Poruszająca historia o miłości, która leczy najgłębsze rany.
Życie Hani przypomina najpiękniejszą romantyczną opowieść. Młoda kobieta właśnie kończy studia i rozpoczyna przygotowania do ślubu. Planowanie wspólnego życia, nowa, wymarzona praca i otaczająca ją miłość sprawiają, że nie potrzeba jej do szczęścia niczego więcej. Pewnego dnia jednak bajka się kończy – podczas przyjęcia Hania nagle mdleje, a diagnoza lekarska rozwiewa wszelkie nadzieje na to, że uda jej się żyć tak samo, jak do tej pory. Najbardziej bolesny cios padnie jednak niepodziewanie z zupełnie innej strony…
„Prosto w serce” to poruszająca historia o nieprzewidywalności uczuć, trudnych życiowych wyborach i ich jeszcze trudniejszych konsekwencjach. To podróż przez pełną niezwykłych barw, smaków i dźwięków Prowansję, w której rzeczywistość co chwila miesza się z fikcją. Nocne kluby, namiętne tańce, zaskakujące oświadczyny i wyjątkowy ślub. A wszystko po to, żeby odgonić mary przeszłości i… znów uwierzyć w miłość!
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-09-16
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 374
Poprzednia powieść Jolanty Kosowskiej, jaką miałam przyjemność czytać, mnie szczerze zachwyciła. Nie spodziewałam się, że powieść tej autorki przypadnie mi do gustu Dlaczego? Ponieważ spod jej pióra wychodzą głównie powieść obyczajowe, bardzo życiowe, na które ja nie często mam ochotę. W ostatnim czasie przybyła do mnie kolejna powieść tej autorki, po którą sięgnęłam z większym zaufaniem i nieskrywaną ciekawością. Czy Prosto w serce to kolejna świetna historia, którą będę polecać?
Hania może pochwalić się życiem miłosnym niczym z filmu romantycznego. Ma kochanego narzeczonego, z którym niedługo bierze ślub, a przygotowania do ważnego dnia idą pełną parą. Szczęście, jakie ją otacza oraz wymarzona praca sprawiają, że Hania nie oczekuje od życia niczego więcej. Pewnego dnia jednak bajka zamienia się w koszmar – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Podczas przyjęcia ze znajomymi kobieta mdleje, a lekarz rozwiewa wszelkie wątpliwości - Hania jest poważnie chora. Najokrutniejszy cios spadnie na bohaterkę jednak z zupełnie innej strony...
Zacznę jak zawsze od tego, co uważam na temat bohaterów powieści. Hania, czyli postać, na której skupia się cała akcja, to młoda kobieta, która stara się czerpać z życia jak najwięcej. Być może zabrzmi to ckliwie, ale ta postać sprawiła, że sama zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem. Ciągle planuję wszystko na zaś, zapominając przy tym o tu i teraz - zresztą domyślam się, że nie tylko ja tak robię. Autorka poprzez zachowanie głównej bohaterki ukazuje, że postępując właśnie w ten sposób, przegapimy najlepsze momenty, które dzieją się tuż pod naszym nosem. Hania to również bardzo dobrze wykreowana postać, którą bardzo polubiłam.
Jolanta Kosowska równie dobrze wykreowała postać narzeczonego Hani, Bartka. Tutaj jednak stwierdzam, że ten bohater od samego początku wzbudzał we mnie jaką dziwną niechęć. Nie wiem, dlaczego, ale miałam wrażenie, że nie jest szczery wobec swojej ukochanej oraz wobec samego siebie. No nie zostałam fanką tego pana i nie żywię w stosunku do niego ciepłych uczuć. Należy też pamiętać, że postać, która wzbudza w nas negatywne emocje, również może zostać uznana za postać dopracowana i przemyślana - podejrzewam, że taki był właśnie zamysł autorki.
