Pierwsza część trylogii, Podniebny lot, opowiada o początku burzliwego związku Bianki i Jamesa. Oto on, nieprzyzwoicie bogaty i urodziwszy od bogów Olimpu, wprowadza ją, złotowłosą, wyniosłą i chłodną piękność, w mroczne sekrety uległości i dominacji, pożądania i uzależniającej ekstazy, poruszając przy tym najbardziej skryte instynkty i pragnienia. Powoli staje się jasne, że Bianca zakochała się w Jamesie bezgranicznie... Jednak happy end nie mógł nadejść. Brutalny napad, bolesne nieporozumienia, strach i ból Bianki splotły się w decyzję o odrzuceniu Jamesa i rozstaniu.
Po tych dramatycznych wydarzeniach Bianka nie może odzyskać równowagi. Czas uleczył jej ciało, ale nigdy nie ukoi rozedrganej duszy pięknej stewardessy. James nie jest kimś, kto pozwala się odrzucić. Bianka nie jest w stanie wyzwolić się z tęsknoty i pożądania. Wie, że w głębi duszy należy do tego pięknego mężczyzny o turkusowych oczach, zniewalającym głosie i wspaniałym ciele. I że nie będzie mogła oprzeć się Jamesowi — wystarczy, że na nią spojrzy...
Nie oderwiesz się od tej książki. Odczujesz magnetyczny urok Jamesa i subtelną delikatność Bianki, doświadczysz tej historii tak intensywnie i realnie, jakby przytrafiła się właśnie Tobie. Zatracisz się bez reszty w fascynującej opowieści o pożądaniu i rozkoszy, o szalonym locie wśród chmur, o namiętnej miłości, o władzy i luksusie. Wystarczy jedno spojrzenie turkusowych oczu...
Powieści R.K. Lilley cieszą się rosnącą popularnością. R.K. Lilley wykonywała wiele ciekawych zawodów: była stewardessą w pierwszej klasie linii lotniczych, ale opiekowała się też końmi. Jako najcięższą pracę wymienia jednak wychowywanie małych dzieci. Obecnie mieszka w Teksasie wraz z ukochaną rodziną. R.K. Lilley uwielbia książki, podróże, malowanie i japońskie kreskówki.
James. Bianka. Ich samolot leci wśród burz...
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2016-09-14
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 328
Tytuł oryginału: Up In The Air. Mile High
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Kwiecień Olga
Drugi tom serii utrzymany jest na takim samym poziomie co tom pierwszy. Jestem ciekawa jak dokładnie skończy się historia, bo, że będzie happy end to raczej pewne. :)
Recenzja również na: http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
"Zbliżyliśmy się na tyle, iż mogłam dostrzec, że dłonie Melissy nieustannie próbowały dotyka Jamesa. [...] James zrobił krok do tyłu, unikając jej dotyku, ale i tak poczułam, że robi mi się czerwono przed oczami. Czerwono, bo działało to na mnie jak płachta na byka, i czerwono jak krew, bo zamierzałam utoczyć krwi tej wrednej s*ce."
Zazdrość, namiętność, pożądanie.
Demony przeszłości.
Niepewna przyszłość.
Kiedy skończyłam "Podniebny lot", wiedziałam, że muszę od razu zabrać się za "Pod samym niebem". Poprzedni tom zrodził w mojej głowie wiele pytań, na które musiała poznać odpowiedź.
Ale drugi tom zrodził ich jeszcze więcej i teraz z niecierpliwością będę wyczekiwać trzeciego tomu, ponieważ historia Bee i Jamesa jest po prostu genialna i gdyby nie błędy, które popełniła autorka, mogłabym stwierdzić, że jest idealna.
I od błędów dzisiaj zacznę, bo od nich się książka zaczęła.
Zastanawia mnie, dlaczego autorzy uparcie wciskają do książek wątki, gdzie pojawia się jazda konna, jeśli się na tym nie znają. Może i dla osoby, która się na tym nie zna wszystko wydaje się w porządku, ale nie dla mnie, o nie.
