Bestseller Amazon Charts, ,,Washington Post", ,,Wall Street Journal" i ,,USA Today"
Pełna emocji opowieść o dwóch siostrach, oceanie kłamstw i poszukiwaniu prawdy
Nagle zobaczyła swoją siostrę w telewizyjnych wiadomościach, choć ta nie żyła od piętnastu lat...
Josie Bianci zginęła przed laty podczas ataku terrorystycznego na pociąg. Odeszła na zawsze. Tak uważała jej siostra, Kit, lekarka z izby przyjęć w Santa Cruz. Wystarczy jednak kilka rozdzierających serce sekund, by świat Kit się zawalił. Relacja na żywo z pożaru klubu w Auckland uchwyciła obraz kobiety wśród dymu i gruzu. Jej podobieństwo do Josie jest niewiarygodne. Nie ma wątpliwości: to ona. Wraz z tym nadchodzi powódź emocji - żalu, straty i gniewu - które Kit w końcu ma szansę uspokoić, jeśli odnajdzie siostrę.
Po przyjeździe do Nowej Zelandii Kit rozpoczyna swoją podróż do wspomnień z przeszłości, do dni spędzonych na plaży z Josie. Do zaginionego nastolatka, który stał się częścią ich rodziny. I do traumy, która prześladowała Kit i Josie przez całe ich życie.
Emocjonalna opowieść jednej z najbardziej utytułowanych autorek literatury kobiecejo relacji między dwiema siostrami i trudnościach w stawianiu czoła prawdzie.
,,Today"
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2023-04-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: When We Believed in Mermaids
CIEMNA STRONA ŻYCIA
Barbara O'Neal to popularna amerykańska pisarka i podróżniczka, której powieści zdobyły wiele nagród nie tylko na amerykańskim rynku wydawniczym. Do tej pory nie miałam przyjemności zaznajomić się z piórem autorki, chociaż już od pewnego czasu na półce mojej domowej biblioteczki czeka "Recepta na miłość", którą zdobyłam podczas jednej z wymianek książkowych. A tymczasem sięgnęłam po ostatnio wydaną powieść "Kiedy wierzyliśmy w syreny" i jestem bardzo zadowolona, bo był to idealny wybór.
Kit i Josie Bianci wychowywały się w destrukcyjnej rodzinie. Rodzice prowadzili restaurację i swojemu interesowi poświęcali całą uwagę i zaangażowanie. Dziewczynki od najmłodszych lat mogły liczyć tylko na siebie. Potem w ich życiu niespodziewanie pojawił się Dylan - ciężko doświadczony przez życie nastolatek, który szybko stał się członkiem rodziny Bianci. To on czuł się odpowiedzialny za młodsze przyszywane siostry, okazywał im zainteresowanie i starał się zastępować dziewczynkom rodziców. Jednak był tylko nastolatkiem, który na dodatek walczył z własnymi demonami. Trzęsienie ziemi sprawiło, że pozornie poukładane życie rodziny spadło w przepaść razem z domem i restauracją górującą na urwisku nad oceanem. Trudno było się po tym pozbierać. Następne lata obfitowały w nieustanne pasmo porażek... Okropny wypadek na kolei, w którym straciło życie wiele osób, a wśród nich także Josie Bianci dopełnił tragedii.
Powieść jest po prostu niesamowita. Bardzo spodobał mi się pomysł na fabułę. Dzięki tej historii mogłam się poczuć jak turystka odwiedzająca Antypody. Przechadzając się wraz z bohaterami ulicami Auckland w Nowej Zelandii, czy surfując razem z siostrami po falach Oceanu Spokojnego czułam się niczym na wakacjach. I choć powieść "Kiedy wierzyliśmy w syreny" nie należy do najłatwiejszych, to w ogólnym odbiorze historia jest niezwykle pozytywna i optymistyczna. Autorka postawiła tu na szczerość i uzdrowienie, zarówno jeśli chodzi o siebie, jak i rodzinne relacje zniszczone przez nieodpowiedzialność, strach, nałogi i zaniedbania. Sporo tu bólu, rozczarowania, beznadziei, szkód i rodzinnych sekretów, czasem trudno zmierzyć się z emocjami, które udaje się oswoić tylko dzięki nadziei i odkupieniu.
"Kiedy wierzyliśmy w syreny" to opowieść, która pozwala nam zajrzeć za kotarę ciemnej strony życia. Barbara O'Neal stworzyła niezwykle realistyczny i wiarygodny obraz trudnego dzieciństwa, w którym dzieci od najmłodszych lat były pozostawione same sobie. Ukazała dzieciństwo pełne cieni, samotności, tęsknoty, podejrzanych kontaktów i niezdrowych reakcji. Jedynym jasnym punktem w tym brutalnym świecie dorosłych była siostrzana miłość dwóch kilkuletnich dziewczynek, które mogły sypiać na plaży pod gwiazdami. Konsekwencje dorastania w takim środowisku bez trudu można przewidzieć. A mimo to szokuje i przeraża nieodpowiedzialność oraz lekkomyślność rodziców skupionych wyłącznie na sobie i firmie. Ta historia to bezustanne balansowanie na cienkiej linie oddzielającej pozory od rzeczywistości i dobro od zła. Ta granica często się zaciera, a konsekwencje są bolesne.
