotez dotyczących dramatu, który wydarzył się na Przełęczy Diatłowa.

Kiedy kilkadziesiąt lat później młoda pisarka przypadkowo trafia na informację o tragedii ,,diatłowców", jej życie zaczyna się w dziwny sposób splatać z wydarzeniami z 1959 roku. Anna próbuje dociec prawdy.

Informacje dodatkowe o Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga:

Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2020-02-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788366436978
Liczba stron: 240
Tytuł oryginału: ,

Tagi: bóg Proza literacka

więcej

Kup książkę Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga - opinie o książce

Avatar użytkownika - cherryladyreads
cherryladyreads
Przeczytane:2020-04-28, Ocena: 3, Przeczytałam,

Tajemnicza śmierć młodych i wysportowanych studentów w górach Uralu, od momentu, gdy o niej usłyszałam nie przestaje mnie intrygować. Tragiczne wypadki w górach się zdarzają, i to wcale nie dziwi. Jednak ta sprawa skrywa wiele niepokojących i trudnych do wyjaśnienia zdarzeń, przez co zapada w pamięć i nie daje spokoju.

Podejrzewam, że podobnie było z autorką tej książki. Widać, że historia ditałowców, mocno nią wstrząsnęła i zawładnęła całym jej życiem. Autorka zdecydowała się przedstawić dramatyczne wydarzenia z lutowej nocy w formie powieści. Czy to był dobry pomysł?

Niestety, nie do końca.

Owszem autorka ma lekkość pióra i dobrze operuje słowami. Jednak 2/3 książki to dokumenty z przesłuchań grupy poszukiwawczej, sekcje zwłok, pamiętniki uczestników wyprawy. I dobrze, że one się tam znalazły! Elementami zbędnymi są wstawki z procesu tworzenia książki, którą czytelnik właśnie czyta. Mogę to wytłumaczyć tylko tym, że pani Anna Matwiejewa bardzo chciała napisać książkę o wydarzeniach, które rozegrały się na zboczach Góry Umarłych, ale zabrakło jej umiejętności, aby stworzyć z tego reportaż. Wytłumaczenie autorki co do wyboru przedstawienia tej dramatycznej historii w formie powieści, jest chęć dotarcia do szerszego grona odbiorców. Ponieważ jednak wtrąceń z jej śledztwa nie ma zbyt dużo, to książką jestem usatysfakcjonowana.

Podobało mi się zestawienie wielu teorii, które próbują wytłumaczyć co zaszło feralnej nocy oraz podanie w procentach prawdopodobieństwa każdej z tez.

Myślę, że dla osób zainteresowanych tematem będzie to ciekawa pozycja, zwłaszcza ze względu na ilość dokumentów z prowadzonego przez władze śledztwa. A naprawdę jest to historia pełna niedomówień, która przeraża.   

Link do opinii
Avatar użytkownika - MonikaOlga
MonikaOlga
Przeczytane:2020-04-21,

To nie jest typowa powieść dokumentalna. Tak. Autorka przywołuje tragiczny wypadek, który wydarzył się naprawdę w uralskich górach na początku lutego 1959 roku. Ale to też jest powieść bardzo osobista i … mistyczna.

Bo tylko mistyką można wytłumaczyć, że tych dziewięcioro wybrało właśnie ją, Annę Matwiejewnę, aby opowiedziała ich historię. To duch zmarłego sąsiada podpowiada jej, gdzie jeszcze należy szukać infomacji. To działanie siły wyższej skrzyżowało drogi Anny i Swiety. Anna swoją powieścią zaprosiła nas na chwilę do swojego życia. Odkryła przed nami, jak wyglądało zbierane materiałów dotyczących nieszczęsnej wyprawy pod kierownictwem Igora Diatłowa. Zwraca uwagę na szczegóły, które rodzą nowe wątpliwości, które wskazują na niedociągnięcia w prowadzonym swego czasu śledztwie. Anna opowiada nam o poszczególnych krokach, jakie podejmuje, aby rozwikłać zagadkę z przeszłości. A do tego nie ukrywa, że … no cóż … jest kobietą, która w życiu (przynajmniej prywatnym) poniosła porażkę. Mąż odszedł do jej przyjaciółki. Anna nie potrafiła się z tym pogodzić i nawet nie próbuje przed nami ukryć swego rozgoryczenia. Ale gdy zaczęła zajmować się sprawą diatłowców pewnego dnia do jej drzwi zapukał Wadik. Wadik skruszony. Wadik marnotrawny. I cóż począć z tym Wadikiem? Przyjąć go z otwartymi ramionami? Przepędzić na cztery wiatry?