Jako, że jeżdżę konno i się na tym trochę znam, to mocno krytykuję książki, gdzie pojawia się wątek wyssany z palca.
Bianka pierwszy raz w życiu wsiadła na konia i oczywiście była tak niesamowicie utalentowana, że wszystko potrafiła. Ta nienaganna postawa ciała i ułożenie nóg, och taka cudowna... No szkoda tylko, że najlepsi jeźdźcy uczą się tego miesiącami, a nawet latami... Ale nieważne, ważne jest to, że Bianka jest po prostu genialna w tym.
I oczywiście pierwsza lekcja jazdy, a Bianka co? Bianka sobie kłusuje! I idzie jej to bardzo dobrze, dziewczyna od razu wszystko łapie... HE HE HE JASNE. Szkoda tylko, że to odbiega od normalności i prawdziwości...
Ehh... Brak mi słów na sztuczność tego fragmentu, który pojawił się na początku. I przez niego aż nie chciało mi się czytać, a moment współżycia na koniu wzbudził we mnie po prostu obrzydzenie.
Nie mieści się to w mojej głowie, bo dla mnie zwierzę to nie jest łóżko...
Na szczęście to był tylko zły początek. Później zostało mi wszystko zrekompensowane, no tak jakby.
" - Hm, gdyby on zrobił sobie dla mnie tatuaż, pozwoliłabym mu przekłuć swoje sutki.
- Umowa stoi, kochana. "
Zauważyłam znaczną poprawę w stylu autorki i już nie było tak wiele nadużyć "się" jak poprzednio. I chwała jej za to, bo bym chyba teraz zwariowała.
A fabuła, pomijając początek, była o wiele lepsza od tej, która pojawiła się w pierwszej części.
Rozkręciło się i było jeszcze ciekawiej.
Były moment zaskoczenia i zdziwienia i nie było schematyczności oraz twardego wzorowania się na innych książkach, a to mi się bardzo podobało. Końcówki się nie spodziewałam, ale to co się w niej wydarzyło było przeze mnie wyczekiwane. Domyśliłam się jednego wątku, ale nie sądziłam, że ten moment nastąpi dopiero na końcu. I właśnie ostatnie rozdziały trochę mnie zdziwiły, bo jak wcześniej nie było aż takiej schematyczności, to na końcu pojawił się nudny wątek, który nie raz się pojawiał.
I oczywiście musiała być wstrętna ex, która myśli, że może mieć wszystko i uprzykrza życie.
Niemniej jednak nadal zastanawiam się, co dzieje się z ojcem Bianki, który pojawił się w pierwszej części. Ciekawi mnie on i jeszcze kilka wątków, dlatego chętnie poznam kolejny tom.
" - Jesteś szalony.
- Hm, to nie najgorsza reakcja. Bałem się, że uciekniesz z wrzaskiem, więc w sumie mogę uznać, że przyjęłaś ten pomysł przychylnie. "
A co do bohaterów...
James jest tak niesamowicie kochany i pokazuje to na każdym kroku. Stanowczo pokazuje czego chce, a jego zazdrość jest momentami wręcz komiczna, ale jednocześnie słodka. Coś w stylu "Bianka jest moja, nie możesz jej ruszyć chociaż palcem, bo złamię Ci rękę". Jest fantastyczną postacią i uwielbiam go, jego zmienność, poczucie humoru i tajne spiskowanie z przyjacielem Bianki, po którym szczerzy się zadziornie.
Natomiast Bianka zaczęła mnie wkurzać, chociaż ją lubię. Sama nie wie czego chce "Nie chcę od niego prezentów, ale i tak je przyjmę, nie będę się kłócić" To chcesz je, czy nie chce? No bo ja jeśli czegoś nie chce, to stanowczo mówię nie i oddaje prezenty. To samo jest z jej uczuciami, sama nie wie czego chce i co czuje. Twierdzi, że ufa Jamesowi, a za chwila okazuje się, że jednak mu nie ufa. Mówi, że nie chce z nim mieszkać, a za chwilę zmienia zdanie. Kobiety zmienne są, fakt, ale że aż tak?
