Intrygująca akcją, skrząca się dowcipem powieść o Leonardzie da Vinci i renesansowym Mediolanie.
W 500. rocznicę śmierci geniusza znany włoski pisarz przywraca go do życia w roli detektywa.
Jesienią 1493 roku mediolańczycy często widują na ulicach miasta mężczyznę około czterdziestki, w długim różowym płaszczu, pogrążonego we własnych myślach. Mieszka przy swojej pracowni z matką i ulubionym, choć krnąbrnym uczniem. Nie jada mięsa.
Pisze wspak. I ma nieustanne problemy z egzekwowaniem zapłaty od zleceniodawców.
To Leonardo da Vinci: jego sława już przekroczyła Alpy, docierając do króla Francji Karola VIII, który wysyła do Mediolanu legatów z prośbą o wsparcie w wojnie z Aragończykami, ale też z tajną misją dotyczącą Leonarda. Wiadomo, że nosi on pod tuniką, blisko serca notatnik, w którym zapisuje swoje najśmielsze pomysły - może i ten na niezwyciężoną machinę wojenną?
Rządzący Mediolanem Sforza także potrzebuje talentów Leonarda, i to nie tylko po to, by ukończył wreszcie projekt konnego pomnika jego ojca. Na zamkowym dziedzińcu znaleziono martwego mężczyznę. Trzeba więc czym prędzej oddalić cień zarazy i przesądów, a da Vinci - z wielu powodów - nie może odmówić swojemu panu.
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 2019-05-15
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 280
Tytuł oryginału: La misura delluomo
Język oryginału: włoski
Tłumaczenie: Gabriela Rogowska
Od razu spodobał mi się pomysł na ten kryminał oraz to, że tematyka jest na pewno bardzo nieoczywista! W tej książce przeniesiemy się do XV wiecznego Mediolanu, a sama książka została napisana z okazji 500 rocznicy śmierci Leonarda da Vinci! Musiałam ją przeczytać i przenieść się w ten odległy i magiczny czas.
Książka zaczyna się malutką ściągawką z nazwiskami i postaciami, jakie w niej znajdziemy. Te strony totalnie mnie przeraziły, ponieważ sama powieść nie jest długa, a postaci jest w niej naprawdę bardzo dużo! Do tego te obcobrzmiące nazwiska i tytuły, były dla mnie nie do spamiętania. Mimo to postanowiłam po prostu... ją czytać! Nie zważając na to kto, co i jak i nie wczuwałam się zbytnio w postaci które w niej były. To było dobre rozwiązanie!
Intryga nie jest tutaj mocna i zawiła. Nie ma tutaj również zbyt dużo kryminału i czyta się ją naprawdę szybko. Dla mnie ta książka była jednak bardzo ciekawym wyborem! Są momenty, że uczy i sporo się z niej dowiedziałam. Autor daje różne przypisy, a na samym końcu tłumaczy nam dokładnie co i jak. Sam stwierdza, że nie powinniśmy brać tej książki mocno do siebie, ponieważ takiego geniuszu jaki miał Leonardo da Vinci nie da się odwzorować! Zdecydowanie jedynie on sam mógłby przedstawiać siebie na stronach książki. Wiadomo jak wiele zrobił dla ludzkości i jak mocno "wychodził" myślami przed swoją epokę. Widzimy w niej niektóre momenty jego życia oraz klimat ówczesnej epoki. Z ciekawostek z tej książki najlepiej zapamiętałam to, że w średniowieczu były... korki! I to korki z karet, ponieważ kobiety ciągle i wszędzie nimi jeździły!
Hipnotyzująca, przyciągająca wzrok okładka, akcja umiejscowiona w XV wieku, bohaterem – Leonardo da Vinci – czegóż chcieć więcej? Spodziewałam się znakomitej, porywającej lektury na jeden wieczór. Niestety, „Miara człowieka” nie do końca spełniła moje oczekiwania.
Akcja powieści dzieje się w Mediolanie w 1493 roku. Jeśli chodzi o gatunek to połączenie sensacji i kryminału ze szczyptą komedii. Zwykle unikam takich połączeń, bo mnie nie śmieszą. Sporo humoru sytuacyjnego, sporo językowych śmiesznostek, wszechwiedzący autor, który wtrąca swoje uwagi w trakcie opowieści – myślę, że to może śmieszyć. Ja, niestety, pozostałam niewzruszona…
Nie ułatwia lektury swego rodzaju chaos narracyjny – bardzo dużo postaci wprowadzanych, miałam wrażenie, zbyt szybko. Wprawdzie trochę pomaga ich spis na początku, ale wracanie do niego co minutę jest nieco męczące i nie uprzyjemnia lektury.
Dużym plusem jest główna postać – Leonardo da Vinci. Mamy okazję poznać go bliżej, nie tylko jako wielkiego artystę (choć, bez wątpienia, nim był!), ale także jako syna, podwładnego i zwykłego człowieka. Możemy też z bliska zobaczyć, jak wyglądał XV-wieczny Mediolan. Jak już zobaczymy, to przekonamy się, że było nieco inaczej niż sobie to wyobrażaliśmy. Wiecie, że już wtedy miasto było zakorkowane (karetami co prawda, ale jednak 😉 ), wiecie, że spacerując ulicą, można było zostać oblanym zawartością nocnika, wylewaną właśnie z górnego piętra kamienicy? Czasem bowiem zapominano ostrzegać przechodniów… Taki to był Renesans!
Podsumowując – wykreowanie głównego bohatera i świata go otaczającego – świetne! Zagadka kryminalna – nietuzinkowa, nie udało mi się jej rozwikłać. Trochę chaosu i nieśmieszne (być może tylko dla mnie) żarty zdecydowanie na minus.
Jest jesień 1493 roku. Zakorkowanym karetami powożonymi przez pokrzykujące kobiety, Mediolanem - przemyka pewien tajemniczy około czterdziestoletni mężczyzna. Okutany w długi różowy płaszcz, przemierza nie tylko ulice, ale i niezbadane rejony własnych myśli.
Na piersi nosi notes, pełen tajemniczych zapisków wyglądających jak szyfr, stale coś liczy i analizuje. W swojej pracowni, którą dzieli z matką i uczniem - maluje i rzeźby. Nie lubi jeść mięsa. Zawsze wie co odpowiedzieć, ale nie potrafi egzekwować płatności za wykonaną przez siebie pracę.
Ten mężczyzna to Leonardo da Vinci. Sława o jego nieprzeciętnych zdolnościach - nie tylko artystycznych - przekracza Alpy.
Król Francji Karol VIII wysyłał do Mediolanu legatów z prośbą o wsparcie w wojnie z Aragończykami - ale to nie ich jedyna misja. Mają jeszcze jedną - tajną - zdobyć notatnik Leonarda, o którym krążą już legendy - jakoby artysta miał w nim zapisywać swoje pomysły i potrafił skonstruować machinę wojenną niedającą się zwyciężyć.
Sam Leonardo w tym czasie zajmuje się konstruowaniem ogromnego konnego pomnika ku czci nieżyjącego już od ponad dwudziestu siedmiu lat - Francesco Sforzy. Robi to na zlecenie syna Francesco - Ludovico Il Moro.
Na Piazzale delle armi zostają znalezione zwłoki mężczyzny - malarza jak się później okazuje, nie noszące śladów mordu.
Kiedy pierwsza - najbardziej możliwa przyczyna śmierci - dżuma, zostaje odrzucona, kiedy Leonardo odkrywa prawdziwą jej naturę, powstaje pytanie: Kto? I jaki miał motyw?
To nie jest typowy kryminał. To opowieść o czasach kiedy im byłeś grubszy, tym wyższy status społeczny prezentowałeś - i co ciekawe dotyczyło to mężczyzn, czasów kiedy uważano, że choroby przenosi wiatr, a nie bakterie, a pierwsze sekcje zwłok wykonywano na kobietach, bo wierzono, że nie posiadają one duszy...
Czyli brud, smród i... początki definicji wartości pieniądza i działalności banków, wszystko to przeplatane humorystycznymi wstawkami i wątkiem śledztwa.
Książka pełna jest imion, nazwisk, przydomków, na których można sobie język połamać, autor ułatwił czytelnikowi rozeznanie się w tym gąszczu postaci zamieszczając na początku "Dramatis Personae", czyli po prostu spis postaci. Do "Miary człowieka" miałam zajrzeć tylko na chwilę - by sprawdzić co się w niej kryje, ale kiedy już zaczęłam - to ją skończyłam. Udało się autorowi, mimo wątku kryminalnego (dość okrojnego), przeplatanego dowcipem, ukazać niebywały geniusz Leonarda. Dodatkowo trafne puenty i aura otaczająca początki bankowości nadają tej historii wielowymiarowości.
Narracja posiada ciekawą formę prowadzona jest głównie w osobie trzeciej, przeplatają ją listy pisane w osobie pierwszej, a sam autor często zwraca się bezpośrednio do czytelnika.
Na końcu znajdziemy posłowie - nazwane dość przewrotnie - "Od Autora. Książka pełna błędów", gdzie wyjaśnił co jest prawdą, co jest prawdopodobne - z jakich materiałów korzystał i dlaczego użył tak wiele swojej wyobraźni.
Jeżeli chcecie spędzić przyjemnie czas, pospacerować po XV-wiecznym Mediolanie, podglądać wiecznie knujące, spiskujące postaci z historii, okraszone humorem i wątkiem kryminalnym bez porywającej akcji, a nawet trafnymi wnioskami na temat ludzkiej natury i niestraszne Wam długie włoskie i francuskie nazwiska - to jest to lektura po którą powinniście sięgnąć!
Już na samym wstępie Autor zaskoczył pozytywnie poczuciem humoru przedstawiając plejadę postaci, która będzie występowała w powieści, a że w powieści postaci jest dużo, to radzę wstępu nie pomijać. Postacie niebagatelne, bo historyczne, więc czytelnik mógłby być nimi trochę przytłoczony. W momencie, w którym przeczytało się, że ,,Beatrice D'Este - córka księcia Ferrary i żona Ludovica il Moro, właścicielka imponujących kształtów i posagu. Naiwna, ale nie do tego stopnia, by nie orientować się w nieustannym furkocie spódnic po zamkowych korytarzach". Można było odetchnąć z ulgą. To nie jest bowiem powieść sensu stricte historyczna, o czym nawet sam Autor wspomina na zakończeniu.
No i bardzo dobrze! Dzięki temu o Leonardo da Vinci można czytać spokojnie, jak o człowieku pokroju Indiana Jones, ale żyjącym w XV wiecznym Mediolanie. Powieść czyta się naprawdę przyjemnie, język jest dowcipny, akcja toczy się zwinnie i żwawo. Poznajemy naszego bohatera w momencie pracy nad projektem konnego pomnika, który przysparza mu nie lada kłopotów i zmartwień nie tylko finansowych. Leonardo nosi pod tuniką notatnik, w którym zapisuje wszystkie swoje pomysły i wizje. I to właśnie ten notatnik staje się celem króla Francji Karola VIII. Dodajmy do tajemniczego notesu zwłoki znalezione na dziedzińcu zamkowym. Intryga gotowa! Nasz Leonardo, jako, że znał zmarłego zostaje wplątany w rozwikłanie zagadki.
Czy uda mu się odkryć prawdę? Jak się sprawdzi w roli detektywa? Czy król Francji zdobędzie upragniony notes z pomysłami Leonarda? Czytajcie, bo to sympatyczna lektura na długie jesienne wieczory!
„Miara człowieka” to książka której głównym bohaterem jest Leonardo da Vinci, przedstawiony jako ktoś w rodzaju renesansowego Sherlocka Holmesa. Znany wszystkim bohater musi wyjaśnić smierć swojego byłego ucznia a przy tym pilnować swoich cennych notatek na które chrapkę ma król Francji.
Intryga w tej powieści jest zawiła, ale przyznać trzeba że to czasy kiedy wszystkie intrygi były zawiłe a zamieszane w nie osoby często pozostawały w ukryciu, wykorzystując do działania swoich podwładnych. Przyznaję że trudno przebrnąć przez początek tej powieści ze względu na mnogość bohaterów. W tym przypadku nie pomaga nawet spis osób znajdujący się na początku książki. Nazwiska, tytuły i powiązania są naprawdę trudne do zapamiętania, ale po kilkudziesięciu stronach jest to coraz łatwiejsze.
Ciekawym rozwiązaniem jest w tej książce rola narratora - wchodzi on w dyskusję ze współczesnym czytelnikiem, nawiązuje do aktualnych wydarzeń i wynalazków, momentami nawet żartuje. Mnie akurat nie przypadła do gustu taka forma narracji, choć muszę przyznać że to pierwsza książka w której się spotykam z takim zjawiskiem.
Ogromny plus daję autorowi za wyjaśnienie które fragmenty są faktami historycznymi, a które są po prosu jego fantazją. Jak podkreśla sam autor - nie jest to książka historyczna a powieść i tak ją trzeba oceniać. Moim zdaniem jest to książka dla sympatyków takiego gatunku ponieważ trzeba zmierzyć się z dość trudnym językiem a także przedstawieniem wydarzeń z różnych perspektyw, których granice są czasami zatarte. Książka z wątkiem detektywistycznym na poziomie psychicznym - fan akcji raczej nie będzie usatysfakcjonowany z tej lektury.
Marco Malvaldi to autor kryminałów, które cieszą się we Włoszech podobną popularnością co powieści Andrei Camilleriego o komisarzu Montalbanie. Ich...
Powraca, znana już z Gry w ciemno, drużyna detektywów z baru Lume w Pinecie, nazywanego także ,,starczym przedszkolem". Po właścicielu baru Massimo i...
Przeczytane:2019-05-21, Ocena: 4, Przeczytałam, Posiadam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku, Zagraniczne ,