Barwna opowieść o kobietach kilku pokoleń rodu Kossaków. Oparta na bogatym materiale wspomnieniowym i źródłowym, w tym również nigdzie niepublikowanych listach z rodzinnego archiwum.
Żyły w cieniu artystów malarzy, chociaż to one były majętne i dobrze urodzone i to za ich posag Kossakowie kupowali swoje siedziby. Były wśród nich dostojne matrony i stare panny czekające na mężów, były też buntowniczki, obdarzone talentem malarki i literatki, które chciały za wszelką cenę wyjść z cienia, eksponując swój własny talent .Wielka historia i małe przyziemne sprawy krzyżowały plany, plątały drogi, a one w różnych okolicznościach tworzyły kolejne domy, wyprowadzały w świat dzieci, realizowały marzenia, spełniały oczekiwania, zaskakiwały, wzbudzały podziw, zazdrość, albo współczucie. Są wśród nich żony: Juliuszowa, Tadeuszowa, Wojciechowa, ale są i kobiety, których nazwiska i pseudonimy literackie świadczą o ich samodzielności, o własnym dorobku.
Wydawnictwo: PWN
Data wydania: 2015-02-09
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 336
Mimo że tytuł jednoznacznie wskazuje na powiązania głównych bohaterek tej publikacji z Kossakami to jednak autorka przedstawia tu także sylwetkę kobiety, która nijak nie była skoligacona z owymi tytułowymi Kossakami. Mam tu na myśli Anielę z Kurnatowskich Gałczyńską - prababcię Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Magdaleny Samozwaniec. To właśnie z listów, wspomnień, zapisków jej potomkiń i innych członków rodziny mogłam bliżej poznać kobietę, która miała ogromny wpływ na twórczość swych prawnuczek...
W swej powieści pisarka nie ogranicza się jedynie do przybliżenia burzliwych losów dziesięciu kobiet powiązanych z Kossakami. Daje tu możliwość poznania wielu ciekawych wydarzeń z udziałem innych sławnych ludzi tamtych czasów: Adama Asnyka, Fryderyka Chopina, Gustawa Flauberta, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Jana Matejki, Adama Mickiewicza, Zofii Nałkowskiej, Cypriana Kamila Norwida, George Sand, Henryka Sienkiewicza, Jana Sztaudyngera i Melchiora Wańkowicza. Nie wzbrania się także w swej publikacji przez wzmiankami o znanych małżonkach, braciach naszych bohaterek: Witkacym, Juliuszu Kossaku czy Wojciechu Kossaku.
Żałuję, że autorka nie napisała trochę więcej o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Magdalenie Samozwaniec czy Zofii Kossak Szczuckiej Szatkowskiej. Krótko tylko wspomniała o tych kobietach przy okazji tworzenia notatek o ich matkach. Wiem, że ukazało się już wiele publikacji o ich życiu, ale widząc w opisie na tylnej okładce ich nazwiska spodziewałam się szerszego omówienia ich postaw, poglądów. A tymczasem autorka skupiła się na ich mniej znanych rodzicielkach, których losów nie byłam aż tak bardzo ciekawa. Może informacja na tylnej obwolucie miała skusić potencjalnego odbiorcę właśnie tymi znanymi nazwiskami. Jeśli taki był zamiar to został osiągnięty. Książkę przeczytałam. Jednak pozostał duży niedosyt.
Zaletą tej publikacji jest to, że dzięki niej mogłam wiele dowiedzieć się o obyczajach, tradycjach, życiu codziennym ludzi wywodzących się ze szlacheckich domostw. Z zainteresowaniem wnikałam w przytaczane anegdoty, wspomnienia z czasów powstań, z licznych bali, w opisy "dziwnych" sukien. Poznając kolejne noty o kobietach Kossaków trzeba przyznać, że pamięć o każdej z nich trwa nadal. W postaci ich dzieł lub w umysłach potomków. Niektóre z nich były wsparciem finansowym dla swych utalentowanych mężów. Nie wszystkie spełniały się jedynie w roli matki i żony pilnującej domowego ogniska. Zatem postawiły na samorozwój.
Moim zdaniem tytuł ma wydźwięk dyskryminujący te kobiety. Sugeruje ich przynależność do ich mężczyzn. Niektórzy mogą odczytać go jako uprzedmiotowienie płci pięknej. Dziwi mnie, że autorka zdecydowała się na taki właśnie tytuł. Jest przecież jedną z przedstawicielek niewiast. Może zrobiła to celowo. Chcąc uwypuklić rolę płci pięknej w opisywanych tu czasach. A może pragnęła poprzez użycie sławnego nazwiska zainteresować potencjalnego czytelnika. Trudno zgadnąć. Żeby poznać prawdę należałoby zapytać o to autorkę tejże książki - historyk literatury Joannę Jurgałę-Jureczkę.
Styl autorki powoduje, że kartki bardzo szybko jakby same się przewracają. Urozmaiceniem tej publikacji są przytoczone tu fragmenty z wcześniej nieznanych źródeł: Pamiętnika spisanego przez Anielę z Kurnatowskich Gałczyńską, licznych listów oraz zebranych informacji przez Zofię Kossak. Lekturę umilały mi także stare czarno-białe fotografie, kolorowe reprinty obrazów rodzinnych autorstwa Witkacego i Wojciecha Kossaka. Bardzo użyteczne okazało się zamieszczone na początku drzewo genealogiczne. Dodatkowo autorka każdej z bohaterek przydzieliła znak rozpoznawczy. To pomagało mi w identyfikacji konkretnych osób, ponieważ powtarzające się imiona wprowadzały nie małe zamieszanie. Przypisy na dole stron spełniły swoją rolę. Może tylko czcionka sprawia wrażenie zbyt dużej... Mimo wszystko muszę przyznać, że spędziłam miło czas w jej towarzystwie...
Przeczytane:2015-05-15, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki w 2015 roku, Mam,