Stefan chociaż jest orientacji homoseksualnej, to nie odpychały mnie jego relacje z mężczyzną. Autorka jedynie zrobiła ich zarys, nie przesadziła, dlatego też świetnie się czytało. Wszystko było delikatne.
" Nagle głośne burczenie w moim brzuchu przerwało tę romantyczną chwilę.
- Chodźmy cię nakarmić, biedactwo. Zaniedbuję cię. "
A co podobało mi się najbardziej?
Bardzo podobało mi się, że wątek miłosny był uroczy i nieprzesadzony, a sceny erotyczne nie odpychały. Czuć namiętność i pożądanie, które zostały niesamowicie oddane w tej książce. Nie brakuje opiekuńczości, zazdrości, która występuje w każdym związku. I chociaż ich zazdrość jest dość mocna, to jakoś mi to nie przeszkadzało, a wręcz sprawiało, że mogłam się pośmiać.
Po trzeci tom z pewnością sięgnę, chociażby dla samego Jamesa.
Seria W przestworzach R. K. Lilley jest dość specyficzna. Z jednej strony mamy erotyk, który pochłania lwią część historii, a z drugiej coś na wzór sensacji, a może nawet kryminału. Tylko szkoda, że jest tutaj aż taka dysproporcja.
Pod samym niebem rozpoczyna się miesiąc po wyjściu głównej bohaterki, Bianki, ze szpitala. Po tym, jak od miesiąca nie widziała się z Jamesem i próbuje dojść do ładu ze swoim zdrowiem i uczuciami. Jednocześnie chciałaby się widywać z tym szalenie przystojnym miliarderem, ale z drugiej, nie chce się w nic angażować. Jak się jednak można domyślić, dziewczyna ostatecznie godzi się na spotkanie z tym turkusowookim mężczyzną i zawładną nią miłosne uniesienia. Tak musi być, bo bez tego nie byłoby powyższej książki;)
Sięgając po serię erotyczną mogłam się spodziewać, że wielkiej literatury nie otrzymam, raczej oczekiwałam czegoś lekkiego i przyjemnego. I lekką historię otrzymałam. Szkoda mi tylko tego, że wątek sensacyjny, lekko kryminalny został potraktowany po macoszemu. Wolałabym, aby kwestie dotyczące ojca Bianki zostały bardziej rozwinięte, szkoda mi ich, bo są to rzeczy obiecujące, jednak wydaje mi się, że w kolejnej, ostatniej, części cyklu W przestworzach, autorka tak samo je ominie szerokim łukiem i wspomni o nich na samym końcu, w ostatnim rozdziale. Myślę, że osoby, które przeczytały pierwszą część i czekały na większe emocje, zawiodą się nieco.
Uważam, że dużym minusem książki jest fakt, iż akcja toczy się w przeciągu zaledwie tygodnia. A dzieje się dość sporo, chociaż nie jest to jakoś emocjonujące, a raczej nudne i ciągnące się, i nie do końca zmierzające do czegoś ciekawego. Sama historia miłosna w Pod samym niebem została raczej przekoloryzowana i przesłodzona. Ja wiem, że to jest literatura, która ma angażować i miło się kończyć, ale spodziewałam się nieco czegoś więcej po tej części, zwłaszcza, że Podniebny lot zakończyła się obiecująco.
