Marta, która się odnalazła

Ocena: 5.25 (4 głosów)

Marta to przeurocza postać, która wnosi światło i radość w życie każdego, kogo spotka. Jeśli podobała Ci się Amelia, pokochasz tę książkę!

,,Essentials Magazine"

Pełna miłości i magii historia o odkrywaniu siebie. Kto by pomyślał, że na zwykłym dworcu tyle może się zdarzyć?

Jules/Goodreads

Marta ma 16 lat i nigdy nie opuściła dworca w Liverpoolu. Kiedy była niemowlęciem, ktoś zostawił ją tam w walizce i do dziś nikt się po nią nie zgłosił.

Marta ma niezwykły talent do odnajdowania tego, co zagubione, ale nie potrafi rozwiązać tej jednej, najważniejszej zagadki: kim jest? A musi się spieszyć - ma na to zaledwie 36 dni.

Czy Marcie uda się poznać swoją przeszłość?

Kto przysyła jej anonimowe listy?

Baśniowa opowieść o dziewczynie bez tożsamości i dworcu pełnym sekretów.

Informacje dodatkowe o Marta, która się odnalazła:

Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2017-02-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788376427485
Liczba stron: 384

więcej

Kup książkę Marta, która się odnalazła

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Marta, która się odnalazła - opinie o książce

