W 1890 roku, w piwnicy pod apteką, przychodzi na świat Wiktoria, nieślubna córka aptekarza i młodej służącej, Hanki. Już w momencie narodzin mała skazana jest na śmierć, gdyż ojciec pozbywa się wszystkich swoich potomków z nieprawego łoża. Tego samego dnia Klementyna, żona aptekarza, też rodzi córkę, jednak dziewczynka zaraz umiera. Akuszerka w tajemnicy zamienia noworodki i w ten sposób ratuje życie małej Wiktorii. Wyczerpana trudnym porodem Hanka umiera, nie wiedząc, że jej córka przeżyje. Przed śmiercią przeklina aptekarza i jego potomnych, w tym, niestety, i własne dziecko. Franciszek Bernat marzy wyłącznie o synu, któremu mógłby przekazać aptekę, córkę traktuje jak zło konieczne. Klątwę Hanki może zdjąć tylko przebaczenie. Czy Wiktoria będzie umiała wybaczyć ojcu? Jak potoczą się losy następnych kobiet z rodziny Bernatów? Każda z nich ma trudne relacje z ojcem, każda pielęgnuje w sobie żal i złość, co zaważy na całym ich życiu. Tak właśnie działa klątwa rzucona w XIX wieku przez Hankę. Czy uda się wreszcie przerwać tę złą passę?
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2015-04-21
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
Od dawna miałam ochotę na sagę o kobietach z ulicy Grodzkiej, ale do tej pory odkładałam tę historię na później. Wiecie jak to jest… Zaczynasz czytać pierwszy tom, a w kolejce czekają następne. Jednak zdopingowana wyzwaniem czytelniczym postanowiłam wreszcie sprawdzić co też za opowieść kryje się za nastrojowymi okładkami w kolorze sepii. I przepadłam na dobre…
Klimatyczny Kraków z początków XX wieku, a nawet z przełomu stuleci przemówił do mnie głosami bohaterów. Tytułowa Hanka – młodziutka kokieta, której życie zakończyło się zaraz po wydaniu na świat dziecka była ofiarą swojego pracodawcy. Pozostając na służbie u Franciszka Biernata była przez niego napastowana podobnie jak wiele innych kobiet. Człowiek poważany, aptekarz, właściciel Apteki pod Moździerzem przez większość swojego życia dopuszczał się zdrad i gwałtów, które tłumaczył wątłym zdrowiem swojej małżonki. Spłodzone przez niego dzieci były uśmiercane, bądź podrzucane do szpitala. W ten sposób zacierał ślady swoich niecnych poczynań. Kiedy przychodzi na świat Wiktoria Franciszek jest rozczarowany, że po wielu poronieniach i porodach żona była w stanie dać mu jedynie córkę. I od tej pory stajemy się świadkami codziennego życia małej Isi, która wyrasta na mądrą i piękną kobietę. Nigdy nie doceniana przez ojca, osierocona przez matkę od dzieciństwa musi opiekować się swoimi młodszymi braćmi. Dziewczyna nie ma łatwego życia, brakuje jej miłości i ciepła od najbliższych. Pomaga w aptece, dobrze się uczy, zdaje maturę i nawet udaje jej się przekonać ojca, aby mogła studiować farmację, co w początkach XX wieku należy raczej do rzadkości. Radość dziewczyny i jej zamiłowanie do wiedzy zostają zgaszone przez tajemnice z przeszłości, które domagają się rozwikłania. Wiktoria nie ustaje w dążeniu do odkrycia prawdy…
Powieść zauroczyła mnie bez reszty. Atmosfera XIX i XX w. Krakowa, uliczki, zaułki i toczące się życie pochłonęło mnie bez reszty. Zaczęłam sobie nawet wyobrażać swoich własnych przodków mieszkających w Krakowie i przechadzających się po tym niezwykłym mieście, do którego mam wiele sentymentu. A to wszystko za sprawą pani Lucyny, która potrafiła tak wiarygodnie i rzetelnie oddać koloryt tamtych odległych już czasów. Bohaterowie sprawili mi prawdziwą niespodziankę, bo dla każdej z tych postaci (oprócz oczywiście aptekarza) mam wiele sympatii i ciepłych uczuć. Już nie mogę się doczekać, kiedy pochłoną mnie następne wydarzenia tej ciekawej opowieści. Tym bardziej, że od lektury trudno się oderwać i te trochę nieco ponad 300 stron mija niczym chwila. Ta saga to zdecydowanie moje klimaty i na pewno niebawem sięgnę po kolejne jej części.
Jeśli jeszcze nie czytaliście tej powieści, albo odkładacie ją na później chcę Wam powiedzieć, że nie ma na co czekać. Miłośnicy powieści obyczajowych i sag rodzinnych jeśli macie ochotę przenieść się w dawne czasy i zakosztować życia krakowskich mieszczan w początkach XX wieku to postarajcie się o „Hankę” Lucyny Olejniczak. Kobiety z ulicy Grodzkiej w Krakowie już na Was czekają.
Książkę pochłonęłam w jeden dzień. Ja, miłośniczka kryminałów zachłystnęłam się sagą obyczajową. Tylko Tytuł " Hanka" troszkę wprowadza w błąd. Hanki tam tyle co na lekarstwo, kilka razy była wspomniana. Książka opisuje życie Franciszka Biernata, potwora z piekła rodem i jego dzieci, w tym także córki tytułowej Hanki. Książka napisana pięknym językiem, odzwierciedlająca ówczesną rzeczywistość, panujące zwyczaje, konwenanse i mezalianse. Na prawdę współczuję ówcześnie żyjącym kobietom, szczególnie tym ubogim. Nikt sobie rodziny nie wybiera ale na rodzinę można trafić różną. Czy nasza bohaterka miała szczęście? Ano sprawdźcie sami. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie.
Cóż, tytułowa Hanka ( Anka) umiera na początku książki, a główną bohaterką jest jej córka Wiktoria. Dziewczyna zostaje po urodzeniu podmieniona i trafia do żony aptekarza ( dziecko aptekarzowej umarło tego samego dnia co się urodziło). Hanka zasłynęła tym, że urodziła Wiktorię ( jej ojcem była aptekarz) i obłożyła aptekarza klątwą, która odbiła się na dziewczynce. Wiktoria to zdolne dziecko a potem młoda kobieta, która ukończyła nawet studia. Życie miała cieżkie. Gdy miała kilka latek umarła jej druga matka, Klementyna, ojciec jej nie kochał ( w ogóle był zwyrodnialcem, mordercą i pedofilem), jej macocha jej nie lubiła, opiekowała się braćmi. Jeden był opóźniony w rozwoju, drugi był oskarżony za przestępstwo. Jedyną radością była jej miłość do Filipa, jak się okazało, prawdopodobnie jej brata. Na końcu wyjdzie, że jego matka kłamała i nie byli rodzeństwem, ale chłopak zamiast porozmawiać z matką zwiał do Paryża. Sama książka ciekawa, przenosi nas na przełom XIX i XX w. do Krakowa.
Drugi tom opowieści o przodkach bohaterów sagi "Kobiety z ulicy Grodzkiej". Korzenie zła i narodziny niewieściej siły w bezwzględnych czasach walki...
Szampania, rok 2006. W jednej ze starych rodowych posiadłości zostaje odnaleziony tajemniczy plik listów z pierwszej połowy XIX stulecia. Ich autorką...
Przeczytane:2020-10-01, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2020,
Witaj na ulicy Grodzkiej 👩
Sagi, to nie jest ten typ literatury, który jakoś szczególnie lubię, dlatego nie czytuję ich za często. Jednak czasami dla czytelniczej higieny psychicznej, wypada jakąś '' zaliczyć '', by choć trochę urozmaicić kulinarne menu literackie. Tym razem padło na '' Kobiety z ulicy Grodzkiej '' Lucyny Olejniczak, autorki zupełnie mi nieznanej.
Pierwszy tom o kobietach z ulicy Grodzkiej nosi podtytuł '' Hanka'', ale Hanki w nim fizycznie właściwie nie ma. Jednak to jej klątwa rzucona na łożu, a właściwie, barłogu śmierci będzie piętnować dalsze losy kobiet z jej rodu. Przy tej właśnie ulicy w Krakowie mieści się apteka pod '' Złotym Moździerzem '', którego właścicielem jest wielce szanowany obywatel swojego miasta, Franciszek Bernat. W piwnicy kamienicy, w której mieszka aptekarz z żoną Klementyną, właśnie przychodzi na świat dziewczynka, której los ma być już z góry przesądzony, jednak los jak to los, lubi płatać figle jak mały urwis i decyduje, iż mała Wiktoria stanie się oczkiem w głowie swojej mamy Klementyny i złem koniecznym swego ojca Franciszka.
Tak sobie myślę, że napisać sagę, której treść będzie zajmowała ileś tam tomów i to tak by każda część była ciekawa i zajmująca to nie jest taka prosta sprawa. Zwłaszcza kiedy w dodatku jest ona mocno rozciągnięta w czasie. Czy pani Olejniczak się ta sztuka udała ? Trudno to stwierdzić po pierwszym tomie, ale już można poczynić pewne ciekawe obserwacje. Mnie się na przykład bardzo podoba, że pisarka wplata w treść pewne historyczne wydarzenia jak na przykład pogrzeb Stanisława Wyspiańskiego oraz to, że ogólnie dużo się dzieje. Mamy tu zawirowania rodzinne, na tle obrazu ludności Krakowa z końca XIX i początku XX wieku, ponieważ akcja powieści rozpoczyna się w 1890 roku. Mamy też przestępstwo i pewnego rodzaju wynaturzenie. Pewne '' ale '' miałabym co do postaci. Tak zwane ''drugoplanowe'' są w większości bardzo wiarygodne, jednak dwie główne postacie, czyli aptekarz Bernat i jego córka Wiktoria, wydają mi się cokolwiek przerysowane. Jedna (postać) zbyt dobra, druga zbyt zła i okrutna. Ja jednak i tak najbardziej polubiłam Stefanka. 😉. Autorce zdarzały się też niebezpieczne skręty w nadmierną melodramatyczność i sentymentalizm, na szczęście w porę schodziła z tych grząskich ścieżek.
Myślę, że i saga i jej autorka mają naprawdę duży potencjał i ja z chęcią przeczytam kolejny tom, zwłaszcza że tradycyjnie już, kiedy pomyślana jest kontynuacja, zakończenie jest takie, że wręcz prowokuje ciekawość i chęć przeczytania następnej części. Zwłaszcza że pani Olejniczak nie zapomniała również okrasić swojej powieści szczyptą metafizyki. W bardzo delikatny i wyważony sposób wtrąca, tutaj jakieś przeczucia, tam sny, które wywołują niepokój, a jeszcze gdzie indziej dziwne zwidy. W moim odczuciu jest to bardzo tajemnicze, ale przy tym bardzo realne urozmaicenie prozy życia rodziny z ulicy Grodzkiej.