Plusem może być tutaj sam język książki, który jest lekki i przyjemny w odbiorze, a wątki erotyczne są napisane całkiem dobrze. Nie żenowały mnie, a to jest dla mnie najważniejsze. Tak samo jak w pierwszej części, bohaterowie zostali bardzo intrygująco wykreowani, cieszę się, że pomimo zmian w życiu głównej bohaterki, sama dziewczyna za bardzo się nie zmieniła, a przyjaźń między nią i Stephanem dalej ujmuje ;) Jest to zdecydowanie tytuł, który daje rozrywkę właśnie dzięki temu, że niektóre postaci nie są zbyt sztywne i poważne, a raczej luźno zarysowane. Chociaż można dostrzec ewidentny podział pomiędzy klasami. Strona bogata, to owi sztywniacy, którzy biorą życie zbyt poważnie, a klasa, nazwijmy ją robotniczą, jest szczęśliwa i rozrywkowa. W oby dwóch grupach są wyjątki, ale wiadomo, że to właśnie wyjątki potwierdzają regułę.
Nie będę narzekała za bardzo na tę książkę, bo wiem po co sięgałam. Jednak muszę przyznać, iż wynudziłam się podczas lektury. Oczekiwałam czegoś więcej, a przede wszystkim czekałam na te sensacyjne akcje, których w ogóle nie dostałam. Na szczęście książka sama w sobie jest krótka, więc długo się nie męczyłam, ale jednak, zadowolona z treści nie jestem. Zdarza się...
Bohaterów połączyła namiętność, specyficzne upodobania i wyrafinowany seks. Jednak z biegiem czasu kochankowie zaczynają pragnąć więcej i bardziej. I nie mam tu na myśli przekraczania kolejnych erotycznych pułapów, lecz sferę uczuć. I choć zachowanie Jamesa nie pozastawia wątpliwości co do jego intencji i motywacji, Bianca zadaje się nie dostrzegać wysyłanych przez niego sygnałów bądź traci umiejętność wyciągania wniosków. A przez to zaczyna miotać się, rozczulać nad sobą i gubi gdzieś te cechy charakteru, którymi ujęła mnie w pierwszym tomie.
Nie wiem dlaczego R. K. Rilley w kontynuacji powieści postanowiła spiłować Biance pazurki, a z Jamesa zrobiła zakochanego zaborczego tyrana, który najchętniej odizolowałaby ukochaną dziewczynę od innych osobników płci męskiej. I mimo, iż rozumiem, że pod wpływem uczuć czy emocji człowiek nie zawsze działa racjonalnie, jest skłonniejszy do ustępstw czy naginania własnych zasad, ale tak ekstremalne metamorfozy nie wpływają dobrze na wizerunek postaci. „Pod samym niebem” podobnie jak poprzedniczka jest wycieczką do zmysłowego świata, w którym dwoje ludzi prowadzi erotyczną grę opartą na przekraczaniu granic, podporządkowaniu i jednej zasadzie. Jest gorąco, ostro i bardzo namiętnie. I mimo że bohaterowie nie stronią od nowych doświadczeń, to trudno oprzeć się wrażeniu, że to już kiedyś było. W moim odczuciu prócz kilku nowych wątków i zaskakujących wydarzeń autorka zaserwowała czytelnikom odgrzewanego kotleta. Niestety, powieść przypomina swoją poprzedniczkę i skłamałabym pisząc, że jest zła czy mdła, ale też trudno jest mi ponownie ekscytować się wrażeniami, które już kiedyś przeżyłam. Moim zdaniem autorce trochę zabrakło pomysłu na urozmaicenie życia bohaterów i poszła utartym szlakiem, który niestety nie okazał się dobrym rozwiązaniem, gdyż na karty powieści wkrada się monotonia i nuda. Muszę jednak przyznać, że warto przeżyć te małe katusze, ponieważ to, co R. K.Rilley zrobiła w zakończeniu wynagradza wszelkie niedostatki i niedogodności. Podsumowując „Pod samym niebem” to porywająca acz nie genialna kontynuacja serii. Pikantna i wyrafinowana przygoda erotyczna z wątkom kryminalnym w tle. Lekka, a jednocześnie pobudzająca zmysły i odrywająca od rzeczywistości Nieprzyzwoita literatura dla odważnych kobiet pozwalająca przyjemnie spędzić czas Polecam.Druga części trylogii ‘ W Przestworzach’, pod tytułem "POD SAMYM NIEBEM".