Powieść Barbary O'Neal skłania do głębokich przemyśleń. Trzeba pamiętać, że zawsze są rzeczy ważne i ważniejsze. Autorka zadbała, aby w natłoku obowiązków i wszechobecnym pędzie życia nie umknęło nam to, co naprawdę istotne, abyśmy nie stracili swojej szansy. "Kiedy wierzyliśmy w syreny" to niezwykle wartościowa i mądra historia, która zapada głęboko w pamięć. Przesympatyczni bohaterowie zmagający się z całym bagażem doświadczeń pobudzają naszą wrażliwość i wywołują pozytywne odczucia. Darzymy ich serdecznością, przyjaźnią i współczuciem. A ze wszystkiego co złe i brutalne próbujemy ich rozgrzeszać.
Książka przypadła mi do gustu także z uwagi na obrazowy styl i bardzo przystępną narrację. Barbara O'Neal pisze prosto, lekko, ale jej przekaz nacechowany jest emocjami. W podobny sposób konstruują swoje książki Susan Wiggs oraz Diane Chamberlain, więc jeśli czytujecie powieści tych autorek, to "Kiedy wierzyliśmy w syreny" także spełni Wasze oczekiwania.
RECENZJA
🧜"KIEDY WIERZYLIŚMY W SYRENY"🧜.
AUTOR: BARBARA O'NEAL
WYDAWNICTWO: MUZA
„DWIE SIOSTRY, OCEAN KŁAMSTW I POSZUKIWANIE PRAWDY PO LATACH”.
„Czuję coś w sobie. Coś dzikiego i głębokiego, dostrojonego do jego szarpiących za struny palców, bolesnego i pulsującego. To coś nabiera barw, bogatej żółci, koloru światła słonecznego, i zaczyna rozprzestrzeniać się po moim ciele, każda część mnie staje się punktami światła, które pulsują jednocześnie z jego strunami......”
Kiedy Wierzyliśmy W Syreny to wspaniała, intrygująca opowieść o siostrzanej miłości, przywiązaniu i poszukiwaniu prawdy.
Przepełniona paletą wielobarwnych emocji, opleciona tęsknotą, żalem, bólem, gniewem, cierpieniem, tajemnicami, ale również ogromną siłą miłości, nadziei, odkupieniu i uleczeniu. Opowieść o krzywdach, traumach, stracie, samotności, trudnej przeszłości, relacjach rodzinnych i strachu przed otworzeniem serca na innych. Historia wyniszczającego, rozpadającego się życia i dramatu rodzinnego zakończona, katastroficznym zakończeniem, która odmieniła życie bohaterom.
Wraz z bohaterami książki odkryjemy miłość do oceanu i serfowania wśród fal, dając oczyszczanie, spokój i uwolnienie się od problemów.
Książka przeplatana wspomnieniami i teraźniejszością.
Dostajemy tutaj kilka wątków, uzależnienia, molestowanie, brak miłości rodzicielskiej, drugie życie i chłopca, który przybyłby znikąd i stał się bardzo ważny dla sióstr, wątek miłosny, który był bardzo interesujący.
Barbara O'Neal pokazała, że życie to mieszanka różnych wydarzeń, które wpływają na nasze życie.
Autorka stworzyła niepowtarzalną fabułę, oplecioną oceanem kłamstw, naładowaną kalejdoskopem emocji i uczuć, która wciągnęła mnie bezpowrotnie.
Uwielbiam takie historie, które wzbudzają emocje, które potrafią przygnieść, ale również dać nadzieję.
Piękna, niezwykle bolesna historia, która oplata niczym bluszcz i gwarantuje, że nie odłożysz książki do ostatniej strony.
Pisarka ma niezwykle opisowy, barwny, plastyczny styl, dzięki, któremu możemy zobaczyć własnymi oczami, poczuć wszystkimi zmysłami, tę historię i przeżywać ją razem z bohaterami książki.
Jestem zachwycona, całokształtem tej książki.
Zostałam dosłownie zauroczona.
Książki została dopracowana w każdym detalu przez autorkę.
Książka napisana jest z perspektywy głównych bohaterów Kit i Mari, dzięki temu możemy ich bliżej poznać, zobaczyć ich życie, przez co przechodziły, z czym się zmagają, co ukrywają, wgłębi duszy.
Bohaterowie genialnie wykreowani, niezwykle barwni, intrygujący, różnorodni, popełniają mnóstwo błędów, próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości, niedoskonali, a jednak niezwykle prawdziwi. Polubiłam postacie wykreowane przez autorkę. Dwie siostry a tak różne i całkowite przeciwieństwa.
Kit unikała intensywnych relacji, które zapewniały jej bezpieczeństwo przez całe dorosłe życie.
