A gdybyście zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?
W dniu ślubu Lara ma dla męża tylko jedną myśl: rzucę twoje królestwo na kolana. Jako księżniczka szkolona od najmłodszych lat, by być śmiertelnie niebezpiecznym szpiegiem, wie, że Królestwo Mostu symbolizuje jednocześnie legendarne zło - i legendarną obietnicę. Jako jedyna droga przez pustoszony burzami świat, Królestwo Mostu kontroluje handel i podróże między krajami, co pozwala jego władcy się wzbogacać, a swoich wrogów- w tym ojczyznę Lary - rujnować. Kiedy więc Lara - pod pozorem wypełniania zapisów traktatu pokojowego - trafia do niego jako narzeczona władcy, jest gotowa zrobić wszystko, by osłabić obronę nieprzeniknionego Królestwa Mostu.
Ale kiedy Lara trafia do nowego domu - porośniętego bujną roślinnością raju otoczonego przez wzburzone morza - i poznaje przyszłego męża, Arena, zaczyna się zastanawiać, gdzie leży prawdziwe zło. Wokół siebie widzi królestwo walczące o przetrwanie, a w Arenie mężczyznę, który zajadle broni swoich poddanych. Dzięki swojej misji Lara coraz lepiej rozumie konflikt o most, a jednocześnie nie może dłużej ignorować uczucia, które zaczyna ją łączyć z Arenem. A mając cel niemal w zasięgu ręki, musi podjąć decyzję - czy zniszczy króla, czy wybawi własny lud?
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 2020-01-15
Kategoria: Fantasy/SF
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: The bridge kingdom
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Lara przybyła do Królestwa Mostu z konkretnym celem - by poślubić na mocy traktatu pokojowego jego króla Arena, a także po to, by zniszczyć to królestwo. Przez 15 lat była trenowana do tego przedsięwzięcia. Jeśli jej misja się powiedzie, to w jej królestwie wreszcie zapanuje dobrobyt i szczęście, które jest niemożliwe przez królestwo Arena. Im dłużej Lra przebywa na zamku męża, tym wyraźniej dostrzega prawdę i zaczyna się zastanawiać, gdzie leży źródło zła. W dodatku poczynania Arena nie sugerują, że jest złym władcą. W końcu Lara będzie musiała stanąć przed decyzją, po której stronie konfliktu stanąć - swojej ojczyzny, czy swojego nowego królestwa.
Bardzo przypadł mi do gustu język Jensen, który był prosty, łatwy do zrozumienia, przez co czytało się tę historię niesamowicie szybko, niemal połykając kolejne rozdziały. Z każdą stroną coraz bardziej zagłębiamy się w stworzony przez autorkę świat, który owiany jest tajemnicą, magią i pełną niesamowitych bohaterów. Dodatkowo akcja w książce pędzi jak szalona. Niespodziewane zwroty akcji są z pewnością na plus, ponieważ podczas czytania na pewno nie można się nudzić, tyle się dzieje. Opisy dotyczące przedstawienia świata są tak szczegółowe i barwne, że można doskonale wyobrazić sobie ten magiczny świat. Z pewnością polecam sięgnąć po „Królestwo mostu”. Ja już z niecierpliwością wyczekuje kolejnego tomu, bo końcówka pozostawiła mnie w niemałym osłupieniu 💔 Danielle L Jensen - tak się nie kończy książki
To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, a jakże owocne w skutkach. W świecie wykreowanym przez Danielle L.Jensen nie ma magicznych istot, a jednak do ostatniej strony nie można się uwolnić od jej fantastycznego klimatu. Narracja prowadzona na przemian przez Larę i Arena świetnie układa się w całość i idealnie się dopełnia. Stopniowe i niespieszna metamorfoza uczuć od nienawiści i chęci unicestwienia, aż po miłość została przez autorkę ukazana niesamowicie subtelnie. Niezwykle pieczołowicie i z najdrobniejszymi szczegółami opisano świat przedstawiony, ale właśnie fantastyka ma to do siebie - aby działać na wyobraźnię opisy muszą być spójne i wciągająca, a te takie są. Podpisuje się pod wszystkimi wyrazami zachwytu nad "Królestwem Mostu". Takim małym dopełnieniem mogłaby być grafika z mapką, która jeszcze bardziej działałaby na wyobraźnię. Może niektórzy powiedzą, że to kolejna banalna historia jakich wiele, ale ja dostrzegam w niej zdecydowanie więcej: mamy niezwykle plastyczny język, wartką akcję, świetnie zbudowane napięcie i ten humor w dialogach. Styl Daniell L.Jensen z pewnością przypadł mi do gustu. "Królestwo Mostu" aż się prosi by je zekranizować
Czasem tak mam, że dosłownie „zafiksuję się” na danej książce. Po prostu muszę ją mieć, chociaż sama nie do końca wiem czemu. Tym razem obiektem mojej obsesji stała się „Królestwo Mostu”. Po wielu dniach powieść trafiła w moje łapki. Czy powieść spełniła moje oczekiwania?
Lara od dzieciństwa była szkolona, by wyjść za mąż za wroga jej królestwa, a potem… go pokonać. W dzień ślubu jest tego pewna, zamierza wykonać misję i dopełnić swoje przeznaczenie. Królestwo Mostu reprezentuje wszystko, co złe. Jednak gdy trafia do domu męża, powoli zaczyna do niej docierać, że prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Od jej decyzji zależy los wielu ludzi.
