Ironiczna i pełna czarnego humoru wielkomiejska gawęda.
Przeżycia i przemyślenia głównego bohatera snują się przed nami jak dym z papierosa w rytmie dobrego jazzu. Książka z precyzją lekarskiego skalpela obnaża polską rzeczywistość, widzianą oczami współczesnego trzydziestolatka. W szczerej do bólu, bezkompromisowej narracji pobrzmiewa antyczne: „nic, co ludzkie, nie jest mi obce” i dzięki temu „Małe separacje” stanowią nie tyle może cudowny lek na, powszechną dziś, ideologiczną i aksjoloiczną niestrawność, co kubek mocnej kawy, którego wypicie, jak zwykle w takich sytuacjach, przynosi oczyszczenie i krótki odpoczynek.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-10-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 0
Język oryginału: polski
Czasami młodych ludzi dotyka kryzys egzystencjalny. Poszukuje się sensu życia, powstaje problem i brak zdecydowania związanego z wyborem tej właściwej drogi życiowej. Pojawia się pytanie, w którą stronę zdążać, co jest moim celem w życiu, czy naprawdę tego oczekuję? Wybór trudny i niepewny. Trzeba się przełamać i zdecydować, przecież od tego zależy nasze szczęście w przyszłości …
Z takimi trudnymi dylematami zmierza się bohater powieści Małe separacje. Prawie trzydziestoletni Michał, lekarz, przyjeżdża do Krakowa, gdzie zamierza rozwijać się zawodowo. Topi smutki po nieudanym małżeństwie. Jego zamiary skupienia się na doskonaleniu zawodowym tracą rację bytu. Pochłania go piękny i tajemniczy Kraków, ze swoimi licznymi miejscami uciech. Michał czas spędza na poznawaniu nocnych krakowskich lokali, i szuka przygód i nowych znajomości, oczywiście najlepiej z przedstawicielkami płci pięknej. Oj, przewinie się ich co niemiara przez jego łóżko, aż momentami nie można nadążyć za jego podbojami. Wytrawny to zawodnik w bojach łóżkowych. Smutki bohater topi w hektolitrach wypitego alkoholu, często przy boku dopiero co poznanych panienek. W międzyczasie stara się pracować i kontynuować swój przewód doktorski. Ale czy jest szczęśliwy i spełniony? Czy brak stabilizacji może wróżyć coś dobrego? Nie da się żyć tylko pracą, nie mając do kogo wrócić po ciężkim dniu pracy. Hedonistyczne pojmowanie świata ma rację bytu na chwilę, na krótki czas. Z czasem oczekuje się od życia więcej, i więcej …
„A w życiu, jak to w życiu, nic się nie dzieje bez przyczyny, zazwyczaj bez sensu, ale bez przyczyny – nigdy. Moja codzienność, od kiedy byłem już całkiem ukształtowaną jednostką, podążała w myśl zasady trzech „P” - Pisać, Pić, Pierdolić. Proste do zapamiętania. „Pisać”, bo z czegoś trzeba żyć i się rozwijać. „Pić”, bo na trzeźwo ten świat jest nie do zniesienia oraz „Pierdolić”, bo po pijaku kiepsko z pisaniem. Czasami bardzo chcemy zapomnieć o tym, co sprawiło, że staliśmy się tym, czym jesteśmy teraz”.
Małe separacje Jakuba Potockiego to monolog wewnętrzny bohatera znudzonego życiem, nie mającego celu, spędzającego czas ma topieniu smutków w alkoholu i wyrywaniu kolejnych dziewczyn, często tylko na jedną noc. Ból trapi bohatera, rozczarowanie dotychczasowym życiem spędza mu sen z powiek. Bo tak naprawdę, ile czasu można spędzać w nocnych lokalach i budzić się co rano u boku innej kobiety? Smutny, ale bardzo realny obraz. Młodzi ludzie, wyczerpani zawodowo, zmęczeni codziennością nie mają siły, ale i ochoty na zakładanie rodzin, na stabilizację rodzinną. To nie dla nich. To ich męczy, dla nich liczy się własne „ja”, tu i teraz. Nie wiedzą, co jest w życiu ważne i istotne, co stanowi o sensie życia. Bujają się od od rana do wieczora, mijają tygodnie i miesiące, i gorycz rozrywa ich serca. Żal i smutek jest w nich obecny, ale nie potrafią się przyznać do porażek, uważają się za nieomylnych.
Ta powieść trąci ironią i sarkazmem, przemyślenia i dywagacje bohatera dają nam wiele do myślenia. Jego podejście do życia skłania do refleksji i zadumy. Pojawia się pytanie, a jakie jest moje życie? Czy jestem z niego w pełni zadowolony? Czy obrałem tę właściwą drogę życiową? Czy jednak może czegoś żałuję? Mnóstwo pytań się pojawia po tej lekturze, emocje nami miotają i buzują w nas. Zaczynamy rozmyślać, dywagować i myśleć na poważnie o przyszłości. Tej szczęśliwej i satysfakcjonującej. Tej dającej radość i spełnienie. Takiej, której nie będziemy żałować, i za jakiś czas będziemy mogli z ręką na sercu powiedzieć, że dobrze wybraliśmy.