Seria W przestworzach R. K. Lilley jest dość specyficzna. Z jednej strony mamy erotyk, który pochłania lwią część historii, a z drugiej coś na wzór sensacji, a może nawet kryminału.
Pierwszą część przeczytałam z ciekawością i wypiekami na twarzy , bez mniejszych skrupułów mnie porwała - czy z drugą będzie podobnie?
"Pod samym niebem" to druga część erotyku, który opowiada o dalszych losach super przystojnego i mega bogatego dominanta, o seksownym imieniu James, mężczyzny idealnego, mądrego i... słuchającego swojej kobiety, tego co mówi, wczuwającego się w jej rolę i współczującego. Oczywiście uczucia są tu mocno przesadzone i odrealnione, ale i tak zazdrość mnie zżera, że nie mam takiego Jamesa ;) i stewardessy Bianki, będącej uległą, ale tylko i wyłącznie w łóżku. Pierwsza część zakończyła się tragicznym wydarzeniem, albowiem Bianka została zaatakowana i bardzo mocno poturbowana... przez własnego ojca. W związku z takim zakończeniem czułam olbrzymią ciekawość dalszych jej losów, jak i Jamesa. Szkoda mi tylko tego, że wątek sensacyjny, lekko kryminalny został potraktowany po macoszemu. Wolałabym, aby kwestie dotyczące ojca Bianki zostały bardziej rozwinięte, szkoda mi ich, bo są to rzeczy obiecujące, jednak wydaje mi się, że w kolejnej, ostatniej, części cyklu W przestworzach, autorka tak samo je ominie szerokim łukiem i wspomni o nich na samym końcu, w ostatnim rozdziale. Myślę, że osoby, które przeczytały pierwszą część i czekały na większe emocje, one naprawdę są i mam nadzieję, że nie zawiodą się choćby odrobinkę.
Nadchodzące wydarzenia będą prawdziwym testem łączącej Biankę oraz Jamesa więzi. Czy ich pełen namiętności oraz pasji związek będzie w stanie przetrwać tę niezwykle trudną próbę? Ktoś z przeszłości kobiety za wszelką cenę pragnie ją skrzywdzić oraz zniszczyć wszystko to, co udało się jej do tej pory zbudować. Kto zagraża Biance? Czy Jamesowi uda się ochronić kobietę oraz zapobiec większej tragedii? Nad zakochanymi zbierają się chmury burzowe i to tylko kwestia czasu, kiedy będą oni musieli stawić czoła zagrożeniu. Czy Jamesowi uda się ukoić zbolałą duszę pięknej stewardessy oraz przekonać ją o szczerości jego uczuć? Jak zakończy się ta historia? Czy pomimo wszystkiego możemy oczekiwać happy endu?
Książka, o której dziś piszę, zaczyna się w momencie, kiedy dziewczyna doszła już powoli do siebie i usiłuje "odpocząć" od Jamesa. Niestety, albo "stety", pociąg fizyczny jaki do siebie odczuwają i kiełkujące się uczucie, nie pozwala im na długie rozstanie. Może gdyby już nigdy się nie zobaczyli... nie, to niemożliwe, bo Bianka i James są dla siebie stworzeni, tylko najpierw Bianca musi zaufać swemu kochankowi i przestać bać się uczucia. Tutaj to ona jest tą nieufną, a James za wszelką cenę pragnie udowodnić, że można mu zaufać, i że boi się ją stracić. Ich relacje nie są proste, i dobrze, bo proste relacje, do tego przewidywalne nie stanowiłyby ciekawej fabuły. Wiele przeszkód muszą przejść i wiele słów musi paść, żeby miłość zwyciężyła... Tak musi być, bo bez tego nie byłoby powyższej książki ;)
Pierwsza część książki zrobiła na mnie bardzo wielkie wrażenia. Bomby szaleństwa nie było, ot, zwykły erotyk, podobny bardzo do Grey’a. Za to druga część zgubiła wiele podobieństwa do szarego, chociaż ciągle gdzieniegdzie je zauważałam, chociażby zaplatanie warkocza, kupowanie ubrań dla Bianki przez pracownice Jamesa, prywatny samolot czy karanie ciągłym odwlekaniem orgazmu, no i spotkania z poprzednimi uległymi Jamesa... Scena z piórem i paskami do biczowania, to wypisz wymaluj scena z Greya. Dużym plusem jest tutaj bardzo dynamiczna akcja, w której nie ma miejsca na nudę i nie znajdziemy rozwlekłego czekania. Wszystko dzieje się szybko i ostro. Bardzo ostro. Rzec by się chwilami chciało - "Ałła aauć".