I mam nowego męża książkowego, Javiera, ten mężczyzna jest idealny.
„Kto wie, jak długo pozostajemy, oboje zaklęci w tym momencie. Głos...ociera się o tę chwilę, ale jej nie zabija, ona jest jak pajęcza, która uczepiła się palców”.
Książka opowiada historię dwóch sióstr Kit i Josie.
Kit Bianci jest lekarką, która pracuje na izbie przyjęć w Santa Cruz, ciągle zajęta, nie ma chwili na odpoczynek, jedyną przyjemnością jest serfowanie pośród fal oceanu, który daje jej ukojenie. Zbudowała wokół siebie szczelną barierę, nie dopuszczając nikogo do siebie, chroniąc w ten sposób swoje poharatane serce.
Kobieta od piętnastu lat myślała, że jej siostra zginęła w zamachu terrorystycznym, a tu po tylu latach widzi ją w wiadomościach w telewizji. Ten moment wywołuje powódź emocji, żalu, straty, a zarazem ogromnego gniewu i otwiera te drzwi, które unikała od bardzo dawna.
Wyrusza w podróż wypełnioną ogromnymi emocjami, wspomnieniami z przeszłości z lat dzieciństwa, do Nowej Zelandii w poszukiwaniu siostry.
-Czy podróż do nowego miejsca stanie się oczyszczająca i ukoi serce Kit?
-Czy Kit odnajdzie Josie?
-Czy Josie żyje?
-Czy siostry odzyskają siebie w dorosłym życiu?
-Czy Kit uwolni serce otoczone murem obronnym i odnajdzie miłość?
-Dlaczego Josie upozorowała własną śmierć.
-Czy Mari zdradzi swój sekret?
-Co się stanie gdy wyjdzie prawda o życiu Mari na jaw?
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz do recenzji 🩷🩷❤️❤️❤️.
Polecam ❤️❤️.
Kiedy Wierzyliśmy w syreny to książka w pięknych, czasami magicznych słowach opisująca szczerą, brutalną, mocną historię o wielobarwnych emocjach.
Kit lekarka, która podczas przerwy w pracy w wiadomościach dostrzega twarz swojej zmarłej Siostry. Siostry, która zginęła podczas napadu terrorystycznego na pociąg. Wyrusza w podróż do Nowej Zelandii aby odnaleźć siostrę. Jednak czy jej się uda? Czy osoba z telewizji okaże się jej siostrą? Co ta podróż przyniesie Kit? Z czym będzie musiała się zmierzyć?
Kiedy wierzyliśmy w syreny to książka która przygniata emocjami, jest wiele odcieni szarości.
Dwie siostry które wychowały się same tak naprawdę bo ich rodzice byli szalenie w sobie zakochani i zapominali o córkach oraz prowadzili restaurację. Do świata sióstr dołączył Dylan chłopak który przyszedł do ich restauracji i otrzymał pracę jak i dach nad głową. W życiu sióstr ktoś wreszcie zaczął się nimi opiekować. Kit i Josie dwie siostry które stworzyły dla siebie bezpieczna przystań, jednak w ich świecie wydarzyło się coś strasznego przez co Josie zaczęła się oddalać. Już wtedy Kit poczuła osamotnienie i pierwsze porzucenie. Dzieciństwo które są podwalinami do tego kim się staniemy, dzieciństwo które przez złe wydarzenia może zniszczyć przyszłość i człowieka.
Kiedy wierzyliśmy w syrena to genialna napisana książką. Autorka czytelnikowi stopniuje trochę ze świata dzieciństwa Josie i Kit i trochę z życia Kit, kim się stała, jak wpłynęła śmierć siostry na jej życie. To są wielkie emocje, które czasami przygniatają, jednak między mrokiem zaświeci słońce i jest to moment na wzięcie oddechu i przygotowanie się do dalszej, trudnej, szczerej wycieczki w życie dwóch dziewczynek.
Zakończenie historii to dla mnie było wiele krokodylowych łez, ale też autorka w epilogu daje nam oczyszczenie, z emocji, zrozumienie pełnego obrazu historii Kit. Polecam książkę, która ma w sobie wysokiej jakości historię oraz wiele mocnych emocji.
Ostry dyżur, Kity jako lekarka ma ręce pełne roboty, gdy w końcu może pozwolić sobie na chwilę przerwy, jest już druga w nocy, a w wiadomościach zauważa twarz, której nie widziała bardzo długo, twarz której myślała, że już nigdy nie zobaczy, twarz swojej zmarłej siostry. Czy to możliwe żeby to była naprawdę Josie?
Po dyżurze czuje, że musi odreagować więc udaje się surfować. Później otrzymuje telefon od matki, która również oglądała te same wiadomości i chce nakłonić Kit by odnalazła Josie.
Czy ta kobieta w telewizji to rzeczywiście Josie? Czy Kit odnajdzie swoją starszą siostrę? Oraz jakie tajemnice wyjdą na jaw?