A tymczasem sprawa diatłowców…

23 stycznia 1959 roku grupa dziewięciu młodych ludzi wyruszyła na wyprawę. Start: Swierdłowsk (dzisiejszy Jekaterynburg). Cel: góra Otorten (1234 m n.p.m.). Skład ekspedycji: Igor Diatłow (kierownik wyprawy), Zinaida Kołmogorowa, Aleksandr Kolewatow, Rustem Słobodin, Gieorgij Jurij Kriwoniszczenko, Nikołaj Thibeaux-Brignolle, Siemion Zołotariow i Jurij Judin. Nie, to nie byli amatorzy. Byli świetnie przygotowani do takiej wyprawy. A jednak nie przeżył nikt. A jednak miejsce tragedii wywierało przeraźliwe wrażenie, bo aż krzyczało, że tu wydarzyło się coś dziwnego. Wskazywało na to wszystko! Rozcięty namiot. Ucieczka w popłochu. Bez ciepłych kurtek. Bez butów. W lutym! Na Uralu! Ekspedycje ratunkowe wysłane na miejsce tragedii (ze znacznym opóźnieniem zresztą) nie miały wątpliwości, że cokolwiek tu się wydarzyło było zaskoczeniem dla tych dziewięciu. Absolutnie się tego nie spodziewali. Mało tego… przerażenie, które zamarło na ich twarzach wzbudzało jeszcze więcej strachu i grozy.

A co tak naprawdę się wydarzyło? Hipotez jest wiele. Od najbardziej absurdalnych do najbardziej prawdopodobnych. I te wszystkie hipotezy rozpatrywała Anna Matwiejewna określając ich procent prawdopodobieństwa i przytaczając argumenty za i przeciw. Hipoteza aryjska? Tylko 0,001% wiarygodności. Broń próżniowa? Aż 50% wiarygodności. Karły z Arktydy? Kłótnia? Lawina? Mansowie? Niedźwiedź? Piorun kulisty? Satelity lub obłok sodowy? Ten ostatni aż 70% wiarygodności! UFO? Upozorowanie? Wybuch atomowy? Szwadron śmierci i zbiegli więźniowie? Zaczystka? Zamarznięcie? Zatrucie spirytusem? Autorka nie mówi wprost. Nie podaje konkretnego rozwiązania tej zagadki. Pewne jest to, że na ubraniach ofiar znaleziono ślady promieniowania. Czyżby testy nowej broni? Chyba najbardziej prawdopodobne. A tych dziewięcioro? Po prostu znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. I historia ZSRR zna wiele takich przypadków.

"Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga" to świetna powieść, którą warto przeczytać. To powieść z ciekawym wątkiem dokumentalnym. To powieść napisana w taki sposób, że ciężko się od niej oderwać. Bo mimo tego, że wiadomo jaka tragedia się wydarzyła, to samo śledztwo Anny trzyma w napięciu. Przytaczane przez nią fragmenty dzienników, skrawki dokumentów i … mistyczne wizyty tych, których już z nami nie ma.

Link do opinii
"Nocą z 1 na 2 lutego 1959 roku Diatłow postanowił rozbić namiot na zboczu góry o trudnej do wymówienia nazwie Chołatczachl, którą można przetłumaczyć jako <<Góra Umarłych >>. Grupa ułożyła się do snu. Co było dalej? Tylko domysły i zupełna niepewność". Grupa Diatłowa, która wyruszyła na zimową wyprawę górską nigdy z niej nie powróciła. Dziewięć osób zginęło tragiczną śmiercią a jej okoliczności nadal pozostają nieznane. "Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga", to powieść oparta na faktach. Współcześni, fikcyjni bohaterowie, starają się rozwikłać zagadkę z przeszłości na podstawie oryginalnych dokumentów sprawy, których przedruki zostały umieszczone w książce. Jakie jest więc rozwiązanie zagadki śmierci grupy Diatłowa? Nadal nie można tego określić w 100%. Pozostają tylko domysły, które po 64 latach od tragedii, ciężko będzie sprawdzić.
Link do opinii

Tragedia na Przełęczy Diatłowa miała miejsce w 1959 roku, a mimo to elektryzuje do tej pory. Do tej pory niewyjaśniona śmierć uczestników obrosła legendą, powoduje domysły, a także stała się przyczyna licznych (naukowych i nie tylko) teorii. Po 50. latach dalej autorzy podejmują próbę wyjaśnienia przyczyny. Tematykę tę podjęłą chociażby Anna Matwiejewa w swojej powieści Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga. 