W dzisiejszej dobie erotyków, ciężko jest napisać autorkom takich powieści coś, czego jeszcze nie było, tutaj autorce to się prawie udało. I nie chodzi tu o BDSM, bo to już było, ani o romantyczną historię milionera i ubogiej dziewczyny, bo to też już było, ale o odpowiednie połączenie tych dwóch rzeczy, w całość, która wciągnie nas i nie pozwoli przestać czytać. Wiadomo, że wybierając tą tematykę, nie da się uniknąć podobieństw.
Autorka pisze poprawnie literacko i ciekawie. Fabułę ubiera w krótkie i proste zdania, jakby mechaniczne. Za to opisy są bardzo szczegółowe - wygląd karoserii, butów, dosłownie wszystko i jak dla mnie chwilami chyba nieco za szczegółowo...
Nie zabraknie też spraw trudnego dzieciństwa, morderstwa i pedofilii, co odbija się na późniejszym życiu bohaterów. Jest i wątek związku gejowski, w którym jest największy przyjaciel dziewczyny.
Jak na erotyk przystało, mamy też sceny seksu i to seksu BDSM w ostrym wydaniu, ale opisanym w taki sposób, że ciarki czuje się na całym ciele. Co jeszcze zauważyłam? To nie tylko seks, bo autorka pokazuje nam w jaki sposób ludzie poznają własne upodobania i jak mogą one uprzyjemnić życie, jeżeli są aprobowane przez obie strony. Zdumiała mnie też jedna rzecz - zawsze myślałam, że to osoby dominujące na co dzień lubią być uległymi w łóżku, ale tutaj James, który rządzi olbrzymim imperium finansowym jest mimo to w łóżku również domina-torem. Z drugiej jednak strony, w ich związku to Bianka rozdaje karty i to on musi o nią walczyć, o nią i z jej demonami z dzieciństwa...
Świetną sprawą są wplątane w fabułę informacje o rasach koni, nazwach części jeździeckiego ubioru itd. Miła odmiana i trochę informacji, co bardzo w książkach lubię. Cała powieść jest w pewnym sensie odzwierciedleniem życia autorki, bo ona, tak jak Bianca, była stewardessą, a po za tym opiekowała się końmi i stąd jej spora wiedza na ten temat. Osobiście jestem zafascynowana końmi, które są przepięknymi zwierzętami, więc jak dla mnie to duży PLUS.
Niezmiennie zaskakuje mnie też fakt "zawsze i wszędzie" w erotykach, czyli bohaterowie uprawiają seks wszędzie i w każdej chwili, doznając orgazmów kilkakrotnie, albo kilkanaście razy w ciągu dnia... no cóż, fikcja literacka musi być ;)
"POD SAMYM NIEBEM" nie należy do literatury wysokich lotów, ale gdybym chciała po taką sięgnąć to przeczytałabym ”Euforię i Ekstazę” Sylvii Day. ( recenzja niebawem:) ) Prawda jest taka, że lubię czytać romanse, czy erotyki, ale żeby je polubić, trzeba traktować je z przymrużeniem oka i "wrzucić na luz", a wtedy taka lektura może sprawić nam sporo frajdy, a czasem stać się inspiracją... Na uznanie zasługuje też okładka, która podobnie, jak pierwsza część, utrzymana jest w delikatnych tonacjach. które kojarzą się z delikatnością i spokojem. Takie okładki lubię, minimalistyczne i stonowane.
