Podwójna dawka humoru - najzabawniejsze podróże Manna i Matern.
Prywatne wspomnienia duetu, który stworzył niezapomniane programy, m.in. MdM, Za chwilę dalszy ciąg programu i M kwadrat. Absurdy PRL-u oraz niewiarygodne historie, które choć prawdziwe, brzmią jak wymyślone przez satyryka.
Opowieści z czasów, gdy podróż "Stefanem Batorym" otwierała bramy wielkiego świata. Jak autorzy zostali potraktowani przez sycylijską mafię? W jaki sposób wprowadzili cła na plastikowe dywany? Na co prawdziwi mężczyźni wydają pieniądze w Acapulco?
Po bestsellerowym RockMannie kolejna książka, która wzrusza jak wspomnienia z młodości, a śmieszy bardziej niż niejedna komedia.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2011-11-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 272
"Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami" Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników dobrego humoru.
W książce opisane są prywatne wspomnienia tego legendarnego duetu, znanego m.in. z programów: "MdM", "Za chwilę dalszy ciąg programu" czy "M kwadrat". Autorzy opisują w niej najzabawniejsze przygody swojego życia.
Mann i Materna rozpoczynają narrację od podróży po Morzu Śródziemnym na statku Stefan Batory, który zawinął m.in. do portów w Izmirze (Turcja), Wenecji (Włochy) czy Rotterdamie (Holandia). Akcja dzieje się także m.in. w Palermo (Włochy), Acapulco (Meksyk), Tunezji, Kanadzie oraz w Stanach Zjednoczonych. Przy okazji autorzy pokazują absurdy PRL-u oraz porównują ówczesną Polskę do innych krajów. Podróże te są tak niewiarygodne, jakby były wymyślone przez satyryka. Tym bardziej, gdy patrzymy na nie z dzisiejszej perspektywy.
Szczególnie zabawne są przygody opisywane przez obu autorów naraz. To właśnie narracja prowadzona na przemian przez obu bohaterów, a także przerywanie sobie opowieści, by coś dopowiedzieć i wzajemne przekomarzanie się, stanowią mocny punkt całej książki. W książce mamy jednak do czynienia z pewnym paradoksem. Niestety indywidualne wspomnienia Manna czy Materny, tracą trochę na atrakcyjności, przez brak owego dialogu. Mimo iż większość podróży miała charakter służbowy, potrafili oni wynieść z nich jak najwięcej korzyści krajoznawczych.
Jednym słowem "Podróże małe i duże" zawierają w sobie dużą dawkę humoru. Już sam sposób, w jaki opisują się wzajemnie autorzy należy potraktować z przymrużeniem oka. Dla przykładu Wojciech Mann przedstawia swojego przyjaciela w następujący sposób: Nie podoba mi się wygląd Krzysztofa Materny, ponieważ nie jest on ani kobietą ani drzewem, ani niektórymi budynkami. (...) Krzysztof Materna wygląda trochę jak posunięty bocian: jest dosyć elegancki, dużo rusza dziobem i udaje, że ma ciągle dobry wzrok. Krzysztof Materna nie pozostaje mu dłużnym: Wojciech Mann kocha sen i sen kocha Wojciecha Manna. Do tego stopnia, że przez większość życia się nie rozstają. Wkraczać między tę parę trzeba z dużą dozą taktu i ogromną przebiegłością. Trzeba mieć wiedzę, gdy on akurat śpi, co było, zanim zasnął. Do budzenia trzeba się przygotować. Inżynier Tolak został kopnięty, bo był nieprzygotowany.
Napisana jest lekkim językiem, dzięki czemu czyta się ją z przyjemnością. Jest tak zajmująca, że trudno się od niej oderwać. Mamy wrażenie, jakbyśmy przeżywali owe przygody z bohaterami. To świetna pozycja dla każdego, dobra na zimowe wieczory. W dodatku przyprawi o uśmiech nawet największego malkontenta. Nie będę zdradzać nic więcej, najlepiej sięgnąć po tę książkę i przekonać się samemu, co w niej niezwykłego. Dodam jedynie, że pod koniec czeka na czytelników niespodzianka.
Warto podkreślić, że już w 1995 roku Wojciech Mann i Krzysztof Materna postanowili popełnić wspólne dzieło - "Podróże małe i duże". Publikacja wydawnictwa Znak jest wydaniem zmienionym i poprawionym owej książki.