Lukrecja wywróci do góry nogami twoje przekonania o tym, co znaczy ,,zmienić swoje życie"! Wydawnictwo Lira prezentuje perypetie miłosne singielki przed czterdziestką. Jest to miłość in spe, bo ciągle nieuchwytna. Jak się okazuje, o wiele łatwiej jest zrobić karierę za granicą, niż znaleźć człowieka, z którym można by się pięknie zestarzeć. Stanąwszy przed wyborem dalszej drogi, Lukrecja bez wahania porzuca słoneczną Italię i przyjeżdża do Polski, którą pamięta jak przez mgłę. A tu życie szykuje dla niej jeszcze wiele niespodzianek...
Kim jest Lukrecja? To pewna siebie i swojej kobiecości singielka przed czterdziestką, szczęśliwa posiadaczka wiernych przyjaciółek ,,od pierwszego wejrzenia" oraz matki, która konsekwentnie zadręcza ją swoimi poradami. Jest też kobietą niezwykle wrażliwą na świat smaków, zapachów, kolorów i dźwięków. Umiejętność zmysłowego postrzegania świata staje się dla Lukrecji kluczem do odkrycia własnej drogi życiowej. Czy pomoże jej także w odnalezieniu prawdziwej miłości?
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 2017-07-05
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Niedawno miałam ochotę na przeczytanie przyjemnej obyczajówki, która odprężyłaby mnie i pozwoliła zapomnieć o obowiązkach. Sięgnęłam więc po Przebudzenie Lukrecji, którym jestem bardzo rozczarowana.
Dobiegająca czterdziestki Lukrecja, rzuca pracę we Włoszech i przylatuje do Warszawy. Prosi swoją znajomą, Werę, o nocleg tak się składa, że przez najbliższy czas kobiety będą razem mieszkać. Lukrecja poszukuje swojej pasji, a także kandydata na męża. Czy jej się to uda?
Po pierwsze.
Główna bohaterka jest bardzo irytująca. Jej dziwne przemyślenia, łączenie seksu i miłości do gotowania i szukanie na siłę odpowiedniego mężczyzny. Myślałam, że mnie szlak trafi, kiedy po raz kolejny starała się spotkać z Cezarym, mimo, że ten nie miał najwidoczniej na to ochoty. Bardzo nie lubię tego typu ludzi, którzy chcą mieć wszystko. Zastanawia mnie również jedna rzecz: jakim cudem bezrobotna Lukrecja mogła sobie pozwolić na wynajem mieszkania oraz przyrządzanie dziwnych potraw, których składniki kosztują bardzo dużo pieniędzy? Dobrze, może miała jakieś oszczędności, ale każdy normalny człowiek po przyjeździe do innego kraju zaczyna rozglądać się za pracą i nie wydaje tylu pieniędzy, aby mieć coś na "czarną godzinę". Chyba, że jestem w błędzie.
O pozostałych bohaterach niestety nie potrafię się wypowiedzieć, ponieważ autorka nakreśliła tylko ich postacie, bez zbędnego wdawania się w szczegóły. Jestem dosłownie kilka godzin po skończeniu książki, a nie pamiętam już jaka była Wera! To tak jakbym widziała tylko manekina z przypiętą kartką z imieniem i to tyle.
Po drugie.
Fabuła książki jest nudna. Okropnie nudna. Zazwyczaj nie oczekuję od obyczajówek czegoś przełomowego, ale choćby odrobina oryginalności by wystarczyła, aby poprawić poziom ciekawości tej książki. Pomimo, że autorka ma bardzo lekki styl pisania i nie boi się rzucać przekleństwami, to jednak tutaj nie zaiskrzyło.
Laura Adori niestety nie zachwyciła mnie, a ja nie mam ochoty na zapoznanie się z drugą częścią przygód panny Lukrecji.
Myślę, że jest to książka skierowana bardziej do osób, które lubią takie zwyczajne, przeciętne książki i które po przeczytaniu pójdą w odstawkę. Ja od książek oczekuję czegoś więcej, a tutaj tego nie znalazłam.
Na rynek wydawniczy niedawno wkroczyło nowe Wydawnictwo Lira. Muszę przyznać, że okładki ich książek od razu przyciągają wzrok i sprawiają, że zatrzymujemy się przy tych pozycjach na dłużej – bardzo kobiece, subtelne, ale i kolorowe oraz wyraziste – każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Skupmy się jednak na wnętrzu i samej treści, przecież to one są najważniejsze.
„Przebudzenie Lukrecji” opowiada historię kobiety, która właśnie dobija 40-stki. Mieszka ona we Włoszech od wielu lat, ma ustabilizowane życie, stałą pracę i jest singielką – ewidentnie nie ma szczęścia do facetów.