Prosto w serce urzekło mnie od pierwszej strony. Nie pamiętam już, nawet kiedy przewracałam kolejne strony, ponieważ książkę tę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, więc można rzec, że kartki przerzucały się same. Autorka ma bardzo przyjemny styl, który mogłabym określić jako taki poetycki, ale o tym wspominałam już przy okazji recenzji W piekle pandemii. Swojego zdania jak widać, w tej kwestii nie zmieniam.
W tej powieści czytelnik może odnaleźć nie tylko dramat, który trafia prosto w serce (widać, skąd tytuł), ale również nieśmiałą radość, nadzieję na lepsze jutro oraz chęć czerpania ze swojego życia tyle ile się da – w końcu mamy tylko jedno, więc czemu mamy je zmarnować na nieistotne sprawy? Ta historia urzekła mnie właśnie tym, a także zainspirowała do wielu zmian – zresztą wspomniałam o tym wyżej.
Myślę, że będzie to idealna lektura nie tylko dla miłośników powieści obyczajowych i romansów, ale również dla tych, którzy potrzebują po prostu jakiejś formy pocieszenia lub przekonania, że jeszcze będzie dobrze. Jeżeli szukacie właśnie takiej powieści, to Prosto w serce musi trafić w Wasze ręce.
W ubiegłym roku, najlepszą książką, jaką udało mi się przeczytać, była powieść „Twoje fotografie” autorstwa Tammy Robinson. Młoda dziewczyna dowiaduje się, że jest śmiertelnie chora. Jak większość osób w takiej sytuacji, postanawia zawalczyć o swoje marzenia. Jednym z nich jest zorganizowanie własnego, wymarzonego wesela. Jest tylko mały problem: brak pana młodego.
Niby prosta młodzieżówka, a jednak całkowicie skradła moje serce. Podczas lektury tej powieści stało się coś, co zdarza mi się bardzo rzadko – miałam w łzy w oczach, a po zakończonej lekturze przez długi czas nie miałam ochoty sięgnąć po coś innego.
Gdy otrzymałam propozycję zrecenzowania najnowszej powieści naszej rodzimej autorki Jolanty Kosowskiej pt. „Prosto w serce”, od razu przypomniałam sobie „Twoje fotografie”. Nie będę ukrywać, że miałam wobec tej historii pewne oczekiwania a także nadzieję, że dostarczy mi ogromnej dawki emocji.
Życie Hani przypomina najpiękniejszą romantyczną opowieść. Młoda kobieta właśnie kończy studia i rozpoczyna przygotowania do ślubu. Planowanie wspólnego życia, nowa, wymarzona praca i otaczająca ją miłość sprawiają, że nie potrzeba jej do szczęścia niczego więcej. Pewnego dnia jednak bajka się kończy – podczas przyjęcia Hania nagle mdleje, a diagnoza lekarska rozwiewa wszelkie nadzieje na to, że uda jej się żyć tak samo, jak do tej pory. Najbardziej bolesny cios padnie jednak niepodziewanie z zupełnie innej strony…
„Prosto w serce” to poruszająca historia o nieprzewidywalności uczuć, trudnych życiowych wyborach i ich jeszcze trudniejszych konsekwencjach. To podróż przez pełną niezwykłych barw, smaków i dźwięków Prowansję, w której rzeczywistość co chwila miesza się z fikcją. Nocne kluby, namiętne tańce, zaskakujące oświadczyny i wyjątkowy ślub. A wszystko po to, żeby odgonić mary przeszłości i… znów uwierzyć w miłość!
Mam odrobinę mieszane uczucia względem tej powieści. Z jednej strony podobała mi się, pochłonęłam ją w ciągu dwóch wieczorów, nie mniej jednak podczas lektury wyłapywałam pewne mankamenty, które w jakimś stopniu obniżały moją ocenę.
