Komisarz Tomczak zaginął. Nowa partnerka policjanta Mareckiego nie zamierza współpracować z prywatnymi detektywami, więc drogi Matyldy i komisarza Mareckiego, prowadzącego poszukiwania kolegi, rozchodzą się. Matylda podejrzewa, że Tomczak wpadł na ślad skradzionej przed laty biżuterii. Znalezione na terenie ogródków działkowych zwłoki zdają się potwierdzać jej hipotezę.
Matylda odsunięta na boczny tor nie poddaje się. Odnalezienie skradzionych kosztowności to jedyna droga do namierzenia sprawców makabrycznej zbrodni i uniewinnienia podejrzanego o dokonanie tej zbrodni komisarza Tomczaka.
Była bibliotekarka wkracza w świat przestępczy i na własną rękę usiłuje namierzyć szajkę bandytów oraz zleceniodawcę zuchwałej kradzieży sprzed lat.
Olga Rudnicka (ur. 1988) - znana autorka powieści sensacyjnych "Natalii 5", "Cichy wielbiciel", "Były sobie świnki trzy" i wielu, wielu innych. Miłośniczka zwierząt, natury i dobrego jedzenia. Kocha jazdę konną i dobrą książkę. Nigdy nie polubi kawy i hipokryzji. Zawsze będzie podążać za swoimi marzeniami.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2021-09-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 360
Język oryginału: polski
Nie widział wcześniej, by dążyła do konfrontacji, której nie mogła wygrać. Nie z takim dupkiem.
Swoją przygodę z Panią Olgą rozpoczęłam późno, bo dopiero od poprzedniej książki o Matyldzie Dominiczak, ale z miejsca przepadłam. Bardzo lubię komedie kryminalne, a książki tej autorki idealnie wpisują się w ten gatunek.
"Na własną rękę" to kontynuacja historii z "Rączka rączkę myje". W poprzedniej części Matylda, zakręcona prywatna detektyw, rozpoczęła własne śledztwo dotyczące rozkopywania działek pracowniczych. W swoją krucjatę przeciwko wandalom wciągnęła przechodzącego na emeryturę komisarza Tomczaka. I okazuje się że komisarz zaginął. Zaniepokojona Matylda chce pomóc policji w poszukiwaniach, lecz nowa komisarz - Chuda Kaśka, która przyszła na miejsce Tomczaka nie za bardzo Jej sprzyja. Detektyw Dominiczak nie zamierza się poddać, więc tradycyjnie naraża się komu może - policji, prokuratorowi, swojej szefowej, a nawet wynajętemu przez szefową ochroniarzowi i własnej rodzinie.
Ta część podobała mu się jeszcze bardziej niż poprzednia. Nie raz czytając musiałam się pilnować żeby nie wybuchnąć śmiechem, zwłaszcza gdy czytałam w autobusie. Słowotoki Matyldy to absolutne perełki. Niecierpliwie czekam na kolejne części.
Cykl o detektyw Matyldzie Dominiczak leży w moim czytelniczym serduszku już od jakiegoś czasu i z jakiegoś powodu mam do tej bohaterki i do tej serii sentyment. Kiedy więc nareszcie pojawiła się zapowiedź Na własną rękę - czwartego już tomu, nawet nie wiecie, jak bardzo się ucieszyłam. W końcu powieść ta znalazła się w moich rękach, a ja mogłam poznać kolejne przygody zakręconej Matyldy. Czy ta część była równie dobra, co poprzednie? O tym w tej recenzji.
Komisarz Tomczak ginie w tajemniczych okolicznościach, a Matylda Dominiczak postanawia spróbować go odnaleźć. Niestety, nie może już liczyć na pomoc komisarza Mareckiego, gdyż jego nowa partnerka nie ma najmniejszego zamiaru współpracować z prywatnymi detektywami. Matylda więc zostaje właściwie sama, ale nie poddaje się. Wie, że odnalezienie skradzionych kosztowności, których prawdopodobnie szukał też zaginiony komisarz to jedyna droga go jego odnalezienia. Kobieta wkracza do przestępczego świata i całkowicie na własną rękę postanawia rozwiązać obie sprawy. Czy jej się to uda?
Pozwólcie, że rozpocznę od najważniejszego, czyli od odpowiedzenia na pytanie zadane we wstępie. Ten tom serii o Matyldzie Dominiczak zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu niż ten poprzedni. Z jakiegoś powodu wciągnęłam się tutaj mocniej, a opisywana historia i poszukiwania (głównie komisarza Tomczaka) na tyle mnie zaangażowały, że moje myśli wciąż krążyły dookoła tej sprawy.
Sama główna bohaterka, czyli Matylda Dominiczak jakoś tak zaczęła wzbudzać o wiele więcej mojej sympatii - choć nie wiem, czy to jeszcze możliwe. Poczułam pewnego rodzaju więź z tą postacią, a to głównie za sprawą tego, iż zarówno ona, jak i ja jesteśmy dość mocno zakręcone, często nie potrafimy składnie opowiedzieć jednej historii i raczej niewielka garstka osób nas rozumie. No cóż, pozostaje mi chyba podziękować Oldze Rudnickiej za to, że stworzyła taką postać.
Akcja powieści toczy się wokół dwóch spraw: zaginięcia komisarza Tomczaka (co było niezwykle wciągające i angażujące mnie jako czytelnika) oraz wokół poszukiwań skradzionych kosztowności. Olga Rudnicka nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła dodatkowo mieszać, ale to w zasadzie dobrze. Dzięki temu powieść czyta się naprawdę dobrze, a same opisywane wydarzenia naprawdę ciekawią i zajmują myśli czytelnika. Czy brzmi to zbyt subiektywnie? No cóż, proszę mi to wybaczyć. Twórczość tej autorki po prostu wzbudza moje ciepłe uczucia i nie potrafię za bardzo jej skrytykować.
O piórze autorki nie będę się rozpisywać za bardzo – nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że Olga Rudnicka pisze bardzo dobrze, lekko i często używa komizmu językowego, a także sytuacyjnego. Dzięki temu właśnie ta pozycja stała się dla mnie idealną odskocznią od różnych myśli i obowiązków, a co więcej sprawiła mi ogromną radość - o tym, jak się zaśmiewałam podczas lektury, też warto wspomnieć.
Trzeci tom serii o rezolutnej Matyldzie Dominiczak okazał się bardzo dobrą powieścią i z ogromnym zainteresowaniem wyparuję już kolejnych tomów. Jeśli szukacie lekkiej powieści kryminalnej, która stanie się idealną odskocznią od pracy czy szkoły, to koniecznie sięgnijcie po tę oraz poprzednie części.
Czy lubicie komedie kryminalne?
Przyznam, że kiedy przeczytałam pierwszą, a była to też książka p.Rudnickiej przepadłam.
Teraz chętnie po nie sięgam.
"Na własną rękę" to kolejny tom z cyklu o Matyldzie Dominiczak.
Komisarz Tomczak zaginął. Matylda została przydzielona do komisarza Mareckiego. Jednak nie zamierza z nim współpracować i działa na własną rękę.
Podejrzewa, że to zaginiona przed laty biżuteria oraz zwłoki na terenie ogródkow działkowych mogą mieć z tym coś wspólnego.
Czy Matylda odkryje prawdę? Czy Tomczak jest sprawcą czy kozłem ofiarnym?
Tego musicie dowiedzieć się sięgając po książkę.
Matylda jest tak świetną postacią, tyle ile uśmiałam się przy jej dialogach i złotych myślach to się chyba nigdy nie uśmiałam przy żadnej książce.
Ona mówi i myśli, myśli i mówi. Monologi wewnętrzne rozkładają na łopatki.
Zaskakujące wątki, ciekawe postacie i cięty humor to atuty tej książki.
Autorka stworzyła super postać, świetnie ją wykreowala. Co tu dużo mówić. To Matylda jest wisienką na torcie.
Autorka świetnie operuje słowem, kręci akcją i wywołuje niekontrolowane wybuchy śmiechu. Mistrzyni!
„Na własną rękę” to kolejna część przygód detektyw Matyldy Dominiczak, która wcześniej pracowała w bibliotece, a panią detektyw została zupełnie przez przypadek i jak się okazuje całkiem nieźle jej ta praca wychodzi. Tym razem – oczywiście wspólnie z policją próbuje rozwiązać tajemnicę skradzionej przed czternastu laty biżuterii oraz odnaleźć komisarza Tomczaka, który również zajmował się tą sprawą, a kontakt z nim się urwał. Czy tak jak po nitce do kłębka uda się rozwiązać wszystkie tajemnice? I kto stoi za zniknięciem emerytowanego już policjanta? Uwierzcie, że z detektyw Matyldą na pewno znajdziecie odpowiedź na te pytania!
Kontynuacja przygód zabawnej pani detektyw już niestety nie bawi tak bardzo, jak jej pierwsza część. Mimo, że sama lektura była dla mnie bardzo przyjemna i chętnie się w nią zagłębiałam, żeby poznać, jak zakończyła się ta cała historia, to jednak trochę za dużo humoru na tym samym poziomie.
Pani detektyw bardziej mnie irytowała niż bawiła a cała fabuła była rozciągnięta troszkę jakby na siłę. Nie zabrakło oczywiście wątku kryminalnego, ale zabrakło dawkowania emocji, gdyż dość szybko zorientowałam się w zamyśle autorki i odkryłam do jakiego końca zmierza ta historia i kto stoi za zleceniem kradzieży biżuterii i nie towarzyszyło mi przy tym zbyt wiele emocji, a szkoda.
Zakończenie natomiast wszystko wyjaśniło i podsumowało, ale nie było jakiegoś wielkiego wow z tym związanego, a szkoda, bo cała książka była na jednakowym poziomie emocjonalnym, więc takie tupnięcie na koniec bardzo by się przydało i jakieś nieoczywiste rozwiązanie.
Niemniej książkę polecam, zwłaszcza, jeśli ktoś czytał wcześniejsze części. Autorkę bardzo lubię i na bieżąco czytam wszystkie książki, które pisze, mimo, że już od jakiegoś czasu te pozycje są mniej zabawne niż na początku twórczości. Zauważyć można również dużą inspirację humorem Chmielewskiej, czego sama autorka nie kryje.
Dlatego, jeśli potrzebujecie trochę się pośmiać to zachęcam do poznania perypetii Matyldy Dominiczak.
Gdy chcę się trochę odstresować i pobawić to śmiało sięgam po książkę Olgi Rudnickiej. Moja ulubienica detektyw Matylda Dominiczak cały czas jest roztargniona, z tego roztargnienia wypływa u niej niekontrolowany słowotok, z którego tylko nieliczni umieją wychwycić i połączyć jakieś wątki. I w ten właśnie sposób Matylda znajduje rozwiązanie zagadek, których nawet śledczy nie potrafią sami ogarnąć. Nie inaczej było i tym razem. Dawka śmiechu przynajmniej na tydzień, a dialogi z udziałem Matyldy stanowią dodatkowy śmiechowy dodatek. Super zabawa.
W kolejnej części przygód o naszej pani detektyw zaczynamy kontynuacją poszukiwań komisarza Tomczaka, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Matylda łączy zaginięcie z poszukiwaniem zaginionej biżuterii w rejonach działek, a właśnie tam ostatnio był widziany Tomczak. Niestety na działkach zostaje znaleziony zamordowany mężczyzna a znajduje go oczywiście niezawodna detektyw. Przy zwłokach mężczyzny znajduje się telefon Tomczaka, w ten sposób zostaje on głównym podejrzanym. Matylda nie ma wsparcia ze strony policji, negatywnie zastawiona nowa policjantka nie pała sympatią a wręcz nie cierpi Matyldy, dlatego kobieta działa na własą rękę, ufając swojej intuicji a za swój osobisty cel obiera sobie znalezienie komisarza.
Czytacie komedie kryminalne? To właśnie od nich zaczęła się moja przygoda z kryminałami. Swoją podróż z czytaniem zaczęłam właśnie od twórczości Olgi Rudnickiej i @Alka Rogozińskiego, i tak już mi zostało do dziś.
,,Na własną rękę" to kontynuacja historii z poprzedniego tomu z serii z detektyw Matyldą Dominiczak, w którym główną rolę odgrywały ogródki działkowe. Czy to właśnie na nich został ukryty skarb, który został skradziony ze sklepu jubilerskiego? Tą sprawą zajmował się m.in. komisarz Stanisław Tomczak. I właśnie tu pojawia się problem, bo wspomniany komisarz zaginął bez śladu. W tym samym czasie na ogródkach działkowych Matylda odkrywa zmasakrowane zwłoki pana Bronka, który miał na pieńku z komisarzem Tomczakiem. Nic więc dziwnego, że prokurator uważa komisarza za sprawcę tego straszliwego morderstwa.
Czy komisarz Tomczak się odnajdzie? Czy rzeczywiście to on jest winny śmierci pana Bronka? Czy byłej bibliotekarce, teraz pani detektyw uda się rozwiązać tę zagadkę? Tego dowiecie się sięgając po książkę.
Olga Rudnicka jest jak najbardziej w formie. Stworzyła świetną intrygę i prowadziła nas przez nią krętymi drogami. Postać Matyldy zdecydowanie ubarwiła tę historię - uwielbiam takie postaci, które w książce powodują, że na twarzy pojawia się uśmiech. Jej zachowania i wewnętrzne monologi sprawiają, że mimo zbrodni historia wywołuje napady śmiechu. To idealna lektura na długie ciemne wieczory z gorącą herbatą, która jest antidotum na jesienną chandrę.
Jagoda jest wredną suką, idącą do celu po trupach. Nie ma rodziny, dzieci ani psa, ma za to karierę. Do czasu, aż pewnego dnia ktoś odpłaca jej pięknym...
Od kilku miesięcy rodzinne ogródki działkowe padają ofiarą wandali. Ktoś niszczy altanki, okrada domki, przekopuje kolejne działki. Zdaniem detektyw...
Kurde felek, to było już jej własne alter ego, to, które zwykle jej dokuczało. Tym razem zabrakło jadu, głosik ociekał raczej niedowierzaniem.
Więcej