Nasze światy trochę się różnią. Nigdy nie wzywamy policji. Sami dbamy o swoje interesy.
W jednym z dolnośląskich lasów, w okolicach Kamieńca, dochodzi do okrutnego morderstwa. Na miejsce zbrodni zostaje wezwany niepokorny podkomisarz z kłodzkiej policji. Mimo że Filip Krauze od lat zajmuje się najbardziej skomplikowanymi śledztwami w regionie, po raz pierwszy będzie miał do czynienia z tak trudną sprawą.
Śledztwo koncentruje się na mieszkańcach wsi tak małej, że niemal niewidocznej na mapie. Krąg podejrzanych to zacieśnia się, to poszerza, liczba ofiar szybko rośnie, a policjanci błądzą po lasach niemal po omacku.
Szybko przekonują się, że nikt nie może czuć się tam bezpiecznie, nawet oni sami. Zło czai się wszędzie, a małe miejscowości mają swoje wielkie tajemnice.
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 2020-09-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora i przyznam, że nawet dość udane. Ciekawie wybrane miejsce na akcję, gdzieś w Kotlinie Kłodzkiej, wyraziści bohaterowie, małe, duszne i przytłaczające swoją tajemnicą miasteczko. Sporo gmatwania, sporo napięcia, fajny klimat małej wsi i głębokiego lasu. Błyskotliwy podkomisarz Filip Krauze wraz ze swym współpracownikiem i jednocześnie przyjacielem, Igorem Fijałkowskim próbują rozwiązać zagadkę tajemniczych zbrodni w tej małej osadzie.
W środku lasu znaleziono ciała dwóch mężczyzn, bracia bliźniacy pracowali przy wycince i nie zjawili się u leśniczego w terminie, gdy pojechał sprawdzić, dlaczego się nie zgłosili do niego, zobaczył ich na drzewach... Makabryczne odkrycie długo nie pozwalało mu dojść do siebie. Komu mogli oni przeszkadzać, cisi, spokojni, ciągle tylko w pracy, jak nie w lesie to w tartaku. Z kim mogli aż tak zadrzeć, żeby ktoś wymierzył im taką karę. Tym bardziej, że to byli dość potężnie zbudowani mężczyźni.
"Krauze wytężył wzrok. Wśród niemal jednakowych drzew jedno się wyróżniało. Było największe. Górna część jego korony kołysała się leniwie pod wpływem wiatru. Wśród unosił się zapach żywicy. Podkomisarz czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział jeszcze co."
Rusza powolne śledztwo, które prowadzi niepokorny, ale błyskotliwy komisarz z kłodzkiej policji. Filip Krauze domyśla się, że z tak trudną do rozwiązania sprawą jeszcze się nie mierzył. Tym bardziej, że pojawiają się kolejne zwłoki, a nawet ten sam sposób zabójstwa. Czyżby grasował w lesie seryjny morderca? Dlaczego akurat tutaj? W tej małej miejscowości znają się wszyscy. Lecz jak to bywa w takich społecznościach, nikt nie chce za dużo mówić o innych (o sobie zresztą też). Mieszkańcy uważają, że większość spraw ich dotyczących można a nawet należy samemu załatwiać. I to na swój sposób, bez niczyjej pomocy, a zwłaszcza od obcych.
Czy uda się Krauzemu znaleźć zabójcę? Kto zadarł z całą społecznością i wniósł do niej niepokój? Podejrzani są w zasadzie wszyscy, ale nie ma na to żadnych dowodów...
Przyznam, że trudno było mi wytypować zabójcę, kilka razy się pomyliłam, ale w końcu udało mi się dojść do prawdy tuż przed rozwiązaniem.
"Milczenie" to dobry kryminał, chociaż było w nim trochę nieścisłości i niepotrzebnej paplaniny. Hender umiejętnie wplótł w fabułę wszystkie istotne informacje i zażyłości między bohaterami, chociaż niektóre wstawki z życia prywatnego policjantów, moim zdaniem nie były tu potrzebne. W dodatku dialogi wyglądają zbyt sztucznie, nieprawdopodobnie, a zwłaszcza policjanci nie rozmawiają ze sobą w taki sposób jak w tej książce.
Lecz to moje pierwsze spotkanie z Hubertem Henderem wypadło na tyle zadowalająco, że być może pokuszę się kiedyś o poznanie kolejnych części z tej serii.
Ta książka też "musiała' swoje odstać na półce wstydu lub na hałdzie chwały..., wiadomo o co chodzi.
ZEW LASU
„Milczenie” Huberta Hendera to kryminał, który przeniesie nas w okolice Kłodzka, do bardzo małej wioski, gdzie tajemnice nie wychodzą poza jej granice.
W lesie nieopodal maleńkiej wioski w okolicy Kłodzka dochodzi do bardzo brutalnego morderstwa. Zamordowani zostają dwaj bracia bliźniacy pracujący jako drwale. Uwagę śledczych przyciąga wyjątkowe okrucieństwo zbrodni. Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że tak brutalnego czynu dopuścić mógł się jedynie szaleniec...Wieś, położona wśród lasów, to miejsce w którym ludzie bardzo dobrze pilnują swoich sekretów. Śledztwo, które prowadzą Krauze i Fijałkowski, okaże się dla nich nie lada wyzwaniem. W ciągu zaledwie trzech dni przekonają się, że miejsce do którego trafili nazwać można przedsionkiem piekła.
Las, tajemnica, zimno, mała społeczność i zawiłość ludzkich losów. W „Milczeniu” otrzymujemy bardzo udaną mieszankę tego, za co cenimy dobry kryminał. Dodajmy do tego solidnego śledczego, któremu zaoszczędzono problemów alkoholowych i psychicznych. Jest bardzo dobrze. Hender umiejętnie buduje napięcie i potrafi sprawić, że praktycznie przez cały czas lektury czytelnikowi towarzyszy niepokój. Krótki plan czasowy to następna zaleta tej książki. Wszystko rozgrywa się w ciągu zaledwie kilku dni. Jakże znużyły mnie już te wszystkie powieści, gdzie autorzy przeskakują między kilkoma strefami czasowymi męcząc czytelnika wywodami z zamierzchłych czasów. Krótko, zwięźle – Hubert Hender pisze tak, że powieść czyta się fenomenalnie. Bardzo trafnie oddaje klimat i duszną atmosferę wioski leżącej gdzieś pośrodku niczego. Miejsca, gdzie wszyscy się znają, trzymają razem, a swoje sprawy rozwiązują w swoim wąskim kręgu. Gdy świat zewnętrzny w postaci prowadzących dochodzenie policjantów dociera tu natrafia na zwarty mur milczenia. Są tajemnice, które nie mogą wydostać się na powierzchnię.
Świetnie „Milczenie” buduje atmosferę. Ciężką, przesyconą niedopowiedzeniami, miażdżącą. Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę dlatego, że od pierwszych już stron poczułam ten specyficzny klimat. A to duża sztuka tak sprawnie operować narracją, by odbiorca całym sobą wniknął w opowiadaną historię. Powoli rozplątują się poszczególne sploty tej jakże zagmatwanej pajęczyny zdarzeń. Gdy kolejne puzzle wskakują na swoje miejsce docieramy powoli do finału tej historii. Finału, który jest, niestety, fatalny. I choć chciałabym napisać o „Milczeniu” jak najwięcej pozytywnych zdań, tak nie mogę wybaczyć autorowi zupełnie neudanego zakończenia. Jest ono zdecydowanie nazbyt wydumane, a to wielka szkoda, ponieważ psuje nieco odbiór powieści jako całości. Hender po prostu przedobrzył. W coś, co było bardzo dobre chciał włożyć za dużo. W rezultacie wyszło jak wyszło. Zakończenie psuje tę książkę. Mogło być lepiej, po prostu prościej.