Przyznam, że opis tej książki bardzo mnie zaciekawił, a dodatkowo okładka również wydała mi się urzekająca. Jednak jakoś mam mieszane uczucia co do tej historii.
Podobała mi się, nie powiem, że nie, lecz zabrakło mi czegoś, co by mnie zauroczyło, czegoś co by mnie zachęciło do dalszego czytania. Nie będę ukrywać ale tę książkę czytałam wyjątkowo długo, a ma około czterystu stron.
Historia ogólnie piękna i ciekawa, jednak dosyć przewidywalna. Choć były momenty, w których zachowanie głównych bohaterów zmroziło mi krew w żyłach.
Podobały mi się wykreowane bohaterki, dwie siostry, a jednak zupełnie różne. Zupełne przeciwieństwa, jedyne co je łączy to surfowanie. Może trochę nie rozumiem podejścia Kit do poszukiwań siostry. Z jednej strony chciała ją odnaleźć, a z drugiej nie wiedziała od czego zacząć. Ja bym na pewno pytała każdego czy ktoś widział osobę ze zdjęcia.
Autorka porusza też kilka trudnych tematów, na przykład molestowanie nieletnich, uzależnienia, bądź brak zainteresowania rodziców własnymi dziećmi.
Przyznam, że naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić to by mieć dzieci i nie okazywać im swojej miłości, bądź się o nie nie martwić.
Książkę może i czyta się dosyć szybko, jednak mi zajęła ona dosyć dużo czasu. Nie mogłam się w nią wkręcić, zabrakło mi jakiejś zachęty która by podkręciła moją ciekawość, co do tego, co będzie dalej. Zabrakło mi też jakiegoś elementu zaskoczenia. Poza sekretami rodzinnymi był również wątek miłosny, który mi się dosyć podobał.
Książkę przeczytałam, ale nie mam jak na razie ochoty by zapoznać się z pozostałymi książkami autorki.
Koniecznie musicie sprawdzić na własnej skórze, może właśnie wam skradnie ta powieść serce.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: macie siostrę. Ta siostra ginie podczas ataku terrorystycznego w pociągu. Praktycznie zerowe szanse na przeżycie. Opłakujecie, przeżywacie żałobę, ciężko Wam wrócić do normalności. A tu nagle - pewnego dnia - po piętnastu latach - widzicie ją żywą w wiadomościach telewizyjnych. Nie jest to jakiś omam, przywidzenie. Na własne oczy przez kilka sekund jest w relacji na żywo z pożaru z klubu w Auckland. Co robisz ? Jakie emocje Ci towarzyszą? Właśnie takiej sytuacji doświadczyłam Kit. Nie miała żadnych wątpliwości, że ta kobieta na tle dymu i gruzu to jej starsza - podobno martwa - siostra Josie. Zalewa ją fala emocji - żal, gniew i zagubienie. Jedynie odnalezienie kobiety pozwoli Kit ukoić ból i pozostałe odczucia.
Kiedy tylko dociera do Nowej Zelandii rozpoczyna swoją podróż do chwil spędzonych z Josie. Do tajemniczego zagubionego nastolatka. A także do mniej przyjemnych, bolesnych i traumatycznych wspomnień. Czy Kit i Josie mają szansę odzyskać siebie w dorosłym życiu?
Niezwykła opowieść o życiu i stracie. Powieść przepełniona bólem, żalem, zazdrością, lękami ale również nadzieją, przyjaźnią oraz miłością. To wszystko sprawia, że nie jest łatwo odłożyć książkę na bok. Historia Josie i Kit wciąga od pierwszej strony. Po kolei kartka po kartce odkrywamy kolejny element układanki. Dlaczego doszło do tego, w którym punkcie znajdują się bohaterki. Na samym końcu i tak autorka mocno zaskoczyła. Nie podejrzewałam, takiego rozwiązania tajemnic przeszłości.
Równolegle do głównego wątku, rozwijała się przypadkowa znajomość Kit z przystojnym latynoskim muzykiem - Javierem. Od początku czytało mi się to bardzo przyjemnie i naturalnie. Trzymałam mocno za nich kciuki.
Ciekawe kreacje postaci. Każda w wyjątkowy sposób zaprezentowana i poprowadzona. Była ich idealna ilość. Historia intrygująca, nieszablonowa i nieoczywista. Bardzo przyjemnie spędziłam z nią czas. Jestem pewna, że jeszcze do niej wrócę nie raz.
Zlosnica_czyta
„Większości z nas udaje się pozostać na tej planecie, w naszych ciałach, przez siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt lat, wszyscy po drodze gromadzimy blizny, każda z nich ma swoją historię. Kawałek gipsu, który na zawsze naznacza twoją twarz, klamra od paska, przypalenia od papierosów.”
„Kiedy wierzyliśmy w syreny” Barbary O´Neal to książka, której akcja toczy się niespiesznie.