Książka zwraca uwagę już samą okładką, która zapowiada fascynującą przygodę pełną magii i emocji. Przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Z pewnością nie można narzekać na tempo akcji, w opowieści sporo się dzieje, a fabuła porywa czytelnika już od pierwszych stron.
"Ale jej serce, od czasu ucieczki ze Środkowej Strażnicy zimne i spopielałe jak zgliszcza, teraz płonęło wściekłością, której nie umiała się sprzeciwić".
Sam pomysł na historię jest naprawdę ciekawy, często narzekam na wtórny charakter wątków głównych, ale nie tym razem. Coraz rzadziej książki są w stanie mnie czymś zaskoczyć, dlatego tym bardziej doceniam „Królestwo Mostu”. Od początku do samego końca byłam ciekawa rozwoju akcji. Działo się to też za sprawą sprzecznych uczuć, które targały naszą bohaterką. W ten sposób powieść świetnie łączy różne gatunki, nie brak tu miejsca i na miłość i na akcję.
Od kiedy pojawiła się informacja, że autorka fantastycznej trylogii o trollach wydaje kolejną serię byłam wniebowzięta. Danielle L. Jensen znam z jej wcześniejszych powieści i dlatego z niecierpliwością czekałam aż w moje ręce trafi „Królestwo mostu”.
Historia jest z pozoru prosta. Lara jest księżniczką, która przez piętnaście lat była szkolona na szpiega, i kiedy przybywa do wrogiego królestwa Ithicany by wypełnić warunki traktatu pokojowego i poślubić króla ma w głowie jedynie myśl by powalić ten kraj na kolana, by jej ojczyzna zyskała lepsze jutro. Zawsze też słyszała, że królestwo męża jest złe, okrutne, ale też mają największą broń – legendarny Most, dzięki któremu można kontrolować przepływ ludzi towarów. Kiedy poznaje swojego męża Arena zaczyna się jednak zastanawiać gdzie leży zło i czy przypadkiem nie jest tak, że królestwo samo jest na skraju upadku.
Od samego początku poczułam ogromną sympatię do każdego z bohaterów, nieważne czy był to Aren czy był to zwykły żołnierz. Każda z postaci, jaka się pojawia na kartkach tej historii pojawia się po coś, w jakimś określonym celu. Jednak największe wrażenie robi Lara i Aren. Ona, bo nie jest krystalicznie dobrą, niewinną i słabą kobietą, a on, bo okazuje się dobrym i współczującym władcą. Danielle L. Jensen stworzyła parę nieoczywistych bohaterów a uczucie, jakie między nimi rozwinęła to po prostu dla mnie majstersztyk! Uwielbiam tę parę! Oboje są niesamowici i gorąco kibicuję każdej ich decyzji i postępowaniu.
Mogłabym się rozwodzić na ta powieścią długo i gęsto, nad wspaniale wykreowanym światem, którzy przyciąga i intryguje, nad relacją między dwójką bohaterów, tymi iskrami, które przez nich przechodzą ilekroć na siebie spojrzą. Także przez tajemnicę, która z każdą kolejną stroną coraz bardziej się odkrywa. A końcówka… zakończenie wbiło mnie w fotel i nie mogłam się otrząsnąć. To było takie dobre zakończenie! Autorka wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę i liczę na to, że drugi tom będzie jeszcze bardziej niesamowity. A za ostateczny dowód, że „Królestwo mostu” jest genialną książką niech będzie fakt, że zarwałam noc i przeczytałam ją w ciągu kilku godzin, bo nie potrafiłam się oderwać. Gorąco Wam polecam! Nie pożałujecie!
Książkę odebrałam za punkty z portalu Czytam Pierwszy.
Jak Wam idzie czytanie? Jakieś przestoje, brak czasu czy wręcz przeciwnie, idzie jak po maśle?
Mnie osobiście brakuje czasu. Chciałabym czytać o wiele więcej niż dotychczas, ale życie. Praca, dom, obowiązki. A do tego ostatnio nic mi się nie chce. Ale wracając do tematu, przed chwilką skończyłam książkę Danielle Jensen "Królestwo mostu". To nie pierwsza książka tej autorki którą przeczytałam. I tym razem jestem pod wrażeniem.
Lara to jedna z córek króla Marininy, która razem z siostrami została wyszkolona w odosobnieniu na przyszłą żonę króla Ithicany. Oczywiście nie taki był jej główny cel. Przede wszystkim miała być szpiegiem by pomóc podbić ten kraj, który trzyma szlaki handlowe w garści i sprawia, że marinianie głodują. Podstępem Lara zdobywa przewagę nad siostrami i to ona ma wypełnić wolę traktatu zawartego 15 lat temu między tymi państwami. Na początku świeżo upieczona królowa wywiązuje się idealnie z powierzonego jej zadania i ma oczy i uszy otwarte. Jednak nie wszystko wydaje się takie jak od początku jej wpajano. Sytuacji nie poprawia też przystojny i waleczny król Ithicany, Aren. Czy Lara zdradzi swojego męża i kraj, który stał się jej domem? Czy może przejrzy na oczy i zrozumie, że całe życie ją okłamywano by wykorzystać do złych celów?
Jestem pod wrażeniem tej książki. Kolejny raz autorka stworzyła wspaniały świat od podstaw. Oczyma wyobraźni wyraźnie widziałam wyspy oraz most. Bardzo szybko wgryzłam się w fabule. Postać Lary spodobała mi się najbardziej ze wszystkim jej rozterkami oraz determinacją. Pani Jensen tworzy w swoich książkach zazwyczaj silne kobiety, które mimo przeszkód prą do przodu i pokonują kolejne przeciwności. Co prawda "Mroczne wybrzeża" podobały mi się ciut bardziej jednak z niecierpliwością czekam na kolejny tom tego cyklu.
Wiadomo nie od dziś, że dziecięce umysły chłoną wiedzę jak gąbka wodę. Oczka maluchów uważnie śledzą każdy ruch, dogłębnie analizują to, co je otacza, aby prędzej czy później poczynić próby w naśladownictwie dorosłych. Stawianie pierwszych kroków, samodzielne spożywanie obiadku czy założenie skarpetek – walczą zawzięcie, byle poczynić spektakularne postępy. Może z czasem, wraz upływem miesięcy, zaczynają wymawiać zasłyszane niegdyś, rzucone w przypływie gniewu, słowa czy kombinują, jak naprawić całkiem sprawne gniazdko widelcem, lecz i tak najważniejsza w tym wszystkim jest uwaga. Kontrola nad tym, cóż takiego uczy się dziecko i próba przekierowania na właściwe tory, gdy coś zacznie wymykać się spod kontroli. Przychodzi też wtedy etap wpajania pewnych wartości, jakie towarzyszą starszym, bardziej doświadczonym. Podzielenia się swoimi spostrzeżeniami, ukazania pomijanych dotąd prawd. Tylko czy każda z nich jest odpowiednia dla tak małej istoty? Czy niezbędne jest wpajanie nienawiści, nie pozwalając na to, by miało własne zdanie?
KAŻDY Z NAS ZNA INNĄ PRAWDĘ, TAKŻE SKĄD MAM MIEĆ PEWNOŚĆ, KTÓRA JEST TĄ WŁAŚCIWĄ?
Z rozchwytywanymi książkami często jest tak, że ich popularność jest przereklamowana. Jest wokół nich tyle szumu, zewsząd sypią się pozytywne opinie, a gdy tylko się za nie zabieracie, nawet nie wiecie, co tak właściwie jest w nich tak urzekającego. Mając za sobą wiele ciekawszych tytułów, nie umiecie pojąć, skąd ta fascynacja właśnie tą powieścią. I jeżeli właśnie myślicie, że w tym momencie poleje się wiadro pomyj na „Królestwo Mostu” i niczym żmija zacznę pluć jadem – poczujcie się gorzko rozczarowani. Choć nie obyło się bez drobnych wpadek, bo miewałam momenty, gdy faktycznie ciężko było mi przebrnąć przez fabułę, w większości wprost nie mogłam się nadziwić, że coś, co zazwyczaj wyklinam w młodzieżówkach, tutaj zdoła mnie zachwycić. Wręcz nie mogłam doczekać się rozwinięcia niektórych, niezwykle zachęcających do schylania się nad kartkami, wątków. Zamierzałam odkryć, czy główna bohaterka, od lat uczona do roli szpiega, zdoła osiągnąć to, na czym tak bardzo jej zależało, lecz – jak wiadomo – nic nie mogło pójść gładko.
Naturalne komplikacje czy niespodziewane zdarzenia wtrącały swoje trzy grosze, nadając temu czytelniczemu przedstawieniu nowych kształtów. Relacja między Larą a królem Ithicany, Arenem, przypominała słynną zabawę w kotka i myszkę. Wszak los nie poskąpił dziewczynie urody, a ze swoimi umiejętnościami aktorskimi mogłaby zastąpić niejedną hollywoodzką gwiazdeczkę, lecz miała przed sobą równego rywala. Obie strony starały się dominować i wytyczać zasady gry, dodając „pikanterii” i zmuszając do stosowania niecodziennych taktyk. A to sprawiało, że wnikliwiej wchodziło się w przeszłość królestw, odsłaniając ich prawdziwe kontury. Wraz z postępem relacji bohaterki z mieszkańcami Ithicany, jak i z samym mężem, nie dało się nie zauważyć, że zaczęła pojmować coś, co dla mnie już od początku książki było jasne i klarowne. Liczne kłamstwa, które stanowiły barierę, okazywały swe oblicze, tworząc chaos w głowie. A czająca się w cieniu (nie)spodziewana, a zarazem zupełnie niechciana, miłość nieśmiało wyglądała dobrego momentu, aby „zatruć” serca młodych. Ugh, po prostu co rusz tam wrzało, a to wszystko na tle iście średniowiecznej scenerii, gdzie natura oraz rozległe sojusze i konflikty nieraz również wymykały się spod kontroli… Jak żyć, proszę państwa, jak żyć?
JESTEM DELIKATNĄ, NIEŚMIAŁĄ KSIĘŻNICZKĄ, KTÓRA… WBIJE CI NÓŻ W SERCE, GDY TYLKO NADARZY SIĘ KU TEMU OKAZJA!