Pierwszą uwagę mam do stylu pisania autorki. Chwilami, pani Kosowska pisze bardzo prosto, posługuje się krótkimi zdaniami, zbudowanymi z czterech lub pięciu wyrazów. Potem znowu serwuje czytelnikowi dialogi, w których pełno jest zbędnego jak dla mnie patosu. Zabrakło mi naturalności w rozmowach bohaterów, zwłaszcza między Hanią a Andre.
Bardzo spodobał mi się wątek choroby, który został profesjonalnie przedstawiony przez autorkę, która z zawodu jest lekarzem. Dostajemy konkrety, przedstawione w prostej formie. Nie czułam się przytłoczona jakimiś trudnymi medycznymi pojęciami. Żałuję jednak, że pani Jolanta nie rozwinęła bardziej tego wątku. Tak naprawdę pojawia się on na samym początku historii i w jej zakończeniu.
W tym momencie nasuwa mi się na myśl kolejna uwaga odnośnie tej historii, a mianowicie nie do końca przemyślana fabuła. Początek zapowiadał się nieźle – następuje nagła zmiana akcji, która odrobinę miesza w życiu głównej bohaterki. Potem jednak wszystko ustępuje i robi się… monotonnie.
W książce występuje wiele opisów, które jednak skupiają się na dwóch aspektach: francuskich krajobrazach, zwyczajach itp. oraz wyglądu bohaterki. Pierwsze z nich bardzo mi się podobały. Widać, że autorka zna dobrze ten kraj i dzięki lekturze jej powieści, mogłam mentalnie przespacerować się uliczkami Prowansji. Z kolei te drugie opisy uważałam za zbędne, gdyż za każdym razem brzmiały dokładnie tak samo. Momentami odnosiłam wrażenie, że Hania za każdym razem ubiera jedną i tą samą sukienkę, tyle że w innym kolorze.
W moim odczuciu, emocje i uczucia jakie towarzyszyły bohaterom tej historii, znikały tak szybko i nagle, jak się pojawiły. Nie chodzi mi tu tylko o zakochanie, czy zauroczenie, ale również takie uczucia jak: żal, smutek, czy rozpacz. Nie można tłumaczyć tej sytuacji biegiem czasu, gdyż czas akcji jest dość wąski.
Narracja została przedstawiona z perspektywy głównych bohaterów, ale także i postaci pobocznych. Co prawda ta druga grupa nie wnosiła nic nowego do fabuły, nie mniej jednak było to jakieś urozmaicenie. Odnoszę wrażenie, że autorka skupiła się tylko i wyłącznie na Hani, przez to postać Andre jest mało rozbudowana. Tak naprawdę w ostatnich rozdziałach pani Jolanta rzuca nieco światła na tą postać, ale nie odkrywa jej na tyle, by czytelnik mógł się z nią zżyć. Wielka szkoda.
Podsumowując, „Prosto w serce” to lekka i wciągająca historia, mówiąca o tym, jak bardzo przewrotny może być los. To powieść która pokazuje, że jedna chwila może diametralnie zmienić nasze życie.
Moja ocena: 6/10
Cudowna książka o miłości, przyjaźni i złych decyzjach. Czasami jedno wypowiedziane zdanie może zmienić czyjeś życie.
"Prosto w serce" to przepiękna historia o losach młodej kobiety - Hani. Życie dziewczyny uległo diametralnej zmianie, w momencie gdy otrzymała diagnozę lekarską. Została porzucona tuż przed ślubem, straciła pracę... Na szczęście, w trudnych chwilach mogła liczyć na przyjaciół, a dzięki ich pomocy rozwinęła skrzydła rozpoczynając nowy rozdział.
Jolanta Kosowska tworzy dzieła, które pochłaniają czytelnika bez reszty. Poprzednie lektury przypadły mi do gustu, stąd też sięgnęłam po "Prosto w serce". Liczyłam na równie interesującą opowieść, która mnie wciągnie. Lecz to, co otrzymałam, przerosło moje wyobrażenia. W swojej najnowszej powieści, autorka, ukazuje różne oblicza miłości oraz siłę, z jaką zmienia ona ludzkie życie. Miłość zaprezentowana jest jako niezapomniane uczucie, które pojawia się w niespodziewanym momencie. Wzbudza w nas wiele emocji, lecz czasem również rani. Czasem musimy pozwolić jej odejść, aby spotkało nas coś lepszego, na co tak naprawdę zasługujemy.