Główną bohaterką powieści jest Anna, tak jak autorka będąca pisarką, prawdopodobnie jej alter ego. Po śmierci sąsiada, kobieta w tajemniczy sposób wchodzi w posiadanie akt  dotyczących tragedii na Przełęczy Diatłowa. Dodatkowo otrzymuje tajemniczy telefon, który przyczynia się do dalszego poznawania tej historii. 


Książka wypełniona została zgromadzonymi przez autorkę aktami związanymi z wyprawą dziewięciorga. Są to akta służbowe, ale też pamiętniki uczestników, ich zyciorysy, opisy rodzin. Akta te zawierają również hipotezy dotyczące tego wydarzenia. Okazuje sie bowiem, że podróżnicy rozbili obozowisko na górze Chołatczahl, świętej górze miejscowych Mansonów. Poczatkowo sądzono, że to oni zabili uczestników wyprawy, bo ci weszli tam, gdzie wchodzić nie powinnni, tym bardziej, że jedna z dziewcząt znaleziona została z uciętym językiem. Jednak w toku późniejszych analiz znaleziono na ubraniach ofiar materiał radioaktywny, co pozwoliło na  dalsze poszukiwanie przyczyn śmierci Diatłowców. 


Książka stanowi zespolenie fikcji literackiej i faktów zebranych w aktach. Przyznam, że mam problem z takim połączeniem. Rozumiem zamysł, autorka chciała by jej powieść była bardziej przystępna dla czytelnika, z drugiej zestawienie dość infantylnej historyjki, która nijak nie pasowała do tajemniczego wydarzenia zakończonego śmierci dziewięciorga młodych ludzi. 


Najbardziej spodobało mi się dokładne przybliżenie akt dotyczacych sprawy,  a już zupełnie zachwycił mnie jednen z ostatnich rozdziałów, w którym autorka podsumowała wszystkie teorie dotyczące Diatłowców. Anna Matwiejewa nie tylko rozpisała wszelkie hipotezy lecz również oceniła ich prawdopodobieństwa i podałe czemu ma rację bytu lub nie. 


Ostatecznie uważam, że warto zapoznać się z tą powieścią, ja absolutnie nie żałuję spędzonego z nią czasu. Przyznam, że byłam nieco zaskoczona jej warstwą powieściową, jednak wszystkie zebrane materiały nieco rozjaśniły mi w głowie. Czuję się zafascynowana historią dziewięciorga, zupełnie nie dziwię się, że w dalszym ciagu elektryzuje ona tłumy. 

Link do opinii

Dziwna książka. Nie mam pojęcia, jaki tak naprawdę był cel autorki. Z jednej strony niby szuka rozwiązania tajemnicy Przełęczy Diatłowa, z drugiej to wszystko opisane jest z perspektywy dziennikarki (nie jestem pewna, czy autorka pisze o sobie), która na tę sprawę natknęła się w wyniku różnych dziwnych zbiegów okoliczności. Czyli niby poważne śledztwo w prawdziwej sprawie, a jednak wtłoczone w fikcyjną fabułę. Teoretycznie kobieta próbuje rzetelnie rozwikłać tę sprawę, ale wplecenie w to wszystko elementów paranormalnych (fragmenty tekstu "same się piszą") nie pozwala traktować tych rozważań poważnie. Niektóre aspekty sprawy autorka traktuje śmiertelnie serio i ciągle do nich wraca, inne całkowicie ignoruje. Mam wrażenie, jakby coś sobie założyła i podkreślała tylko te fakty, które do tych założeń pasowały. Poza tym, w zasadzie to szczegół, ale słownik terminów związanych ze sprawą był momentami absurdalny, jakby skierowany do trzylatków. Przytaczanie definicji namiotu i innych powszechnie znanych słów było wręcz śmieszne.
Ogólnie - znam trochę tę sprawę i wydaje mi się szalenie interesująca. Jest jedno wytłumaczenie, odrzucone przez autorkę, które do mnie przemawia, ale nie upieram się, że jest ono prawdziwe. Natomiast ta wersja wydarzeń przedstawiona w książce wydaje mi się naciągana. Jedno, z czym się bardzo zgadzam, to stwierdzenie zawarte w którymś rozdziale, że tyle osób wcześniej badało tę sprawę (dodam że zapewne mając większy dostęp do materiałów, być może nawet będąc na miejscu poszukiwań), więc prawdopodobieństwo, że akurat ona, dziennikarka przez przypadek wciągnięta w sprawę po latach coś odnajdzie, jest raczej marne.