Kit pracuje na oddziale ratunkowym szpitala w Santa Cruz. Piętnaście lat wcześniej straciła w zamachu terrorystycznym ukochaną siostrę, a jeszcze wcześniej w wyniku trzęsienia ziemi dwie inne bliskie osoby. Jej życie to głównie praca, surfing i kot. Nie potrafi się zaangażować w związek z mężczyzną. Dba jedynie o kontakt z matką, która od kilkunastu lat przestała nadużywać alkoholu. Pewnego razu, oglądając serwis informacyjny, dostrzega twarz swojej rzekomo nieżyjącej siostry. Za namową rodzicielki udaje się do Nowej Zelandii, aby przekonać się, czy jej siostra naprawdę żyje. Co się musiało wydarzyć, że Josie sfingowała własną śmierć? Czy po tylu latach siostry odnajdą wspólny język? Jakie tajemnice skrywa przeszłość?
Autorka zabiera nas w niezwykle ujmującą i emocjonalną podróż, przepełnioną bólem i tęsknotą, niewyobrażalnymi przeszłymi krzywdami, które determinują przyszłość. To opowieść o ogromnej sile siostrzanej miłości, o skrywanych tajemnicach, które drastycznie naznaczyły obie siostry. Opowieść o na pozór wspaniałej rodzinie, w której jednak nie wszystko jest takie, jak to mogą postrzegać inni. O braku matczynej opieki, o tym, jak walka o małżeństwo i dobry status może przyczynić się do poważnych zaniedbań. „Każda dziewczynka potrzebuje matki, która będzie ją chronić jak lwica”. To też opowieść o wybaczaniu, które nie jest łatwe, a tak ważne, by oczyścić swój umysł i duszę.
Książka napisana jest pięknym językiem. Zdecydowanie zakwalifikowałabym ją jako dramat obyczajowy z wątkiem romantycznym, który jest subtelnym dodatkiem do całości. Liczne retrospekcje pozwalają nam krok po kroku poznawać, co kierowało zachowaniem Josie i dlaczego Kit zbudowała wokół siebie mur niedostępności. Lektura ta skłania do wielu refleksji, pokazuje jak bardzo dzieciństwo kształtuje człowieka i jak ważne jest to, by pozwolić sobie na oczyszczenie, na wyrzucenie z siebie skrywanego bólu, na powiedzenie prawdy, która może okazać się bolesna, ale będzie pierwszym krokiem ku trudnej drodze wybaczenia.
Polecam bardzo!
Czy macie czasem ochotę zniknąć?
Nie ukrywam, że kilka razy przez moją głowę przebiegła taka myśl, nawet ostatnio, ale później po chwili zastanowienia stwierdziłam, że nie, nie dam się, dam radę, bo zniknąć oznacza brak kontaktu z moją rodziną… a tego sobie nie wyobrażam. Dla nich, dla chwil spędzonych z nimi, przetrwam wszystko…
Kit od wielu lat żyje w przeświadczeniu, że jej starsza siostra zginęła podczas ataku terrorystycznego, kiedy nagle w programie informacyjny dostrzega jej twarz. Czy to przewidzenia, czy tak bardzo za nią tęskni, że cały czas ją wszędzie widzi? A może to jednak ona, może Josie żyje? Kobieta musi się upewnić! Wyrusza do Nowej Zelandii z misją odnalezienia siostry, a wspomnienia wracają jak bumerang.
Kit i Josie, jak się okazuje nie miały łatwego dzieciństwa, choć były momenty, kiedy uśmiech nie schodził z ich twarzy, ale to były tylko chwile… To właśnie minione lata stały się początkiem końca relacji rodzinnych, ale pojawiła się szansa na odbudowanie ich. Czy łatwo zapomnieć o straconym czasie, o krzywdach, łzach, traumach i smutkach? Nie…. ale warto spróbować odnaleźć się na nowo.
Historię poznajemy z perspektyw dwóch sióstr. Powoli odkrywamy wszystkie tajemnice, które miały ogromny wpływ na to, jak potoczyły się losy każdej z nich.
To była bardzo przejmująca historia, dla mnie szczególnie, bo sama mam siostrę i nie wyobrażam sobie, że mogłaby mi wywinąć taki numer. Poznając dzieciństwo bohaterek, wracałam myślami do naszego i wspominałam wspólne zabawy, rozmowy, zdarzenia, które w jakiś sposób nas ukształtowały.
To opowieść o tym, że kłamstwa mogą wszystko doszczętnie zniszczyć…. nie warto, nawet najgorsza prawda jest lepsza niż oszukiwanie najbliższych.
Czytając tę książka słyszałam szum fal, tych fal kiedy Kit i Josie razem surfowały, wtedy w dzieciństwie i teraz po latach, a każdy wodny pomruk był inny, kipiał zupełnie innymi emocjami, których tu znajdziecie ogrom…
Kit od lat żyje w przekonaniu, że jej siostra, Josie zginęła w ataku terrorystycznym. Jej wieloletnia żałoba kończy się poniekąd w dniu, kiedy widzi swoją siostrę podczas transmisji na żywo z pożaru klubu. Kit postanawia pójść śladami Josie i odkryć prawdę. Czy dziewczyna żyje? Jak to możliwe, że Kit zobaczyła ją w telewizji? Co skłoniło bohaterki to podejmowania drastycznych decyzji?