"Prosto w serce" to historia, która powoduje u czytelnika masę emocji. Z każdej strony bije ogromne ciepło, uczucie. Napisana została prostym językiem, jest przyjemna w odbiorze. Autorka zadbała o odpowiednie umiejscowienie akcji, ozdabiając ją szczegółowymi opisami. Dzięki temu czytelnik ma możliwość przeniesienia się w tamten świat. Książkę oceniam na 9,5/10. Polecam szczególnie miłośnikom lekkich historii, romansów.
Życie najważniejszym sprawdzianem dla miłości.
Miłość to uczucie, którego pragnie doświadczyć każdy z nas. Marzymy o tym, aby los splótł nasze życiowe drogi z osobą, dla której nasze serce zabije mocniej. Przy której będziemy czuli się kochani i wyjątkowi. Jednak nie zapominajmy o tym, że jest to także uczucie, którego wartość i trwałość najlepiej zweryfikuje samo życie. Nie sztuką bowiem jest mówić piękne słówka, mamić i czarować, kiedy wszystko układa się po naszej myśli niczym w bajce. W przysiędze małżeńskiej przysięgamy sobie miłość na dobre i na złe, ale to właśnie to złe jest najważniejszym sprawdzianem dla związku. To właśnie wtedy, kiedy musimy wspólnie zmierzyć się z trudnymi doświadczeniami, których przecież nie da się zupełnie uniknąć, bardzo szybko może okazać się, że osoba, która była dla nas najważniejsza i czuliśmy się prawdziwymi szczęściarami, mogąc właśnie z nią spędzić resztę swoich dni, to zwykły tchórz, a wszystkie pięknie wypowiadane przez nią słowa są puste i rzucane na wiatr.
Bólu i goryczy tej trudnej prawdy, o której nie chcemy nawet myśleć, ciesząc się pięknem wzniosłych chwil spędzanych z ukochaną osobą, zaznała niestety główna bohaterka powieści Jolanty Kosowskiej „Prosto w serce”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.
Hania jest piękną młodą kobietą, która właśnie kończy studia i przygotowuje się do najpiękniejszej chwili w życiu każdej z nas. Już za dwa tygodnie ma wkroczyć na nową drogę swojego życia u boku wyjątkowego mężczyzny. Ślub pochłania ją zupełnie, ale nie wie jeszcze, że za chwilę czar pryśnie. Bajkowe życie dobiegnie końca, a książę zamieni się w żabę.
Nagłe omdlenie dziewczyny staje się początkiem lawiny cierpienia, która spada na nią niespodziewanie i bez ostrzeżenia. Diagnoza ciężkiej przewlekłej choroby sprawiła, że w jej sercu zagościł lęk i obawa tego, co przyniesie przyszłość. W tym miejscu chciałabym napisać, że Bartek, przyszły mąż Hani stanął na wysokości zadania i służąc wsparciem dla wybranki swego serca, pomógł jej przetrwać trudne chwile i uwierzyć, że razem wszystko przetrwają. Bo przecież na tym właśnie polega prawdziwa miłość. Chciałabym, ale niestety nie mogę, ponieważ Bartek okazał się zwykłym egoistą, który myśląc tylko o sobie, porzuca naszą bohaterkę.