Jedyne co można zarzucić tej książce to fakt, że w poprzedniej części działo się o wiele więcej, a w tym tomie wszystko odrobinę zwalnia. Jednak zakończenie „Pod samym niebem” sugeruje, że trzecia część będzie bardziej ekscytująca oraz pełna nagłych zwrotów akcji. Autorka porusza jednak wiele ważnych tematów oraz pokazuje jak potężna oraz obezwładniająca może być siła miłości oraz przyjaźni. „Pod samym niebem” to opowieść pełna mroku, tajemnic, ogromnej namiętności oraz walce ze swoimi demonami. Tej historii naprawdę nie można się oprzeć i już nie mogę się doczekać chwili, kiedy będę mogła poznać dalsze losy głównych bohaterów. Na takie książki zdecydowanie warto czekać i jeśli jeszcze nie czytaliście tej serii, to naprawdę bardzo gorąco Was do tego zachęcam!
Książkę polecam głównie kobietom, ale żadnemu mężczyźnie też nie zaszkodzi, a może nawet podpowie jak traktować kobietę i nie mam tu na myśli tylko spraw łóżkowych.
Nie oderwiesz się od tej książki. Odczujesz magnetyczny urok Jamesa i subtelną delikatność Bianki, doświadczysz tej historii tak intensywnie i realnie, jakby przytrafiła się właśnie Tobie. Zatracisz się bez reszty w fascynującej opowieści o pożądaniu i rozkoszy, o szalonym locie wśród chmur, o namiętnej miłości, o władzy i luksusie. Wystarczy jedno spojrzenie turkusowych oczu...
Polecam!!! NIC DODAĆ NIC UJĄĆ :)
Choć dzieli ich wszystko, nie mogą oprzeć się wzajemnemu przyciąganiu. On — bogaty, inteligentny i władczy mężczyzna z trudną przeszłością i magnetycznym...
Bianca jest wysoką, szczupłą pięknością o jasnozłotych włosach, stewardessą w pierwszej klasie luksusowych linii lotniczych. Jest pewna siebie, wyniosła...
Przeczytane:2019-03-10,
Bianca jest wysoką i jasnowłosą stewardessą linii lotniczych. Wraz ze swoim przyjacielem Stephenem, pracują w klasie pierwszej. Kobieta w swojej pracy jest profesjonalistką, chociaż nie raz musiała obsługiwać znane osobowości. Jest chłodna, opanowana i nigdy nie pozwala sobie na poufałość. Tylko jeden mężczyzna jest w stanie wytrącić ją z równowagi, który sprawia, że miękną jej kolana, a ona sama traci swój profesjonalizm. James Cavendish - miliarder o przeszywającym spojrzeniu niebieskich oczu. Mężczyzna składa jej nietypową propozycję, w której zawarta jest obietnica dominacji, rozkoszy i bólu. Początkowo kobieta odmawia, ale nie jest w stanie wyprzeć ze swych myśli Pana Przystojnego i ostatecznie zgadza się na niezobowiązujący seks, mając nadzieję, że kiedy zaspokoi swoją ciekawość, każde pójdzie w swoją stronę.
W dzisiejszej recenzji opiszę nie jedną, a dwie książki. Mianowicie pierwszą i drugą część serii w przestworzach, której byłam bardzo ciekawa i tak o to trafiła w moje ręce. Napisałam wspólną recenzję, bo ''Pod samym niebem'' jest przedłużeniem kontynuacji pierwszej części. Różnią się od siebie jedynie dynamiką akcji, ale fabułą są bliźniaczo podobne i druga część nie wnosi wiele nowego. Jest dodany jeden nowy wątek, ale to tyle. Jednak to nie znaczy, że nie warto sięgnąć po obie, bo moim zdaniem jedna nie mogłaby istnieć bez drugiej.
Bianca to kobieta pozornie chłodna, opanowana i twardo stąpająca po ziemi. Jednak w środku nadal jest zlęknioną, małą dziewczynką, która widziała okropne rzeczy. Jej przeszłość wpłynęła na jej teraźniejsze decyzje i sposób życia. Nie potrafi się pozbyć strachu i lęku, że przeszłość ją w końcu dopadnie. Jedyną jej podporą jest jej homoseksualny przyjaciel Stephens, który jest dla niej jedyną rodziną. Ma w nim oparcie i zawsze może na niego liczyć. Bianca boi się wchodzić w związki, nie potrafi okazywać uczuć, nawet zwykłe przytulenie kogoś jest dla niej niekomfortowe.
James to z kolei postać pełna sprzeczności, ale moim zdaniem bardziej wyrazista od Bianci. Z jednej strony czuły i troskliwy, a z drugiej chłodny, niedostępny i dominujący. Nie zawsze potrafiłam go rozgryźć i mam wrażenie, że do pory nie zgadłam, co też chodzi mu po głowie. Zdecydowanie zabrakło mi narracji z jego strony, więc mam nadzieję, że w trzeciej i w czwartej części autorka ją wprowadzi. O jego postaci najwięcej dowiadujemy się w części drugiej. Były takie momenty, kiedy widziałam w nim małego chłopca, który pragnie być docenionym i akceptowanym. Było w tym coś smutnego i wzruszającego, że taki władczy mężczyzna, który ma wszystko czego chce, najbardziej pragnie tego, a pod opanowaną maską skrywa się poraniony człowiek. W pierwszej części tego nie zauważyła, ale w drugiej było parę takich przebłysków.
Autorka zręcznie manewruje tajemnicami i niedopowiedzeniami. Krok po kroku odkrywa kolejne kart z przeszłości głównych bohaterów, ale z każdym jej odwróceniem mamy jeszcze więcej pytań. R. K Lilley ma lekkie pióro i żart, co sprawia, że przez książki się wpłynie. Ja wręcz nie mogłam się od książki oderwać, tak mnie pochłonęła, że od razu chwyciłam za drugą część. Nie są to idealne powieści, fabuła jest trochę niedopracowana, w obu częściach zabrakło mi rozwinięcia jednego z wątków, który moim zdaniem autorka zbyt szybko kończyła. W drugiej części dzieje się o wiele mniej niż w pierwszej, ale autorka rekompensowała mi to samą postacią Jamesa. Niektóre zachowania głównych bohaterów mogą wydawać się dziecinne, ale kiedy spojrzeć na to, co obydwoje musieli przeżyć, wydaje się to być naturalnym. Nasza przeszłość odbija się na nas i kształtuje nas, nasze życie oraz decyzje, a im bardziej pokręcona, tym większe piętno zostawia na naszym umyśle. Wiem coś o tym.
''Podniebny lot'' i ''Pod samym niebem'' to historia ludzi, którzy żyli z własnymi demonami. James i Bianca, obydwoje mieli ponure dzieciństwo i dorastanie. Byli niepewni siebie i przyszłości, od której nie potrafili uciec. Nie są to idealne książki, ale pomimo paru minusów są warte przeczytania. Ja przy obu częściach miło spędziłam czas. Mogłoby być lepiej to fakt, ale liczę na to, że autorka zrekompensuje mi to w kolejnych częściach. Od takich książek nie oczekuję wiele, wiem czego się spodziewać. Autorka wplotła w fabułę relację BDSM, ale nie jest ona tak barwna i brutalna jak przy innej książce tego gatunku, którą czytałam, więc myślę, że nikogo nie powinien ten wątek zgorszyć. Jeśli lubicie ciepłe, a zarazem smutne historie, namiętność i dominację. Władzę i pieniądze, a do tego przystojnych facetów to ta książka sprawdzi się idealnie. Jest w sam raz do odprężenia się i mile spędzonego czasu.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam, chociaż recenzja jest wyjątkowo długa jak na mnie.