Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 2013-11-12
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 160
Neil Gaiman jest jednym z tych pisarzy, których przedstawianie jest rzeczą zbędną, gdyż ciężko mi uwierzyć w to, że na świecie istnieje ktoś, kto choćby nie słyszał o jego twórczości (jeśli egzystujesz takowy osobniku, to lepiej czym prędzej nadrób braki, bom w kwestii Gaimana bezlitosna!). Kreuje on swoje historie zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, a Na szczęście mleko... jest jedną z jego książek, które definitywnie są pozycją dla młodszych, chociaż sama, mimo niemalże dwudziestki jedynki na karku, bawiłam się przy niej przednio!
Rozpoczynając swoją przygodę z Na szczęście mleko..., a właściwie z jej ilustracjami (och, te moje zamiłowanie do rysunków!), odniosłam wrażenie, że głównym bohaterem, opowiadającym niesamowitą historię ojcem, jest sam autor (w kwestii wizualnej są niemalże identyczni, musicie przyznać). Pozostałe postaci, ukazane równie barwnie (a właściwie w kwestii optycznej bezbarwnie - bo w książeczce nie uraczymy kolorowych obrazków), są po prostu komiczne! Nie brakuje tutaj Bladego i Interesującego Edvarda, jak i innych wumpirów (Nosveratu, Hrabiny Valerii i Zmierzchovej Ziny); Policji Galaktycznej w postaci dinozaurów, wśród której niezaprzeczalnie króluje Sędzia Rexx; czupurnych Piratów, na których statku spotkamy m.in. Kapitana Haka i Wspaka oraz wiele innych postaci, takich jak Spodl - bóg ludzi o krótkich i śmiesznych imionach, śluzowatych obcych, niesamowitegoprofesora Stega i - oczywiście - samo mleko! A to jeszcze nie wszyscy bohaterowie!
Oczywiście, poza wspaniałymi rysunkami Chrisa Riddella, Na szczęście mleko...zachwyca również swoją zawartością merytoryczną. Ze stronic tej bajki wylewają się zapierające dech w piersiach przygody, pełne zwrotów akcji i nieszablonowych bohaterów (jak już wspomniałam o tym wcześniej), a o nudzie nie ma tutaj mowy! Być może została wyssana przez jakiegoś wumpira, porwana przez obcego lub unicestwiona przez piratów - kto wie? W każdym bądź razie Gaiman znalazł miejsce w swojej opowieści dla rozkosznych kucyków, ale dla nudy już nie.
Warto również dodać, że Gaiman w Na szczęście mleko... odrobinę sparodiował postacie z innych książek i nie wątpię, że domyślicie się z jakich - Kapitan Hak i Wspak oraz Blady i Interesujący Edvard są z pewnością najbardziej sugestywnym postaciami, których obecność rozbawi nie jednego czytelnika do łez.
- Jestem jeszcze dalej od moich dzieci i naszego śniadania - poskarżyłem się.
- Masz swoje mleko - zauważył. - A póki jest mleko, jest nadzieja.
Na szczęście mleko... polecam przede wszystkim młodszym czytelnikom, ale zarówno dzieci, jak i starsi książkowi weterani, bez wątpienia spędzą przy tej nietypowej książeczce miłe chwile. Jest to ani chybi idealna pozycja na prezent dla szkraba, bo historia, jak i ilustracje, zostają w pamięci na długo, a już na pewno wywołują szeroki uśmiech na twarzy.
Kiedy tata rano wychodzi na chwilę po mleko i długo nie wraca, to wiadomo, że będzie się musiał gęsto tłumaczyć. Ale czy ktokolwiek spodziewa się, że w tych wyjaśnieniach pojawią się dinozaury? albo wampiry? albo piraci?
Zabawna, lekka iprzyjemna historyjka.
Lucy jest pewna, że w ścianach domu żyją wilki - a, jak wszyscy wiedzą, jeśli wilki wyjdą ze ścian, to już koniec. Oczywiście rodzina jej nie wierzy. I...
Kolejny tom serii, która zdobyła uznanie krytyków i czytelników na całym świecie! Delirium - najmłodsza z Nieskończonych - namawia swego starszego brata...
Przeczytane:2013-12-06, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2013,
Mleko jest wydzieliną gruczołu mlekowego samic ssaków. Mleko , napój, który odkrywa "mistyczną " rolę od chwili narodzin niemowlęcia, aż do śmierci. Napój, który wskazywany jest przez lekarzy specjalistów, jako środek pełen witamin i wapnia. Napój, który tak naprawdę jest postrzegany jako dodatek do słodkiego, czekoladowego kakao (toć to tzw.napój bogów) , ale i idealny do płatków , jedzonych na śniadanie. Mleko znajdziemy w prawie każdym domostwie, oprócz jednego. Jest nim dom, w którym mama musi wyjechać służbowo . Zostawia pod opieką, zaczytanego w gazecie ojca dwójkę dzieci, które oczekują , iż na śniadanie schrupią smaczne płatki . Z czym? Oczywiście z mlekiem. Tata budzi się z letargu i wychodzi na zakupy spożywcze. Mijają minuty, godzina, a syn dochodzi do wniosku, że mijają wieki odkąd głowa rodziny wyszła z domu... Cóż się mogło z tatą stać? Czy go ktoś napadł? Mleka nie było w sklepie i udał się do kolejnego? Nie , nie . Nic z tych rzeczy. Powód nieobecności taty jest bardziej złożony. Tata spotyka kosmitów. Tak, tak. Brzydkich, obślizgłych, chcących , by ten jako członek ludzkiej społeczności zrzekł się praw do Ziemii w imieniu całego gatunku. Ale właściwie, co kosmici, chcą od naszej planety? Te stworki chcą udekorować nasza brzydka planetę statkami, krążkami z wizerunkami np. Australii. A , co jeśli tata odmówi? Wówczas naślą na niego wrogów. A jeśli tata nie ma wrogów? No to, tata będzie musiał udać się w cyberprzestrzeń, a tam o wrogów nie trudno.... Fantastyczna książka dla dzieci. I to dosłownie. Tata z pudełkiem mleka w kieszeni spotka na swojej drodze nie tylko kosmitów, ale i profesora Stega, który stanie się jego kompanem w nieszczęściu , królową piratów, słynny klejnot będący Okiem Sploda, kilka wumpirów. Każdy "świat" jest ważny z racji istnienia mleka.Mleko zostaje utracone przez tatę, ale odnalezione w końcowej fazie książki uratuje świat... Neil Gaiman , autor książek, do tej pory mnie nie znany. To się zmieni, gdyż posiadam inną jego pozycje. Stworzył on zabawną pełną emocji, dreszczyku (bo co się stanie ze śniadaniem, gdy dzieci go niedostaną mleka?) lekturę. prześmiewczą, i ciekawymi bohaterami. Sploty wydarzeń idealnie powiązane są ze sobą. Akcja , kolejne przygody, skoki między światami przebiegają w sposób dynamiczny oraz obrazowy. Płynna narracja powoduje, że czytając sobie, ale i dziecku nie zagubimy się w fabule, a przeciwnie zostaniemy porwani , zaciekawieni oraz zafascynowani. Ale moim zdaniem całość dopełnia nie treść, a czarno-białe, intrygujące ilustracje. Ilustracje stworzone przez grafika- Chrisa Riddella.Wydanie jest także ładne. Twarda oprawa, co w książkach dla dzieci jest ważne (wiadomo, że dziecko przekłada , układa i ma zdolności do niszczenia okładki), duży druk (dzięki , któremu dzieci umiejące czytać same mogą poznawać perypetie taty i kartonu mleka). Nam, czyli mnie i moim dzieciakom książeczka (choć nie taka cienka, gdyż ma około 180 stron) bardzo przypadła do gustu. Realizm połączony z elementami fantastyki, a do tego wielka dawka humoru sytuacyjnego. Wystarczy uśmiech i prozaiczna kwestia braku mleka napiera zupełnie innego znaczenia. Polecam serdecznie małym i większym ludzikom.;