Najnowsza książka Bonnetta to swego rodzaju atlas niezwykłych i nietypowych miejsc, białych plam na oficjalnych mapach świata. W epoce map Google'a, może się nam wydawać, że cały świat został już dokładnie opisany, oznaczony i obfotografowany. A tymczasem wciąż istnieją miejsca, których na oficjalnych mapach nie znajdziemy: zaginione miasta, zapomniane wyspy, fatalne miejsca. OFF THE MAP opisuje więc na przykład Eyl, stolicę somalijskich piratów, czy Sealand - opuszczoną platformę przeciwlotniczą u wybrzeży Wielkiej Brytanii, którą jej mieszkaniec ogłosił suwerennym narodem, zaś swoją żonę ogłosił jego księżniczką. Inne takie miejsca to chociażby New Moore, wyspa która wyłoniła się z zatoki bengalskiej w 1970 roku po przejściu przez jej wody potężnego cyklonu, czy Żeleznogorsk (wcześniej Krasnojarsk-26), zamknięte podziemne miasto na terytorium Rosji, którego głównym celem jest produkcja plutonu. Autor, Alastair Bonnett, jest profesorem geografii społecznej na Uniwersytecie Newcastle, a także częstym komentatorem na łamach brytyjskiej prasy (tematyka od historii i current affairs po bieżące sprawy polityczne, a także urbanistykę i tematykę społeczną). W latach 1994-2000 był redaktorem pisma Transgressions: A Journal of Urban Exploration.
Wydawnictwo: PWN
Data wydania: 2015-06-02
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 348
Lektura zapowiadała się ciekawie. Miało być zwiedzanie znikających wysp, ziem niczyich, wymarłych miast, enklaw. Krótko mówiąc odkrywanie tajemnic świata. Przygotowałam się zatem na niezwykłą wycieczkę. Wraz z przewodnikiem w osobie Alastaira Bonnetta, który przygotował tu aż 47 krótkich esejów. Miejsca tu wspomniane są niezwykłe. Poznajemy w międzyczasie trochę ich historię. Jednak w przeważającej mierze autor skupił się tu na rozmyślaniach "co to znaczy być człowiekiem". Rozumiem, że ludzie są ściśle powiązani z omawianymi tu miejscami, ale te bardzo częste filozoficzne wtręty spowodowały, że coraz bardziej treść tej książki oddalała się od tematu głównego, którym miała być przecież opowieść o miejscach...
Innym problemem burzącym płynność czytania jest tu struktura książki. Krótkie eseje oznaczają, że każde miejsce jest rozpatrywane w oderwaniu od innych, a intrygujące podobieństwa i kontrasty są rzadko widoczne. Co ciekawsze fragmenty są jakby urywane. Może autor obawiał się, że nie zmieści tu wszystkiego. Wiele kwestii zostało pozostawionych bez komentarza. Niewiele miejsca poświęcono opisom doświadczeń ludzkich, przez co relacja sprawia wrażenie "spłaszczonej". Zastanawiało mnie także to, czy opisywane tu podróże faktycznie się odbyły. Czy Bonnett odwiedził te miejsca osobiście? Jego niezbyt jasna relacja niestety temu przeczy. Odniosłam wręcz wrażenie, że pozyskał te informacje z ogólnodostępnych źródeł.
Dziwi też fakt, że autor opiera się głównie na Google Earth (oprogramowaniu zaprojektowanym przez międzynarodową korporację). Tylko pojawia się pytanie czy ta aplikacja pokazuje wszystkie miejsca na świecie. A może są w niej dostępne tylko te wybrane. Sam autor wspomina, że niektóre miasta zostały usunięte celowo z jej katalogów. Inne pojawiły się tam pod wpływem silnego wsparcia marketingowego. Dlaczego zatem oparł swą książkę o dane z tej właśnie aplikacji?
Niestety powierzchowność zamieszczonych tu informacji (nawet mniej szczegółowych niż te, które można znaleźć na Wikipedii) spowodowała, że zaczęłam się zastanawiać po co napisano tę książkę. Dodatkowo niektóre fakty zostały tu przedstawione w niepełnej formie. Dlaczego? Widać także, że autor powyższej publikacji jest pracownikiem naukowym. Wiele fragmentów to teoretyzowanie na temat pojęcia "miejsca", "przestrzeni", "granic". Nie ma tu żadnych fotografii, map, a odręczne czarno-białe rysunki niewiele ukazują. Jeden pokazuje kilka drzew sterczących z wody powodziowej, inny skrzyżowanie autostrad. Tajemnicą dla mnie było także to, dlaczego właśnie te rysunki się tu pojawiły. Nawet zamieszczony indeks czy bibliografia nie poprawiły niekorzystnego wrażenia.
Myśli i uczucia tu opisane w pierwszej osobie liczby mnogiej wydaje się być obrazem jedynie osobistych wrażeń ze "spotkania" autora z samą ideą wspomnianych tu miejsc. Odniosłam wrażenie, że Bonnett starał się ukazać wszystko w sposób uniwersalny, ale niestety zabrzmiało to zbyt indywidualnie. Jego opinie są niekiedy wręcz anarchistyczne czy anty sympatyczne. Wyziera z tej lektury zachodnioeuropejska perspektywa, która nijak ma się do odczuć ludzi, o których wspomina się na kartach tej książki. Niestety nie czytało mi się tego płynnie. Niektóre zdania były tak długie, że gdy dotarłam do ich końca nie wiedziałam o czym była mowa. Po ponownej ich lekturze nie było wcale lepiej. Głos autora przepełniony jest tu wręcz obsesją na temat filozofii miejsc i ich wpływu na ludzką kondycję. Nie tego się niestety spodziewałam...
W świecie opisanym, zmierzonym wszerz i wzdłuż pojawia się narastające poczucie straty. Tęsknimy za poszukiwaniem, za zgłębianiem tego, co nierozpoznane. Jest w nas nadzieja, że są jeszcze nieodkryte miejsca na Ziemi. Jest potrzeba ucieczki od cywilizacji, potrzeba odwiedzania miejsc znajdujących się poza utartymi szlakami, miejsc tajemniczych albo przynajmniej zaskakujących.
W tym kontekście nienazwane i porzucone miejsca opisane w atlasie Bonnetta stały się nową formą odkrywania świata. To książką o pływających wyspach, wymarłych miastach i ukrytych królestwach. To opis 47 miejsc rzadko nanoszonych na mapy, czasem wręcz w ogóle na nich nieuwzględnianych.
Przeczytane:2015-08-31, Przeczytałem,