Gdzie jest koniec świata? I czy warto go szukać?
Prawie trzydziestoletnia Barbara stoi na życiowym rozdrożu. Niewierny narzeczony zmusza kobietę do podjęcia trudnej decyzji, a jedyna krewna wcale jej w tym nie pomaga. Zdesperowana rzuca wszystko i opuszcza dotychczasowe miejsce zamieszkania. Przypadkiem znajduje stary, opuszczony dom w miejscowości Koniec Świata. Zaczyna budować swoje życie na nowo. I zaczyna dostrzegać inny, lepszy świat. To właśnie tutaj przeplatają się radości i smutki bohaterki, która przygarnia kudłatego Merdka, psa sierotę, nadaje imię zwierzęciu rasy krowa i dokarmia cheddarem nieuchwytnego… Cheddara. A przy okazji zamawia miłość (i nie tylko) przy ognisku, a z miłości do przyjaciółki pomaga zdrajcy. Z dobroci serca wybacza też okrutnej (czyżby?) ciotce.
I jest chyba najprawdziwszą wiedźmą…
Zapraszam w piękną przygodę na koniec świata, z dowcipną, poruszającą książką Ewy Maćkowiak. Bohaterowie, jakich chciałoby się zagrać na scenie, i perypetie, które chciałoby się przeżyć, sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Zanurzyłam się w ten świat cała, po czubek głowy! Polecam gorąco! Katarzyna Żak
Gwarantuję, że z bohaterami powieści Ewy Maćkowiak pójdziecie nie tylko na koniec świata, ale i dużo dalej. To opowieść z cyklu tych, których nie odkłada się aż do dotarcia do ostatniej strony. To historia, która Was rozbawi, wzruszy i ciepło otuli. Czyż można chcieć więcej? Magdalena Kordel
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2018-06-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Okładka książki doskonale odzwierciedla to, co czytelnicy mogą odnaleźć w środku. Jest sielsko, kolorowo, jest wieś i stary dom.
Niespełna trzydziestoletnia Barbara Budziarek podejmuje szaloną decyzję. Niewierność narzeczonego oraz nienawiść ciotki, u której mieszka, skłaniają ją do kupna starego, zaniedbanego domu w miejscowości Koniec Świata. Tam, bohaterka stara się zacząć swoje życie na nowo, przygarniając wiernego psa Merdka oraz zaprzyjaźniając się z okolicznymi sąsiadami.
"Na koniec świata" to fajna powieść obyczajowa, podszyta sporym poczuciem humoru, w której odnaleźć można sztampowe wątki pod postacią zamieszkania głównej bohaterki na prowincji, urządzania starego domu, pomysłów na własny biznes, a także nietuzinkowych sąsiadów.
Ewa Maja Maćkowiak ukazując perypetie Basi i jej przyjaciółki Hani, bardzo często nawiązuje do magii natury, jaka nas otacza. To dość interesująca płaszczyzna dotykająca takich tematów, jak obrzędy w Noc Kupały, właściwości łapacza chwil, uzdrawiająca moc różnego rodzaju ziół, czy też zdrowe i naturalne jedzenie.
Sięgając po tę książkę i patrząc na jej ciepłą, wręcz sielską okładkę, spodziewałam się lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, takiej która pozwoli mi na jakiś czas oderwać się od stresu jaki mnie ostatnio dopada. I… chyba to był dobry wybór, chociaż fabuła nie szczędzi ani radości ani dramatów.
Autorka w ciekawy sposób dba o to, aby czytelnik się nie nudził. Między innymi sporo dobrego humoru nie dopuszcza do tego, aby się nudzić.
Muszę przyznać, że autorka ma bardzo poetycki styl pisania, co wpływa na to, że niektóre fragmenty czyta się spokojnie, a nawet można powiedzieć z nutką nostalgii, ale i również z dużą dawką przyjemności.
Ciekawa narracja, w której proza przeplatana jest poezją, a piękne wiersze dodają fabule swoistego spokoju, chyba właśnie one wprowadzają w zadumę łączącą w sobie zarówno tęsknotę jak i pewnego rodzaju zamyślenie.
Ciekawym dodatkiem do fabuły jest wplecenie w dialogi oryginalnej, wiejskiej gwary, która dodaje odrobinę smaczku a jednocześnie często powoduje, że człowiek w trakcie czytania uśmiecha się.
Ciekawi, dość specyficzni a jednocześnie tak naturalni bohaterowie sprawiają, że czuje się z nimi pewnego rodzaju więź. Pięknie przedstawiona przyjaźń między dwoma młodymi kobietami, taka bezpośrednia i naturalna, chociaż może troszeczkę zbyt impulsywna.
Autorka zadbała również o to, aby przedstawić społeczność wiejską, w której początkowa ciekawość, czy może nawet niechęć do „obcego”, potrafią przekształcić się w prawdziwe dobrosąsiedzkie znajomości.
Na początku napisałam, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, i tak jest, chociaż wśród sporej dawki humoru zdarzają się chwile wzruszeń. Nie mogę tak dosadnie powiedzieć, że książka mnie zachwyciła czy tylko miło spędziłam czas na Końcu Świata, ale jeżeli napiszę, że po przeczytaniu tej lektury zaraz na drugi dzień zamówiłam sobie kolejną książkę tej autorki, będącą kontynuacją losów Basi i Haliny, to chyba o czymś świadczy.
Polecam tę lekturę nie tylko paniom i nie tylko tym w wieku głównej bohaterki, myślę, że zarówno miłośnicy powieści obyczajowej, jak i powieści psychologicznej, przygodowej czy romansu znajdą w niej coś dla siebie.
Cóż, niby debiut, ale po pierwsze trochę za dużo dla mnie stylu Michalakowej. Typu magia i co chcesz to masz. Za dużo porównań i takich kwiecistych opisów. Za częste zmiany scenerii, poszczególne części trochę się urywają. I bohaterowie... główna trochę nienormalna i jej przyjaciółka Hala jakby coś im brakowało, ich teksty czasami nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Chciaż w większosci sympatycznie się czyta. I nawet w niektórych momentach oderwać od książki się nie można. I ma kilka rad na życie- złość zabiera z nas energię-prawda. I nie szkodzi tym na których jesteśmy źli tylko dla nas. Ważne jest też wybaczenie. Także trochę jest do poprawki, ale można wiele mądrości życiowych znaleźć.
"Świat i życie to feeria barw, inaczej byłby nie do zniesienia. W tym całe bogactwo, w obfitości…".
W przypadku tej książki, okładka doskonale odzwierciedla to, co czytelnicy mogą odnaleźć w środku. Jest nieco sielsko, jest kolorowo, jest wieś i jest stary dom. Nie odnalazłam w tym debiucie niczego nowego, ale chętnie polecę jego lekturę osobom, które lubią lekkie powieści obyczajowe ze sprawdzonym motywem ucieczki na prowincję.
Ewa Maja Maćkowiak to menager house, szef kuchni, inżynier dusz, wierszopisarka, książkopisarka, rękodzielniczka, miłośniczka książek i aniołów. Córka kochanego taty, mama dorosłego syna. "Na koniec świata" to debiut prozatorski autorki.
Niespełna trzydziestoletnia Barbara Budziarek podejmuje szaloną decyzję. Niewierność narzeczonego oraz nienawiść ciotki, u której mieszka, skłaniają ją do kupna starego, zaniedbanego domu w miejscowości Koniec Świata. Tam, bohaterka stara się zacząć swoje życie na nowo, przygarniając wiernego psa Merdka oraz zaprzyjaźniając się z okolicznymi sąsiadami.
"Na koniec świata" to powieść obyczajowa, podszyta dość dużym poczuciem humoru, w której odnaleźć można sztampowe wątki pod postacią zamieszkania głównej bohaterki na prowincji, urządzania starego domu, pomysłów na własny biznes, a także nietuzinkowych sąsiadów. Czytelnicy nie doszukają się więc w fabule tej książki czegoś nowatorskiego, to bowiem historia idealna dla osób, które lubią prozę tego nurtu i nie irytują ich pewne uproszczenia zawiłości losów, jakie spotykają głównych bohaterów.
Ewa Maja Maćkowiak ukazując perypetie Basi i jej przyjaciółki Hani, bardzo często nawiązuje do magii natury, jaka nas otacza. To dość interesująca płaszczyzna dotykająca takich tematów, jak obrzędy w Noc Kupały, właściwości łapacza chwil, uzdrawiająca moc różnego rodzaju ziół, czy też zdrowe i naturalne jedzenie. W książce znaleźć można także kilka przepisów, jak chociażby na zakwas z czerwonych buraków czy też na tłuczenie dziada, czyli na popularne prażoki. To umiłowanie prostoty, korzystanie z darów natury i dziękowanie przyrodzie jest bardzo mocno wyczuwalne podczas lektury tej powieści.
Jak to często bywa w tego typu książkach, pojawia się także wątek miłosny, który w mojej ocenie nie został przez autorkę dopracowany. Zauroczenie młodego listonosza i cała kreacja tej postaci nieco kłóci się ze sobą, gdyż zachowanie bohatera w różnych sytuacjach, było zwyczajnie sprzeczne. Mam nadzieję, że Ewa Maja Maćkowiak w kontynuacji, która z pewnością się ukaże, na co wskazuje otwarte zakończenie, rozwinie ten wątek i go dopracuje. Bardzo wyrazistą postacią jest natomiast Pani Rzepkowa. To niezwykle dopracowana i taka prawdziwa kreacja.
Myślę, że "Na koniec świata” to książka będąca dobrym wstępem do rozwinięcia prozatorskich skrzydeł przez autorkę. Widać, że Ewa Maja Maćkowiak tworząc historię Basi, czerpała ze znanych nam motywów i starała się także wpleść w fabułę własne pomysły. To lekka, niezobowiązująca powieść, którą przeczytacie w ciągu jednego wieczoru. Od czasu do czasu chyba każdy z nas potrzebuje przeczytać tego typu książkę.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl
„Na koniec świata” Ewy Mai Maćkowiak to tegoroczny debiut literacki autorki. Książka kusi i przyciąga wzrok już samą swoją okładką. Ozdobna czcionka i sielski obrazek przywodzi na myśl spokojne piknikowe chwile.
Ale czy w życiu zawsze bywa tak pięknie i urokliwie jak na okładce?
Czy główna bohaterka powieści podąża jedynie prostymi ścieżkami?
I co jest na końcu świata?
O tym przekonacie się za chwilę.
Gdzie jest koniec świata? I czy warto go szukać?
Prawie trzydziestoletnia Barbara stoi na życiowym rozdrożu. Niewierny narzeczony zmusza kobietę do podjęcia trudnej decyzji, a jedyna krewna wcale jej w tym nie pomaga. Zdesperowana rzuca wszystko i opuszcza dotychczasowe miejsce zamieszkania. Przypadkiem znajduje stary, opuszczony dom w miejscowości Koniec Świata. Zaczyna budować swoje życie na nowo. I zaczyna dostrzegać inny, lepszy świat. To właśnie tutaj przeplatają się radości i smutki bohaterki, która przygarnia kudłatego Merdka, psa sierotę, nadaje imię zwierzęciu rasy krowa i dokarmia cheddarem nieuchwytnego… Cheddara. A przy okazji zamawia miłość (i nie tylko) przy ognisku, a z miłości do przyjaciółki pomaga zdrajcy. Z dobroci serca wybacza też okrutnej (czyżby?) ciotce.
I jest chyba najprawdziwszą wiedźmą…
„Na koniec świata” to zaskakująco dobry debiut autorki, który zaskoczył mnie nie raz i nie dwa swoją dojrzałą i przemyślaną fabułą.
Napisana lekko i w prosty sposób, który trafia do serca czytelnika od pierwszej strony. W powieści nie zabrakło dobrego humoru jak również chwil pełnych wzruszenia i refleksji. Autorka zaciekawia również poruszonymi w książce wierzeniami i rytuałami, które dawno odeszły w niepamięć, a które moim zdaniem są bardzo fascynujące. Bądźcie zatem gotowi na Noc Kupały, majowy pal, łapacz chwil i wiele innych ciekawych momentów okraszonych ziołowymi herbatkami, nalewkami i wywarami o wielkie mocy pełnej wiary i ufności.
„Na koniec świata” to powieść o nowej ścieżce życia, o wyborach, które nie zawsze są łatwe, a co więcej nie zawsze wiadomo czy są słuszne, bo ich konsekwencje dopiero nadejdą w przyszłości. To książka o sile przyjaźni, kompromisach, ale przede wszystkim o wewnętrznej sile, którą każdy człowiek ma w sobie, nawet jeśli sobie nie zdaje z tego sprawy. A może nadejść taki dzień, w którym jedynie ta moc jest w stanie utrzymać nas przy życiu i być tą ostatnią przysłowiową brzytwą, po którą sięgniemy.
Zakończenie powieści sugeruje, że to nie jest ostatnie spotkanie z bohaterami...co bardzo mnie ciekawi :) mam nadzieję, na kolejną dobrą lekturę.
Wyruszcie „Na koniec świata” i przekonajcie się sami co tam znajdziecie .
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.
Recenzja na blogu: http://przeczytajka.blogspot.com/
Rok z życia dwóch serdecznych przyjaciółek Honoraty i Arlety. Honorata z oddaniem pracuje w ośrodku pomocy społecznej. Dzięki jednej z podopiecznych zyskuje...
Rok z życia dwóch serdecznych przyjaciółek Honoraty i Arlety. Honorata z oddaniem pracuje w ośrodku pomocy społecznej. Dzięki jednej z podopiecznych...
Przeczytane:2018-08-27, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2018, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, 26 książek 2018,
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Drobiazgowy sposób, w który autorka opisuje potrawy i obrzędy bardzo miło mnie zaskoczył. Dokładnie widać, że autorka wiedziała co robi. Bohaterowie są różnorodni i bardzo ludzcy. Pani Rzepkowa oczywiście moja ulubienica, fajnie mieć taką sąsiadkę, natomiast Halinka taka przyjaciółka to skarb. Niejednokrotnie uśmiałam się do łez. Polecam i czekam na ciąg dalszy.