Alicja wiedzie nudne życie, w którym cały czas albo się czegoś boi, albo ogarnia ją zniechęcenie. Na co dzień pracuje jako asystentka w renomowanej klinice in vitro, przez co zaczyna żyć historiami pacjentów oraz personelu kliniki. Tam niczym w soczewce skupiają się ludzkie dramaty oraz radości, a upragniony cel dla każdego ma nieco odmienne znaczenie. To opowieść o tym, jak bardzo los potrafi zaskakiwać i zmuszać nas do trudnych wyborów. Oraz o tym, że kiedyś trzeba przestać się w życiu jedynie się przyglądać. Powieść porusza bardzo aktualny temat procedury in vitro oraz możliwości i konsekwencji z nią związanych, przede wszystkim tych emocjonalnych.
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2019-08-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 303
Język oryginału: polski
Nie ma się co oszukiwać tematyka IN VITRO to trudny temat, nawet jeśli już oswajamy się jako społeczeństwo z tym, że takie zjawisko się pojawia. Ja podpisuję się pod fabułą rękami i nogami i ta książka jest naprawdę doskonała!
Poznajemy Alicje, której udaje się zdobyć pracę w klinice „Szczęśliwa Rodzina”, gdzie masa kobiet i par potrzebuje wsparcia medycyny, by zostać rodzicami. Pierwszym najważniejszym atutem tej opowieści jest język – przyjemny, prosty i przesączony na wskroś poczuciem humoru, które nie tylko spełnia swoje zadanie, ale również w żadnym stopniu nie jest w obrażającym tonie. To bardzo ważne, bo jak wiemy czytelnicy są wymagający, a sam autor zapewne nie chciałby być źle postrzegany. Kolejnym ogromnym plusem jest to, że pani Anna bez ogródek pisze o tym jak wygląda takie staranie się o potomka, co może czuć kobieta i jak los potrafi być niesprawiedliwy względem takich ludzi. Ta książka to nie tylko opowieść obyczajowa, to doskonała historia, która mówi o prawdziwych zabiegach. Sama należę do kobiet, które borykają się czy to z bezpłodnością czy leczeniem tak ukierunkowanym. I tak jak pani Żelazowska napisała to masa nerwów, łez, oczekiwania i strachu. I mogę to w pełen krasie potwierdzić. Zdecydowanie polecam jako jedną z lepszych książek tego roku!
Temat in vitro jest dość obecny w ostatnich latach. Zagadnienie dla jednych oczywiste i akceptowalne, dla innych stanowi niedopuszczalną ingerencję w ludzki organizm. Podejście do tematu zależy w znacznej mierze od sytuacji, w której się znajdujemy. Jeżeli nas nie dotyczy to temat jest zły, natomiast gdybyśmy musieli skorzystać z tej metody jako ostatecznego rozwiązania na posiadanie potomka, nie budziłby on zapewne większych emocji z naszej strony. A jak do tematu podchodzą klienci kliniki Szczęśliwa Rodzina?
Alicja jest asystentką w renomowanej klinice in vitro Szczęśliwa Rodzina. Wiedzie nudne i monotonne życie. Właściwie to żyje życiem pacjentów kliniki. Obserwacja par odwiedzających klinikę, ich problemy i rozterki zajmują Alicji większość czasu pracy. Ona jest naszym przewodnikiem po klinice, zdaje nam relacjach ze stosunków panujących w klinice, przybliża nam sylwetki lekarzy tam pracujących, nie omieszka wspomnieć o ich problemach i kłopotach. Chociażby doktor Paweł, ceniony ginekolog, uwielbiany przez pacjentów. Nie może się odnaleźć w życiu, cały czas szuka celu i sensu życia, jest zmęczony i znudzony pracą. I to dzięki pacjentce odnajduje w sobie wolę i chęć zmiany. Rzucony w wir życia sam siebie zadziwia swoją odwagą. A doktor Zawilska, specjalistka od łączenie komórek. Żyje życiem klientów, stara się tak wykonywać swoją pracę, aby przyszli rodzice byli jak najbardziej zadowoleni. Ale jest w tym wszystkim sama. Sama pośród komórek. Podejmuje odważne rozwiązanie, którego nikt się nie spodziewał.
Klinikę odwiedzają też różne pary, których głównym marzeniem jest posiadanie potomka. Tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Ale rzeczywistość już nie jest taka kolorowa i jednoznaczna, nie zawsze dążenia par są tak oczywiste. Okazuje się, że część małżonków jest przeciwna tej metodzie, ale robi to dla dobra i zaspokojenia potrzeb drugiej strony. Jej zdanie niewiele się liczy. Są też pary pewne tego co robią i z niecierpliwością poddają się tym zabiegom, z utęsknieniem oczekując na pierwszy uśmiech dziecka. Ile par, tyle różnorodnych problemów i podejść do in vitro. W toku całej terapii często wychodzą na jaw relacje panujące w tych rodzinach, inni dowiadują się o ich problemach małżeńskich, uzewnętrzniają się, potrzebują swój ból wydobyć z siebie i podzielić się nim z innymi.
„Nadzieja jest rośliną trudną do wyplenienia. Można nie wiem, ile odrąbać gałęzi i zniszczyć, a zawsze będzie wypuszczać nowe pędy”.
Miłość w czasach in vitro przedstawia bardzo celny i trafny obraz par starających się o dziecko. Pokazuje, że często to dziecko ma być narzędziem do scementowania rodziny, elementem, który połączy małżonków. A to bardzo smutne, bo dziecko powinno być owocem gorącej i namiętnej miłości. To powieść o niespełnionych marzeniach, o wielkiej odwadze i stanowczości, o odnajdywaniu sensu życia. Bohaterowie, często pod wpływem chwili i niespodziewanego impulsu zmieniają swoje dotychczasowe nudne życie. Idą do przodu, w nieznane, ale z przekonaniem, że właśnie tego potrzebują. Zmian w swoim życiu. Spełniania się, życia pełną parą, dla siebie, a nie tylko dla innych i pod ich dyktando. Pragną rozwoju, chcą kreatywnie tworzyć swoją wymarzoną przyszłość. W końcu się nie boją realizować swoich marzeń.
„Jedną z najbardziej zadziwiających rzeczy w życiu jest to, że często znajdujemy coś pięknego tam, gdzie byśmy nigdy nie wpadli na to, by tego szukać”.
Książkę czyta się bardzo szybko i płynnie, historie opowiedziane są poczuciem humoru, czasami uszczypliwością i sarkazmem. To wszystko nadaje jej blasku i poświaty. Jest bardzo życiowa i na czasie, opowiada o rzeczach, które się codziennie dzieją wokół nas, o którym słyszymy, a może czasami też uczestniczymy. Temat wymagający uwagi i zrozumienia. Świetnie, że są autorzy, którzy nie boją się poruszać takich tematów, często skrzętnie skrywanych czy marginalizowanych. O tym trzeba głośno mówić i pisać. Powieść potrzebna i wyczekiwana w dzisiejszych czasach, w których metoda in vitro nabiera coraz większego znaczenia. Jednak ludzie nadal nie chcą o tym mówić, boją się krytyki i braku zrozumienia ze strony społeczeństwa. Więcej otwartości na drugiego człowieka i jego problemy. Drugiej osobie należy pomóc, a nie wyśmiewać się z jej kłopotów.
Godna uwagi i polecenia. Chociaż dotyka spraw trudnych, napisana z dystansem i prostym językiem, przez to jest bardzo zrozumiała, czytelna i jasna w odbiorze. Warto po nią sięgnąć, nie po to, aby się dowiedzieć więcej o metodzie in vitro, gdyż to nie jest pozycja naukowa, ale po to, by spróbować zrozumieć osoby, które decydują się na skorzystanie z tej metody i nie oceniać ich, nie znając sytuacji i położenia każdej z par starającej się o dziecko.
Przeczytane:2019-10-31, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku,
W obecnych czasach coraz więcej par ma problem poczęciem tego wymarzonego małego brzdąca, który przewróci cały ich poukładany świat do góry nogami. Nie chcą wierzyć, że natura spłatała właśnie im taki figiel. Zakpiła w żywe oczy. Niejednokrotnie słyszy się o morderstwach dzieci, o wyrzucaniu ich czy okaleczaniu. Jedni nie chcą, a drudzy marzą. Marzą o tym rozkosznym maluszku wijącym się w ich ramionach. Mogą starać się o adopcję, ale to nie będzie dziecko z ich krwi i ich genami. Dlatego decydują się na zabieg in vitro. O tym jak wyczerpujący i jak drogi jest wiedzą ci, którzy się mu poddali.
Alicja, nasza główna bohaterka, pracuje w klinice "Szczęśliwa rodzina" jako asystentka. Choć jest samotna nie spieszno jej do roli matki. Obserwuje różne pary, które przekraczają próg tego miejsca. Jedni są sfrustrowani, inni pełni obaw a jeszcze innych odbiera jako takich "po co ja tu właściwie przyszedłem?".
Oprócz Ali jest jeszcze Beata (embriolog), kilkoro lekarzy (m.in. Paweł Duszycki) i stażystka Jola Kabaczek. Dlaczego tylko tych wymieniłam? Bo to najważniejsze osoby. Jedna namiesza niczym z garze u samego diabła, druga robi coś czego nie powinna (w końcu to tylko? praca) a on? No cóż...
Są małżeństwa. I z tymi ostatnimi Ala się interesuje. Widzi wylewane łzy, radość i przerażenie a także strach. Jak różni są ludzie, tak różne są ich reakcje na danym etapie walki o bobasa. Najważniejsze jest zawsze wzajemne wsparcie. Ale co jeśli jedno chce, tym samym przymuszając partnera do realizacji jednostronnego marzenia? Jeśli maja inne priorytety?
Autorka idealnie ukazuje nam paletę uczuć targających ludźmi u progu najważniejszego kroku w ich życiu. Od tej decyzji, od deklaracji już nie ma powrotu. Jak koło machiny pójdzie w ruch tak nie ma możliwości, by wysiąść, dopóki się nie zatrzyma. No i nie oszukujmy się - musi to być wspólnie podjęte zdanie. Wspólny priorytet. To także decyzja na całe życie. Może nawet lepiej czasami odpuścić, spróbować zaakceptować ten fakt i żyć? Spełniać swoje kolejne marzenia z listy? Może pora przestać patrzeć właśnie na innych? Może pora skończyć to upodabnianie się do większości? Przecież jesteśmy jedynymi w swoim rodzaju osobami. I powinniśmy żyć tak, jak sami tego chcemy. W zgodzie z samym sobą. A miłość? Miłość była, jest i będzie.
Polecam agazlotowlosaiksiazki.blogspot.com