Włoski duet Carla Fruterra i Franca Lucentiniego serwuje czytelnikowi romans subtelny, bo pozbawiony egzaltowanego pustosłowia romantycznego. Rdzeniem historii nie są buchające temperamenty i wylewające się z opisów namiętności, ale usilne poszukiwanie delikatności pierwotnych uczuć. Mr Silvera, bohater romantyczny jest niemal przezroczysty, jest pretekstem do sentymentalnej podróży po urbanistycznej pramatce wszystkich zakochanych i marzycieli - Wenecji.
Kochanek bez stałego adresu nie jest bynajmniej odrealniony - to powieść o ludziach, o detalach decydujących o życiowych przełomach i epifaniach, ale opowiedziana zza estetycznego płótna obrazu miasta dożów. W myśl sentencji ars longa, vita brevis, Fruterro&Lucentini zdają się nam mówić, że prawdziwym językiem miłości jest sztuka, w tym wypadku wenecka architektura i malarstwo, a intymny portret miasta stanowi najlepszy klucz do odkrycia tajemnic ludzkich serc.
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 2024-06-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 254
Tytuł oryginału: L
Przeczytane:2024-12-15,
Kiedy pojawi się w Twoim życiu ktoś taki jak Mr Silvera, będziesz wiedzieć, że to ten, właściwy, niepowtarzalny, jedyny i zechcesz trzymać go blisko, zawsze w zasięgu wzroku. Żeby go rozpoznać, musisz najpierw sięgnąć po książkę fenomenalnego duetu Fruttero & Lucentini pt. „Kochanek bez stałego adresu”, wydaną nakładem Oficyny Literackiej Noir sur Blanc, w przekładzie Barbary Sosnowskiej i dać się uwieść urokowi Wenecji, lokalnej architektury, sztuki, a przede wszystkim Naszemu bohaterowi, który rzuca na kobiety czar.
Nie, nie chodzi tu o seks, choć nie brakuje namiętności między salonową arystokratką, koneserką sztuki i artystów a wydawać by się mogło zwykłym przewodnikiem turystycznym, zobaczonym przypadkiem, przy pracy. Ten mezalians nie powinien się zdarzyć. Różnica światów, wieku, przekonań czy wreszcie narodowości nie oddalają od siebie tej przekornej pary. Co więcej, podgrzewają narracyjną atmosferę do czerwoności, bo przecież nie ma lepszego miejsca na miłość niż Wenecja.
Z wypiekami na twarzy śledziłam losy bohaterów. W dzień i po zmroku przez trzy książkowe doby spacerowałam za nimi krok w krok weneckimi uliczkami. Płynęłam gondolą, odwiedziłam maleńkie włoskie kawiarenki, obcowałam z wielką sztuką i niewielkimi fałszerstwami. Byłam świadkiem pięknego połączenia dusz i ciał, a gdzieś głęboko, jak każdy człowiek, oczekiwałam szczęśliwego zakończenia. I wtedy do mnie dotarło, że ja, podobnie jak bohaterka, nie znam Mr Silvery. Nic nie wiem, o mężczyźnie, który urzekł mnie elegancją i elokwencją, owinął wokół palca i zniknął.
Ta wspaniała powieść to właściwie gotowy scenariusz filmowy, ze scenami równie cudownymi jak te z filmów Felliniego, które kocham od lat. „Kochanek bez stałego adresu” tętni życiem, zachwyca odniesieniami do kultury, jest narracyjnym majstersztykiem, o co niełatwo przy pisarskich duetach i zasługuje na każdą minutę spędzoną na tym, by odkryć sekrety Mr Silvery, bohatera o wielu tożsamościach i jednym pojemnym sercu.
PS. Polecam, a o tym, że się podobało niech świadczy stan książki, z którą nie rozstawiałam się w chorobie ani na moment.