Pewnej nocy do jednej zamkowej celi trafia trzech morderców carów, a każdy z nich słuszny i jedyny. Wallenrod, Winkelried i Wawrzyniec, namaszczony może nie pośród królewskiego truchła w kościelnych podziemiach, ale przecież też w podziemiach... gorzelni.
Stanisław Kozik nieoczekiwanie dla siebie znajduje się w odmiennym stanie żywotności. Sokółek zamienia się w słup soli w pewnym rozkosznie fikuśnym przedsiębiorstwie. A Oda Kręciszewska w dniu pogrzebu w lustrze dostrzega wąsik swojej matki, co prowadzi ją do podjęcia pewnych niezbyt przemyślanych, ale całkiem udanych życiowych decyzji. W tomie opowiadań nie brakuje też postaci już czytelnikom znanych, jak choćby pewnego pisarza o wyglądzie zmiętego muszkietera i jego prywatnego anioła. W bamboszkach.
Czasem dowcipnie, innym razem mrocznie, zawsze klimatycznie i z wielką klasą. Czy to zamtuz, czy biuro komisji przyznającej Certyfikat Międzynarodowej Jakości Fantastycznej, czy carski zamek, a może tonące we mgle zaułki miasta - Marta Kisiel udowadnia, że jej wyobraźnia (podobnie jak poczucie humoru) nie ma żadnych granic.
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2018-10-17
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 352
Powiem wam, że ta pozycja wywołała we mnie masę sprzecznych odczuć. Począwszy od zdziwienia, gdyż potrzebowałam nieco czasu, by wgryźć się w treść, poprzez zastanowienie, bo w sumie to o co bohaterom chodziło, kiedy tak się zachowywali?, aż po śmiech, kiedy później zaczęłam to wszystko rozumieć. Wydaje mi się, że do tej książki chyba trzeba dojrzeć. Praktycznie co jakiś czas moja głowa wysnuwała jakieś wnioski, przemyślenia, analizowała to o czym przeczytałam. Niby większa połowa składa się tutaj na rozbawienie czytającego, jednak były i takie opowiadania, które bardzo mnie smuciły. Jakby autorka chciała nam pokazać, że życie nie składa się tylko z samych dobrych chwil. Czasami potrzeba nam być smutnym, by pojąć sens jestestwa i ulotność każdej z chwil. Prawdopodobnie przynajmniej jedno z opowiadań trafi do każdego czytającego, gdyż ludzie mają inne gusta i guściki. Bywają opowiadania totalnie oderwane od rzeczywistości, jakby autorka poniekąd spisywała swoje sny, których przebieg i odbiór znała tylko ona sama. Dodałabym ją do literatury pozytywnie zakręconej, aczkolwiek z podrozdziałem ożywienia naszego mózgu.
Choć jest tu kilka historii, to zauważyłam, że każda napisana jest innym stylem i zwraca uwagę na inne rzeczy, czy opisy. Gdy czytaliśmy o czymś strasznym, to niemal słyszało się te krzyki w głowie, jakby same wylatywały z książki, jak stara mucha, która lata i bzyczy, a sama nie wie po co i dlaczego. Gdy czytaliśmy o smutku, to serce się krajało, jakby dochodziło do chwili w której miałoby pęknąć. To czuło się na skórze, nie potrafię tego opisać. Momenty humorystyczne bywały po to, by wyrzucić z siebie zalegające w nas podczas lektury emocje, by dłużej nie niszczyły naszej psychiki. W Chinach są nawet takie zajęcia z płaczu i śmiechu. Wydaje mi się, że taką sama metodę zastosowała tutaj pani Marta. Wyssała z nas zła energię, przełożyła ją na ciało i w końcowej wersji poprzez śmiech usunęła z organizmu. Ciekawe, czy wy też to zauważyliście?
Ciekawy zbiór opowiadań. Niektóre świetne, żadne nie schodzi poniżej dobrego, zabawne, smutne, niepokojące. Niestety wrażenie zepsuł mi ostatni utwór. Bo jest na prawdę dreszczotwórczy. Niemożliwość przeczytania na koniec czegoś bardzie krzepiącego sprawiła, że całe ogólne odczucie mi się pogorszyło.
Zbiór opowiadań nieoczywistych jak wyobraźnia i poczucie humoru autorki. Takie podejście do fantastyki po prostu trzeba lubić. W moje gusta nie zawsze trafia.
Już od dawna miałam ochotę zapoznać się twórczością Marty Kisiel. Niestety jakoś jej książki wcześniej nie trafiały w moje ręce. I tak wyszło, że pierwszą pozycją, którą udało mi się przeczytać, jest zbiór opowiadań. Nawet jestem zadowolona, bo lubię opowiadania. Taki zbiorek pozwala się zapoznać ze stylem autora.
Opowieści zawarte w "Pierwszym słowie" są różne. Jedne zabawne, inne smutne, czasem niepokojące a czasem wręcz straszne. Prezentują różny poziom ale wszystkie mi się podobały. Nawet najsłabsze nie zasłużyło na ocenę niższą niż dobra, a były też małe arcydziełka.
A "Pierwsze słowo", które dało tytuł całemu zbiorowi, na długo zostanie w mej pamięci.
Najnowsza powieść Marty Kisiel, autorki kultowego Dożywocia! Toń to opowieść o tym, jak łatwo zniszczyć relacje międzyludzkie i jak trudno je odbudować...
Wydaje się, że zwyczajność na dobre zagościła w życiu Bożka, niezwykłego chłopca z niezwykłą tajemnicą. Nie na długo. Po tym, jak nad wyraz udana impreza...
Przeczytane:2018-10-18, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2018, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
Pierwsze słowo to zbiór opowiadań, które pokażą autorkę w całkowicie innej formie i stylu. Mamy zupełnie nowe opowiadania, a także starsze i pierwotną wersję Dożywocia! W tej książce nie zabraknie śmiechu, radości, wzruszeń czy smutku. Każdy czytelnik odnajdzie coś dla siebie!
Długo dość zajęło mi zebranie się do tej recenzji. Nie wiedziałam, co mogłabym Wam o tej książce powiedzieć, nie spojlerując a jednocześnie zachęcając do sięgnięcia po nią. Jednak opowiem wam w skrócie jakie miałam miłe zaskoczenie względem tej pozycji.
Po przeczytaniu Dożywocia jakoś nie byłam szczególnie zachęcona do sięgnięcia po inne książki tej autorki. Jednak okładka tej książki sprawiła, że musiałam sie za nią zabrać. Gdy przeczytałam pierwsze opowiadanie poczułam jakbym nie czytała czegoś od Marty Kisiel, tylko jakiegoś zagranicznego autora. Byłam w kompletnym szoku, a z każdym kolejnym opowiadaniem coraz bardziej ta książka mi się podobała.
Każde opowiadanie było inne i unikalne. Każde wywoływało we mnie inne odczucia. Gama emocji, które wywołała we mnie ta pozycja to głowa mała! Najlepiej chyba jednak czytało mi się Dożywocie i Szaławiłę.Naprawdę niesamowitym uczuciem było poznanie pierwowzoru i móc porównać sobie początkową wersję, a finalną.
Ten zbiór opowiadań jest niesamowity. Każde opowiadanie jest inne, porusza różne tematy i wywołuje najróżniejsze emocje. Jak ja nie jestem zwolenniczką krótkiej formy historii, tak te bardzo mi się spodobały i mam szczerą nadzieję, że i Wam zachwycą.