Na szczęście Hania nie została sama z tym, co ją spotkało. Ma wokół siebie wspaniałe osoby, które okazują się cudownymi przyjaciółmi. Niczym anioły ciągną ją ku górze, kiedy ona spada w dół. Dzięki nim ma możliwość wyjazdu do pięknej malowniczej Prowansji, gdzie ciesząc się wyjątkowym klimatem tego niezwykłego miejsca, próbuje odciąć się od tego, co tak bardzo boli. Tutaj też stanie przed trudnymi wyborami i decyzjami, ponieważ otrzymuje jeszcze jedną szansę, by być szczęśliwą, jednak czy będzie umiała zaufać na nowo skoro, jak sama twierdzi, słowo zaufanie dla niej jest już zdezaktualizowane? O tym musicie już przeczytać sami, do czego gorąco zachęcam. Nie bądźcie jednak niczego pewni, gdyż musicie wiedzieć, że mężczyzna, który sprawia, że motyle w jej brzuchu zaczynają tańczyć, ma za sobą trudną przeszłość, a i sama Hania nie jest skora do zwierzeń. Oboje tak niewiele o sobie wiedzą. Przekonajcie się sami, czy prawda, którą poznają o sobie wzajemnie, po raz kolejny nie przerośnie siły rodzącego się uczucia.
„Prosto w serce” to tytuł idealny dla historii, którą poznajemy na kartach książki. W moim odczuciu, odnosząc się do tego, o czym czytamy, możemy interpretować go na dwa sposoby. Można bowiem, zranić kogoś prosto w serce, jak zrobił to Bartek, porzucając Hanię w najtrudniejszym dla niej momencie, kiedy najbardziej go potrzebowała, a tym samym pokazał, że nie potrafi kochać i nie zna prawdziwej istoty tego uczucia. Ale miłość może także w najmniej spodziewanym dla nas momencie trafić nas prosto w serce. Pani Jolanta Kosowska w bardzo piękny i ujmujący, ale zarazem refleksyjny i skłaniający nas do wielu przemyśleń sposób ukazała oba te oblicza miłości.
Jeśli szukacie książki poruszającej i pięknej, która pokaże Wam, czym winno być prawdziwe uczucie i miłość, która uleczy nawet najgłębsze rany, to musicie sięgnąć po ten tytuł. Lektura ta wywoła w Was całą gamę emocji od wzruszenia, poprzez złość, współczucie, ale poczujecie także niemalże odczuwalną na własnej skórze namiętność, zmysłowość i wyjątkowość tego, co może zrodzić się między dwojgiem ludzi. Jeśli Wasze serce również zostało zranione i czujecie, że już nigdy nie będziecie w stanie nikogo pokochać, to możecie mi wierzyć, że ta książka przywróci Wam nadzieję i wiarę w to, że jeszcze możecie być szczęśliwi. Kochać i być kochanym przez kogoś, kto na Was zasługuje. Wszak podobnie, jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak samo jeden palant, który Was skrzywdził, nie świadczy, o tym, że wszyscy mężczyźni, czy kobiety są tacy sami. Musicie tylko na nowo otworzyć się na miłość.
Sama autorka twierdzi, że „Prosto w serce” to najbardziej romantyczna z napisanych przez nią powieści i ja się z tym zgadzam. To piękna opowieść, której wyjątkowość i subtelność czytelnik niemalże chłonie. Nie mogłabym również nie wspomnieć o wyjątkowej umiejętności Pani Joli do malowania słowem pięknych obrazów Prowansji. Nigdy tam nie byłam, a po zamknięciu książki czułam się tak, jakbym wróciła z cudownej wycieczki, z której wcale nie chce się wracać. Co więcej, we wszystkich tych miejscach chce się być.
Cóż więcej mogłabym o tej książce powiedzieć? Trafiając wspólnie z Hanią do Prowansji, zapomnicie o reszcie otaczającego Was świata. Odetniecie się od zmartwień, problemów i trosk. Dzięki temu, że autorce doskonale udało się oddać serdeczność Włochów i ich otwartość poczujecie się niemalże, jak w gronie najlepszych przyjaciół, bądź rodziny, która jest dla nich najważniejsza, a za samą Hanię będziecie mocno trzymać kciuki, chcąc, aby gorycz rozczarowania w jej życiu zastąpiła słodycz szczerej miłości.