Na tę książkę trzeba mieć "swój czas". Trzeba się nad nią pochylić, móc w pełni poświęcić jej czas, aby zrozumieć jej przesłanie. To piękna, pełna emocji lektura. Autorka tworzy coś na wzór eseju, pełnego dygresji i retrospekcji. Ta książka zbudowana jest ze wspomnień, które jak łaty na kocu uszyte zostały z traum, gniewu i żalu. To historia o dzieciństwie pełnym smutku i cierpienia, ale i o próbach podnoszenia się ze zgliszczy przeszłości.
Dwie siostry, ocean kłamstw i poszukiwanie prawdy po latach. 🤫
Josie Bianci zginęła przed laty podczas ataku terrorystycznego na pociąg. Relacja na żywo z pożaru klubu w Auckland uchwyciła jej twarz. Nie ma wątpliwości: to ona. Wraz z tym nadchodzi powódź emocji – żalu, straty i gniewu – które Kit w końcu ma szansę uspokoić, jeśli odnajdzie siostrę. Po przyjeździe do Nowej Zelandii Kit rozpoczyna swoją podróż do wspomnień z przeszłości, do dni spędzonych na plaży z Josie. I do traumy, która prześladowała Kit i Josie przez całe ich życie.
„Moja siostra nie żyje od prawie piętnastu lat, a tu nagle widzę ją w wiadomościach w telewizji.”
Już te kilka słów przyciąga uwagę i sprawia, że nie można przejść obojętnie obok tego tytułu. „Kiedy wierzyliśmy w syreny” to wielowątkowa opowieść o kłamstwach, tajemnicach i mrocznej przeszłości głównych bohaterek.
Bardzo lubię, kiedy w książkach historię opowiadają różne postaci. Dokładnie tak została podzielona narracja tej książki. Poznajemy historię z perspektywy Kit i Mari. Przyznam szczerze, że mi najbardziej podobały się rozdziały z perspektywy Mari. Na samym początku autorka nakreśla, że w jej historii ewidentnie brakuje ważnych elementów układanki i wiedziałam, że rozdziały z jej udziałem przybliżą nas do tajemnic, które skrywa przed rodziną. Byłam bardzo ciekawa co takiego siedzi w głowie tej kobiety i na szczęście autorka wnikliwie zagłębia nas w tę wiedzę, dając wyraźny obraz jej myśli i poczynań, a także utwierdza nas w przekonaniu, że w tej historii jest mnóstwo niedomówień, dlatego tak bardzo ciągnie czytelnika do finału.
Autorka tak fajnie konstruuje tempo tej akcji, tak fajnie przedstawia czytelnikowi kolejne wydarzenia, że nie sposób jest oderwać się od tej powieści. Bardzo chciałam wiedzieć, co wydarzy się dalej, w jakim kierunku potoczy się fabuła, a dzięki powracaniu co jakiś czas w przeszłość, mogliśmy lepiej wyobrazić sobie, dlaczego życie bohaterów potoczyło się tak, a nie inaczej.
Nie sądziłam, że ta historia aż tak mnie w siebie zaangażuje. To pełna kłamstw i niedomówień historia, gdzie siostrzana więź zostaje poddana wielkiej próbie. Powiedzieć prawdę, czy skłamać? Tutaj nie ma dobrego rozwiązania. Autorka stawia bohaterów pod ścianą nie dając im możliwości ukrycia głęboko skrytych tajemnic. „Kiedy wierzyliśmy z syreny” to świetnie napisana powieść, której jednak największym atutem nie jest fabuła, tempo akcji, wykreowany świat czy jakikolwiek inny element, a zdecydowanie bohaterowie. To ich kreacja zachwyciła mnie tutaj najbardziej, to, jak szalenie skomplikowane i pełne sprzeczności są ich charaktery – zwłaszcza w przypadku głównych bohaterek, bo to one, jako postacie przewodnie, najbardziej wyróżniają się w tej historii. Przebywają oni niesamowicie długą drogę, która fantastycznie kształtuje ich charaktery, sprawiając, że czytelnik ma świetną możliwość obserwacji tego, jak bardzo zmieniają się ci bohaterowie, a także – przede wszystkim – jak okazują się być kimś zupełnie innym, niż przypuszczaliśmy.
Tę książkę czyta się naprawdę bardzo szybko, po części zdecydowanie z powodu bardzo krótkich rozdziałów. Podzielenie narracji pomiędzy dwie główne bohaterki, które na zmianę relacjonują rozgrywające się wydarzenia, dziejące się w dokładnie tym samym momencie, a jedynie z innego punktu widzenia, to najlepszy aspekt tej książki.
Życie pisze różne scenariusze, a tą historią autorka uświadamia nas, jak takie zmiany kształtują naszą osobowość. Uświadamia, jak życie potrafi dać w kość odbierając nadzieję na lepsze jutro. Jednak piękno takich sytuacji polega na podniesieniu się z upadku. Piękna historia o siostrzanej więzi i uzdrawiającej mocy wybaczania.
