Coś przerażającego. Coś, czego nie można zobaczyć. Jedno spojrzenie doprowadza do ataku śmiertelnej przemocy. Nikt nie wie, co to jest. Nikt nie wie, skąd się wzięło.
Po pięciu latach, odkąd pojawiło się to coś, pozostała garstka ocalałych. Jednymi z nich są Malorie i dwójka jej małych dzieci. Mieszkając w opuszczonym domu nad rzeką, Malorie od dawna marzyła o ucieczce do miejsca, w którym jej rodzina mogłaby być bezpieczna. Ale podróż ta będzie przerażająca: ponad trzydzieści kilometrów, łódką, w dół rzeki z zasłoniętymi oczami, polegając jedynie na inteligencji Malorie i wytrenowanym słuchu jej dzieci. Jeden błędny ruch i zginą. Coś je śledzi. Lecz nie wiadomo, czy to człowiek, zwierzę, czy potwór?
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2019-01-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: Bird box
"Jak daleko sięga ludzki słuch?"
Tym razem odwróciłam naturalny porządek rzeczy i najpierw skusiłam się na obejrzenie filmu, a dopiero potem wzięłam za książkę. Jak to zazwyczaj bywa, drobne różnice w scenariuszu zdarzeń są, wiele aspektów zostało inaczej zaakcentowanych, bo w końcu duży ekran rządzi się swoimi prawami, zaś drukowane strony swoimi. A jednak, mimo, że znałam już fabułę, to powieść zrobiła na mnie większe wrażenie. Cieszy, że położono w niej nacisk na wyjątkowo przenikliwe napięcie, nieustanną niepewność, zestawienie czegoś nieuchwytnego z wybujałą ludzką wyobraźnią. Atmosfera niewytłumaczalnych zdarzeń bazowała w większości na bodźcach wysyłanych w stronę wyobraźni czytelnika, choć jak na horror przystało, byliśmy uczestnikiem kilku krwawych i spektakularnych incydentów. Podobało mi się umiejętne uwypuklenie różnych postaci samotności, czy to w wielkim mieście, czy w otoczeniu dzikiej natury. Konieczność odosobnienia, wymóg ograniczonego zaufania, utrata więzi społecznych, a nawet wiary w człowieczeństwo, sprawiają, że izolacja staje się jedyną szansą na przetrwanie. Ale jak długo ludzie są w stanie funkcjonować jako rozproszone jednostki, zwłaszcza gdy świat wokół nich pochłonięty zostaje przez chaos i destrukcję? Czy możemy pozbawiać dzieci, choćby namiastki dawnego porządku i zdobyczy cywilizacji? Jak zmieniają się w masowej tragedii funkcje rodzicielskie, do czego zmuszona jest matka, aby ratować swoje pociechy?
Błyskawicznie mknie się po stronach książki, choć czasami przystajemy, aby postawić się w sytuacji głównych bohaterów, intensywniej poczuć to, przez co przechodzą i jak odnajdują się w zaistniałych sytuacjach. Ciekawy wątek matki przewodniczki, ale również zajmujący aspekt dzieci skazanych na znikome korzystanie z uroków życia. Mieszkają na przedmieściach Detroit, nie wychodzą z domu, a jeśli już, to tylko z zawiązanymi oczami. Każda osoba, która zobaczy nieokreślone, ale przerażające coś, zostaje popchnięta do autodestrukcji i samozniszczenia. I nawet nie jest najważniejsze odkrycie, co przejmuje umysł człowieka, sprawia, że zabija on innych i popełnia samobójstwo, ale sam mechanizm strachu, paniki i paranoi, odzywania się najróżniejszych emocji i pierwotnych instynktów. Dostrzegamy kilka nieścisłości w budowaniu intrygi, jednak nie przeszkadzają we wciągającym i pozytywnym odbiorze przygody czytelniczej. Sceny z przeprawy rzeką przeplatają się z retrospekcjami, jest przerażająco i upiornie, czasem makabrycznie i ohydnie, kiedy indziej nierealnie i widmowo. Fantastycznie odnalazłam się w książce, mam ostatnio szczęście do trafnych wyborów czytelniczych.
bookendorfina.pl
Książka ta sprawiła, że zachciało mi się organoleptycznie sprawdzić, jak to jest funkcjonować bez zmysłu wzroku, próbując nadrabiać innymi zmysłami. Z opaską na oczach przemieszczałam się po swoim domu i swoim podwórku, co i raz się potykając i wpadając na różne przedmioty. Działo się tak, mimo iż wydawało mi się, że znam swoje otoczenie i że wiem, gdzie co stoi i że doskonale sobie poradzę, uważając, by na nic nie wpaść. To ciekawe, ale i bolesne doświadczenie, ponieważ w końcu zaliczyłam porządnego guza, uświadomiło mi, że mimo teoretycznej znajomości terenu mój umysł zupełnie "zgłupiał" i się zdezorientował, kiedy "odebrano mu" zmysł wzroku...
Tym bardziej więc podziwiam główną bohaterkę książki, Malorie, że nie dość, że sama funkcjonowała tak długo bez patrzenia, ale i nauczyła tego dwójkę swoich dzieci. Nie oglądałam filmu, ale z chęcią zobaczę, z chęcią również przeczytałabym drugą część cyklu "Bird Box" pt."Malorie". Bardzo mnie ciekawi jak tytułowa bohaterka poradzi sobie z buntem nastolatka "w świecie, w którym nie wolno mu na nic pozwolić.", jak napisała w swojej recenzji @Chassefierre.
Znakomity thriller trzymający w napięciu do ostatniej strony. Na świecie panuje coś przerażającego, nienazwanego. Ludzie, którzy ujrzeli to zło giną. Jedynym ratunkiem są zamknięte oczy. Bohaterowie, którzy zamykają się w jednym z domów. Walka o przetrwanie, trudy dnia codziennego i niepewna przyszłość. W tym wszystkim matka, która musi stawić czoło temu złu, która nie wie komu może zaufać, a przed nią trudna podróż. Polecam.
Stereotypowo, jeśli w USA dzieje się coś dziwnego to jest to zawsze wina Rosji.
"Coś" zaczyna atakować ludzi – gdy tylko na TO spojrzą wpadają w szał, zabijają bliskich i samych siebie. Dlatego ludzie przestają wychodzić z domów, zasłaniają wszystkie okna, siedzą zabarykadowani w domach, a gdy już muszą wyjść zasłaniają oczy. Malorie początkowo była bardzo sceptyczna co do doniesień dotyczących ataków szału i tajemniczego "Czegoś", ale z biegiem czasu przekonuje się, że musi mieć zamknięte oczy. Gdy zaczyna się panika główna bohaterka dowiaduje się, że jest w ciąży i w takich dziwnych czasach przyjdzie jej urodzić i wychować dziecko a przede wszystkim zapewnić mu bezpieczeństwo.
To jest jedna z trudniejszych dla mnie ocen – książka ma plusy i minusy takie, że wzajemnie się równoważą i sama nie wiem co mi z tego wychodzi.
Z jednej strony autor ciekawie buduje napięcie, przeskakując między wydarzeniami aktualnymi a przeszłością, czyli momentem kiedy wszystko się zaczęło. Dowiadujemy się, że zagrożenie trwa już prawie 5 lat, ale w dalszym ciągu nie jest wyjaśnione co jest przyczyną gwałtownych ataków samounicestwienia. Nie wie tego czytelnik, nie wiedzą też bohaterowie i to wprowadza w odpowiedni nastrój niepokoju, lęku, ale też ciekawości. Książka wciąga, jest napisana prosto i czyta się ją bardzo szybko, pewnie dlatego że jest stosunkowo krótka.
Autor dużą część książki poświęca opisom tego jak Malorie "wytrenowała" swoje dzieci. Jest to chyba jedyne słowo jakim można określić to, czego je uczyła. Nie nadała im imion i właściwie nie wiemy dlaczego – nie chciała się do nich przywiązywać, czy bała się o ich bezpieczeństwo? Dość drastycznymi metodami uczyła je radzić sobie bez patrzenia – kazała im budzić się bez otwierania oczu, nasłuchiwać różnych dźwięków i nazywać je. Brakuje w jej relacji do dzieci jakichkolwiek matczynych uczuć, czułości, jak nauczycielka każe im przetrwać, nie tłumacząc niczego.
Z drugiej strony miałam wrażenie, że autor czasem popada w śmieszność. Bez większych spoilerów, ale naprawdę niewykwalifikowani ludzie musieli odbierać dwa porody na raz? Już nie mówiąc o tym, że Malorie chce aby włączono jej do porodu muzykę, gdy wokół zaczynają się dziać dziwne, niebezpieczne rzeczy. I w ogóle cała niekonsekwencja bohaterki – ja tego nie rozumiem, początkowo tak sceptyczna później popada w paranoje, z kogoś kto ledwo sobie radzi staje się najsilniejszą z całego grona. Mamy też luki w fabule no i przede wszystkim zakończenie, który mnie bynajmniej nie usatysfakcjonowało a nawet rozczarowało, bo mam wrażenie, że autor zrobił sobie po prostu miejsce na ewentualną kontynuację.
Ta jak pisałam, ciężko mi ocenić książkę, która ma wiele wad i niedociągnięć, ale ostatecznie wciąga. Trochę można ją zaliczyć do kategorii guilty pleasure. Nie powiem, że polecam tę pozycję, ale też nie zniechęcam, ostatecznie nie jest tak źle. Ciekawa jestem co netflix zrobił z tą książką, bo już wiem, że aktorka grająca główną bohaterkę w ogóle mi nie pasuje do tej roli, ale mogę się mylić.
Na ziemi zapanował chaos, ludzie się mordują. W opuszczonym domu przebywa Malorie z dwójką małych dzieci, Postanawia opuścić dom i poszukać innych.
W założeniu miał być to horror, w założeniu miała być dobra zabawa, w założeniu…. Jedyne co odczułam to zainteresowanie jak historia się skończy, dotarłam do ostatniej strony i otrzymałam banalną końcówkę, która rozczarowała mnie totalnie. Czytając miałam wrażenie, że autor połączył kilka fabuł, zawiązał bohaterce oczy i puścił w drogę.
Od zawsze wiadomo, że to czego nie widzimy jest o wiele bardziej przerażające niż to co widzialne. Właśnie dlatego to japońskie horrory są najbardziej cenione i uznawane przez krytyków. Ich reżyserzy nie używają skomplikowanych efektów specjalnych do budowania napięcia i klimatu grozy. To sposób w jaki manipulują cieniami, dźwiękiem i tłem czy scenerią tworzy ich wyjątkową atmosferę. Jest ona bardziej przerażająca i oddziałująca na widza niż latające w powietrzu flaki i wybuchające bomby. "Nie otwieraj oczu" to jeden z lepszych horrorów psychologicznych jakie przeczytałam w ostatnich latach. I choć film mnie nie zachwycił, pomimo znakomitej gry aktorskiej Sandry Bullock, tak lekturę powieści jak najbardziej polecam
Po pięciu latach, odkąd pojawiło się to coś, pozostała garstka ocalałych. Jednymi z nich są Malorie i dwójka jej małych dzieci. Mieszkając w opuszczonym domu nad rzeką, Malorie od dawna marzyła o ucieczce do miejsca, w którym jej rodzina mogłaby być bezpieczna. Ale podróż ta będzie przerażająca: ponad trzydzieści kilometrów, łódką, w dół rzeki z zasłoniętymi oczami, polegając jedynie na inteligencji Malorie i wytrenowanym słuchu jej dzieci. Jeden błędny ruch i zginą. Coś je śledzi. Lecz nie wiadomo, czy to człowiek, zwierzę, czy potwór?
Josh Malerman jest malarzem. Jednak posiada artystyczną duszę która każe mu tworzyć. Pisząc swój debiut literacki pewnie się nie spodziewał, że książka osiągnie taki sukces i stosunkowo szybko doczeka ekranizacji. Na jednym z zagranicznych portali literackich przeczytałam, że Malerman docelowo planuje cykl powieści, których wspólnym mianownikiem będą zmysły. Był już wzrok, następny w kolejności ma być słuch. Muszę przyznać, że już się nie mogę doczekać.
"Nie otwieraj oczu" jest jedną z tych książek, od których nie da się oderwać. Jest to dość dziwne ponieważ w gruncie rzeczy, nic wielkiego, spektakularnego się tutaj nie dzieje. Ba, momentami miałam wrażenie że bohaterowie utknęli w miejscu, przyczaili się i nasłuchują. I mogli tak siedzieć godzinami. Jest to jedna z nielicznych książek, w których pomimo braku typowej akcji, cały czas coś się dzieje. Wielkim wydarzeniem jest jakiś dźwięk, zamruganie oczami, przypadkowe dotknięcie. Owszem są tutaj momenty kulminacyjne, jak przeprawa przez wodospad czy przerażająca scena na strychu, które sprawiają że czytelnik wstrzymuje oddech. Chyba nie będzie to kłamstwem czy nadużyciem jeśli powiem, że jest to jedna z najbardziej wstrząsających książek jakie czytałam. Jakiś czas temu byłam w kinie na znakomitym filmie "Ciche miejsce", który opowiada historię pięcioosobowej rodziny, która stara się przetrwać w świecie pełnym potworów, które stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo, a zwabia je najmniejszy hałas. Paradoksalnie film ten, w którym bohaterowie praktycznie ze sobą nie rozmawiają, nie wydają żadnych dźwięków, dostał nominację do Oscara za Najlepszy Montaż Dźwięku. Choć pisarze nie mają wsparcia w muzyce, tylko muszą posługiwać się językiem by wprowadzić odpowiednią atmosferę to muszę przyznać, że książka ta miała własną melodię : szum rzeki, szelest liści, śpiew ptaków. Zmysły naszych bohaterów były wyostrzone niczym u zwierząt, tylko dzięki nim byli w stanie przetrwać.
Lubię kiedy autorzy zachowują coś dla siebie, nie odkrywają przed nami wszystkich kart, do końca pewne fakty utrzymują w tajemnicy. Tak było w przypadku "Nie otwieraj oczu". Wiadomo, że mamy do czynienia ze światem na skraju zagłady, światem w którym to ludzie stali się gatunkiem zagrożonym. Przeżyła zaledwie garstka, i musi się ukrywać. Już nigdy nie zobaczą zielonych łąk, opuszczonych miast, niebieskiego nieba czy czerwonej krwi. Wszystko zaczęło się w Rosji i szybko rozprzestrzeniło na całą planetę. Autor nie zdradza z czym mamy do czynienia. Czy to jest wirus? Czy bakteria? A może przybysze z kosmosu? Jedno jest pewne : człowiek po kontakcie z tym "czymś" traci zmysły, staje się agresywny a w końcu popełnia samobójstwo. Kiedyś telewizja Discovery wyprodukowała program o 10 potencjalnych kataklizmach, które mogą doprowadzić do zagłady ludzkości. Jednym z nich była pandemia wścieklizny. Człowiek zakażony tym wirusem staje się niczym zombie, choć mózg przestał funkcjonować, ciało nadal jest sprawne. Chory atakuje innych. "Coś" u Malermana również wpływało na ludzką psychikę, manipulowało i zezwierzęcało zaatakowanych osobników. Jedyną szansą na to, by się obronić i przeżyć, było życie w całkowitej ciemności, z przepaską na oczach.
Autor w fenomenalny sposób przedstawia nam wizję rozpadającego się świata i więzi międzyludzkich. Narracja prowadzona jest dwutorowo, w teraźniejszości gdzie towarzyszymy Malorie i dwójce dzieci, oraz cztery lata wcześniej, kiedy kobieta dopiero dowiedziała się, że jest w ciąży, a świat po raz pierwszy usłyszał o tajemniczym "wirusie"(będę używać tego określenia na potrzeby recenzji). Na samym początku jest dość niewinnie. Ludzie zasłaniają okna, przyciemniają szyby, unikają miejsc publicznych. Bezpieczniej jest zostać w domu niż chodzić do pracy. Zamiera życie towarzyskie, ludzie stają się nieufni i wolą trzymać się na uboczu. Nikt nie wie co się dzieje, znikąd nie przychodzi wytłumaczenie. Potem jest już tylko gorzej. Dochodzi do morderstw. Ludzie rzucają się sobie do gardeł. Ulice spływają krwią. Wszystko to dzieje się w błyskawicznym tempie. Ci, którym udaje się przeżyć, muszą się bardzo pilnować, muszą nauczyć się funkcjonować w ciemności. Autor ma niezwykle sugestywny styl pisania. Czytając miałam wrażenie, że towarzyszę naszym bohaterom, biorę udział w wydarzeniach a nie tylko przyglądam się z boku. Przytoczona przez niego wizja "nowego" świata jest przerażająca. Udowadnia, że najbardziej boimy się tego co nieznane bo nie wiemy jak z tym walczyć. Na wirusy są antybiotyki, na bakterie szczepionki, na ufoludki wiara lub supertajna broń, a jak znaleźć remedium na coś co nie ma nazwy? Osobiście bardzo mi się podobało to niedopowiedzenie. W końcu nie zawsze musimy znać przyczynę naszych lęków prawda?
My, ludzie, jesteśmy wzrokowcami. Obserwujemy otaczający nas świat. Nasze domy mają okna po to byśmy widzieli co się dzieje na ulicy, byśmy mogli podglądać sąsiadów i pilnować bawiących się w ogródkach dzieci. Autor, za pomocą "wirusa" zabiera nam zmysł, który być może, jest dla nas najważniejszy. Pozbawiając nas wzroku, pozbawia nas spójnej wizji świata wraz z jego pięknem ale i strachami. Josh Malerman robi fantastyczną robotę budując napięcie, które doprowadza czytelnika do punktu krytycznego. Nie oszukuje, nie daje nam podpowiedzi, nie spojleruje. O tym jak się potoczą dalsze losy bohaterów, dowiadujemy się w czasie rzeczywistym, wraz z nimi. Widzimy ich reakcje, czujemy ich strach. Jest on tym większy, gdyż to co nam zagraża nie ma kształtu. Malerman bawi się z czytelnikami, pozwala pobawić się w twórcę. W głowie każdego z nas "wirus" przyjmie inną postać. Dla jednych będzie małą istotką rodem z powieści "Intruz" Stephanie Mayer, dla drugich niewidocznym organizmem dla jeszcze innych fruwająca pleśnią lub widmem. Ilu ludzi tyle obrazów. Autor pozwala nam tym samym spersonifikować własne strachy, nadać im odpowiednią formę.
"Nie otwieraj oczu" jest jedną z lepszych książek jakie przeczytałam, musicie jednak pamiętać, że to nie akcja jest tutaj najważniejsza, no bo ile można opowiadać o trójce ludzi na łodzi? Ważne jest to co czai się w powietrzu, jak wpływa na nasze zachowanie i działania. Malerman we wspaniały sposób przedstawił schemat działania człowieka w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Pokazał nam matkę, która boi się nadać swoim dzieciom imiona, gdyż świat w którym przyszło im żyć stał się bezosobowy. Dla mnie, matki dwójki dzieci, wizja ta jest przerażająca : żyć w świecie gdzie umarła cała nadzieja, nie móc pokazać tym których się kocha, słońca. Nawet teraz, już prawie tydzień po przeczytaniu powieści, nadal czuję dreszcze. Polecam dorosłym czytelnikom.
Przeczytane:2021-08-22,
Przychodzę do Was z debiutem, a debiuty lubię co zapewne większość z Was wie.
"Nie otwieraj oczu" to powieść, która została zekranizowana przez Netflix.
Wcale się nie dziwię, bo książka aż się o to prosiła.
Wyobraźcie sobie, że nie możecie otworzyć oczu bo zginiecie. Jedno spojrzenie może Was zabić. Ale jak to zrobić skoro kochamy niebo, trawę, otaczający nas świat.
Malorie i jej dwójka dzieci należy do garstki ocalałych. Mieszkają w opuszczonym domu nad rzeką. Kiedy dzieci mają cztery latka ona decyduje się aby uciekać w bezpieczne miejsce.
Mogą polegać tylko na własnym słuchu, intuicji i inteligencji. Wizja jest tym bardziej przerażająca, że drogę mają pokonać łódką.
Malorie wraca wspomnieniami do tego jak doszło do tego wszystkiego.
Czy uda im się przeżyć? Czy dotrą do bezpiecznej przystani, gdzie będą mogli podziwiać piękno przyrody? Otworzyć oczy i żyć...
Jest to bardzo dobry debiut. Nie ma tu wartkiej akcji. Jest spokojnie, przemyślana i dopracowana historia. Autor stopniowo buduje napięcie. Świetne retrospekcje przenoszą nas w czas kiedy to wszystko się zaczęło i jak do tego doszło. Postać Malorie jest bardzo dobrze wykreowana na silną i mocną kobietę, która musiała w pojedynkę stawić czoła sytuacji prawie bez wyjścia.
Dodam, że książka jest zaliczana do kategorii horroru.