Jeśli mogę Wam coś doradzić to, nie czytajcie tej książki, tak jak czyta się większość innych. Pozwólcie sobie na emocje. Chłońcie ją wszystkimi zmysłami, wówczas poczujecie, że czas z nią spędzony był wyjątkowym przeżyciem, którego nigdy się nie zapomina i które chce się przeżywać wielokrotnie. Ja na pewno jeszcze do tej książki wrócę, a Was całym sercem zachęcam do jej przeczytania, najlepiej przy lampce włoskiego wina.
Recenzja powstała we współpracy z autorką, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2020/12/zycie-najwazniejszym-sprawdzianem-dla.html
Życie Hani przypomina najpiękniejszą romantyczną opowieść. Młoda kobieta właśnie kończy studia i rozpoczyna przygotowania do ślubu. Planowanie wspólnego życia, nowa, wymarzona praca i otaczająca ją miłość sprawiają, że nie potrzeba jej do szczęścia niczego więcej. Pewnego dnia jednak bajka się kończy – podczas przyjęcia Hania nagle mdleje, a diagnoza lekarska rozwiewa wszelkie nadzieje na to, że uda jej się żyć tak samo, jak do tej pory. Najbardziej bolesny cios padnie jednak niepodziewanie z zupełnie innej strony…
"Pod płaszczykiem pięknych słów można ukryć wszystko, nawet pustkę."
Bardzo lubię i cenię sobie pióro Jolanty Kosowskiej i zawsze chętnie sięgam po jej powieści. Tym razem dodatkowo tym, co mnie zachęciło do tej lektury była okładka w lawendowych barwach. Wszak oko też potrzebuje, by je nacieszyć, prawda?
Spodziewałam się, iż ta książka w jakiś sposób mnie poruszy. Ale powiem Wam więcej. Ona sięgnęła w głąb mojej duszy i wygrzebała stamtąd ukryte emocje i uczucia. Skrajne emocje buzują od pierwszej do ostatniej strony. Bohaterowie będą musieli rozpoznać szczere, prawdziwe uczucia od tych udawanych.
Warto zwrócić uwagę na szeroko rozbudowaną warstwę psychologiczną, gdzie przyjrzymy się jak bohaterowie reagują na konsekwencje swoich wyborów. Poznamy towarzyszące im myśli i obawy. Dodatkowym atutem jest wieloosobowa narracja, która bez wątpienia dodaje kolorytu, a przede wszystkim pozwala spojrzeć nam jak postaci odbierają daną sytuację.
Autorka postawiła na wielowątkowość powieści. Motyw choroby to zaledwie wierzchołek tego, czego możecie się spodziewać. Choroba naprawdę potrafi zmienić wszystko. Zwykle zarzeka my się, iż pozostalibyśmy z kimś niezależnie od jego stanu zdrowia. Ale przecież to tylko nasze założenia, nie możemy mieć pewności jak byśmy postąpili.
"Prawdziwa miłość karmi się ognikami szczęścia w oczach bliskiej osoby. Prawdziwie kocha ten, kto daje, a nie bierze, kto jest w stanie poświęcić siebie dla drugiego człowieka."
Wszystko to, o czym przeczytacie w tej książce cechuje realność. Można odnieść wrażenie, że to powieść o każdym z nas. Nie wierzycie? Sprawdźcie! Tym bardziej, że jednym z wątków, z jakim będziemy mieli do czynienia, będzie samotność wśród ludzi. To taki już chyba znak naszych czasów. Zapominamy o tym, co najważniejsze, pędzimy nie wiadomo gdzie i po co.
"Czytałem w gazecie, że wędrowcy na pustyni czują się bardzo samotni, ja samotnie czuję się wśród ludzi."
Autorka ponownie zabrała mnie w podróż do klimatycznej Francji, a ściślej rzecz ujmując Prowansji. To tu raczy nas smakami, zapachami, kolorami i dźwiękami, jakie spotkać można w tym malowniczym miejscu.
"Prosto w serce" dosłownie trafia prosto w serce i jeszcze długo po skończeniu lektury tam pozostaje. To mądra, poruszająca powieść o miłości, która leczy najgłębsze rany, o samotności wśród ludzi, przyjaźni, zaufaniu, odpowiedzialności za drugą osobę, konsekwencjach dokonywanych wyborów. A w tle piękno malowniczej Prowansji. Dajcie się oczarować!
„Pod płaszczykiem pięknych słów można ukryć wszystko, nawet pustkę”.
Życie Hani układa się jak w bajce, właśnie skończyła wymarzone studia, ma dużą szansę do dobrą pracę. Kocha i jest kochana. Za dwa tygodnie ma stanąć na ślubnym kobiercu z Bartkiem, wydaje się pełna szczęścia i idealna harmonia. Niespodziewanie pewnego dnia Hania mdleje, ma dziwne drętwienia nóg, silny ból głowy, zostaje zdiagnozowana. Wyrok lekarza jest porażający. Jednak nie to dobija Hanię, jej narzeczony niespodziewanie z nią zrywa… Jej dotychczasowy, bezpieczny świat ulega całkowitemu rozpadowi…
Miłość, szacunek, zrozumienie, bycie ze sobą na dobre i złe. Jak bardzo możemy pomylić w ocenie drugiego człowieka, wydaje się, że znamy kogoś doskonale, a ten w najgorszym momencie życia nas opuszcza, zostawia na pastwę losu? Jak po czymś takim się pozbierać…? Fabuła przemyślana, dopracowana, niesie ogromne emocje. Jest szczerze, realnie, bardzo empatycznie. Ogromną sympatię poczułam do głównej bohaterki Hani. Jest silną, piękną, młodą kobietą, daje sobie szansę na odzyskanie względnego spokoju wyjeżdżając do Prowansji. Tam na jej drodze staje Andre.
Autorka w swojej powieści porusza szereg trudnych i bardzo ważnych problemów dotyczących każdego z nas. Trudne życiowe wybory, ich konsekwencje. Czasu i wypowiedzianych słów nie da się cofnąć. Miłość i jej różne oblicza, łatwo jest z kimś być, gdy życie układa się po naszej myśli, gdy jesteśmy piękni i młodzi. Nie znamy swojej przyszłości, nie wiemy, co nas w życiu jeszcze czeka. Cóż to za miłość, gdy poddana próbie, ucieka nie oglądając się za siebie? Ludzkie słabości, ułomności, brak konsekwencji, strach przed tym, co przyniesie jutro. Piękno i siła prawdziwej przyjaźni, która jest ostoją i wsparciem w każdej sytuacji. Zaufanie, nadzieja, proza życia.
Powieść po brzegi wypełniona ogromnymi emocjami. Opowiedziana historia jest bardzo realna, mogłaby wydarzyć się w życiu każdego z nas. Zmusza do refleksji, nasuwa całą masę pytań, nie wiemy, co nas czeka w życiu… Mam wielką ochotę na inne książki autorki. Bardzo polecam :)
Rafał wraca po paru latach emigracji do Polski i próbuje na nowo odnaleźć się w obcej mu rzeczywistości. Wynajmuje mieszkanie, które miało być azylem,...
Wojciech Krzewiński jest wziętym psychoterapeutą. Stosuje niekonwencjonalne metody terapii, które przysparzają mu zarówno zachwyconych pacjentów, jak i...
Przeczytane:2024-06-11, Ocena: 4, Przeczytałam, 12 książek 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 26 książek 2024, 52 książki 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Audiobook,
PROWANSJA LEKIEM NA ZŁAMANE SERCE
Książki Jolanty Kosowskiej mają w sobie coś wyjątkowego, co mnie do nich przyciąga. Chodzi tu o przepiękne zakątki Europy, do których zazwyczaj przenosi się akcja powieści. Takie szczególne podróże mają w sobie coś wyjątkowego i odkrywczego. Pozwalają na poznawanie niezwykłych miejsc, o których często nawet byśmy nie pomyśleli.
"Prosto w serce" to ciekawa, poruszająca opowieść o miłości z Prowansją w tle. Pozytywna i optymistyczna w swojej wymowie, choć niestety trochę przerysowana, historia o trudnych życiowych wyborach, niełatwych decyzjach i ich skomplikowanych konsekwencjach, z którą miło spędziłam czas.
Hania planuje ślub z Bartkiem. Jej poukładane życie burzy dramatyczna diagnoza lekarska. Narzeczony nie potrafi sprostać nowej sytuacji, która w przyszłości może wymagać od niego poświęceń i wyrzeczeń. Zrywa więc z dziewczyną na dwa tygodnie przed zaplanowaną uroczystością. Hania jest zdruzgotana i rozczarowana. I tylko dzięki przyjaciołom udaje jej się przecierpieć porzucenie i się pozbierać. Kiedy pojawia się przed dziewczyną szansa wyjazdu do Francji aby przeprojektować mieszkania dla turystów, bohaterka postanawia podjąć się tego wyjątkowego zadania. Dzięki temu może na nowo poukładać swoje życie. Hania nie spodziewa się, że pobyt w urokliwej Prowansji na zawsze odmieni jej los...
Jolanta Kosowska skorzystała tutaj z popularnego motywu o przystojnym, bogatym księciu i utalentowanym Kopciuszku. Nieco go zmodyfikowała i przeniosła w piękną scenerię prowansalskich krajobrazów. I to właśnie ta Francja w tle tak bardzo mnie oczarowała. Jeśli chodzi natomiast o same wydarzenia, to prawdę mówiąc odczułam pewien niedosyt. Niektóre wątki są odtwórcze. Choroba głównej bohaterki, od której tak naprawdę wszystko się zaczęło została potraktowana pobieżnie. Temat znika gdzieś, tak jakby wcześniej w ogóle nie istniał, po czym niespodziewanie pojawia się w końcówce książki nie wiadomo skąd, jakby na przyczepkę. Męczy mnie też coraz bardziej skłonność autorki do powielania schematów z poprzednich jej powieści. Zaczyna mnie to nudzić, chociaż opisy pięknych zakątków łagodzą i tłumią trochę te odczucia. Chciałabym przeczytać wreszcie coś innego, nowego, świeżego i zaskakującego.
Bohaterowie są niezwykle sympatycznymi osobami, może poza Bartkiem, którego karygodne zachowanie od początku oceniłam jako egoistyczne i podłe. Niestety postaci w tej powieści zostały tak mocno wyidealizowane, że zatraciły swój autentyzm i wiarygodność. Czułam się wśród nich niczym w piękniej bajce. Z drugiej strony wydarzenia jakie są udziałem bohaterów intrygują. Koleje losu Hani są dowodem na to, że życie lubi zaskakiwać i to nie koniecznie pozytywnie. Ale w myśl powiedzenia, że po burzy zawsze wychodzi słońce, możemy czerpać z optymizmu zarówno głównej bohaterki, jak i jej otoczenia. Historia budzi nadzieję, skłania do refleksji i zadumy nad tym, jak my postąpilibyśmy w podobnej sytuacji.
Skusiłam się na audiobook w świetnej interpretacji Karoliny Kaliny i w tym wypadku był to strzał w dziesiątkę. Książkę bardzo dobrze mi się słuchało i chyba dzięki temu mogę nieco wyżej ocenić tę powieść. A na zakończenie zdradzę Wam, że choć za Francją nie przepadam, autorce udało się zachęcić mnie do ponownego odwiedzenia Prowansji. Ciekawa jestem, kto po zakończonej lekturze miał podobne odczucia.