Lara, jak to w powieściach młodzieżowych bywa, nie miała lekkiego życia. Będąc zaledwie pięcioletnim brzdącem, została odebrana siłą od matki i zabrana do odosobnionego miejsca, gdzie – wraz z pozostałymi siostrami – przeobrażała się w szpiega doskonałego. Zmuszana do ranienia, głodzona lub karana w imię lepszego wychowania, dorosła na pewną siebie, a zarazem dobrze kamuflującą prawdziwe oblicze damę, mogącą bez problemu wkupić się w łaski wroga. Maridrińska księżniczka, niemalże wzór cnót, który umiał wzbudzać skrajne uczucia. Doceniałam jej upór w dążeniu do wyznaczonego celu. Gotowa poświęcić samą siebie, starała się dotrzymać słowa danego ojcu, aby zapewnić lepszy byt swojemu ludowi. Wierząca w swoją wersję prawdy, nie starała się dostrzec drugiej strony medalu, tudzież nawet pozwolę sobie powiedzieć, że była zaślepiona. Rozgoryczona potencjalnymi zbrodniami małżonka, starała się mu wbić szpilę w najmniej spodziewanym momencie. Przesiąknięta pewnymi wartościami, dopiero z czasem zaczęła dostrzegać, kim tak naprawdę jest król Ithicany, Aren. Powoli pojmowała, że – choć był brany za porywczego, chciwego i aroganckiego palanta – najpierw powinna kogoś poznać, nim uwierzy komuś na słowo. Mężczyzna odnosił się do niej (może nie od razu, no ale czego tutaj wymagamy?) z szacunkiem, czasami aż przesadnym. Niejednokrotnie żałowałam, że nie zawsze bywał stanowczy w swoich postanowieniach, przez co powoli tracił w moich oczach. Rozumiem, że starające się przejąć nad nim płomienne uczucia do niewiasty nieraz wygrywały batalię nad rozumem, lecz czy to stawiało władcę niezwyciężonego dotąd Królestwa Mostu w dobrym świetle? Moim zdaniem – niespecjalnie. W porządku, bywał charakterny i co jakiś czas tupnął nogą, że nawet najtwardsi zawodnicy musieli spasować, jednakże nie zmieniało to faktu, iż nadal myślę o nim jak o takim rozgotowanym ziemniaku – da się go znieść, ale jednak trzeba coś dorzucić, aby nabrał wyrazistości.
Skoro o wyrazistości mowa, to w „Królestwie Mostu” da się spostrzec wielu drugoplanowych bohaterów, którym wystarczyło pojawić się w otoczeniu Lary czy Arena, a już skradali całe fabularne przedstawienie. Na pewno jedną z takich bohaterek jest babcia króla, gdzie przy niej definicja kruchej, schorowanej staruszki pakuje walizki i się wyprowadza. Charakterna, umiejąca przejrzeć każdego delikwenta kobieta – przy niej aż strach oddychać! Przy niej sama Lara, wielokrotna mistrzyni ciętych ripost, musiała ustąpić miejsca na podium. Nie inaczej było z Jorem, prawą ręką króla Ithicany. Wyrazisty, niebojący się wytknąć Arenowi w dość wymyślny sposób popełnianych przez niego błędów mężczyzna, niekiedy zachowujący się tak, jakby od lat przebywał w samotności i zapomniał, co to kultura osobista. Nieraz bywałam zniesmaczona jego poczynaniami, ale odbijał to właśnie na swej odwadze, dlatego też obdarzyłam go sympatią. Również siostra władcy Królestwa Mostu (rany, ale mnie wzięło na ludzi ze strony tego młodzieńca!) wydawała mi się całkiem ciekawą osobą. Niestroniąca od alkoholu, bardziej waleczna i twardsza od brata, mogłaby pozamiatać, jednak autorka nie dała jej za wielkiego pola do popisu. Niezmiernie mi jej brakowało w wielu kluczowych sytuacjach, dlatego myślę, że w kolejnym tomie zostanie to naprawione!
Skoro powiedziałam już co nieco o kimś, kto bez wątpienia mnie kupił, to wypadałoby zakończyć ten wątek wzmianką o królu Maridriny, który nie zasługuje na nic innego, jak na miano najbardziej parszywego skurczybyka. Pomijając już dalsze zdarzenia, skupię się bardziej na samym odebraniu dziewczynek od matki, by przeobrazić je w swoje pionki. Jakim niedorobionym rodzicem trzeba być, aby zrobić coś takiego własnym dzieciom? Zdaję sobie sprawę, że czasami życie zmusza nas do podjęcia drastycznych kroków, ale akurat jego nic nie usprawiedliwia! Koniec, kropka.
Podsumowując. „Królestwo Mostu” to jedna z wielu powieści fantastycznych dla młodzieży, po której nie można spodziewać się ogromu nieprzewidywalnych zdarzeń, jednak przedstawiony tam świat, gdzie tylko prawda i chęć do naprawienia krzywd z przeszłości zdołają go scalić oraz niebanalni bohaterowie nie odpuszczają tak łatwo. Możesz zdawać sobie sprawę z tego, co wydarzy się tuż za kolejnym rozdziałowym zakrętem, ale i tak nie opędzisz się od tych wszelkich intryg i ludzkich historii, gdzie zdarzają się zdumiewające zwroty akcji. Możesz mieć za złe niektórym bohaterom ich rozmazanych kształtów, ale i tak zapragniesz dobrnąć do końca! Dobra książka na długie, leniwe wieczory, dzięki której nabiorą one ciekawszych barw.