Z dnia na dzień w Lukrecji, bo tak ma na imię nasza bohaterka, coś pęka i postanawia całkowicie zmienić swoje życie. Rzuca pracę i wraca na stałe do Polski, a konkretnie Warszawy.
Mimo początkowego zagubienia Lukrecji wszystko zaczyna się układać. Pomysł na zajęcie się w pełni tym co kocha najbardziej zostaje powoli wdrażany do życia i nawet na horyzoncie pojawia się pewien przystojny mężczyzna.
Czy Lukrecja nie będzie żałować swojej decyzji? Czy uda się jej znaleźć miłość życia? Czy pasja stanie się pomysłem na karierę?
Kochani nie myślcie sobie, że to kolejne romansidło jakich wiele, mimo że wątek miłosny jest tu obecny – w końcu to książka dla kobiet, a my lubimy czytać o miłości – to jednak nie jest on jedynym tematem wiodącym w tej pozycji.
Znajdziemy tu kobiecą przyjaźń. Znajdziemy bardzo ważne przesłanie, mówiące, że zmian w życiu nie należy się bać i to niezależnie od wieku. Wiodącym tematem jednak w tej książce są smaki i zapachy. Opisy potraw i kwiatów są nadzwyczajne – prawdziwa gratka dla osób, które mają wrażliwy zmysł węchu i smaku.
Uwierzcie mi, że opisy w książce są smakowite – dosłownie, a podczas czytania można zgłodnieć.
Jeśli chodzi o bohaterów to muszę przyznać, że kobiety zdecydowanie wiodą prym wśród postaci z charakterem, które od razu można polubić. Lukrecja wzbudziła we mnie sympatię, chociaż był moment, że zaczęłam się o nią martwić, a nawet wezbrała we mnie chęć schwycenia jej za ramiona i potrząśnięcia, by ta przestała być taką desperatką.
Przyjaciółki kobiety – Wera i Claudyna – są chyba najlepszymi postaciami w tej historii. Dwie spoko babki, zwariowane na swój sposób i zabawne. Powiem Wam, że z przyjemnością dołączyłabym do tej babskiej ekipy.
„Przebudzenie Lukrecji” to idealna pozycja, by się przy niej zrelaksować, nalać sobie lampkę dobrego wina i oddać jej lekkiej, przyjemnej i smakowitej lekturze. Nie jest to nadzwyczajna książka z wyszukaną fabułą, ale zaliczam ją do dobrych pozycji, idealnych na raz.
Myślę, że najbardziej spodoba się ona dojrzałym kobietom, których pasją jest przyrządzanie smakowitych i aromatycznych dań, ale i tym, które boją się zmian w życiu i potrzebują do tego zachęty.
Za bardzo przypomina "Dzienniki Bridget Jones". Lukrecja rzuca pracę i życie we Włoszech, na rzecz nieznanego w Polsce. To jakaś seksuholiczka i marzycielka... Jedyny zabawny moment to ten, gdy przygotowała dla swojego mężczyzny romantyczną kolację i mysli już, co będą robić w łóżku, a jej partner puszcza regularnie bąki.
Nie mój klimat, nie moja stylistyka. Ciekawe: okładka, dobór imion bohaterów, informacje kulinarne. Reszta - miłosno-obyczajowy galimatias.
Lukrecja – tytułowa bohaterka, która zdążyła już zdobyć serca czytelniczek w "Przebudzeniu Lukrecji" i "Owocach Lukrecji", to wielbicielka zmysłowego...
Wielkie namiętności, wyrafinowane smaki i życie na romantycznym rauszu – to codzienność tytułowej bohaterki, która zdążyła już zdobyć serca czytelniczek...
Ocena: 3, Przeczytałam,
Piękna, ciepła, klimatyczna i w stonowanych barwach okładka oraz intrygujący i budzący nutkę tajemniczości opis fabularny z pewnością zachęciły mnie do sięgnięcia po powieść "Przebudzenie Lukrecji" i tym samym zaznajomienia się z jej zawartością. Do wyboru owej książki bez wątpienia skłoniły mnie również inne elementy. Po pierwsze ciekawość poznania wydawanych przez nowe wydawnictwo na rynku publikacji. Po drugie informacja, iż wspomniana pozycja jest nie tylko debiutem autorki, ale też pierwszym tomem cyklu. A po ostatnie, notka porównująca tę opowieść do znanych i zapewne przez wielu lubianych przygód Bridget Jones. Ogromnie mnie intrygowało owe odniesienie, musiałam się zatem przekonać, ile w tym prawdy. Czy "Przebudzenie Lukrecji" okazała się zajmującą i porywającą powieścią? Jakie są moje wrażenia po jej lekturze? Zapraszam na recenzję.