Link do opinii

Historia Diatłowców od lat rodzi pytania i rozmaite teorie spiskowe. Każdy chciałby poznać prawdę dziewięciorga. Czy Anna Mawiejewa przybliży czytelnika do rozwiązania tej wielkiej tajemnicy?

 

CHOlATCZACHL
„Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” obiecuje czytelnikowi niezwykłą podróż śladami tragicznie zmarłych studentów. Dlaczego umarli? I jaki był powód tych dramatycznych zdarzeń, które w roku 1959 wstrząsnęły Związkiem Radzieckim? Dla osoby, która pierwszy raz słychy o Przełęczy Diatłowa książka może wydawać się intrygująca i obfitująca w zaskakujące fakty. W rzeczywistości wszystkie przytaczane fragmenty dzienników i dokumentacji stanową jedyną wartość tej książki. Reszta jest stekiem nudnych wynurzeń autorki, które bardziej irytują i śmieszą, niż budują klimat. Dodatkowo, wątki paranormalne, które autorka wplotła w akcję skutecznie zatracają powagę sytuacji. Bo jak tu poważnie traktować tragiczną historię, kiedy mamy do czynienia ze zjawami, które piszą autorce tekst w komputerze. Irytujące są także straszne zbiegi okoliczności, które spotykają główną bohaterkę i nie wnoszą nic do historii. Podobnie z resztą jak nudne wątki o kocie ( och cóż za ideał), jak i byłym mężu ( ktoś przecież musi ją wozić samochodem!). Autorka uważa czytelnika za osobę niezbyt inteligentną, dlatego też 40 stron (z 300) stanowi słownik, z którego można dowiedzieć się m.in. czym jest cedr, chrust, dziennik, język, namiot, ognisko, prognoza pogody, czy zegarek i jaką rolę pełniły w historii. Wszystko byłby w porządku, gdyby nie fakt, że zostało to już opisane kilkukrotnie wcześniej. Tak się właśnie kończy, gdy ktoś na siłę chce pisać książkę, a nie wie co w niej umieścić i jak ma wyglądać.

 

Podsumowanie
Książka „Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” okrutnie mnie zawiodła. Jej jedyną wartość stanowią protokoły i dzienniki tragicznie zmarłych uczestników wyprawy. Nic innego nie jest warte uwagi, a szkoda, bo mogła to być bardzo dobra książka. Czytelnik otrzymuje jednak słabą historię pełną powtórzeń i napisaną dość prostym językiem, który momentami jest mocno nie równy. Autorka w ogóle nie wiedziała co chce przekazać i jak ugryźć temat. Myślę, że ktoś kto jest całkowitym laikiem w temacie, wpisując w wyszukiwarce odpowiednią frazę, znajdzie szybciej i więcej ciekawych informacji. Bardzo się zawiodłam, bo historia diatłowców z szacunku dla ich śmierci, powinna być potraktowana poważnie, a nie jak zabawa w zarabianie pieniędzy.

Ocena: 3/10

Link do opinii

 

 

Historia tragedii na Przełęczy Diatłowa nie jest mi tematem kompletnie obcym.
Co jakiś czas wracam do niej myślami.

 

"Przyciąga nas to, co dręczy nasze sumienie".

 

Anna Matwiejewa, rosyjska pisarka, opisuje tę sprawę w inny, ale w moim odczuciu, bardzo przystępny sposób. Książkę rozpoczynają dwa wstępy. Jeden napisany przez Aleksieja Iwanowa i drugi od samej Autorki. Dowiemy się, już z nich, dlaczego Pani Matwiejewa wybrała formę powieści, a nie reportażu i dlaczego, właśnie ten zabieg, jest tak istotny.