Avatar użytkownika - malineczka74
malineczka74
Przeczytane:2017-03-10, Ocena: 5, Przeczytałem,
Wyobraź sobie, że masz 16 lat, masz swoją przeszłość i pewne wspomnienia, ale ... nie znasz swojej daty urodzenia, nie masz pojęcia kim są Twoi rodzice, nie wiesz czy masz rodzeństwo, bo ... jesteś czyjąś zgubą. Ktoś kilkanaście lat temu zgubił Cię lub świadomie porzucił na dworcu kolejowym. Dworcu, który stał się całym Twoim światem. Tak właśnie zaczyna się opowieść o dziewczynie, która nie ma zielonego pojęcia o swoim korzeniach i tożsamości. Gdy miała kilka miesięcy, gdy była niemowlakiem znaleziono ją blisko biura rzeczy znalezionych na angielskim dworcu. Dzieckiem zaopiekowała się pracownica tegoż biura. Kobieta dziwna i ekscentryczna. Dewotka, która nie wahała się użyć przemocy wobec Marty, która wmówiła jej że nie może opuścić dworca bo ten ulegnie zagładzie. Marta żyła w jej cieniu, pracowała na swój wikt i opierunek. Czy była szczęśliwa? Trudno określić. Miała swój dworcowy świat i nie znała innej rzeczywistości. Pewnego dnia jej opiekunka zwana Matką nagle zmarła, a Marta została zmuszona do odkrycia kim jest. Czasu było niewiele, zaledwie kilkadziesiąt dni... Powieść Caroline Wallace to książka o odkrywaniu przeszłości. Wiele jest takich lektur, ale ta jest nad wyraz specyficzna, bo ma nietuzinkowe tło. Dworzec kolejowy który jest sam w sobie takim małym specyficznym światem. I to sprawia, że powieść ma w sobie coś niezwykłego a czytając ją czuje się ten specyficzny zapach, który zna każdy, kto choć raz jechał pociągiem i był klientem kolei. Atutem powieści są też w jedyny sobie sposób wykreowani bohaterowie. Śmiało można ich podsumować jednym mianownikiem - dziwacy. To tak na pierwszy rzut oka. W każdej z opisanych postaci jest coś, co można odkryć, gdy się ją bardziej pozna. To zalety, których nie dopatrzymy się zerkając tylko pobieżnie. Ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i podbiła moje czytelnicze serce, ale nie porwała mnie od samego początku. Pierwsze kilkadziesiąt stron nawet lekko mnie zniechęciło by czytać dalej. Aż coś drgnęło i tytuł mnie oszołomił, zauroczył i mile zaskoczył. Zasmakowałam w nim, a może wtopiłam się w jego specyficzny klimat. Jeśli sięgniecie po tę powieść czeka Was podróż w czasie do lat 70-tych XX wieku. Czeka Was odkrycie tajemnic, poznanie sekretów i pobyt w specyficznym świecie, w którym oczywiście wszyscy się śpieszą, podróżują i przemieszczają, ale ... właśnie w tej rzeczywistości można się zatrzymać i odkryć siebie na nowo, zajrzeć do własnej duszy, odpowiedzieć sobie na ważne pytania, o których przeważnie wolelibyśmy zapomnieć. Lektura przypomina bajkę dla dorosłych, nie brak w niej naiwności i infantylizmu. Ma jednak ta książka wokół siebie magiczną otoczkę, która tchnie w kierunku czytelnika magią i klimatem typowym dla dzieciństwa. Spodziewałam się innej książki, odkryłam inną - zdecydowanie lepszą i nie dającą się szybko wymazać z pamięci. Warto po nią sięgnąć nawet gdy dzieciństwo już dawno za Wami. Polecam.
Link do opinii
Avatar użytkownika - aishatsw
aishatsw
Przeczytane:2017-03-06, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2017, Mam, Od wydawnictw, Przeczytane,
Jeśli rozpoczęciu lektury towarzyszy uczucie, jakby się weszło do starej szafy będącej portalem do tajemniczego świata, to znak, że lektura będzie niezwykła. Właśnie to przytrafiło mi się, kiedy sięgnęłam po powieść Caroline Wallace i za jej sprawą przeniosłam się na dworzec Lime Street w Liverpoolu. Wkroczyłam do baśniowego świata Marty, która musi odnaleźć swoją tożsamość. Marta ma szesnaście lat, a nigdy dotąd nie opuściła budynku dworca. Właśnie tutaj została porzucona jako niemowlę, a następnie spędziła lata pod opieką zdewociałej przybranej matki. Śmierć opiekunki sprawia, że Marta musi zmierzyć się ze swoją historią i odkryć, kim naprawdę jest. Pomaga jej w tym grupa wiernych przyjaciół, którzy... cóż, prezentują się dość osobliwie. William Wędkarz, legionista i właścicielka dworcowej kawiarni, która zawsze ma pod ręką coś pysznego pomagają odkryć Marcie, kim jest. Czy Marta dowie się, kto wysyła do niej anonimowe listy i co chce jej przekazać? Marta która się odnalazła to historia o bajkowym klimacie. Początkowo mnie usypiała jak najlepsza opowieść na dobranoc, więc musiałam wziąć ją sposobem i zrezygnować z wieczornego czytania. I to był strzał w dziesiątkę, bo z kubkiem popołudniowej kawy lub w promieniach wiosennego słońca ta powieść okazała się bardzo intrygująca. Tajemnicza przeszłość Marty okazała się co prawda łatwa do rozszyfrowania, niemniej sekrety dworca Lime Street, jakie wraz z dziewczynką odkrywamy, są naprawdę fascynujące. A sama opowieść jest po prostu czarująca i niezwykle wzruszająca. Powieść Caroline Wallace to przede wszystkim historia poznawania własnej tożsamości, ale równie ważnymi wątkami są tutaj przyjaźń i miłość. Inspiracją dla postania tej książki stała się dla autorki historia Mala Evansa i Beatlesów, których jest zagorzałą fanką. Wątek poświęcony zaginionej walizce Mala jest jednym z najciekawszych w powieści. Marta która się odnalazła to powieść magiczna, osnuta mgiełką tajemnicy i melodią starych przebojów. Niepozbawiona humoru i wzruszeń. Jeśli lubicie takie nieco osobliwe, ciut naiwne, ale równocześnie urocze do entej potęgi powieści, poznajcie się z bohaterką Caroline Wallace.
Link do opinii
Avatar użytkownika - PatrycjaKuchta
PatrycjaKuchta
Przeczytane:2017-02-27, Ocena: 5, Przeczytałam,
Baśń bez „dawno dawno temu” Najprawdziwsze baśnie mogą rozgrywać się dosłownie pod naszym nosem. Nawet szary dworzec kolejowy może okazać się odpowiednią scenerią do opowiedzenia baśni, a nawet miejscem magicznym, jeśli tylko odpowiedni ludzie swoją osobowością nadadzą mu koloru. W tej historii promyczkiem światła, czystą radością i tajemnicą jest Marta Zguba, 16-letnia dziewczyna, która mieszka na dworcu kolejowym w Liverpoolu, od kiedy pamięta. Gdy była niemowlęciem trafiła do dworcowego biura rzeczy znalezionych i tam już pozostała, ponieważ nikt się po nią nie zgłosił. Z przybyciem Marty wiąże się pewna legenda, opowiedziana jej niegdyś przez surową przybraną Matkę. Zgodnie z legendą, Marta jest kormoranem stacji Lime Street, czymś na kształt jej bijącego serca i jeśli choć na chwilę ją opuści, cały budynek legnie w gruzach. Marta wierzy w tą opowieść, dlatego nigdy nie była na zewnątrz i ani myśli opuszczać stacji. Spędza dnie na wirowaniu po peronach, rozmyślaniu o pierwszych rozdziałach swojej historii i pracy w biurze rzeczy znalezionych. Ma do tego niezwykły dryg nie tylko dlatego, że sama jest Zgubą, ale ponieważ posiada pewien niecodzienny dar, dzięki któremu poprzez dotyk poznaje historie zagubionych przedmiotów. Gdyby tylko w ten sposób mogła odkryć jak sama się zagubiła… „Uznajmy, że to Rozdział piąty historii mojego życia. I zanim komukolwiek przyjdzie do głowy zapytać, uprzedzam- nie mam pojęcia, co wydarzyło się w Rozdziale pierwszym.” Choć Marta uważa, że jest mitycznym kormoranem stacji, jeśli skupiamy się na porównaniach ornitologicznych, mi bardziej przypominała skowronka. Jest niezwykle wesoła, bezpośrednia, szalona i nieprzewidywalna. Mówi co myśli, a jej umysł jest równie barwny, co ona sama. Wnosi w każdą stronę niesamowitą, szaloną radość, choć jej historia jest w gruncie rzeczy tragiczna. Porzucona, zagubiona, niechciana, okrutnie traktowana przez Matkę, Marta, powinna być jednym wielkim kłębkiem nieszczęścia, tymczasem przypomina tęczę, promyk słońca i tropikalną ulewę w jednym. Dzięki niej stacja tętni życiem i okazuje się, że może być scenerią dla całej masy niesamowitych przygód. To smutna historia, choć opowiedziana lekkim, baśniowym językiem. Autorka skupiła się na garstce bohaterów, lecz w każdego włożyła tyle życia, pasji i oryginalności, że nie potrzeba było niczego więcej. Baśniowość tej historii, w głównej mierze rodzi się właśnie w bohaterach i w ich tajemnicach, a tak się składa, że każdy je ma i w każdym przypadku, bez wyjątku wiążą się z tragiczną i bolesną przeszłością. Barwna gromadka bohaterów, choć wydaje się wyjęta z kart baśni, jest tak naprawdę na wskroś realna i rzeczywista. Podczas gdy Marta walczy o odzyskanie tożsamości i swojego „dawno, dawno temu”, pozostali bohaterowie muszą zmierzyć się z bólem, który aż za dobrze pamiętają. Słodycz baśni miesza się tu z brutalnym realizmem, ale w takich proporcjach, że każdy da się tej historii oczarować. „Nie chcę kisić w sobie wszystkich złych „dawno, dawno temu”, aż gorycz i smutek przeorają mi twarz zmarszczkami. Życie jest zbyt krótkie, by być nieszczęśliwym.” Co ciekawe, inspiracją do napisania książki okazali się Beatlesi, a konkretnie przyjaciel zespołu Mal Evans. Było to dla mnie zaskoczeniem, bo wtrącenia o zaginionej walizce Mala, które zaczęły coraz bardziej dominować powieść, totalnie wytrącały mnie z rytmu i zdawały się elementem raczej zbędnym. To trochę tak, jakby autorka na początku planowała napisać powieść w hołdzie jednemu ze swoich idoli, ale po drodze wymyśliła, coś znacznie lepszego i próbując spleść te dwie wizje w jedną historię nieco się pogubiła. Środek powieści i zachowanie Marty w pewnych scenach, nieco osłabiły mój zachwyt opowieścią, ale na całe szczęście Pani Wallace udało się wskoczyć na odpowiednie tory i zakończyć całość w spójny i intrygujący sposób. O CZYM? „Marta, która się odnalazła”, to nietypowa baśń dla dorosłych. Nietypowa dlatego, że nie składa się z „dawno, dawno temu” ani „żyli długo i szczęśliwie”. Początek baśni trzeba dopiero odkryć, a na szczęśliwe zakończenie ciężko zapracować. Ale jedno i drugie jest jednak w zasięgu ręki, jeśli tylko bohaterowie odważą się po nie sięgnąć. http://beauty-little-moment.blogspot.com/2017/02/marta-ktora-sie-odnalaza-caroline.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - izabela81
izabela81
Przeczytane:2017-02-20, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki - 2017, Mam,

Poznajcie 16-letnią Martę Zgubę. Mamy rok 1976, Marta nigdy w życiu nie opuściła dworca w Liverpoolu. Kiedy była niemowlęciem, ktoś zostawił ją pod drzwiami biura rzeczy znalezionych w walizce i nigdy się po nią nie zgłosił. Dziecko przygarnia obca kobieta, która pracuje w tymże biurze. Dziewczyna przez te wszystkie lata mieszka wraz z Matką nad biurem. Matka podle ją traktuje, bijąc skórzanym pasem gdzie popadnie, nawet po twarzy. Nigdy tak naprawdę nie okazała dziewczynie miłości i ciepła. Ma skłonności do dewocji religijnej, wszystko uważając za grzech. Nie chce wyjawić prawdy o jej pochodzeniu, którą wkrótce zabiera do grobu. Pewnego dnia Marta dostaje anonimową przesyłkę, w której znajduje się książka wraz z listem i dedykacją: "Marto twoja matka kłamie!". Anonimy co jakiś czas powtarzają się, wyjawiając coraz więcej. Kto i w jakim celu przesyła jej anonimowe listy? Czy uda jej się rozwiązać tę zagadkę i przede wszystkim czy pozna swoją prawdziwą tożsamość? 

Marta nigdy nie opuszczając stacji dworca, żyje w przeświadczeniu, że jeśli to zrobi, wszystko runie. Nie mogąc opuścić dworca, codziennie przeżywa tu własne przygody. Posiada umiejętność, dar odnajdywania tego, co zagubione. Szkopuł w tym, że jej samej trudno jest się odnaleźć. 

Jeśli jakiś przedmiot faktycznie zaginął, a ja przesunę po nim dłonią, widzę gdzie i w jakich okolicznościach został zgubiony.

Martę nie opuszcza odwaga i siła, aby odkryć siebie. Nadal ma w sobie wiele zaparcia i radości życia, z nadzieją dąży do upragnionego celu. 

Wyczytałam gdzieś, że większość czterolatków uśmiecha się czterysta razy dziennie, ale kiedy już dorosną, liczba ta spada do dwudziestu. Nie jestem pewna, czy chcę być dorosła. 

Główna bohaterka mimo tak młodego wieku jest mądra, pełna empatii i dobra, pracowita choć naiwna. Ale naiwna w nie taki denerwujący sposób, lecz bym powiedziała, że słodki. Jest nieprzystosowana do życia. Niezwykła jest jej także miłość do książek. Jest przekonana, że książka jest czymś więcej niż tylko książką. Tu bardzo się z nią utożsamiałam, bo ja również podobnie traktuję swoje książki. Pozostałe postacie również są ciekawi. Zwłaszcza barwna Elisabeth, którą nie sposób nie polubić. Elisabeth, gdy trzeba chroni Martę i jednocześnie próbuje pomóc jej odnaleźć własną tożsamość. Ale jaką jeszcze rolę odegra w życiu dziewczyny? W zasadzie każdy z bohaterów na swój sposób jest zagubiony, i każdy w jakimś sensie się odnajduje. 

Autorka między wierszami przypomina nam, co tak naprawdę liczy się w życiu. A także to, aby nikogo nie oceniać po pozorach. Ta historia wyraźnie to pokazuje. 

- Ludzie wciąż się spieszą - mówię, a Elisabeth przytakuje. - Zdają sobie sprawę z wartości tego, co mają, dopiero gdy to tracą.

Bohaterowie mają do rozwiązania liczne tajemnice, tajne tunele pod stacją czy walizki, które mogą należeć do Beatlesów. Caroline Wallace udanie wplotła prawdziwą historię Mal Evans z zagubioną walizką i jej zaginionego dziedzictwa.

Byłam pod wrażeniem tego, jak można zwykły dworzec kolejowy przekształcić w świat pełen magii i tylu wydarzeń. Momentami miałam wrażenie, że rzeczywiście znajduję się w jakiejś baśni. Widoki, smaki i dźwięki jeszcze długo po skończeniu lektury żyły w mojej głowie. Aż chce się usiąść w kawiarence Elisabeth i spróbować jej cytrynowej tarty. 

Ta historia przepełniona jest niezwykłą przyjaźnią, miłością, tajemnicami, nadzieją, samopoznaniem i magią. Po tej lekturze już nigdy tak samo nie spojrzę na stację kolejową, na pociągi. Może nawet, podobnie jak Marta, zrobię mały obrót...

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy