Podróże małe i duże czyli jak zostaliśmy światowcami

Ocena: 4.5 (6 głosów)

Podwójna dawka humoru - najzabawniejsze podróże Manna i Matern.

 

Prywatne wspomnienia duetu, który stworzył niezapomniane programy, m.in. MdM, Za chwilę dalszy ciąg programu i M kwadrat. Absurdy PRL-u oraz niewiarygodne historie, które choć prawdziwe, brzmią jak wymyślone przez satyryka.

 

Opowieści z czasów, gdy podróż "Stefanem Batorym" otwierała bramy wielkiego świata. Jak autorzy zostali potraktowani przez sycylijską mafię? W jaki sposób wprowadzili cła na plastikowe dywany? Na co prawdziwi mężczyźni wydają pieniądze w Acapulco?

 

Po bestsellerowym RockMannie kolejna książka, która wzrusza jak wspomnienia z młodości, a śmieszy bardziej niż niejedna komedia.

Informacje dodatkowe o Podróże małe i duże czyli jak zostaliśmy światowcami:

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2011-11-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 9788324018550
Liczba stron: 272

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Podróże małe i duże czyli jak zostaliśmy światowcami

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Podróże małe i duże czyli jak zostaliśmy światowcami - opinie o książce

"Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami" Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników dobrego humoru.

W książce opisane są prywatne wspomnienia tego legendarnego duetu, znanego m.in. z programów: "MdM", "Za chwilę dalszy ciąg programu" czy "M kwadrat". Autorzy opisują w niej najzabawniejsze przygody swojego życia.

Mann i Materna rozpoczynają narrację od podróży po Morzu Śródziemnym na statku Stefan Batory, który zawinął m.in. do portów w Izmirze (Turcja), Wenecji (Włochy) czy Rotterdamie (Holandia). Akcja dzieje się także m.in. w Palermo (Włochy), Acapulco (Meksyk), Tunezji, Kanadzie oraz w Stanach Zjednoczonych. Przy okazji autorzy pokazują absurdy PRL-u oraz porównują ówczesną Polskę do innych krajów. Podróże te są tak niewiarygodne, jakby były wymyślone przez satyryka. Tym bardziej, gdy patrzymy na nie z dzisiejszej perspektywy.

Szczególnie zabawne są przygody opisywane przez obu autorów naraz. To właśnie narracja prowadzona na przemian przez obu bohaterów, a także przerywanie sobie opowieści, by coś dopowiedzieć i wzajemne przekomarzanie się, stanowią mocny punkt całej książki. W książce mamy jednak do czynienia z pewnym paradoksem. Niestety indywidualne wspomnienia Manna czy Materny, tracą trochę na atrakcyjności, przez brak owego dialogu. Mimo iż większość podróży miała charakter służbowy, potrafili oni wynieść z nich jak najwięcej korzyści krajoznawczych.

Jednym słowem "Podróże małe i duże" zawierają w sobie dużą dawkę humoru. Już sam sposób, w jaki opisują się wzajemnie autorzy należy potraktować z przymrużeniem oka. Dla przykładu Wojciech Mann przedstawia swojego przyjaciela w następujący sposób: Nie podoba mi się wygląd Krzysztofa Materny, ponieważ nie jest on ani kobietą ani drzewem, ani niektórymi budynkami. (...) Krzysztof Materna wygląda trochę jak posunięty bocian: jest dosyć elegancki, dużo rusza dziobem i udaje, że ma ciągle dobry wzrok. Krzysztof Materna nie pozostaje mu dłużnym: Wojciech Mann kocha sen i sen kocha Wojciecha Manna. Do tego stopnia, że przez większość życia się nie rozstają. Wkraczać między tę parę trzeba z dużą dozą taktu i ogromną przebiegłością. Trzeba mieć wiedzę, gdy on akurat śpi, co było, zanim zasnął. Do budzenia trzeba się przygotować. Inżynier Tolak został kopnięty, bo był nieprzygotowany.

Napisana jest lekkim językiem, dzięki czemu czyta się ją z przyjemnością. Jest tak zajmująca, że trudno się od niej oderwać. Mamy wrażenie, jakbyśmy przeżywali owe przygody z bohaterami. To świetna pozycja dla każdego, dobra na zimowe wieczory. W dodatku przyprawi o uśmiech nawet największego malkontenta. Nie będę zdradzać nic więcej, najlepiej sięgnąć po tę książkę i przekonać się samemu, co w niej niezwykłego. Dodam jedynie, że pod koniec czeka na czytelników niespodzianka.

Warto podkreślić, że już w 1995 roku Wojciech Mann i Krzysztof Materna postanowili popełnić wspólne dzieło - "Podróże małe i duże". Publikacja wydawnictwa Znak jest wydaniem zmienionym i poprawionym owej książki.