Wydawać się może, że powieść lekka i przyjemna, ale tylko na pierwsze spojrzenie. Już po kilkunastu stronach zmienia się zdanie, zaczyna się odczuwać wagę i ciężar tej lektury. Ma w sobie drugie, niewidoczne dno, które się zauważa później, w trakcie czytania. Jej przekaz jest czytelny, ale wymaga skupienia i głębszej refleksji.
Polecam, zwłaszcza dla młodych wilków, goniących za życiem, nadal szukających sensu życia, dobrze się bawiących. Pozwoli spojrzeć na dotychczasowe życie z innej perspektywy, tej dotychczas niewidocznej, i tak obcej.
Momentami gorzka i ironiczna, trafnie diagnozująca choroby duszy niespełnionych trzydziestolatków. Długo będzie krążyć po przestworzach waszych umysłów, dopóki na dobre się w nich nie zadomowi. Polecam, warta zainteresowania!
Przeczytane:2020-02-02,
Muszę przyznać, że dopiero od pewnego czasu głębiej zapoznaję się z polskimi autorami. Miałam idiotyczne przeświadczenie, że na naszym rodzimym rynku nie znajdę nic interesujące. Ale, jak to mówią, „cudze chwalicie, swojego nie znacie” — w moim przypadku to porzekadło stuprocentowo się sprawdza. Tym razem natrafiłam na książkę Jakuba Potockiego. Szukałam o nim informacji w Internecie, lecz znalazłam tylko pustkę. Cóż, może Wam się uda! Pisarz pozostaje dla mnie w nadal anonimowy, więc mogę skupić uwagę wyłącznie na jego powieści. A zdradzę, że mam jakiś problem. Kojarzycie to uczucie, gdy fabuła oraz przekaz są naprawdę dobre, ale wykonanie średnie? Właśnie przeżywam tego typu konflikt. Sporo wyniosłam z lektury, a równocześnie mnie męczyła. Dość długo zastanawiałam się nad wystawieniem oceny, nad odpowiednią recenzją, jednak trochę trudno mi wypośrodkować emocje.
Książkę można uznać za monolog głównego bohatera, osoby o bardzo wnikliwym umyśle i dobrym zmyśle obserwacji. Potocki, poprzez fabułę, w interesujący sposób opisuje otoczenie współczesnych trzydziestolatków. Muszą mieć wszystko. Wspaniałą pracę, kochającego partnera, najlepiej dziecko, zbudowany dom, psa do kompletu. Ciągła presja, odrzucenie tych kanonów na rzecz „lekkich form spędzania wolnego czasu”. Tak, brak w tym koloryzowania, choć istnieją wyjątki od wspomnianych reguł. A ja te wyjątki niezwykle podziwiam. Wracając do meritum — lektura na samym początku może wydawać się kolejną lekką opowiastką. W rzeczywistości, „Małe separacje” mocno przytłaczają w swojej gorzkiej, chwilami cynicznej prawdzie.
Teraz pora na odrobinę dziegciu w beczce miodu (nie da za dużo dzisiaj przysłów?). Doskonale rozumiem, że stylistyka musiała być wulgarna. To świetnie komponuje się z treścią, trudno zaprzeczyć. Lecz po prostu opornie mi się czytało. Może jestem zbyt wrażliwa? Nieprzyzwyczajona? Ciężko mi stwierdzić. Chyba z tych samych powodów unikam prozy Bukowskiego, mimo sensu, który dostrzegam w jego twórczości. I ta kwestia w pewnym stopniu zmartwiła mnie w trakcie czytania „Małych separacji”. Choć naprawdę nie żałuję spędzonych nad książką chwil.
Główną oś całości stanowi konflikt egzystencjalny Michała, naszego bohatera. Ciągle młody mężczyzna, przed trzydziestką, mający na koncie skończone małżeństwo, pragnie przeznaczyć każdą minutę swojego czasu na pracę. A bycie lekarzem wymaga ogromnego skupienia, poświęcenia, powinno też pomóc w zagłuszaniu natrętnych myśli o kiepskich perspektywach na udane życie prywatne. Tak się jednak nie dzieje. Michał trafia w sam środek dużych miast, pochłaniających go bez reszty. Przez karty powieści (i jego łóżko) przetacza się mnóstwo nowo poznanych kobiet, raczej ciężko byłoby spamiętać ich imiona. Ale to mało istotne — w clou mieści się próba odnalezienia siebie w rozrywce, szukanie w jednonocnych przygodach ułamka jakiejkolwiek bliskości.
Powieść Jakuba Potockiego daje do myślenia. Ile możemy znieść, byle oszukać pogoń za dorosłością? Albo lepiej od razu się poddać? Tak, zakończenie pozostawiło mnie z wieloma refleksjami, które muszę jeszcze przetrawić. Rekomenduję tę pozycję wszystkim osobom poszukującym „charakternej” lektury, nie boją się dosadnych komentarzy, aż ociekających ironią. Jednocześnie zaznaczając, iż to publikacja dla czytelników o mocnych nerwach. Jestem ciekawa, czy autor sprawdziłby się w fabułach nieco lżejszego kalibru. Będę obserwować jego dalszy rozwój.