Edward Said nazwał Al-Andalus ,,wcześniejszą wersją naszego własnego hybrydycznego świata" - przez osiem wieków południe Hiszpanii i okoliczne regiony zamieszkiwali i współtworzyli żydzi, muzułmanie i chrześcijanie. Książka na każdym kroku rozpięta jest między historią i współczesnością, między reportażem i esejem. Równie ważne są tu arabsko-wielokulturowa przeszłość Al-Andalus, jak i to, jak rezonuje ona dziś. Opisując średniowiecze i początki nowożytnego świata, autorka wyławia zadziwiająco aktualne wątki i pokazuje, jak dzisiejsi Andaluzyjczycy i Andaluzyjki obchodzą się z tym nietypowym dziedzictwem (nie brakuje takich, którzy mówią, że są ,,potomkami Maurów"), oraz jak dziś w praktyce wygląda wielokulturowość tego regionu (Andaluzja nazywana jest ,,nową Lampedusą"). Koegzystencja, spotkanie tak zwanego Zachodu z tak zwanym islamem, płynność granic, lecz także fundamentalizmy, wypędzenia, egzorcyzmowanie innych... Al-Andalus to potężny mit, ale - jak twierdzi andaluzyjski antropolog José Antonio González Alcantud - mito bueno, ,,dobry mit", który pozwala poszerzać granice wyobraźni i myślenia o dzisiejszej Europie i stojących przed nami wyzwaniach.
Wydawnictwo: Karakter
Data wydania: 2021-08-26
Kategoria: Publicystyka
ISBN:
Liczba stron: 272
Język oryginału: polski
Długo czytałam przez brak czasu, ale bardzo pouczająca historia.
Franek Kanalarz – deweloper, który postawił miasto pośrodku pustyni. Susana, która zamówiła w banku whoppera z serem, bo przestała się bać. Manuel...
Przeczytane:2021-12-12, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku,
Aleksandra Lipczak napisała książkę niezwykłą, którą trudno jest zaszufladkować w odpowiedni sposób. Nie wiem nawet, czy powinno się to zrobić. Co nie znaczy, że „Lajla, znaczy noc” jest powieścią idealną pod każdym względem. Bo nie jest.
Choć autorka otrzymał za nią jakże prestiżową Nagrodę Literacką Nike. We wcześniejszych latach była niminowana do równie ważnych nagród. Wygrała konkurs. A także ma predyspozycje, by być ważnym głosem w toczących się w Polsce i na świecie społeczno – politycznych dyskusjach, bo publikuje dla takich gazet, jak: „Polityka”, „Przekrój”, czy „Gazeta Wyborcza”.
Jej kierunki studiów – dziennikarstwo, filologia hiszpańska oraz polonistyka - , co coraz rzadsze w kraju i an świecie, jest zgodny z jej pracą zawodową.
Autorka jest opisywana w wikipedii jako polska reportażyska i jej książka w dużej mierze jest reportażem, w którym opisuje i zarazem dzieli się ze swoimi czytelnikami, wrażeniami z podróży, miejsc, które zwiedziła i historii, które opisała. W opowiadane przez siebie historie wplata społeczno – polityczne akcenty, sporo faktów oraz mitów historycznych, miejscowe legendy – tak jak w tej o tytułowej Lajli przypominającej nieco historię Romea i Julii – oraz o własnych i cudzych obserwacjach.
Główną oś jej zainteresowań stanowi starcie trzech religii: chrześcijańskiej, żydowskiej i muzułmańskiej, które na dobre zadomowiły się w kulturze Hiszpanii, przenikając przez mury Katedr i innych zabytków, wpływając na styl i sposób życia ludzi, na ich przekonania i wykonywane w ciągu dnia czynności. W ciągu tylu lat omawianej przez nią historii zmieniały się i dominujące religie i budowle i ludzie. A ona zbierała te wszystkie historie, wysłuchiwała ich, a następnie je spisywała.
Autorka jest niezwykle dobra obserwatorką. Świetnie potrafi wyciągać z ludzi różne opowieści, dopowiadać te, które z różnych powodów nie mogły, lub nie zostały dokończone oraz czytać między wierszami.
A jednak… choć przez spisaną przez nią historię niemal się płynie, tak lekko się ją czyta, to trudno cokolwiek zapamiętać. Sama historia jest pewnie niezwykle ciekawa i zajmująca, ale cóż z tego, kiedy stale wkrada się do niej informacyjny chaos. Jest jak opowieści dzieci rodem z przedszkola. Kiedy do ich opowieści niespodziewanie wkradnie się inny wątek, to skupiają się głównie na nim i z opowieści o rodzinnym spotkaniu przenosimy się do opowieści o nowej świetnej grze komputerowej, w którą chłopiec grał z kolegami.
Autorka w połowie opowiadanej historii wspomina o jakimś wątku pobocznym i nagle skupia się tylko i wyłącznie na nim, zapominając o tym, o czym mówiła wcześniej. Nagle i niespodziewanie porzucając omawiany wcześniej temat.
To sprawia, że czytelnik często się gubi i ma wrażenie, że w jego wydaniu książki zabrakło kartek, źle je ponumerowano albo pominięto jakiś rozdział.
Dla przykładu byłam niezmiernie ciekawa, czemu muzułmanie modlą się właściwie w stronę Sahary, a nie Mekki i czy naprawdę ma to związek z nieznajomością przez nich podstawowych kierunków świata, czy jeszcze z czymś innym.
Omawianie i przemian, także tych kulturowych i społecznych, jakim przez lata ulegała katedra – meczet, która chyba do końca nie była ani jednym, ani drugim, ciągle wystawiana na ataki z innej strony, to temat, który w pewnym momencie też został definitywnie ucięty. Jakby nagle przestał istnieć.
Autorka porzuciła jednak ten wątek na rzecz czegoś innego, co porzuciła z kolei, by zająć się jeszcze inną rzeczą. I tak do samego końca. Nie wiem, czy nie było to męczące dla autorki. Na pewno męczyło i irytowało mnie, jako czytelnika. Nie pozwoliło w pełni skupić się na lekturze, a miejscami nawet nudziło.
Dobrze by było, gdyby autorka poświęciła każdy rozdział osobnej sprawie. W książce byłoby mniej chaosu, skakania z tematu na temat. Człowiek by się mniej gubił, więcej uwagi poświęcał lekturze i więcej by wyniósł z tego wyjątkowo ciekawego tematu. Być może było jak było, bo autorka chciała czytelnikowi wszystko opowiedzieć i aż się „paliła” żeby przejść do następnego, a potem następnego tematu. Bo nie mogła się ic doczekać. To jednak nie posłużyło samej książce.
Być może nie powinno się mówić w ten sposób o tak zwanej literaturze wysokiej, za którą autor otrzymał tak prestiżową nagrodę. Powinno się takie książki tylko czytać i, oczywiście, chwalić.
Tu jednak nie ma jak. Nie zdecydowałabym się więcej sięgnąć po książki tej autorki.
Chaos panujący w jej opowieści – tak krótkiej – skutecznie mnie od nich odciągnął. Na zawsze. Nigdy więcej. Polecam głównie osobom zainteresowanym (wybitnie!) tym tematem.
Dla reszty społeczeństwa będzie to zwykła mordęga i strata czasu, który mogą poświęcić na lekturę czegoś innego.