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2014-01-27, 26 książek w 2014r,
Mam mieszane uczucia. Bardzo szanuję duet MdM, jednak opis tych czternastu podróży, nie do końca mnie ubawił. Zaciekawił? Owszem. Może jestem zbyt młoda i atmosfera PRL-u jest dla mnie zbyt abstrakcyjna. Nie wiem. Jednak, patrząc na tę pozycję jak na film o "Wojaku Szwejku", można się zrelaksować. Książka zaczyna się w ciekawy sposób. Obaj panowie na zmianę opisują tego drugiego. I tak oto Wojciech Mann przedstawia swojego przyjaciela w następujący sposób: "Nie podoba mi się wygląd Krzysztofa Materny, ponieważ nie jest on ani kobietą ani drzewem, ani niektórymi budynkami. (...) Krzysztof Materna wygląda trochę jak posunięty bocian: jest dosyć elegancki, dużo rusza dziobem i udaje, że ma ciągle dobry wzrok". Krzysztof Materna nie pozostaje biernym: "Wojciech Mann kocha sen i sen kocha Wojciecha Manna. Do tego stopnia, że przez większość życia się nie rozstają. Wkraczać między tę parę trzeba z dużą dozą taktu i ogromną przebiegłością. Trzeba mieć wiedzę, gdy on akurat śpi, co było, zanim zasnął. Do budzenia trzeba się przygotować. Inżynier Tolak został kopnięty, bo był nieprzygotowany". W dalszej części podane nam są wspomnienia z podróży, opowiadane przemiennie przez W.Manna i K.Maternę. Forma fajna. Sporo humoru, ironii i refleksji nad absurdami PRL-u. Ulubione cytaty ; "Do regulaminowego odpłynięcia zostało czterdzieści pięć minut. Dywanów było coś z dziesięć tysięcy i każdy z pięciuset pasażerów czuł się w obowiązku odnaleźć swój i osobiście wnieść go na statek, ponieważ żaden rozsądny Polak zajmujący się handlem nie będzie ryzykować umieszczenia swojego prywatnego bagażu w ładowniach statku. To, co rozgrywało się na nabrzeżu, nie mogło być porównywalne z żadną ze słynnych polskich batalii: ani pod Grunwaldem, ani najazdem Szwedów, ani bitwą o Anglię, ani pod Lenino. Nic nie odda tego, co się tam odbywało, tak jak nie sposób opisać piękna Wenecji. Kobiety wyły, mężczyźni ciągnęli je za włosy, kobiety kopały, mężczyźni wyli, lała się polska krew. Dobrze, że dywany opakowano w celofan, bo inaczej do ich plastikowych kolorów doszedłby jeszcze jeden: czerwony polski, bardzo osobisty. Nie wiem, jak to się stało, ale pięć minut przed odpłynięciem zagarnięto ostatnie dywany, odniesiono ostatnich rannych, zaordynowano ostatnie bandaże i "Batory" pożegnał Rotterdam. Z pewnym podziwem myślę dzisiaj o tej handlowej wycieczce. Nauczyłem się na niej, że o pieniądze trzeba walczyć, że łatwo bogaczem się nie zostaje. Kończę te wspomnienia z wyrazami szacunku dla tych wszystkich, którzy źle się czują bez wielkich pieniędzy". Rozdział "Co się działo z pasażerami ,,Batorego", zanim wpłynęliśmy do Rotterdamu?" Strona 38.
Link do opinii
Avatar użytkownika - coolmamma
coolmamma
Przeczytane:2013-01-14, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Śródziemnomorska wyprawa Stefanem Batorym, wyjazd do Budapesztu na wyścigi Formuły 1, wyjazd do Lozanny, podróż do i po Ameryce, wyprawa do Tunezji, egzotyczna wycieczka do Acapulco, golfowa podróż do RPA, Toskania, Maso Corto a także Katowice i Lwów to podróże opisane przez Wojciecha Manna i Krzysztofa Maternę. To podróże wspólne dwóch wspaniałych przyjaciół i współpracowników, ale też indywidualne i odbywane z innymi przyjaciółmi i znajomymi. Zawsze jednak są to wojaże niepowtarzalne, pełne przygód i humoru. Dwóch skrajnie odmiennych a doskonale się uzupełniających podróżników, dwie całkowicie różne osobowości pokazują czytelnikowi świat na swój własny sposób. Wojciech Mann snuje opowieści w tonie mniej lub bardziej niepoważnym. Tryska humorem i dowcipem. To podróżnik "wieczny optymista", który nawet w opresji nie traci rezonu i dobrego nastroju. Można by rzec, że ten typ tak po prostu ma. Czytając jego opowieści niejednokrotnie śmiałam się do łez. Krzysztof Materna jawi się zaś czytelnikowi jako podróżnik ostrożny i czasem wątpiący. Nie jest pozbawiony poczucia humoru. Tego powiedzieć nie można. Jednak w porównaniu do Wojciecha Manna okazuje się podróżnikiem bardziej zachowawczym. Z drugiej jednak strony ma się wrażenie, że to właśnie on intensywniej odbiera każdą podróż, bardziej się zachwyca i bardziej docenia poznawany świat. Lektura "Podróży małych i dużych czyli jak zostaliśmy światowcami" nie zajmuje zbyt wiele czasu. Czyta się ją szybko i z wielką przyjemnością. No i uśmiechem, który rzadko opuszcza usta.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Gutek
Gutek
Przeczytane:2017-03-19, Ocena: 4, Przeczytałam, Od męża :),
Avatar użytkownika - zielony_motyl
zielony_motyl
Przeczytane:2014-09-03, Ocena: 4, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - Birgitta
Birgitta
Przeczytane:2013-02-20, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
Avatar użytkownika - jusia
jusia
Przeczytane:2012-06-02, Ocena: 5, Przeczytałam,
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy