A gdyby to nastolatki miały ocenić nas?
Jeśli macie się za najlepszych rodziców na świecie, to zapnijcie pasy. Zdziwicie się, jak wiele grzeszków, o które posądzacie swoje dorastające pociechy, można przypisać wam samym.
Zakazujemy dzieciom tego, na co sami sobie pozwalamy. Nastolatki nie znoszą podwójnych standardów. Nie są już wpatrzone w swych rodziców - po prostu się na nas poznały. Już potrafią nas właściwie ocenić i zbuntować się przeciw niesprawiedliwości.
Wspaniałą i kochającą rodzinę, wasze wyjątkowe więzi z dziećmi budowaliście latami. Przerabialiście wszelkie małe i duże konflikty, zwyczajowe potyczki i sposoby na oddalanie się od siebie. Tak czy inaczej jesteście na ostatniej prostej. Ale to nie koniec. Ani nadzieja na odbudowę, ani ryzyko zerwania relacji nigdy nie były tak blisko jak teraz. Wybierajcie!
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2024-03-13
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 320
"Nastolatkowie - jakże kochani i jakże niestrudzeni tropiciele rodzicielskich niedoskonałości..."
Powiem tak. Poradników nie lubię. A ten wpadł mi w oko i BUM! Musiałam go przeczytać! Od deski, do deski! Czy dało mi to coś? Hm... sporą dawkę refleksji i znalazłam tutaj kilka zachowań identycznych lub podobnych do moich. Zaczęłam myśleć nad tym, jak u mnie i u moich dzieci wprowadzić zmiany, żebym nie robiłam tego czy tamtego? Choć przyznam się bez bicia, że z najstarszym synem, który ma skończone już 17 lat, mam dosyć dobry kontakt i ostatnio podczas jednej z naszych rozmów wychowawczych powiedziałam synowi, że jego tato i ja byliśmy wychowywani w innych czasach, on i jego rodzeństwo wychowują się w innych czasach - i tak jak my musimy przystosowywać się do przeróżnych zmian z tym związanych, plus wychowywanie dzieci w tych innych czasach, to on i jego rodzeństwo powinni brać poprawkę na to co nam kiedyś, za naszego dzieciństwa czy okresu nastoletniego zostało "wbite" do naszych głów! Tych niektórych komentarzy, typu:
- Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie!
- Ma być tak jak mówię i koniec!
- Nie pyskuj do mnie!
... nie umiem ich zapomnieć czy nie używać.
Jak mam się tego wyzbyć, kiedy do mnie to latami było powtarzane i dziś sama stosuję niejednokrotnie te teksty?! I widzę, że najstarsi dwaj synowie też już kilka tekstów zapamiętali, bo mówią je do młodszej dwójki :) Niby nic wielkiego, ale widać, że niektóre zachowania dzieci chłoną od rodziców jak gąbka i wcielają je w życie. Tylko czemu to nie są tylko te dobre zachowania? A te złe również! Ach...
Niemniej, poza tym, podczas lektury miałam okazję się niejednokrotnie uśmiechnąć, czasem byłam zdziwiona, że rodzice aż tak mocno czepiają się o coś, czego ja bym się w ogóle nie doczepiła u swoich dzieci. Ale wiadomo, każdy z nas jest inny i każdy inaczej wychowuje swoje dzieci. Te teksty pani psycholog są tutaj naprawdę takie konkretne i dają do myślenia rodzicowi. A dzięki tym tekstom młodzieży, zauważyłam jak oni szybko widzą obłudę, hipokryzję, lenistwo czy inne cechy u swoich rodziców i celnie potrafią wskazać rodzicowi jego potknięcia. Wierzcie mi lub nie, ale przeczytałam kilka stron mężowi. Od razu zaczął analizować pewne zachowania oczywiście z książki porównując do mnie i naszych synów:
- bo ty żonko też tak robisz. A powinnaś tak i tak, a nie tak jak postępujesz.
Hmm... Szkoda, że te kilka stron dało mu do myślenia tylko o moim zachowaniu, a o jego to już nie :) Natomiast najstarszemu synowi przeczytałam dwa teksty młodzieży porównującej zachowanie rodziców i swoje. I wiecie co? Może akurat wybrałam nie te opowiadania, ale syn trochę skwasił się po przeczytaniu tych opowieści nastolatków, ale wysłuchał mnie do końca, a potem powiedział:
- oni do tego źle podchodzą! Dlatego ja właśnie wolę do Was podejść z uśmiechem, jakąś głupotą spróbować trochę rozładować emocje, a kiedy widzę, że jesteście wkurzeni i mało brakuje Wam do erupcji, to czasem naśladuję Wasze zachowanie i wtedy Wy podśmiechujecie się i humor Wam wraca. To taki mój sposób na Was.
No. I to tyle od syna. Ale w sumie całą prawdę powiedział :) Nie ma ludzi nieomylnych. Nie ma rodziców, którzy by nie popełniali błędów w wychowywaniu swoich dzieci. Jednak najważniejsze, to zauważyć, że MY - RODZICE faktycznie jesteśmy hipokrytami, kiedy choćby zabraniamy dziecku zjeść kanapkę po 22.00 mówiąc, że już za późno na jedzenie i że ma iść spać, a sami za pięć minut zasiadamy do jakiegoś serialu z paczką chipsów i napojem gazowanym. Kiedy MY zdamy sobie sprawę, że faktycznie wciskamy mądrości naszym pociechom, ale sami nie umiemy się do tych mądrości zastosować, ba!, nawet usprawiedliwiamy się sami przed sobą!, wtedy już jesteśmy na dobrej drodze do naprawy siebie i relacji z naszymi dziećmi. I tego życzę Wszystkim rodzicom i dzieciom - dobrych relacji, gdzie jedni drugich szanują i są dla siebie wsparciem w każdej sytuacji.
Przeczytane:2024-07-14, Ocena: 6, Przeczytałam,
Książkę przeczytałam już jakiś czas temu, ale nie wiedziałam jak mam się zabrać do recenzji. Bo niby temat prosty, ale patrząc z perspektywy własnego życia i tego pokazanego w poradniku, to jakby powiedziała to moja babcia- Prawda w oczy kole. Bo tak naprawdę określenie bycia dorosłym można podzielić na dwa schematy: w jednym jesteśmy dorośli i to nijak ma się z rozsądkiem, tylko liczbą na karku. Tutaj dzieci się zwyczajnie przytrafiły, ślub się odbył, bo tak wypadało i daleko w takim związku do czułości, miłości, czy rozwagi w postępowaniu. Żyje się każdego dnia popełniając te same błędy, a dzieci, nasi obserwatorzy, skoro widzą, że dorośli łamią zasady, kłamią, nawet nadużywają alkoholu, to myślą, że tak trzeba. I gdzie tu określenie na bycie dorosłym? Druga partia to ci, którzy są ze sobą z miłości, zaplanowali rodzinę, chcą kształtować swoich dzieci i pokazać im, że świat może być piękny, tylko wpierw muszą pokochać siebie. Będąc tutaj dorosłym dajemy im dobry przykład i tłumaczymy co jest dobre, a co nie. Potykając się po drodze, tłumaczymy, że czasami zdarzają nam się wpadki, ale zawsze można je naprawić. Dzieci uczone takiego postępowania będą o wiele rozsądniejsze niż ci z pierwszej grupy. Zawsze można być również tym pomiędzy:-) Autorki z książki skupiły się na problemie dotyczącym niespójności w naszym zachowaniu. Dzieci nas obserwują, bo to my od początku je wychowujemy. Jesteśmy dla nich przykładem, dlatego to nasze zachowanie poddają osądowi. Co jeśli jednak my sami nie pozwalamy im na różne rzeczy, a sami po kryjomu je robimy? No, bo dziecko przed obiadem nie może zjeść słodyczy, ale my już tak? Czym zatem się od nich różnimy? Czy to jest przykład, który powinniśmy im pokazać? One sprawdzają nas, gdyż zależy im na tym, by wyznawać te same wartości, co my. Autorki dają nam tutaj wskazówki co zrobić, byśmy zawsze pozostawali dla nich najważniejsi. Nie prośmy, by sprzątały swoje ubrania, podczas gdy nasze wciąż leżą na łóżku. Nie zakazujcie im używania telefonu, w dodatku wytykając im to sami w niego zaglądamy. Dajcie sobie jakieś wytyczne. Skoro nastolatki mają wcześniej kłaść się spać, to i wy tak postępujcie. Nie wymagajcie, by wyznawały wam miłość, skoro tego od was nie słyszą. Pozwalajcie im na branie udziału w różnych konkursach, nawet jeśli wam się wydaje, że sobie nie poradzą. Bo może to wy w tym momencie jesteście w błędzie i wasze dziecko do tego się nadaje. Może tak jak i wy, tak i ono ukrywa przed wami swoje talenty. Pozwalanie im na popełnianie błędów jest pierwszą rzeczą do dorosłości i rozwijania się. Przypomnijcie sobie własne dzieciństwo, jeśli było złe, to czy chcecie, by powielali wasze błędy? Autorki odpowiadają na szereg pytań i rozważań dorosłych. Znacznie rozwijają to, co wam tu napisałam. Być może nagłówki o których będzie mowa w osobnych, krótkich rozdziałach są niezbyt czytelne, o tyle sama treść wszystko wam wyjaśnia i naprowadza na właściwe postępowanie bez wytykania wam, co robicie nie tak. Pamiętajmy, że ten poradnik nie ma na celu osądzania was, tylko pokazania, że jeśli uważacie, że tak chcecie, to pokaże wam co zrobić, byście zawsze mieli dobry kontakt ze swoim dzieckiem, nie tylko w razie dorosłości. By każde sformułowania wam nakreślić, przytoczone zostają tutaj wypowiedzi różnych nastolatków, byście wy, jako rodzice zobaczyli co oni myślą na dany temat i co im się nie podoba. Często bowiem bywa, że nasze dzieci nie chcą z nami rozmawiać. To nie znaczy, że takie są, to znaczy, że zbyt wiele razy zauważali wasze nieścisłości i teraz mając własne osądy wiedzą, że nie warto z wami rozmawiać, bo i tak je nie zrozumiecie. To bolesna prawda, jednak możecie wciąż to zmienić. Chcecie wiedzieć o robicie nie tak? Pragniecie odzyskać niezobowiązujące rozmowy z waszymi nastoletnimi pociechami? Zależy wam na tym, by podczas starości ktoś przyniósł wam kubek ciepłej herbaty? Wciąż możecie sprawić, że tak się stanie. Przeczytajcie ten poradnik, bo napisany jest po ludzku, zwykłym językiem po to, by zrozumieć mógł go każdy. Tak jak dwudziestoletni rodzic jak i ten po średnim wieku. Sami odpowiedzcie sobie, czy warto. Mi ta książka bardzo się podobała, bo niektórych nieścisłości we własnym zachowaniu nie zauważałam. Nie objęłam tego ich oczami, które wciąż bacznie mnie śledzą. Dziękuję Wydawnictwu za to, że dali mi możliwość naprawienia tego, czego nie widziałam.
Poradnik niby jest przeznaczony dla rodziców nastolatków, ale również dobrze każdy może go przeczytać. Każdy kto nie spodziewa się, że zostanie ojcem lub matką, ale wie, że kiedyś do tego dojdzie. Ten, kto ma dzieci dopiero w przedszkolu, bo one naprawdę szybko dojrzewają. Sama mam pięciolatkę, która często pokazuje mi, że robi to samo, co ja. Nawet ty babciu lub dziadku, może chciałbyś zacieśnić więzy ze swoimi wnukami? Może z jakiś powodów cię nie odwiedzają? Jeśli nie wiesz w czym rzecz, tym bardziej sięgnij po ten poradnik. Druk średni, ale przejrzysty, białe strony i prosta mowa. Przypomnij sobie jak sam byłeś czy byłaś młoda, młody.
Cudowny podręcznik, polecam!