Gdy sięgasz po kolejną książkę ulubionej autorki, masz względem niej pewne oczekiwania. Takie oczekiwania miałam również ja sięgając po "Królestwo Mostu" Danielle L. Jensen. Nie zawiodłam się. Ta powieść przeszła mojej najśmielsze oczekiwania. Głównym tłem akcji jest królestwo położone na wyspach, otoczonych bezlitosnym morzem i połączonych ze sobą mostem, który stanowi jedyne miejsce handlu w tym świecie a także przedmiot ciągłych wojen i napaści. Autorka wprowadza nas w kolejny świat pełen intryg i politycznych zawirowań i dorzuca do tego humor, pazur a nawet nutkę namiętności. W "Królestwie Mostu" poznajemy dwójkę bohaterów, którzy stoją po wrogich stronach królestw i jedynie ich małżeństwo ma zapewnić obu królestwom spokój i wzajemne korzyści. Pojawia się mały problem, nasi małżonkowie się nienawidzą. Lara jest bardzo silną postacią kobiecą. Powiedziałabym nawet, że zdominowała charakterem swojego męża Arena. Jest super wyszkolonym szpiegiem, bezwzględna, przebiegła i piękna. Do tego ma niewyparzony język i już od pierwszy chwil nie omieszka tego pokazać. Kobieta z jajami, za to ją lubię. Jeśli chodzi zaś o tą drugą stronę barykady, trafiamy na Arena, który oddałby własne życie broniąc swojego ludu. Z przykrością stwierdzam, że jak na faceta to bardziej kieruje się emocjami niż zdrowym rozsądkiem, przez co ugina się pod naporem Lary. Książka prowadzona jest z perspektywy obojga bohaterów, przez co jesteśmy w stanie lepiej ich poznać i zobaczyć co tak naprawdę nimi kieruję. Przebijamy się przez ich zewnętrzna skorupę. Bardzo podoba mi się relacja głównych bohaterów. Od siarczystej nienawiści do miłości, której nikt otwarcie nie chce przed sobą przyznać. Postacie od początku sobie nie ufają, nie darzą się sympatią, przez co ich relacja jest napięta, pełna wyzwisk i docinków. W tym momencie wkracza humor. Autorka doskonale przeplata w rozmowach i relacjach bohaterów humor, co sprawia, że postacie nie wydają nam się płytkie ale możemy ich poznać z każdej strony, polubić czy też się z nimi utożsamić. Dzięki niemu na chwilę zapominamy o problemach królestwa i odprężamy się wraz z bohaterami. Chociaż jest to dopiero pierwszy tom serii, zakończenie mnie zaskoczyło. Czułam, że między bohaterami w końcu rozpali się uczucie ale autorka nie przewidziała dla nich happy endu. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw a tym bardziej ostatecznej decyzji Arena. Serio, myślałam, że pozostanie taką miękką kluchą do samego końca, a tu jednak...BUM. Zakończenie sprawia, że ma się ochotę sięgnąć od razu po koleją część. Autorka trzyma nas w napięciu, podsyca emocję, a bohaterów przedstawia w taki sposób, że sama już nie wiem, której stronie kibicować, rozrywa mi to duszę na połowę. Książka intryguje od pierwszych stron, wciąga czytelnika do swojego świata i nie pozwala się z niego wydostać. Kreacja bohaterów i ich relacji jest na najwyższym poziomie. Z całą pewnością przyznaję, że jest to jak narazie najlepsza powieść tej autorki. Gorąco polecam ten tytuł każdemu czytelnikowi łaknącemu akcji, humoru, spisków i burzy emocji i to dosłownie. Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
"Królestwo mostu" to kolejna książka autorstwa Danielle L Jensen z jaką się już zetknęłam.
Ponieważ poprzednie książki autorki oczarowały mnie, od razu wiedziałam, że z tą będzie nie inaczej. Gdy tylko dostałam powieść do swoich łapek wsiąknęłam w lekturę... i nie mogłam się oderwać!
Świat wykreowany przez pisarkę to po prostu istne cudo. Im bardziej zgłębiałam książkę, tym bardziej miałam ochotę zamieszkać w przedstawionym świecie.
Na stylu Danielle oczywiście nie zawiodłam się, jak zwykle chwycił mnie on za serce i zaskakiwał każdym wahaniem akcji, a uwierzcie mi, było ich pełno.
Bohaterowie są cudownie sportreotowani- główna bohaterka jest jedną z najbardziej niezależnych i odważnych kobiet, jaką kiedykolwiek spotkałam w literaturze. Momentami odczuwałam potrzebę bycia taką jak ona, otworzyć się i zawsze stawiać na swoim. Oczywiście buńczuczność Lary jest wręcz wyolbrzymiona, jednakże nadaje jej to wielkiej autentyczności, ponieważ każdy z nas ma swoje wady charakteru.
Bardzo przejęłam się losami bohaterów i bałam się o nich przy każdym zwrocie akcji.
Fabuła książki jest dobrze przemyślana oraz wykonana, nie da się nudzić podczas lektury. Opisy są bardzo spójne, nie przeciągają się jak to się dzieje w wielu książkach, a skupiają się na najważniejszym.
Książka kończy się kulminacyjne i po skończeniu jej odczułam wielką pustkę. Zdecydowanie czekam na kolejny cudowny tom spod ręki Danielle L. Jensen, ponieważ ma ona do tego wielki talent.
Bardzo polecam!
Maridrina i Ithicana od lat pozostawały w stanie wojny. Maridrina to w większości pustynia, która nie jest w stanie wykarmić swoich mieszkańców bez pomocy handlu, Ithicana zaś ma pod kontrolą potężny Most - jedyny lądowy szlak handlowy łączący pobliskie państwa - i bezlitośnie korzysta ze swojej uprzywilejowanej pozycji nakładając na swego głodującego sąsiada mordercze cła. Walki o Most przerwał traktat, na mocy którego po 15 latach rodziny władców obu państw miały zostać złączone sojuszem poprzez małżeństwo. Lara, księżniczka Maridriny, od dziecka szkolona była na szpiega i zabójczynię, której celem jest wykorzystanie zapisów traktatu do wydarcia znienawidzonemu wrogowi tajemnic Mostu i opracowanie strategii inwazji. Jednak gdy wkrótce po ślubie przybywa do domu Arena, króla Ithicany, widzi tylko naród walczący o przetrwanie i władcę, który dla swoich poddanych skoczyłby w ogień. Lara pozostaje wierna swojej misji, ale coraz trudniej jej ignorować rodzące się wątpliwości oraz... uczucie do męża.
"Królestwo Mostu" to druga książka autorstwa Danielle L. Jensen, jaką miałam okazję czytać - i druga, która mocno zaskoczyła mnie na plus. Zarówno do tej pozycji, jak i do poprzedniej ("Mroczne Wybrzeża"), podchodziłam ostrożnie i bez wielkich oczekiwań, bo z jakichś powodów założyłam, że będą to typowe, proste opowiastki fantasy dla młodzieży. Tymczasem autorka zaserwowała mi dwie dojrzałe historie, napisane z bardzo solidnym warsztatem, posiadające złożone intrygi i osadzone w oryginalnych, dogłębnie przemyślanych światach. Jestem pod wrażeniem.
Nie jestem pewna czy można tę opowieść zaliczyć do nurtu powieści dla młodzieży - szczerze to bardzo w to wątpię. Nie tylko ze względu na zawiłą intrygę, głównie dlatego, że brak tutaj akcji gnającej na złamanie karku typowej dla fantastyki spod znaku young adult. "Królestwo Mostu" skupia się dość mocno na bohaterach i ich wewnętrznych rozterkach, co mnie, jako starszemu czytelnikowi, bardzo przypadło do gustu. Bardzo podobał mi się Aren jako król skłonny do poświęceń dla swych poddanych i bardzo podobała mi się Lara jako silna, bezwzględna i przebiegła, lecz w głębi serca dobra kobieta. Ta para bohaterów doskonale się uzupełniała i zapałałam do tego duetu sporą sympatią.
Oczywiście autorka czerpie ze sprawdzonych schematów, ale robi to z takim wyczuciem, że jest zwyczajnie niemożliwe się na nią o to gniewać. Z resztą opowieść jest tak zgrabnie poprowadzona, że nawet jeśli doskonale wiemy jak to wszystko się skończy, to i tak czytamy z wielką przyjemnością. To idealna lektura na te okazje, kiedy człowiek jest zwyczajnie zmęczony i chce szybkiej lektury, która oderwie jego myśli od szarej rzeczywistości. I muszę powiedzieć, że mimo tej schematyczności, kilka razy udało jej się mnie zaskoczyć, a to bardzo fajna rzecz.
A teraz będę się czepiać. Po pierwsze, życzyłabym sobie mapy. Zdecydowanie ułatwiłaby zorientowanie się w sytuacji politycznej świata przedstawionego. Po drugie, nie ma szans, żeby ktoś nie przewidział, że to powoli rozkwitające uczucie do Arena nie weźmie w Larze góry w pewnym momencie. Wiem, napisałam, że pomimo schematyczności czytało się fajnie, ale kurczę, jeśli ja wiem co się stanie jeszcze zanim w ogóle otworzę książkę, to to jednak jest trochę niefajne. Po trzecie... Właściwie nie ma po trzecie. Reszta mi się podobała.
To naprawdę fajna książka, idealna na spokojny wieczór po pracowitym dniu. Niezupełnie młodzieżówka, choć korzystająca ze schematów typowych dla młodzieżówek, doprawiająca je jednak doskonałym warsztatem, który przywodzi na myśl raczej powieści dla dorosłych. Nieco przewidywalna, ale mimo wszystko porywająca opowieść, którą czyta się z wielką przyjemnością. Z pewnością sięgnę po kontynuację gdy tylko się ukaże i z pewnością nadrobię inne dzieła autorki. A tymczasem szczerze polecam tę książkę fanom gatunku.
Książkę odebrałam za punkty na portalu Czytam Pierwszy.
Danielle L. Jensen poznałem czytając "Mroczne Wybrzeża". Już wtedy wiedziałem, że muszę sięgnąć po inną książkę spod pióra tej pisarki. Niestety nie miałem okazji zapoznać się z trylogią porwanej pieśniarki, ale w moje ręce trafiło "Królestwo Mostu". Wielowątkowa powieść, która doczeka się kontynuacji.
Zaczyna się dość stereotypowo.Główna bohaterka-księżniczka szkolona na zabójczynię oraz Aren-król wrogiego terytorium, początkowo uważany za bestię. Lara ma jedną misję-zabić go, by uratować swoją ojczyznę. Jak jednak głosi napis na okładce: "A gdybyście tak zakochali się w tej jedynej osobie, którą przysięgliście zniszczyć?". Lara0 ma konflikt wewnętrzny, ratować własne królestwo, czy żyć z mężczyzną którego kocha? A co jeśli jest inne wyjście z sytuacji, a wszystko w co wierzyła było kłamstwem?
Temat poruszony w książce jest obecny w dzisiejszych czasach, jestem w stanie stwierdzić, że jest ponadczasowy. Mam na myśli walki o wpływy i terytoria. Powieść ta pokazuje do czego zdolni są ludzie, którzy chcą tylko powiększać zawartość swojej "sakiewki". Tytułowe Królestwo zmaga się z ciągłymi najazdami i napaściami, przez co ciągle cierpią i giną niewinni ludzie.
Pomimo, że "Królestwo Mostu" jest dość przewidywalne uważam je za godne polecenia. Autorka zbudowała powieść na typowych schematach, ale czyta się ją rewelacyjnie. Pomimo braku gwałtownych zwrotów akcji cały czas czytałem ją, poznając losy dwójki głównych bohaterów. Z czasem fakty się łączą, poznajemy sytuacje z dwóch perspektyw i wchodzimy w zakończenie, które pozostawia niedosyt. Autorka zakończyła powieść tak, że po prostu musimy przeczytać kolejny tom.
Książkę odebrałem za punkty w portalu Czytam Pierwszy
Lara jest jedną z dwudziestu córek króla. Tak samo jak reszta z nich została urodzona tylko w jednym celu- aby zostać jak najlepszym szpiegiem. Mieszkają w pustynnym kompleksie odgrodzone całkowicie od świata zewnętrznego. Tam przez całe swoje życie były szkolone w walce, uwodzeniu i zabijaniu. Najlepsza z nich ma zostać żoną króla wrogiego królestwa i zniszczyć je od środka. Kiedy Lara przybywa do Królestwa Mostu zaczyna poznawać je od podszewki. Wychwytuje informacje, które mogą okazać się istotne dla jej ojca w planowanym ataku. Jednak w miarę ze spędzonym tam czasem zauważa pewne nieścisłości. Zaczyna zastanawiać się, czy to, co przez całe życie wpajano jej do głowy o bezwzględnym, niebezpiecznym i legendarnie złym Królestwie Mostu jest prawdą.
Książka była bardzo wciągająca. Już od dawna nie trafiłam na tak ciekawą powieść fantastyczną. Na ogół ciężko mi się zaangażować w nowy świat, a tutaj nie miałam z tym najmniejszego problemu. Kwestie polityczne były bardzo przemyślane. Bardzo podobała mi się też relacja głównych bohaterów- Lary i króla Arena. Lara jest zadziorna i ma cięty język, co jest dużym plusem tej książki. Z Arenem natomiast miałam problem w drugiej połowie książki. Część z jego zachowań i decyzji było bardzo dziecinnych, co nie tylko koliduje z jego wiekiem, ale również z tym, że jest królem. Jednak w ogólnym rozrachunku bardzo go polubiłam. Dodatkowo plus za bohaterów drugoplanowych, przede wszystkim Jora. Nawet postać Babci pomimo tego, że bardzo irytująca dodaje czegoś ciekawego i wyróżniającego do całości. Zakończenie spowodowało, że z niecierpliwością czekam na drugą część powieści. Ocena 5/5 gwiazdek. Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Historia kobiety, która przez 15 lat wychowywana była na bezlitosnego i śmiercionośnego człowieka... szpiega w królestwie, które kierowane przez demony, znęca się nad jej ludem. Historia gdzie zostaje rzucona w paszczę lwa z zadaniem zniszczenia wroga od środka. Jednakże... moment gdy okazuje się, że demony te mają twarze, imiona oraz rodziny, a ich władca to lojalny, uczciwy i oddany mężczyzna zasiewa nasiono niepewności. Dla kogo ma walczyc? Dla ojczyzny czy mężczyzny, którego zaczyna darzyć uczuciem?
Co tu powiedziedzieć. Bardzo dużo zawiłości które uwielbiam. Zaczyna się z grubej rury i totalnie mnie zaskoczyło/zatkało. 12 dziewczyn, 6 stron i zostaje 1. [ SPOJLER ] Później dowiadujemy się że tylko śpią. Ale i tak. Strasznie dużo morderstw, samobójstw i ogólnie krwi. Miałem drobny problem z wyobrażeniem sobie całej tej krainy i biegnącego przez nią mostu. Ale to już wyobraźnia. Ogólnie bardzo polecam.
