Znudzony monotonią wygodnego życia, angielski lekarz Lemuel Guliwer wyrusza na morza południowe w poszukiwaniu przygody. Jako rozbitek trafia do cesarstwa Liliputu, którego maleńcy mieszkańcy toczą zaciekłą wojnę z sąsiednim królestwem Blefusku. Przyjdzie mu jeszcze odwiedzić inne niezwykłe krainy, gdzie będzie musiał skonfrontować sposób myślenia i system wartości Europejczyka z całkowicie odmiennymi kulturami i obyczajami.
Najsłynniejsze dzieło Irlandczyka Jonathana Swifta po raz pierwszy ukazało się w 1726 roku i jest od tego czasu nieustannie wznawiane. Powieść weszła do kanonu największych osiągnięć literatury Zachodu jako nie mająca sobie równych ostra satyra na ludzką naturę i zadufanie ,,człowieka cywilizowanego". Jest to też wyśmienita parodia popularnych relacji z podróży i powieści przygodowych.
Klasyka literatury angielskiej! Książka przedstawia się jako zwykła powieść podróżnicza, której narratorem jest Lemuel Guliwer, początkowo lekarz pokładowy, później kapitan kilku statków”. Niektóre edycje tego dzieła różnią się od siebie w szczegółach. Jest jednak czymś więcej, to satyra na naturę ludzką połączona z parodią powieści podróżniczej.
Książka zdobyła ogromną popularność już wkrótce po wydaniu i ukazuje się drukiem praktycznie nieprzerwanie od roku pierwszej publikacji. George Orwell powiedział, że gdyby miał wybrać sześć książek, które miałyby ocaleć, podczas gdy wszystkie inne uległyby zniszczeniu, Podróże Guliwera z pewnością znalazłyby się wśród nich.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2017-03-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: Gulliver’s Travels
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: anonim
I felt something alive moving on my left Leg when bending my Eyes downwards as much as I could, I perceived it to be a human Creature not six Inches...
Trudno w literaturze o książkę bardziej uniwersalną niż opowieść o wizycie angielskiego lekarza okrętowego i rozbitka w Krainie Liliputów i Brobdingnagu...
Przeczytane:2022-03-18, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2022,
Strasznie mnie wymęczyła ta książka. Może to wina anonimowego przekładu z 1784 roku? Język był archaiczny i ciężko było mi się wciągnąć w fabułę. Doceniam natomiast poczucie humoru autora. Kto by wpadł na to, że pożar można gasić moczem? I to skutecznie. Niestety pani owego domostwa nie chciała potem już w nim mieszkać. Co za niewdzięczność!
Warto przeczytać, bo to klasyka, ale na pewno nie w tym tłumaczeniu.