Laura Adori - autorka cyklu powieści o przygodach Lukrecji. Miłośniczka zmysłowej kuchni, intensywnych smaków i żywiołowych ludzi. Urodziła się w Warszawie, dużo podróżowała po Europie, mieszkała m.in. we Włoszech. Po latach powróciła do kraju dzieciństwa, zajęła się smakowaniem życia i opisywaniem swoich przygód. Jej doświadczenia stały się inspiracją dla serii powieści o losach Lukrecji. Książka "Przebudzenie Lukrecji" otwiera ten cykl. (źródło: okładka książki
Lukrecja to niespełna czterdziestoletnia singielka, od lat przebywająca we Włoszech, mieszkająca samotnie i pracująca w korporacji. Kobieta nie ułożyła sobie dotąd życia u boku mężczyzny, bowiem zawsze trafiała na nieodpowiednich samców. W pewnym momencie zaczyna sobie uświadamiać, że życie nie polega tylko na tym, aby piąć się po szczeblach kariery i dążyć do satysfakcji zawodowej i że zaczyna jej brakować stabilizacji rodzinnej. Powroty do pustego domu, niemożność spędzenia wieczoru przy lampce wina z ukochanym oraz poczucie osamotnienia i braku bezpieczeństwa, a także wzmożone pragnienie zaznania miłości wpływają poniekąd na jej samopoczucie i jednocześnie chęć zmiany. Lukrecja coraz częściej zastanawia się nad powrotem do Warszawy, a w tymże przekonaniu utwierdza ją przypadkowe spotkanie tajemniczej tarocistki, która przepowiada jej spotkanie miłości życia w rodzimym kraju. Czterdziestolatka pod wpływem impulsu decyduje się opuścić Włochy. Składa wypowiedzenie w dotychczasowej firmie, pakuje kilkuletni dorobek i wraca do stolicy. Początkowo zajmuje pokój u swej najlepszej przyjaciółki Wery, przechadza się ulicami Warszawy i próbuje odnaleźć swoją drogę w życiu. Każdego poranka udaje się do ulubionej kawiarni, aby móc podelektować się smakiem espresso z cynamonem. Pewnego dnia dostrzega przystojnego mężczyznę, który budzi w niej skrywane uczucia. Jej codzienne wyjścia do kawiarni stają się zatem jeszcze bardziej wyczekiwane, ekscytujące i pełne nadziei na kolejne spotkanie z nieznajomym...
"Przebudzenie Lukrecji" to powieść, której lektura przebiega w ekspresowym tempie, przede wszystkim za sprawą lekkiego stylu i sporej czcionki, a także specyficznego rozkładu tekstu na stronie. I niewątpliwie można ją pochłonąć w zaledwie parę godzin, a mnie zajęło to aż dwa dni. Dlaczego? Podzieliłam bowiem książkę na dwie części. Pierwsza połowa jest stonowana, wyciszona, skupiona na opisach będących kumulacją przemyśleń, dygresji, retrospekcji i rozważań głównej bohaterki, wzbogacona o poradnikowe przekazy i sentencje. Akcja przebiega spokojnie, chwilami aż za bardzo, co prowadziło do momentów znużenia i kompletnie nie zachęcało do jej kontynuowania. W moim odczuciu historia za nadto się dłużyła, dając wrażenie przeciągania, aby tylko zapełnić kartki. To tylko moje subiektywne zdanie. Nie tego oczekiwałam i być może dlatego też odebrałam ją w taki, a nie inny sposób. Jednak ja zawsze daję szansę powieści i tak łatwo się nie poddałam, dlatego też trwałam dalej w tej historii. Zresztą miałam poniekąd nadzieję na rozwój fabuły, jej szybszy przebieg i jakieś elementy zaskoczenia. I cóż. Tych ostatnich nie doświadczyłam, ale rzeczywiście druga połowa książki była znacznie ciekawsza, pełniejsza i żywsza. Opowieść nabrała poniekąd rumieńców, pozostawiając bladość za sobą. Cudowne rady ciotki Aurelii, humorystyczne wstawki, większa dawka dialogów (choć nierzadko zbędnych, trywialnych i nic niewnoszących do treści) i, co najważniejsze, intensywność smaków dań serwowanych przez Lukrecję (nieustannie byłam głodna i powstrzymywałam się przed atakiem na zawartość lodówki), zapachów owych potraw oraz barw i woni rozmaitych kwiatów (np. osteospermum, hiperricum, tulipan, anemon). Wreszcie coś się działo, pojawiły się nowe wątki, nowe postacie... Aczkolwiek, ani mnie szczególnie to nie zaaferowało, ani nie oczarowało, ani nie wzbudziło głębszego zaangażowania. Albowiem zaczęłam czuć irytację związaną z ciągłymi nawiązaniami do seksu, intymnych części ciała, zarówno tych zewnętrznych (np. pupa), jak i wewnętrznych (np. macica). Nawet w potrawach upatrywano się podtekstów seksualnych. Ileż można. Przyjaciółki singielki na okrągło nawijały tylko o mężczyznach, ich walorach bądź ich braku, oceniając ich przez pryzmat prezentowanych sylwetki i profilu, debatowały o intymnych potrzebach, kobiecych atutach i kompleksach. Co i rusz nachodziła mnie myśl, czy naprawdę czterdziestoletnie kobiety nie preferują innych tematów do rozmów? Seks to było przewodnie i chyba jedyne zagadnienie podejmowane przez nie w jakiejkolwiek ich wzajemnej korespondencji. Atutem na pewno jest zakończenie, którego nie sposób przewidzieć, bez dwóch zdań. Natomiast nie szokuje i nie wyzwala niesamowitych emocji, a ponadto nie jest na tyle interesujące, ażeby niecierpliwie wyczekiwać drugiego tomu i dalszych losów bohaterów.
Właśnie, postacie... Główną rolę odgrywa Lukrecja - kobieta dojrzała (pod względem wieku na pewno), idealna kucharka wymyślająca coraz to nowe dania, którymi ma zamiar się dzielić i w tym celu realizuje pewien plan, pasjonatka kwiatów, zwolenniczka ćwiczeń oddechowych i brzuszków oraz miłośniczka espresso z cynamonem. Sprawia wrażenie osoby samotnej, żyjącej złudzeniami i wyobrażeniami, czasem ulegającej szaleńczym impulsom. Córka bezkompromisowej matki, uczciwa przyjaciółka i kochająca oraz wierna partnerka. Skryta, zakompleksiona, niepewna siebie, naiwna, niezdecydowana, nieprzyjmująca prawdy do wiadomości, oszukująca samą siebie, czasem upatrująca rozwiązań problemów czy odpowiedzi na nurtujące ją pytania w tarocie. Lukrecja zawsze może też liczyć na wsparcie i bezinteresowną pomoc swych powierniczek: szczerej i bezpośredniej Wery oraz przebojowej Claudynki. Na horyzoncie pojawiają się też mężczyźni, dodający nieokreślonego do końca smaczku i swego rodzaju pieprzyku - bez nich byłoby nudno, a mianowicie entuzjastyczny, konkretny, lubujący podróże i jedzenie Julian oraz egoistyczny, niekiedy mentalnie nieobecny, nieszczery i niezwykle szybki w wielu sprawach (intymnych też) Cezary, a także inni (w tym Konstanty), o których nie za bardzo można się wypowiedzieć z racji ich niedokładnego poznania (bynajmniej po lekturze pierwszego tomu). Nie powaliły mnie ich osobowości i nie zapałałam do nich sympatią. Swym zachowaniem i postępowaniem wyzwalali irytację. Wydali się obłudni, skupieni na sobie, nieliczący się z uczuciami innych, wykorzystujący dobroć i infantylność współtowarzyszy. A! Zapomniałabym, jest jeszcze znikoma rola pewnego stomatologa o jakże wspaniałym imieniu i jeszcze lepszym nazwisku. Teofil Byczko! Jestem pod wrażeniem doboru, popularnych w niegdysiejszych latach, imion ukazanych bohaterów - i w żadnym wypadku to nie jest z mojej strony ironia. Wspaniały pomysł! Niemniej jednak raczej nie jestem zainteresowana dalszymi losami bohaterów.
"Przebudzenie Lukrecji" to powieść napisana lekkim, czasami poetyckim, a niekiedy wulgarnym językiem (o łagodniejszym zabarwieniu). Wzbudziła we mnie bardzo ambiwalentne uczucia. Subtelna i ciepła oprawa moim zdaniem zaprzecza zawartości, która z pewnością nie szczyci się delikatnością. Powód? Mnóstwo seksualnych i intymnych kontekstów, w odniesieniu do różnych aspektów życia, a nawet do jedzenia (bywało to chwilami niesmaczne). To historia po trosze refleksyjna, z niejednym poradnikowym przesłaniem, nierzadko nużąca, zupełnie niewciągająca i niefrapująca na tyle, abym zechciała sięgnąć po kolejną część serii o przygodach Lukrecji. Przeczytałam, poznałam, odłożyłam i to by było na tyle. Krótko mówiąc, to niezobowiązująca i niewymagająca lektura obyczajowo-poradnikowa, z lekko humorystyczną i ironiczną tonacją.