Polecam „Milczenie” wszystkim tym, którzy lubią dobry, rzetelny kryminał. Pisarz solidnie przyłożył się do warstwy fabularnej swojej powieści. Udało mu się także wykreować ciekawych, nienachalnych bohaterów. Książkę czyta się wyśmienicie. Kolejne strony przelatują nie wiadomo kiedy i wciąż głodni jesteśmy rozwiązania wszystkich tajemnic. Uwiera mnie to zakończenie. Nie na tyle jednak, by nie sięgnąć po inne książki autora. Przyjemny, dobry styl. Wartka akcja, mroczna atmosfera i policjanci, których można zarówno zrozumieć jak i polubić. W tej orkiestrze wszystko gra. Czas spędzony z tą lekturą nie będzie czasem straconym. Solidnie skonstruowana intryga kryminalna, która pozwala nam oderwać się od codzienności. Mocna, brutalna, z dobrą warstwą psychologiczną . Dobrze spędziłam czas i na pewno przeczytam inne książki pisarza. Myślę, że Hubert Hender zaskoczy mnie jeszcze nie raz. „Milczenie” to idealna książka na taki czas jaki mamy teraz, gdy zimno zamyka nas w domach a złowieszcza mgła osiada na szybach. Jeżeli zdecydujecie się na tę literacką podróż do Kotliny Kłodzkiej, to ręczę, że poczujecie się usatysfakcjonowani.
Niewielka społeczność, w której rodzi się zło. Zło, które dojrzewa, kumuluje się i eksploduje. Mała wieś pełna wielkich namiętności. Ludzie, którzy potrafią bardzo dobrze zadbać o siebie i swoje sekrety. Milczenie, które jest najlepszym sposobem na przetrwanie. Jak przebić się przez tak twardy mur? Jak odnaleźć prawdę w odmęcie kłamstw i półprawd? Igor Fijałkowski i Filip Krauze rozpoczynają jedno z najtrudniejszych śledztw w swojej karierze. Muszą przeniknąć w głąb społeczności tak hermetycznej, że aż zdaje się być odrębnym bytem. Czas, który nie leczy ran i sekrety, które doprowadzają do rozlewu krwi... „Milczenie” to mroczny, nasycony lękiem i sprawnie napisany kryminał.
Cug na wszelakie kryminały nadal trwa! A jak do tego wszystkiego pojawia się powieść, która obsadzona jest nie tylko w dolnośląskim, ale i społeczności jaką znam bardzo dobrze to już w ogóle klękajcie narody! I tak właśnie zrobił pan Hubert Hender z „Milczeniem” - obsadził historię tak, że chwilami myślałam sobie, kurczę, ależ to prawdziwe!
Jak już wspomniałam całość dzieje się w małej miejscowości gdzie żyje ściśle zamknięta społeczność – na pewno znacie takie miejsca na ziemi, gdzie każdy każdego zna, a co by się nie działo to nic nie wychodzi poza kręg zainteresowanych, obcy są faktycznie traktowani jak intruzi, ale właśnie takie wsie i miejsca na ziemi zawsze mają najwięcej tajemnic (sama żyję w takiej okolicy – Mysłakowice - i nawet tutaj są ściśle określone zasady). Fabuła rozpoczyna się podwójnymi zwłokami braci bliźniaków, które są mocno przyprawiające o mdłości. A przecież chłopcy byli pracowici i nikomu krzywdy nie wyrządzili. I niby nie ma tutaj nic zabójczego (ooops! dobór słów to mi akurat wyszedł), gdyby nie fakt, że jak na lokalnych ludzi przystało nikt nie chce nic mówić, a poszlak jest na lekarstwo, no i co za tym idzie, przychodzi punkt, który stawia naszego komisarza Filipa pod ścianą.
Zdecydowanie jesień sprzyja mojej miłości czytania takiej literatury. Z zapartym tchem pragnęłam dowiedzieć się, co tam się stało i jaka tajemnica zaskoczy mnie tak, że wyrwie mnie nie tylko z butów, ale i ze skarpet. Napięcia nie brakuje, język Autora jest idealnie dopasowany do opowieści, lekki i przyjemny, taki z dreszczykiem, a do tego całość jest obsadzona tak jak lubię. Nie ma nic też dziwnego, że takie dochodzenia wprawiają mnie w euforię, bo zawsze kojarzą mi się z Agathą Christie, która (dla mnie) jest klasyką tego rodzaju.
Pan Hender odwalił kawał roboty przy „Milczeniu”, a żeby mało było, sprawdziłam co kryje się pod innymi tytułami i okazało się, że nawet jest powieść obsadzona w znanych mi również Piechowicach! Jak ja to mogłam ominąć? Na pewno będę podążać krokami pana Huberta, ale też cieszę się, że zostawił poniekąd otwarte zakończenie, które delikatnie sugeruje, że możemy spodziewać się ponownego spotkania z podkomisarzem Krauze.
Hubert Hender to autor dwóch cykli kryminalnych, z których drugi z pewnością zamknięty nie jest (na moment pisania tej opinii, tj. początek czerwca 2023). Jest to cykl z podkomisarzem Filipem Krauze i aspirantem Igorem Fijałkowskim, który w 2020 roku otworzyła książka ,,Milczenie". Trzy lata później, przy okazji premiery tomu trzeciego pt. ,,Potwór", książka ukazała się ponownie w nowej szacie graficznej. I ja się z tego cieszę, bo była to dla mnie doskonała okazja, by w końcu się z cyklem zapoznać! Muszę przyznać, że mój nos czytelniczy po raz kolejny mnie nie zawiódł, książka okazała się przyzwoitym współczesnym kryminałem, który wpisuje się w ramy gatunku, a i zaskakuje kilkoma wątkami - szczególnie jednym, tym o synu Filipa, który cierpi na ADHD. Ten wątek jest solidnie opisany, mimo że przecież znajduje się na dalszym planie, wątek potrzebny, bo mam wrażenie, że w literaturze nie pojawia się za często, a autor uświadamia nam, jak trudno funkcjonuje się dzieciom z tym zaburzeniem, jak i ich rodzicom. Ale teraz już o kryminale - intryga poprowadzona jest sprawnie, toczy się w małej miejscowości położonej w Dolinie Kłodzkiej. To zamknięta społeczność, która uważa, że problemy muszą rozwiązywać sami. I tak dochodzi tam do zbrodni tak makabrycznej, że żaden ze śledczych jeszcze nigdy nic takiego nie przeżył. Jak dla mnie opisy tej zbrodni były niepotrzebnie aż tak makabryczne, jednak ja nie należę do fanów krwawych kryminałów. Poza tym śledztwo toczy się dobrym rytmem, jest miejsce na poważne długie przesłuchania, jak i na dynamiczną akcję. Wszystko ładnie się zgrywa, zagadka jest całkiem ciekawa, więc całość wypada dobrze. Myślę, że to fajny początek serii! Nie jest to może nic bardzo innowacyjnego, ale kryminał, z którym miłośnicy tego gatunku na pewno spędzą dobrze czas.
Książkę oceniam pozytywnie. Może nie był to wybitny kryminał, lecz tylko poprawny, ale mimo wszystko spodobał mi się. Fabuła od samego początku mnie wciągnęła, podczas czytania towarzyszył mi klimat grozy i niepewności. Co chwile zaskakiwały mnie nowe wątki; momentami było ich za dużo i musiałam odpocząć, aby przemyśleć dane fragmenty, ale zaraz szybko jakaś siła ciągnęła mnie do lektury, bo nie mogłam się od niej oderwać. Finał mnie zaskoczył, na pewno nie spodziewałam się takiego zakończenia. W zasadzie do ostatnich stron nie było wiadomo, kim jest morderca.