W styczniu 1959 roku grupa turystów, będących głównie studentami Uralskiego Instytutu Politechnicznego, wyruszyła na północny Ural. Mieli zamiar zdobyć dwa szczyty: Otorten i Ojka-Czakur.
1 lutego 1959 roku rozbili namiot, na zboczu góry Chołatczachl, w którym chcieli, zapewne, przeczekać bardzo niekorzystne warunki atmosferyczne i oczywiście odpocząć.

Co się wtedy wydarzyło, jak doszło do tego, że nikt nie wrócił z tej wyprawy żywy?

Cała tajemnicza otoczka, wokół tej niewyobrażalnej tragedii, powoduje powstawanie przeróżnych hipotez, niektórych rodem z horroru, który jak wiemy charakteryzuje się występowaniem zjawisk nadprzyrodzonych.

Bohaterką powieści "Przełęcz Diatłowa. Tajemnica Dziewięciorga" jest Anna, podobnie jak Autorka, również pisarka. Wokół niej zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Wszystko zdaje się kierować jej myśli ku sprawie dziewięciorga tragicznie zmarłych turystów, od teczki, którą otrzymuje, przez sny jakich doświadcza, po konkurs, którego staje się laureatką i za którego sprawą poznaje pewną kobietę.
Ta, jest zaangażowana w odkrycie prawdy o "diatłowcach" i poszukuje, kogoś kto by tę sprawę opisał.
Sama fabuła dotycząca pisarki wydaje się trochę zamglona, nijaka. Anna żyje jakby we śnie. Kontrastem do jej świata są oryginalne dokumenty dotyczące śledztwa dotyczącego wydarzeń, które miały miejsce na zboczu góry Chołatczachl, przedstawione z zachowaniem oryginalnej pisowni, obfitującej w błędy i nieścisłości.

Anna dokładnie przedstawia materiały, do których udało się jej dotrzeć. Omawia wszystkie osoby dramatu. Nie pomija żadnej z hipotez, które z biegiem lat powstawały jak grzyby po deszczu, ale miały niewiele wspólnego z próbą wyjaśnienia śmierci młodych, wykształconych i bardzo sprawnych fizycznie ludzi. Na tę sprawę nadal patrzy się jak na coś mistycznego i tajemniczego, doszukując się podwalin pod coraz bardziej absurdalne teorie.
Zagłębiamy się w treść raportów, telegramów, rozmów, poznajemy - czasem bardzo odważne, jak na tamte czasy, wnioski rodzin ofiar - i wracamy z Anną do 1999 roku, do jej życia. Zabieg ten pozwala czytelnikowi odsunąć się na chwilę od tematu i... chyba lepiej go zrozumieć.
Przestajemy być zimnym obserwatorem, który studiuje daty, przebieg trasy, czy zagląda w czyjś pamiętnik. Za to rodzi się w nas realne współczucie.

Ta książka ma mroczny, duszący klimat. Nie mogłam jej odłożyć. Zastanawiałam się nawet: ile w tym moim zainteresowaniu jest zwykłej ludzkiej ciekawości - odnośnie samej sprawy, a ile samego kunsztu pisarskiego rosyjskiej Autorki.
Dziś, klika dni po lekturze, już wiem, że to zasługa Pani Matwiejewej i tłumaczenia Magdy Dolińskiej-Rydzek, ponieważ nadal mam w sobie ten niepokój, który towarzyszył mi, gdy bohaterka odkrywała szczegóły sprawy.

To, co działo się wokół prób wyjaśnienia, czy prób niewyjaśnienia tragedii wyprawy Grupy Diatłowa, jest przerażające. Dziwne zbiegi okoliczności, ciągle podsycana aura niewiadomej, nadawanie jej mistycznego charakteru - nadal odsuwa nas od samej prawdy.
Kiedy spojrzy się całość zebranego przez nią materiału, oczami Anny - bohaterki powieści, to można tę prawdę dostrzec, ale nie dotyczy ona jedynie dramatu przedwcześnie zmarłych młodych ludzi, bo jest to prawda o świecie, o kraju na terenie, którego doszło do tragicznej w skutkach wyprawy i prawda o... człowieku.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy