Wydawnictwo: Black Publishing
Data wydania: 2014-04-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 336
Greta Marecka wiedzie spokojne, poukładane życie. Ma męża żołnierza, mieszkanie na kredyt, pracuje jako analityk w banku. Ot, przeciętna egzystencja.
Aby naładować akumulatory i odpocząć po trudach życia w Warszawie, Greta ucieka na wieś do tytułowych Burzan. Tam, wśród zapachów skrywanych w sienniku spędza leniwie czas w rodzinnym dworku u swojego ukochanego stryja Michała, lokalnego proboszcza.
Tym razem Mareccy przyjeżdżają w odwiedziny do Michała, ponieważ liczą na to, że w sielankowym otoczeniu uda im się poukładać małżeńskie sprawy, dojść do porozumienia w ważnych dla związku kwestiach. Greta czuje, że jej małżeństwo jest zagrożone, że oddalają się od siebie z Grzegorzem. Różnica poglądów w kwestiach priorytetowych sprawia, że małżonkowie nie potrafią się porozumieć. Grzegorz chciałby mieć dziecko, Greta nadal nie jest na to gotowa.
Wizyta u księdza ma jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Kryzys małżeński Mareckich jeszcze się pogłębia. Dochodzi między nimi do ostrej sprzeczki. Greta dowiaduje się, że mąż zamierza wyjechać na misję do Afganistanu. Zaplanował już wyjazd, chociaż ona była temu przeciwna. To dla niej olbrzymi cios, kobieta czuje się rozżalona i zdradzona. I właśnie w tym momencie w okolicy pojawia się tajemniczy mężczyzna.
Oleg Hawryło już od początku wzbudza niepokój wśród mieszkańców Burzan. Jest inny, nieznany, tajemniczy. Kupuje stary, zrujnowany dworek w Ordach i zaczyna inwestować w remont ruiny olbrzymie pieniądze. Oczywiście staje się głównym tematem plotek w Burzanach i okolicach. Każdy mieszkaniec zastanawia się, cóż takiego sprowadziło Olega na Polesie i jakie niecne zamiary ma nieznany przybysz...
Muszę przyznać, że Katarzyna Archimowicz zrobiła na mnie duże wrażenie swoją debiutancką powieścią. Miałam obawy, że książka okaże się zwykłym romansidłem, banalną opowiastką o miłości. Pomyliłam się. Co prawda tematyka "Miłości w Burzanach" wpisuje się w awanturniczo - miłosny charakter gatunku, jednak nie jest powieścią jednowątkową. Wydaje mi się, że debiutująca pisarka wykonała kawał dobrej roboty, przeplatające ze sobą wiele zagadnień i prowadząc kilka motywów, które doskonale ze sobą współgrają, tworząc cudowną historię.
W książce szczególnie ujął mnie sposób w jaki autorka sportretowała mieszkańców Burzan. To istny koncert osobowości, pokaz barwnych postaci! Ksiądz Michał - choleryk o złotym sercu i umiejętnościach kulinarnych, Nawrocki wraz z swoją żoną, zielarka Helena, Chaliba opłakujący Opora czy Danił, na którego talencie przez długi czas nikt się nie poznał. Archimowicz doskonale przedstawiła burzańską społeczność. Bezbłędnie oddała charakter małej miejscowości oraz mentalność mieszkańców polskiej wsi. Uczyniła to w niezwykle atrakcyjny sposób. Jej bohaterowie są wyraziści, każdy z nich jest inny, wszyscy natomiast są równie interesującymi postaciami. Mnie szczególnie przypadł do gustu stryj Grety, ksiądz Michał. Myślę, że przypominał mi nieco proboszcza z serii "U Pana Boga..." Jacka Bromskiego.
Muszę przyznać, że nie polubiłam głównego bohatera książki - Olega. Być może dlatego, że Ukrainiec w żadnym aspekcie nie wpisuje się w mój ideał mężczyzny. Katarzyna Archimowicz opisała faceta, który w realnym życiu nie przypadłby mi do gustu. Fascynacja Grety była więc dla mnie nieco irracjonalna. Cóż, są gusta i guściki i tego trzymałam się czytając książkę.
Niemym bohaterem książki jest bajkowe, niemal zaczarowane Polesie. Autorka pięknie opisuje nadbużańską krainę, nadaje jest wręcz feeryczny charakter. Malownicze, sugestywne opisy przyrody poruszały wszystkie moje zmysły. Czułam zapach ziół wydobywający się z sienników, smaki przyrządzanych przez księdza Michała potraw, moja skóra robiła się gorąca od promieni lipcowego słońca, które ogrzewało Gretę malującą swoje pejzaże. Dawno nie czytałam tak sensualnych opisów.
Katarzyna Archimowicz dokonała rzeczy niezwykłej. Czytając książkę, kompletnie zatraciłam się w opowieści o nieskalanych czasem Burzanach, gdzie "katolicyzm, prawosławie i gusła"* spotykają się ze sobą. Tutaj czas się zatrzymał a pory roku wyznaczają rytm życia.
Jestem wieśniakiem. Od urodzenia. Nie wyobrażam sobie egzystencji w dużym mieście. Burzany wydają mi się natomiast idealnym miejscem na spędzenie leniwego popołudnia ... albo całego życia :) Jestem bardzo szczęśliwa, mogąc czytać książki, które wychwalają piękno polskiej wsi, dlatego też "Miłością w Burzanach" jestem totalnie oczarowana.
O miłości napisano już niemalże wszystko..Pisano o tym jak się ona rodzi pomiędzy dwojgiem osób, jak to uczcie między Nimi rozkwita, jak z czasem dojrzewa, a niekiedy i umiera..Czytaliśmy o miłości szczęśliwej, zakazanej, trudnej i niespełnionej. Poznawaliśmy historię gorących uczuć pomiędzy ludźmi młodymi, nieco starszymi jak i również w mocno zaawansowanym wieku. I przykładów tych można by zapewne wyliczać w nieskończoność, gdyż tak naprawdę chyba nigdy nie sprzykrzy się Nam - czytelnikom, ten temat, zaś pisarzom nigdy nie zabraknie pomysłów i wyobraźni, by traktować o Nim swoje literackie dzieła. Wystarczy bowiem uświadomić sobie, że właściwie w każdej książce, niezależnie od gatunku literackiego jaki ona reprezentuje, zawsze znajdziemy choćby najmniejszy ślad miłosnej historii. Tacy już po prostu jesteśmy, iż kochamy poznawać życie literackich postaci takim, jakie powinno i mogłoby być ono naprawdę, a tylko o życiu z miłością w tle możemy powiedzieć, iż jest prawdziwym życiem..Przyjrzyjmy się zatem jednej z najnowszych rodzimych powieści obyczajowych opowiadającej o skomplikowanych uczuciach pomiędzy dwojgiem dorosłych ludzi, której to tytuł brzmi "Miłość w Burzanach", zaś jej autorką jest Katarzyna Archimowicz.
Fabuła tej debiutanckiej powieści opowiada o losach pewnego małżeństwa, które świadome coraz większego dystansu pomiędzy sobą, postanawia udać się do tytułowych Burzan - malutkiej, niezwykle urokliwej miejscowości położonej w sielskim otoczeniu Polesia, by tam odnaleźć na nowe nieco wygasłe już uczucie. Greta i Grzegorz udają się rodzinnej miejscowości kobiety, by tam w pięknym dworku swojego stryja Michała (proboszcza miejscowej parafii) odpocząć od wielkomiejskiego życia, naładować na nowo swoje "energetyczne akumulatory", spędzić ze sobą trochę czasu, wyjaśnić wszystkie nieporozumienia i ratować własne małżeństwo. Niestety nie wszystko przebiega tak, jak to wymarzyła sobie Greta, zaś przysłowiowym gwoździem do trumny dla Niej okazuje się wiadomość, iż Grzegorz, zawodowy żołnierz, zgłosił się jako ochotnik na najbliższą misję wojskową do Afganistanu, oczywiście nie porozumiewając się wcześniej z żoną. Zawiedziona, rozgoryczona i zła na męża kobieta, nie może pogodzić się z tą decyzją, co staje się pretekstem do ciągu nie kończących się sprzeczek i kłótni. Tymczasem w okolicy pojawia się tajemniczy mężczyzna - Oleg, który to wzbudzi zainteresowanie i ciekawość wszystkich mieszkańców Burzan, nie wyłączając w tym Grety..I tak oto kobieta stanie pomiędzy trudnym wyborem, pomiędzy miłością do męża, a szansą na chwile prawdziwego szczęścia..
Powieść Katarzyny Archimowicz zyskuje bardzo wiele, a tym samym wyróżnia się spośród wielu innych książek obyczajowych, przez to iż nie skupia się tylko i wyłącznie na wątku obyczajowym opowiadanej historii, lecz niejako rozszerza zakres fabuły na wydarzenia z pogranicza sensacji, związane z tajemniczym przybyszem jaki pojawia się w okolicy i jego nieodgadnionymi planami..Tym samym książka ta zyskuje drugie oblicze, a jednocześnie zamyka usta wszystkim krytykom tego gatunku literackiego, zarzucającym mu zbyt idealistyczną i wręcz bajkową scenerię, w której wszystko i wszyscy są dobrzy aż do znudzenia. Otóż tym razem z całą pewnością czegoś takiego nie doświadczymy, gdyż zawarte w tej powieści wydarzenia jak i również główni bohaterowie, są bardzo barwni, różnorodni, zaskakujący i złożeni w swej naturze. Ciepła opowieść o życiu na wsi i sercowych rozterkach może nieść sobą wielowątkową historię o prawdziwym życiu, które niezależnie od tego gdzie się rozgrywa, w urokliwej wsi czy też wielkim mieście, zawsze stwarza ogromne polu dla popisu dla osoby o dużej i pomysłowej wyobraźni. I chyba Pani Katarzyna właśnie to zrobiła w niniejszej książce, czyli w ciepły, wiarygodny i mądry sposób opowiada o życiu zwykłych ludzi..
"Miłość w Burzanach" to powieść opowiadająca o dwóch zasadniczych kwestiach, które tutaj wzajemnie się ze sobą przeplatają. Mam tu na myśli miłość małżeńską i życie zwykłych ludzi mieszkających w małej miejscowości, w której każdy o każdym wie wszystko. Trudno mi się zdecydować, który z tych wątków przypadł mi bardziej do serca i który wywarł na Mnie większe wrażenie, gdyż zarówno perypetie miłosne Grety, Grzegorza i tego trzeciego do pary, czyli Olega, jak i również niezwykle sugestywne i malownicze życie wiejskiej sielanki, są w tej książce niezwykle ciekawe i ważne dla całości lektury. Bez perypetii sercowych trojga głównych bohaterów, same opisy codziennego życia mieszkańców Burzan po pewnym czasie na pewno stały by się nużące i mało atrakcyjne, podobnie jak i osadzenie tego romansu w realiach np. Warszawy, straciłoby bardzo wiele na swej atrakcyjności. Dlatego też skłaniam się ku opinii, iż obie te części fabuły wzajemnie się uzupełniają, tworząc tą doskonałą i fascynującą całość, jaką jest owa powieść. Autorka korzysta z tych wszystkich bogactw jakie dają jej Ci bohaterowie i to konkretne miejsce, by w ten sposób nadawać niezwykłe emocje słowom spisywanym na kartach książki, a przyznać trzeba, iż emocje te są bardzo żywe.
I tak oto jeśli chodzi o wątek romansowy to jesteśmy tutaj nie tylko świadkami typowego zauroczenia się kobiety w przystojnym, tajemniczym i intrygującym mężczyźnie. Tak naprawdę bowiem to Greta kocha swojego męża Grzegorza, zaś pojawienie się na horyzoncie przystojnego Ukraińca, jest dla Niej swoistą próbą tej miłości, związanej z nią szczerości i wierności. Fascynacja inną osoba to dla Niej szansa na odpowiedzenie sobie na dręczące ją pytanie, czy wychodząc za Grzegorza dokonała słusznego wyboru, czy właśnie takiego życia oczekiwała w swych marzeniach i czy być może warto jest zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę i porzucić całe swoje dotychczasowe życie, by dać się porwać chwili i pożądaniu..Wraz z główną bohaterka przeżywamy te wątpliwości i rozterki, ale także i współczujemy tej kobiecie, gdyż tak naprawdę żadne wyjście z tej sytuacji nie będzie wyjściem dobrym. Wybierając tę lub inną opcję, zawsze ktoś będzie cierpieć, czy to Grzegorz, czy Oleg czy tez sama Greta. I przyznam szczerze, iż zazwyczaj nie żywiłam ciepłych uczuć do kobiet, zdradzających swoich mężów, czy to tylko niewinnym flirtem czy też miłością fizyczną, to w tym przypadku jakoś nie mogłam potępiać Grety za to, iż starała się choć w taki sposób, poczuć szczęśliwą kobietą. Nie chcąc zdradzać finału owej historii, pozwolę sobie stwierdzić jedynie, iż Greta dokona mimo wszystko, wedle mojej opinii, słusznego wyboru..
Miejsce akcji powieści.. - raj na Ziemi. Tak chyba można śmiało powiedzieć o tej urokliwej miejscowości i jej równie bajkowej okolicy Polesia. Wkraczając wraz z głównymi bohaterami do Burzan niemalże czułam na własnej skórze ten niezwykły klimat tego miejsca, na który to składają się zapachy, dźwięki i obrazy. Obrazy przepełnione lipcowym słońcem, leciutkim wiaterkiem przynoszącym ochłodę, szumem drzew w sadach, dźwiękiem śpiewających ptaków, meczeniem krów i rżeniem koni, zapachem świeżo skoszonej trawy i codziennym gwarem miejscowych mieszkańców..Muszę przyznać, iż autorka w iście doskonały sposób potrafi oddawać urok i klimat opisywanych miejsc, które to jawią się przed oczyma czytelnika tak, jakbyśmy naprawdę byli w Burzanach..Nawet tak prozaiczne opisy jak smak świeżych owoców, wiejskiego mleka czy też brzęczenie pszczoły tuż nad głową, nabierają tutaj niezwykłej gracji i powabu, czyniących te opisy wydarzeniami godnymi największej uwagi. Burzany to miejsce, w którym chciałabym się znaleźć i chyba pozostać już na dłużej.., zarówno ze względu na urok i piękno tego miejsca, jak i również na ludzi tam żyjących.
Mieszkańcy Burzan, Ci dawni jak i Ci nowo przybyli, czyli trójka głównych bohaterów, są bardzo ciekawi. Greta, Grzegorz i Oleg są od siebie całkowicie różni. Pierwszy z nich to żołnierz z krwi i kości, twardo stąpający po ziemi, chcący brać z życia to czego zapragnie. A pragnie przede wszystkim dziecka, na które to Greta wciąż nie jest jeszcze gotowa. Ona to z kolei kobieta bardzo wrażliwa z natury, romantyczna, poszukująca spełnienia swoich młodzieńczych marzeń, w których to szczęśliwe życie u boku męża było jednym z priorytetów. Zawiedziona decyzją Grzegorza zdobywa się na odwagę pójścia za głosem emocji, pożądania i chęci przeżycia czegoś ekstremalnego, ryzykownego, niebezpiecznego dla Niej samej jak i dla jej, względnie uporządkowanego dotąd, życia. Momentami jest to postać trochę irytująca swoim brakiem niezdecydowania i niekonsekwencją, ale nie przeszkadza to wcale w tym, byśmy ją polubili i kibicowali jej w tym trudnym okresie życia. I wreszcie Oleg, najbardziej niejednoznaczny, tajemniczy i nie dający się łatwo rozgryźć bohater. Ukrainiec, przybyły w te malownicze okolice w konkretnym celu, nie koniecznie jak najbardziej szczytnym. Początkowo człowiek budzący pewną niechęć i antypatię, która to jednak z czasem, głównie pod wpływem Grety, jakoś ulatuje. Tak naprawdę jest to człowiek po przejściach, który szuka swojego miejsca w życiu, i który to, bynajmniej na pewien czas, je odnajduje właśnie dzięki Grecie..
To wszystko to jednak tylko preludium do tego, jaki efekt i wrażenie wywierają rdzenni mieszkańcy Burzan. Absolutnie zachwycił i urzekł Mnie swoją dobrocią, szczerością, pogodą ducha i ciepłem ksiądz Michał, którego niezwykle ciekawe i zabawne stwierdzenia, mogłabym słuchać chyba całymi dniami, nie wspominając już o jego zdolnościach kulinarnych m.in. kurczaku w rodzynkach..Z innych miejscowych postaci muszę wspomnieć także o niezwykle intrygującej zielarce Helenie, która emanuje wręcz mądrością i swoistą pogodą ducha, Nawrockim i jego małżonce, typowych mieszkańcach poleskiej wsi, czy też nietuzinkowej postaci Chaliby..Ci ludzie to kwintesencja tego regionu, którzy stanowią niejako potwierdzenie tych słów, że ludność Polesia to jednak całkiem inni ludzie, jakby z innych czasów i innego miejsca, niż współczesny świat XXI stulecia..
Fabuła powieści to niezwykłe miłosne perypetie głównych bohaterów, osadzone w malowniczych realiach Polesia. Akcja płynie niespiesznym rytmem, czasami tylko przybierając na prędkości, by po chwili ponownie nigdzie się już nie spieszyć. Momentami nie mogłam oprzeć się wrażeniu, ze to poetyckie ujecie prozy, które rzadko kiedy udaje się spotkać we współczesnej literaturze. Dialogi są bardzo żywe, prawdziwe i wiarygodne, podobnie jak i postępowanie głównych bohaterów. Absolutnym zaskoczeniem jest finał opowieści, którego z całą pewnością nikt się nie domyśli wcześniej, niż wraz z ostatnimi kartami książki. Lektura tej pozycji to przyjemna, niezwykle ciepła i pogodna rozrywka, idealna na długie wiosenno - letnie popołudnia gdzieś w otoczeniu przyrody.., choć w moim przypadku nie mogę mówić o wielu popołudniach, gdyż całość przeczytałam w 2 dni.
"Miłość w Burzanach" to literatura obyczajowa najwyższej półki, co w przypadku debiutu pisarskiego, zasługuje na szczególne słowa uznania. Książka ta jest w zasadzie dla wszystkich czytelników, nie tylko dla kobiet, gdyż mnogość wątków i liczne odstępstwa od głównych założeń tego gatunku literackiego, na pewno zadowolą gusta wszelakich miłośników spędzania czasu z książką. Ponadto juz sama okładka zasługuje na pochwałę pod adresem Wydawnictwa Black Publishing, gdyż idealnie wkomponowuje sie w charakter tej historii i tym samym oddaje jej klimat w 100%, co nie zdarza się znów tak zbyt często. Polecam, życzę udanej zabawy i sama z niecierpliwością, ale i dużymi nadziejami, oczekuję na kolejne dzieło spod pióra Katarzyny Archimowicz.
Warszawska Saska Kępa i piękne plenery Kazimierza Dolnego. Marta, młoda, ambitna kobieta, za nic nie chce powielać losów swoich rodziców i rodzeństwa...
Olga to ambitna i odnosząca sukcesy dyrektorka wielkiej korporacji. Od dziesięciu lat jest w szczęśliwym związku, ma zaufanych przyjaciół i kochającą...
Przeczytane:2021-11-27, Ocena: 4, Przeczytałam,
Kilka dni temu Onet odgrzał krótki wywiad z Panią Katarzyną Archimowicz (https://www.onet.pl/styl-zycia/oludziach/ona-wie-jak-napisac-bestseller/4hwrmp6,30bc1058), po przeczytaniu którego postanowiłam sięgnąć po jakąś książkę Jej autorstwa. Jak dotąd nie czytałam nic spod pióra tej Pani choć samo jej nazwisko czasem mi się przewijało podczas reaserchów książkowych.
Wybrałam książkę, którą debiutowała w 2014 r., czyli „Miłość w Burzanach”.
To lekka powieść obyczajowa o nieskomplikowanej (niektórzy powiedzą, że oklepanej) fabule. Prawdą jest, że podobny wątek był już mnóstwo razy przemielony w literaturze kobiecej i pewnie jeszcze mnóstwo razy będzie więc nie ma co się czepiać.
Poznajemy młode małżeństwo, Gretę i Grzegorza, którzy stoją u progu kryzysu. Nie mogą się porozumieć w dwóch kluczowych sprawach: dziecka oraz wyjazdu Grzegorza, zawodowego żołnierza, na misję do Afganistanu. Grzegorz nie znajdując u Grety zrozumienia podejmuje samodzielną decyzję o wyjeździe z kontyngentem. A Greta co robi? Niczym księżniczka udzielna strzela focha i się obraża chcąc w ten sposób okazać swoje niezadowolenia, a nawet wpłynąć na zmianę mężowskiej decyzji. Nie podejmuje rozmowy, nie widzę w niej chęci kompromisu, a jedynie oczekiwanie, że Grzegorz zawsze jej ustąpi stawiając jej marzenia i wymagania ponad własne. Swoje niezadowolenie wobec męża dobitnie okazuje chłodem i dystansem wobec niego. Dla mnie postać Grety jest wysoce denerwująca. Rozkapryszona egoistka sięgająca jedynie czubka własnego nosa.
Dalej dzieje się tak, że Grzegorz wyjeżdża chłodno żegnając się z żoną, a ona zabiera tyłek w troki i wyrusza do Burzan by u wuja-księdza leczyć zranioną kobiecość. Do jej życia wkracza tajemniczy Oleg… No i co dalej to się można domyślić. Zdrady, rozwody i inne takie.
Na plus: lekki język, stosunkowo prosty styl i fabuła, przy której nie trzeba się wysilać intelektualnie.
Na minus: mega nużące, rozwlekłe i czasami zupełnie niepotrzebne opisy jedzenia, krajobrazu, budynków, pomieszczeń czy tak zwanych „lokalnych obyczajów” (np. Nawrocki, który woził na taczkach pijaną żonę). Ja, od czasu „Nad Niemnem”, za takimi ozdobnikami nie przepadam. Gdyby ująć tej książce ze 100 stron znacząco by zyskała. Fabuła byłaby bardziej skondensowana i dzięki temu lżej strawna.
Minusem jest też główna bohaterka. Przez Autorkę opisana jako „osoba uparta, o silnym charakterze”. W moim odczuciu to absolutna nieprawda. Greta jest rozkapryszona i niezdecydowana, taka duża dziewczynka co to sama nie wie czego chce. Marzy o bezpieczeństwie i do bólu przewidywalnym i ustabilizowanym życiu, a z drugiej strony tęskni za jakąś odmianą. Raz tęskni za mężem, raz czuli się do Olega.
Wg mnie największym atutem powieści jest drugoplanowa postać Daniła, miejscowego rzeźbiarza, uważanego za nierozgarniętego ćwierćinteligenta. W rzeczywistości jest to niezwykle inteligentny i wrażliwy człowiek. Relacja jaką nawiązuje z Olegiem i rozwój tej dziwnej przyjaźni przez całą książkę jest najfajniejszym epizodem. To mnie uwiodło.
Nie było źle, ale często okrutnie męcząco i nudno z powodu tych opisów. Jak ktoś ma ochotę poczytać o wsi spokojnej, wsi wesołej to ta pozycja będzie w sam raz.