Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2015-06-03
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 468
Trudno znaleźć w dzisiejszych czasach ludzi, którzy się nie spieszą. Wszyscy pędzimy, bo praca, bo dzieci, bo wyjazdy, bo spotkania itd. Niewielu może cieszyć się wolnością, swobodą wyboru zajęć czy zwykłym wylegiwaniem się. Ten szalony pęd prowadzi do degradacji więzi międzyludzkich, zamiast rozmów rzucamy hasło, porozumiewamy się gestami i uciekamy – każde w swoją stronę. Tempo powoduje, że często coś nam nie wychodzi, popełniamy błędy. Bohaterka powieści Heather Gudenkauf też padła ofiarą współczesnych czasów, ale aby naprawić skutki jej zaniedbania potrzeba cudu. Autorka od pierwszych stron „Małych cudów”wywołuje wielkie emocje i podtrzymuje poziom ich intensywności już do końca lektury. Ellen jest opiekunką socjalną, pokazuje nam historie swoich podopiecznych – dzieci w bardzo ciężkich sytuacjach, zwykle maltretowanych. Kobietę prześladuje koszmar z przeszłości – zabójstwo małej Madalyn przez jej ojca. Ellen jest pewna jego winy, jednak sąd nie znalazł obciążających dowodów. Podczas którejś z interwencji bohaterki dochodzi do podwójnej tragedii – w jednej ona ma być wyzwolicielem, w drugiej zaś mimowolnie stała się oprawcą, a ofiarą pada jej córeczka. Ellen jako pracownik społeczny odznacza się głębokim poczuciem misji, jej celem jest pomoc dzieciom, wykonuje swoją pracę z ogromnym zaangażowaniem. Gdy powinęła się jej noga – ogląda system z drugiej strony. Dopiero teraz dostrzega, jaka to bezduszna machina. Zamiast dobra dzieci priorytetem są absurdalne paragrafy, procedury wyrządzające więcej krzywdy niż pożytku. Gudenkauf wybrała dwie bohaterki, z perspektywy których będziemy obserwować wydarzenia. Ellen sama relacjonuje swoje losy, jej ton charakteryzuje wielka emocjonalność, pokazuje krzywdę dziecka widzianą oczami dorosłych, jest też głosem pracownika socjalnego, ale i matki, później także ofiary systemu. Drugim torem biegnie opowieść o Jenny. Dzięki temu mamy możliwość poznać punkt widzenia dziecka: m.in. poczucie winy małoletniej ofiary, odpowiedzialność za rodziców, wszechobecny strach, silna potrzeba bezpieczeństwa, miłości i akceptacji. Dowiemy się również, jak dzieci postrzegają starszych oraz analizują ich zachowanie. Z Picoult czy Chamberlain łączy Gudenkauf wybór życiowych tematów i intensywność emocji, umiejętność oddziaływania na uczucia czytelnika, którego te pisarki czynią jednym z bohaterów-obserwatorów rozgrywającej się fabuły. „Małe cuda” to opowieść o władzy dorosłych nad dziećmi, o przemocy fizycznej i psychicznej, które często wynikają ze strachu, bezsilności, kompleksów czy nałogu. To książka pokazująca siłę rodziny, siłę miłości i siłę wiary w pomyślne zakończenia. Wreszcie to lekcja, dzięki której uczymy się – kolejny raz – nie oceniać po pozorach. Pisarka też wyraźnie podkreśla – każdy ma prawo popełnić błąd, a już sam fakt jego popełnienia jest w wielu wypadkach najsurowszą karą. I pamiętajmy jeszcze o jednym – dobro do nas wraca! Miłej lektury!
Ellen Moore, pracownik społeczny, zostaje wezwana, gdy w miejskim parku pod pomnikiem bogini Leto zostaje znaleziona martwa kobieta ze śpiącym u boku czterolatkiem...
Szukała spokoju w odosobnionym domu na wsi. Czy na pewno była w nim sama? Wylie Lark, autorka książek true crime, wyjeżdża do odosobnionego domu na wsi...
Przeczytane:2015-10-21, Ocena: 6, Przeczytałam, #Z wątkiem kryminalnym,
Tak się cieszę, że do księgozbioru mojej biblioteki trafiła choć jedna powieść Heather Gudenkauf i że są nią właśnie „Małe cuda”. Mam nadzieję, że niebawem pojawią się następne – także te wcześniej wydane, bo autorka pisze wprost rewelacyjnie. Powieść z jednej strony pełna jest dramatyzmu, z drugiej cechuje ją ogromny realizm. O najtrudniejszych problemach rodzinnych czyta się z zapartym tchem i ze wzruszeniem na twarzy. Zagłębiając się w lekturze poznajemy dwie odrębne historie, z pozoru nie związane ze sobą, które ostatecznie ściśle się ze sobą łączą w dość zaskakujący sposób. Życie pełne jest niespodzianek i nieprzewidzianych zdarzeń, o czym od początku przekonują się bohaterki obu historii.
Ellen Moore jest pracownicą opieki społecznej i stara się pomagać rodzinom, w których źle się dzieje, chronić krzywdzone dzieci i zapewnić im bezpieczeństwo i życie bez bólu i strachu.
„Nie mogę wymazać ich okropnych wspomnień. Nie mogę im pomóc znów zaufać światu, ale mogę dać im jedną rzecz – szansę na normalniejsze życie.”
Spiesząc na ratunek jednej z takich rodzin Ellen zostawia w zamkniętym, przegrzanym samochodzie swoją jedenastomiesięczną córeczkę Avery, nie mając pojęcia, że dziecko jedzie z nią w aucie. Poprzez zwyczajne niedorozumienie i poranny pośpiech kobieta naraża swoje dziecko na śmierć. Prokurator stawia jej zarzuty i nagle kobieta zostaje potraktowana tak samo, jak te wszystkie złe matki, z którymi spotyka się w swojej pracy.
Równocześnie poznajemy dziesięcioletnią Jenny Briard, która mieszka ze swoim tatą w Benton w Nebrasce. Mężczyzna ma problemy z alkoholem, ale kocha córkę, stara się o nią dbać i wspólnie jakoś sobie radzą. Kiedy podejmują decyzję o wyjeździe i przeprowadzce do innego miasta, ojciec zostaje zatrzymany przez policję, a Jenny wyrusza samotnie w kilkugodzinną podróż do Cedar City, gdzie ma nadzieję odnaleźć swoją babcię. Głodna i zmęczona po podróży dziewczynka udaje się do restauracji na posiłek. I tutaj jej ścieżki krzyżują się z życiem miłej starszej pani o imieniu Maudene, która postanawia zaopiekować się małą turystką i pomóc jej odnaleźć babcię.
„Martwienie się było jak bolesna samotność, z którą co wieczór kładziesz się do łóżka i z którą budzisz się co rano.”
W jaki sposób te dwie historie połączą się ze sobą dowiecie się czytając tę niezwykle emocjonującą powieść. Akcja książki toczy się dwoma torami, aby w końcu biec już jedną wspólną ścieżką. Przez cały czas otrzymujemy relacje od Ellen i od Jenny na przemian, poznajemy wydarzenia z dwóch różnych punktów widzenia dzięki czemu możemy wyrobić sobie obiektywny obraz kreowanej rzeczywistości. Autorka nie zdaje nam tylko suchej relacji z tego co się dzieje w życiu bohaterów. Pani Gudenkauf stara się ubierać zdarzenia w mnóstwo emocji. Pokazuje, że człowiek nie jest istotą idealną. Ma prawo popełnić błąd, nawet taki, który nigdy nie powinien się wydarzyć, ale mimo to zasługuje na drugą szansę. Rodzina i prawdziwi przyjaciele mogą dać wsparcie, jakiego nie otrzyma się od nikogo. Ogromna miłość rodzicielska i zaufanie, ale także przerażenie i niedowierzanie biją z niemal każdej strony. Duża dbałość o szczegóły, zachowanie autentyzmu, zachęcanie do refleksji i przemyśleń to podstawowe atuty tej powieści.
Polecam serdecznie lekturę tej książki, a sama z prawdziwą przyjemnością sięgnę po „Drobne kłamstwa”, które są prequelem do „Małych Cudów” oraz po inne powieści autorki.