Depresja, zaburzenia lękowe, chroniczny ból czy obsesje nie zawsze muszą być efektem wydarzeń, których doświadczyliśmy osobiście. Ich korzenie czasem sięgają czasu naszych rodziców, dziadków, a nawet pradziadków. Badania dowodzą, że traumatyczne doświadczenia mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Niniejsza książka czerpie z wniosków czołowych ekspertów zajmujących się zagadnieniem zespołu stresu pourazowego, m.in. Rachel Yehudy i Bessera van der Kolka. Nawet jeśli osoba, która doświadczyła traumy, od dawna nie żyje, albo historia tego doświadczenia została zapomniana lub przemilczana - ślady emocjonalne tego zdarzenia mogą wciąż pozostać żywe. Często są głęboko ukryte, zakodowane w genach i języku i mogą odgrywać znacznie większą rolę, niż do tej pory przypuszczano.
Mark Wolynn - terapeuta z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem. Jest pionierem w badaniach nad dziedziczoną traumą. Prowadził zajęcia na wielu prestiżowych uczelniach, m.in. na Uniwersytecie w Pittsburgu, The New York Open Center i The California Institute of Integral Studies, a także w wielu klinikach, szpitalach i ośrodkach szkoleniowych. Jego artykuły publikowane były m.in. w ,,Psych Central", a wiersze w ,,New Yorkerze".
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2021-07-14
Kategoria: Medycyna i zdrowie
ISBN:
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: It didn't start with you
Nie ocenię tej książki punktacją/ liczbą gwiazdek, bo mam do niej bardzo ambiwalentny stosunek. Jestem pewna, że autor pomógł wielu ludziom i wypracował na to sposób, więc dobrze, że się nim dzieli. Trudno było mi jednak poddać się jego tokowi rozumowania po tym, jak przeczytałam wstęp. Dobrze, że autor podaje w nim źródła literatury naukowej, do której się odnosi. Niestety jednak pomimo tego, jak dużo na opisywane tematy czytał, wyciąga on nieuzasadnione wnioski i zestawia ze sobą dane, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Mnie jako naukowca zajmującego się badaniami biomedycznymi razi to szczególnie. Mam na myśli wywody dotyczące epigenetyki i dziedziczenia traumy. Owszem - wiemy, że modyfikacje epigenetyczne są dziedziczne, a są to modyfikacje, które remodelują się w trakcie przeżywania stresu, traumy itp., mające na celu przystosowanie organizmu oraz jego potomków do niesprzyjających zmian otoczenia, w którym przyszło im żyć. Dlatego wiadomo i zbadano, że kobieta, która przeżyła silny stres podczas ciąży, przekazuje te informacje na poziomie regulacji genetycznej swoim potomkom. Te "przystosowania" epigenetyczne są przekazywane kolejnym pokoleniom dopóki okażą się zbędne czy wręcz szkodliwe. Jednak zestawienie w książce tych informacji z przykładem młodzieńca, który dowiedział się niedawno o swoim przedwcześnie zmarłym wujku i od tego czasu silnie obawia się swojej własnej śmierci, jest zestawieniem przypadkowym i całkowite pominięcie informacji o epigenomie niczego by nie zmieniło w odbiorze tej historii. Podobnie jest z drugim przytoczonym w tym miejscu przykładem, gdzie kobieta przeżywa nieprzepracowane traumy wojenne swojej babci. Jeśli babcia nie przepracowała traumy, przeniosła ją (zapewne nieświadomie) na swoje dzieci przez swoje zachowania i relację z nimi. To się może ciągnąć pokoleniami i chociaż obecności zmian epigenetycznych wykluczyć nie można, to jednak wyciąganie wniosków o dziedziczeniu rozumianym nie jako mechanizmy społeczne, ale odnoszącym się do mechanizmów genetycznych, to dalekie nadużycie. Dla mnie takie przypadkowe, nieuzasadnione zestawienia danych znacząco zmniejszają wiarygodność czytanych treści, przez co mam duży problem z uznaniem, że można autorowi zaufać w jego dziedzinie. Podejrzewam, że w psychologii umiejętność znajdywania szerszych, czasem nieoczywistych powiązań jest wręcz potrzebna. Kłóci się to jednak z logiką naukową, do której ja przywiązuję bardzo dużą wagę.
Również końcówka książki wywołuje we mnie niejednoznaczne odczucia. Jeśli po przejściu zadań wskazanych w książce ktoś dociera do tego, że nosi w sobie traumę jakiejś dalszej osoby - cioci, ofiary rodziny itp., to autor mimo wszystko każe silnie pracować nad uzdrowieniem relacji ze swoimi rodzicami. Naprawdę można być pogodzonym ze swoimi rodzicami i nie mieć do nich żalu, rozumieć i akceptować ich zachowania, trudności czy zadane przez nich krzywdy, a mimo to nieść w sobie coś, co nie zostało przepracowane w innej części rodziny.
Trudno mi więc ocenić tę książkę. Myślę, że niejednemu może pomóc, tylko nie polecam jej osobom przykładającym dużą wagę do metody naukowej i logicznego zestawiania informacji.
Po tę książkę sięgnęłam z polecenia kilku osób, które wyrażały się o niej entuzjastycznie, jako o swoistym poradniku jak poradzić sobie ze stanami depresyjnymi, napadami lękowymi, czy nieustannie powracającącymi chorobami, niepozwalającymi spokojnie żyć, których przyczyn nie potrafił rozpoznać żaden lekarz, a które - jak się okazuje - mogą mieć źródło w rodzinnej, wielopokoleniowej traumie, która nigdy nie została przepracowana, a ból z nią związany nie znalazł nigdy swojego ujścia.
Pomimo słów zachwytu nad książką stwierdziłam, że nie jest to książka dla mnie. Przeczytałam jej część i zaprzestałam, bo nużyła mnie i irytowała. Może dlatego, że uważam się za osobę silną psychicznie, która nie ufa psychologom i uważa, że potrafi sobie sama poradzić ze swoimi traumami - co jak dotąd się udaje w moim dość długim już życiu.
Depresja, zaburzenia lękowe, chroniczny ból czy obsesje nie zawsze muszą być efektem wydarzeń, których doświadczyliśmy osobiście. Ich korzenie czasem...
Depresja, zaburzenia lękowe, chroniczny ból, obsesje mogą mieć zupełnie inne podłoże, niż sądziliśmy do tej pory. Ich korzenie mogą sięgać do czasów...
Przeczytane:2023-05-14, Ocena: 6, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, 12 książek 2023, 26 książek 2023, 52 książki 2023,
Podstawa i idealny wstęp do Totalnej Biologii. Temat interesuje mnie coraz bardziej i dobrze było zgłębić rodzinne traumy od podstaw. Nie sądzę, żeby książka zastąpiła spotkanie z psychologiem lub psychoterapeutą, ale może być pomocna i będzie jako wartość dodana. Oczywiście to pozycja idealna tylko dla tych, którzy wierzą, że masa traum może być dziedziczonych. W książce znajdziesz wiele przykładów, że tak właśnie jest. Jak dla mnie bardzo na plus.