,,Królestwo mostu" jest tobardzo interesująca i wciągająca powieść. Nie ma w niej bohatera który byłby płytki, postacie są rozwinięte. Książka jest nieprzewidywalna, a wątki są bardzo rozbudowane. Jest ona naprawdę świetna. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Polecam!
To było coś, czego w danej chwili było mi potrzeba. Dawno nie czytałam naprawdę dobrej powieści ni to fantasy, ni to romansu, w której główną osią akcji byłyby intrygi. "Królestwo mostu" pokazuje, że jeszcze da się stworzyć coś odkrywczego ale też pozbawionego przesady. Historia Lary jest niesamowicie gęsta i trzymająca w napięciu, a wątek romantyczny idealnie to uzupełnia. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po drugą część serii. Gorąco polecam!
Najprawdopodobniej gdyby nie Anita z kanału Book Reviews by Anita, do teraz nie miałabym pojęcia, że ta książka istnieje. Zbyt wiele bym straciła.
Cytując Anitę, ta książka „ROZPIERNICZA SYSTEM!”
Przechodząc do rzeczy, historia Danielle L. Jensen opowiada o losach dwóch królestw (w Królestwie mostu poznajemy bliżej Ithicanę – tytułowe Królestwo Mostu) piętnaście lat po zawarciu traktatu. W umowie tej była obietnica poślubienia maridrińskiej księżniczki – Lary, przez ithicańskiego króla – Arena. Jednak przez te ostatnie piętnaście lat, Lara była wychowywana pod kloszem na najlepszego szpiega i skrytobójcę obu królestw, a wszystko po to, aby powalić Ithicanę na kolana.
Problem pojawia się jednak wtedy, gdy dziewczyna zaczyna czuć niezrozumiałe emocje do swojego świeżo upieczonego męża. Kiedy zaczyna kochać swoich nowych poddanych tak samo mocno jak swych rodaków. Kiedy zaczyna rozumieć, dlaczego ta misja miała być tak trudna.
Książka jest naprawdę świetna! Cudowna relacja hate-love Lary i Arena pozwoliła spojrzeć świeżym okiem na młodzieżówki. Danielle L. Jensen postawiła bardzo wysoko poprzeczkę, przez co musimy liczyć się z tym, że możemy jeszcze długo poczekać na coś, co dorówna tej historii. Zapełniając ten czas możemy sięgnąć po drugą część tej pozycji – „Zdradziecką Królową”, która ma rozpoczynać się w momencie zakończenia „Królestwa mostu”.
(Zakończenie było dość wybuchowe ?)
Zarrah, wojowniczka wychowywana na następczynię cesarzowej Valcotty, kieruje się w życiu dwiema prawdami: że król Maridriny zamordował jej matkę i że ona...
Kiedy mąż Lary został wzięty do niewoli, ona sama myślała tylko o jednym: ,,Zrobię wszystko, co konieczne, by cię uwolnić". Lara - królowa na wygnaniu...
Przeczytane:2021-04-19, Przeczytałam,
Księżniczka Lara od dziecka była szkolona na szpiega. Życiowym celem jej, bądź którejś z jej sióstr, miało być dostanie się do wrogiego królestwa, uwiedzenie jego władcy, a następnie wybawienie swojego ludu z nędzy i głodu, poprzez przejęcie mostu. Mostu, który jest najważniejszym miejscem handlu i gospodarki.
Kiedy dziewczyna udaje się na terytorium wroga, ma wpojone okropne informacje na temat tego miejsca i jego władcy.
Ale czy wszystko, co mówiono jej w dzieciństwie, jest prawdą?
Zacznę od tego, że tą książkę czytało się naprawdę przyjemnie! Była lekka i z dużą ilością akcji, która momentami zaskakiwała.
Ale po tylu zachwytach na temat tej powieści, trochę się zawiodłam.
Osobiście uważam, że przez to, iż jest kierowana do młodzieży, sporo jej to odbiera. Chciałabym poczytać więcej o polityce, dowiedzieć się o innych królestwach, o których wiemy tylko tyle, że dwie główne krainy prowadziły z nimi wojnę. Dodatkowo nie przeszkadzałoby mi, gdyby różnego rodzaju akcje albo bitwy, były przedstawione i opisane dłużej i "barwniej".
A jeżeli chodzi o wątek romantyczny, na temat którego słyszałam tyle super opinii...
Jak dla mnie, jest to po prostu typowy związek romantyczny hate-love, który można opisać w następujący sposób (może być to spoiler, dlatego będzie w nawiasie i to zaznaczam!):
❗
(Najpierw się nienawidzą, potem zaczynają coś czuć, są oczywiście wzloty i upadki w relacji, potem następuje zbliżenie i wyznanie miłości od jednej ze stron, kiedy druga śpi, potem chwilę jest idealnie, a na koniec jedna strona nienawidzi drugiej.
No i obstawiam, że w drugim tomie to wszystko się naprawi.)
❗
Więc jakby, to jest ten nieszablonowy związek w literaturze?
Przez opinie większości osób nastawiłam się na coś mega. Ta książka nie była zła i na pewno przeczytam kolejny tom. Ale według mnie, mogła być o wiele lepsza.
Ocena: 6/10