Podkomisarz Filip Krauze przyjeżdża na wezwanie do jednego z licznych lasów w Kotlinie Kłodzkiej, w zdecydowanie nędznym nastroju, na miejscu witają go jego przyjaciel i policyjny partner Igor Fijałkowski wraz z prokuratorem Jerzym Sokołowskim, obaj w jeszcze gorszych nastrojach. Ktoś w okrutny sposób zamordował dwóch pracujących w lesie mężczyzn. Oględziny miejsca zbrodni ujawniają, że nie dość, że mężczyźni byli identyczni, to zginęli w identyczny sposób. Bracia bliźniacy Jerzy i Bartosz Witakowie pracowali w pobliskim tartaku, wg. leśniczego, który ich znalazł, byli spokojnymi ludźmi. Śledczy zaczynają prowadzić dochodzenie we wsi Sławęcin, skąd pochodzili zamordowani. Już pierwszy z przesłuchiwanych mieszkańców, który mógłby powiedzieć coś o Witakach, wita Krauzego z dużą dozą podejrzliwości. Śledztwo idzie jak po grudzie. Krauze ma albo za dużo, albo za mało podejrzanych. ,,Bazy danych, podobnie jak kołyszące się na wietrze drzewa, milczały. A szkoda, pomyślał. Wystarczyło, by podpowiedziały mu choć słowo. Kto ich zamordował. Bo przecież były świadkami zdarzenia, które postawiło na nogi wielu policjantów. Jedno słowo. Chciałby teraz usłyszeć tylko jedno słowo. Kto to zrobił. Ale wielkie stworzenia, które pilnowały tego miejsca, milczały." Gdy zdaje mu się, że wytypował najbardziej prawdopodobnego sprawcę, ten ginie. Krauze musi zaczynać śledztwo od początku, a krąg podejrzanych nie chce się zacieśniać. Dochodzenie pochłania podkomisarza do tego stopnia, że zaczyna zaniedbywać rodzinę. Kto zabił, wydawałoby się niewadzących nikomu braci-odludków i kolejnych mieszkańców maleńkiej wsi?
,,Milczenie", otwierający cykl tom śledztw prowadzonych przez Filipa Krauzego i Igora Fijałkowskiego, jest mroczny, brutalny, przesiąknięty atmosferą hermetycznej społeczności, nieufnej wobec obcych, trzymającej swoje tajemnice i brudy dla siebie. Hender stworzył kryminał, w którym czytelnik razem ze śledczym zbiera okruszki informacji, a kiedy wydaje się nam, że obrazek zaczyna się powoli układać, sytuacja diametralnie się zmienia i zaczynamy od początku, choć muszę przyznać, że wytypowany przeze mnie sprawca, okazał się tym wskazanym przez Krauzego. W powieści autor skupił się nie tylko na samym śledztwie, ale zbudował wiarygodne tło społeczne i obyczajowe. Każdy ze śledczych otrzymał skomplikowaną przeszłość oraz nie mniej skomplikowaną sytuację rodzinną. Fijałkowski zmaga się z żałobą po śmierci matki, a Krauze ma syna z ADHD, który sprawia kłopoty wychowawcze. Dodatkowo możemy zaobserwować, jak rodzina Krauze radzi sobie z pochłoniętym pracą mężem i ojcem. Między głównymi bohaterami, czyli Filipem i Igorem wyczuwalna jest wieloletnia przyjaźń, ze zgryźliwymi i ironicznymi dyskusjami.
Jeśli macie ochotę na kryminał, w którym nie brakuje brutalnych i naturalistycznych opisów zbrodni, w którym mroczna i duszna atmosfera ciemnego lasu wylewa się z każdej strony, gdzie każdy i jednocześnie nikt jest podejrzanym, a bohaterowie wykreowani są realistycznie, to sięgnijcie po ,,Milczenie".
Mała miejscowość w górach i podwójne krwawe zabójstwo. Bracia, którzy praktycznie z nikim nie utrzymują bliskich kontaktów, zostają zamordowani w lesie. Filip Krauze rusza śladem braci, aby odnaleźć mordercę. We wsi, ludzie nie mają za wiele do powiedzenia....
Polecam!
Druga powieść z cyklu kryminalnego o podkomisarzu Filipie Krauze i aspirancie Igorze Fijałkowskim z Dolnego Śląska W Górach Sowich dochodzi do makabrycznej...
Aspirant Igor Fijałkowski otrzymuje informację, że agresywny mężczyzna, którego właśnie przesłuchał, tuż po wizycie na komendzie ciężko pobił partnerkę...
Popatrzył w okno, ale wypełniała je tylko ciemność, nic więcej.
Więcej