Rodzinna tajemnica, nagłe zniknięcie młodej dziewczyny, plotka, która przykrywa prawdę, uczucie, które potrafi popchnąć ku zbrodni... Jolanta Knitter-Zakrzewska w mistrzowski sposób łączy w swoich opowiadaniach subtelny zmysł psychologicznej obserwacji z kryminalną zagadką. Ale „Kobieta na końcu peronu” to nie tylko opowieść o meandrach ludzkich motywacji. To również historia o potędze uczuć, które potrafią wznieść nas na wyżyny oraz o tym, że czasem to, co widzimy, nie jest takie, jakie nam się wydaje…
Wydawnictwo: Warszawska Grupa Wydawnicza
Data wydania: 2016-01-27
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 404
Sięgając po Kobietę na końcu peronu spodziewałam się intrygującej powieści drogi.. tak cóż, od razu widać że nie czytałam wcześniej recenzji ani nawet informacji na okładce. To co spotkało mnie podczas czytania okazało się zaskakujące bowiem nie jest to powieść, to raczej zbiór intrygujących napawiających niepokojem opowiadań.
Każdy rozdział to hisotria innych osób, osadzona w innym miejscu, zupełnie różna. Typowa książka dla niecierpliwych :) Historie choć nie są długie są poruszające. W prawie każdej hostorii pojawia się wątek kryminalny, przemyślany i do tego tak realny jakby opowiadania oparte były o autentyczne historie. Proza pisana jest prostym językiem, trafia do nas bezpośrednio uderzając w czułe punkty. W opowiadaniach mamy to samo życie: miłość, tęsknotę, żal, smutek, śmierć, przebaczenie, oczekiwanie, itd.
W narracji podoba mi się to, że w każdym opowiadań prowadzona jest ona z kilku perspektyw tak jakby tą samą historię opowiadało kilka osób i każdy widział ją zupełnie inaczej. Dzięki temu książkę choć tak realistyczną czyta się przyjemnie, choć na co dzień wolę książki bardziej oderwane od naszej zwykłej szarej rzeczywistości.
Szczęście pojawia się zupełnie nagle. (…) Zazwyczaj w momencie pogodzenia się z życiem, z tym, co jest, i docenienia tego, co jest. Nazywam się...
Zbrodnia, gwałtowne namiętności i samotność – wszystko to, co bezpowrotnie przecina spokojne ścieżki naszego życia. W chłodny lutowy poranek 2012...