KIEDY WIERZYLIŚMY W SYRENY to powieść, w której po trosze znajdziecie wszystko: obyczaj, romans, ale też zagadkę i trudną przeszłość.
Lubię takie nieoczywiste powieści z mieszaniną różnych gatunków, a losy Kit i Josie taką historię mi zaserwowały. Niecodzienną i wielce poruszającą, bo pod płaszczykiem obyczaju autorka przemyciła wątek traumatycznego dzieciństwa i molestowania.
To właśnie ten wątek przeszłości najbardziej mnie ciekawiła, pokazuje jak Kit i Josie nie miały łatwo. Trudne dzieciństwo, cały czas kładzie cień na ich obecne życie i podejmowane decyzje. Już sam fakt sfingowania własnej śmierci przez Josie, wiele mówi o jej traumie.
Wprawdzie zdarzały się momenty, że powieść trochę mi się dłużyła, ale to bardziej za sprawą spokojnego stylu autorki, niż samej w sobie historii.
To piękna opowieść o dwóch siostrach, tak różnych, a jednak podobnych do siebie. Kit dawno już pochowała siostrę, opłakała ją i w jakiś sposób pogodziła się z jej stratą. Kilka sekund burzy jej cały spokojny świat. I dziewczyna wie jedno, nie spocznie dopóki nie odnajdzie siostry i dowie się całej prawdy. Czy Kit odnajdzie Josie? Dlaczego jej siostra podjęła taką decyzję i pozwoliła wierzyć jej i matce, że nie żyje? Jaką tajemnicę skrywała i czy siostry odnajdą się na nowo po tylu latach? Czy siostrzana miłość pokona wszystko? Całą powieść widzimy od strony dwóch sióstr. Raz narratorem jest Kit, a raz Josie. Siostry często wracają w swoich wspomnieniach do dzieciństwa, które nie było różowe. Mają swoje traumy, tajemnice. Autorka porusza trudne tematy takie jak: alkoholizm rodziców, narkotyki, molestowanie. Na początku trudno jest zrozumieć postępowanie Josie, ale kiedy dokładnie poznajemy jej historię możemy zrozumieć bohaterkę, a nawet jej współczuć.
Książka jest emocjonująca, chwyta za serce. Można polubić obie siostry i mocno im kibicować. Bardzo ciekawa byłam jak autorka poprowadzi tę historię. Czy dane będzie szczęśliwe zakończenie? O tym musicie się przekonać sami:) A książkę bardzo polecam!
"Kiedy wierzyliśmy w syreny" to poruszająca i pełna emocji powieść autorstwa Barbary O'neal, która opowiada historię Kit, lekarki z izby przyjęć w Santa Cruz, która po wielu latach odnajduje swoją zaginioną siostrę Josie. Autorka uznawana za jedną z najbardziej utytułowanych literatury pięknej, ukazuje historię pełną emocji, która toczy się swoim tempem.
Fabuła jest bardzo wciągająca i pełna tajemnic, które są stopniowo odkrywane w trakcie czytania. Autorka pięknie opisuje Nową Zelandię i jej wybrzeża, które są tłem dla historii. Warto zaznaczyć, że O'neal przedstawia tę krainę jako bardzo piękną i malowniczą, co dodaje powieści dodatkowego uroku.
Głównymi bohaterami są Kit i Josie, siostry, które rozdzielił zamach terrorystyczny. Kit, która przez lata żyła w tęsknocie po utracie swojej siostry, jest w szoku, gdy podczas transmisji na żywo z pożaru klubu w Auckland widzi kobietę bardzo podobną do Josie.
Czy to możliwe? Dlaczego Josie upozorowała swoją śmierć?
Autorka zgrabnie ukazuje emocje Kit, która musi poradzić sobie z faktem, że jej siostra nie jest już tą samą osobą, którą pamiętała.
O'neal umiejętnie balansuje między trudnymi emocjami Kit i Josie, ukazując wrażliwość i delikatność obu postaci. Historia o uczuciach, traumie i rodzinnych sekretach. Spokojna akcja, przy której miło spędziłam czas.
,,Kiedy wierzyliśmy w syreny" to bardzo specyficzna książka. Z jednej strony fabularnie nie dzieje się tutaj zbyt wiele i nie ma zatrważających zwrotów akcji. Jednak od powieści ciężko się oderwać, ponieważ porusza ona bardzo bolesne, wstrząsające, ale i wzruszające wspomnienia naszych bohaterek. Śmiało można powiedzieć, że jest to ich oda do bólu i samotności, a także hołd dla dzieciństwa, które zostało naznaczone złem.
Kit I Mari w sposób wręcz intymny dzielą się szczegółami swojego życia. Skala emocji jaka emanuje z każdej strony jest niewiarygodna i to właśnie ona sprawia, że książka ta jest naprawdę piękna. Podoba mi się jak Barbara O'Neal z delikatnością i ogromnym wyczuciem pisze o tematach bolesnych, a wręcz traumatycznych. Gorzkie chwile przeplatają się z radosnymi i sponiewierają nas emocjonalnie.
,,Kiedy wierzyliśmy w syreny" to książka, która zagości w moim sercu na naprawdę długo. Opowiada o utraconym dzieciństwie, uzależnieniach, budowaniu przyszłości i o siostrzanej więzi. Jestem pewna, że jeżeli po nią sięgniecie to przepadniecie w lekturze tak ja. Zdecydowanie polecam.
,,Kiedy wierzyliśmy w Syreny" to książka, która wciąga i intryguje od pierwszych stron. Opowiada ona historię dwóch sióstr: Kit i Josic. Piętnaście lat temu jedna z nich, Josie została uznana za zmarłą w wyniku katastrofy kolejowej. Ciało nigdy nie zostało zidentyfikowane. Siła eksplozji była podobno tak duża, że było to niemożliwe. Jakim więc cudem Kit, widziała dziewczynę po latach w wiadomościach o eksplozji klubu w Nowej Zelandii. Zadawałam sobie pytanie czy Kit, kobieta ciężko pracująca jest tak zmęczona, że wydaje się jej, że to jej siostra? Ma urojenia? Tak bardzo za nią nadal tęskni, że widzi ją w każdej podobnej osobie? Na drugi dzień jednak okazuje się, że te same wiadomości ogląda matka dwóch kobiet i również ma wrażenie, że widziała swoją zmarłą córkę. Kit postanawia dowiedzieć się prawdy i udaje się do Nowej Zelandii. W trakcie podróży wspomina wspólne lata z Josie i pewnym zbuntowanym nastolatkiem, Dylanem, który stał się częścią ich rodziny. To on uczył dziewczyny między innymi surfingu. Wspomnienia te nie zawsze były miłe. Były też związane z cierpieniem i z traumą z dzieciństwa. Czy Kit odnajdzie siostrę i czy obie będą umiały po latach odzyskać siebie? Przekonajcie się sami.
Autorka zainteresowała mnie swoją pomysłem na akcje od samego początku i dostarczyła mi wielu emocji. Od samego początku czułam klimat tajemnic i niewyjaśnionych spraw sprzed lat. Zadawałam sobie wiele pytań co takie wydarzyło się w życiu dziewczyn, że jedna z nich postanowiła wykorzystać okazję i usunąć się. ,,Kiedy wierzyliśmy w Syreny" to bardzo poruszająca i głęboka analiza uczuć sióstr, które tonęły w oceanie kłamstw, niedopowiedzeń. Historia, która rozpoczyna się od wspomnienia o ataku terrorystycznym wcale jego nie dotyczy. Tutaj należy bardziej zagłębić się w historię dwóch kobiet.
,,Kiedy wierzyliśmy w Syreny" to powieść, która na pewno dostarczy Wam wielu emocji. Od radości, nadziei, po smutek i złość. Dla mnie była to książka, trochę inna niż zazwyczaj czytam. I zaskoczyła mnie. To nie tylko powieść o dwóch siostrach i ich więzi.
Jest to przede wszystkim powieść o poszukiwaniu prawdy, traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa i o pogodzeniu się ostatecznie z tym co było.
Książkę polecam zarówno fanom literatury pięknej, jak również każdemu, kto poszukuje w książce czegoś więcej niż zwykłej historii.
Nieobliczalna, sensualna, odurzająca niczym silny narkotyk! Barbara O'Neal nakreśliła iście magiczną historię, która przybiera formę wyjątkowo angażującego doświadczenia, fundującego niebywałe wzruszenie oraz zadumę nad dramatycznymi konsekwencjami niewłaściwego macierzyństwa. Tak, to zdecydowanie jedna z tych głębokich, dotykających najczulszej struny opowieści, które pozostawiają po sobie ślad już na zawsze!
Fundamentem tej poruszającej historii jest mistrzowsko nakreślone tło psychologiczne, ale także otumaniający, naszpikowany mrocznymi sekretami klimat, dopełniony kolejnymi rodzinnymi dramatami, których konsekwencje okazały się wręcz miażdżące.
Nie byłoby tak odurzającej opowieści, gdyby nie fenomenalnie nakreślone, jakże złożone i nieprzeniknione postacie. Autorka zafundowała czytelnikom całą plejadę barwnych bohaterów, a każdy z nich skrywa swoje sekrety, walczy z własnymi demonami, ukrywa się pod starannie dobraną maską. Wspaniałym elementem, dodatkowo podsycającym już i tak duszną oraz napiętą atmosferę, są dołączone retrospekcje, wspomnienia sióstr, jakie wyjątkowo silnie mącą w głowie, w efekcie czego kartki przelatują przez palce w zawrotnym tempie.
Barbara O'Neal gra na czytelniczych emocjach niczym prawdziwy wirtuoz! Fabuła jest nieobliczalna, niemożliwa do przewidzenia, dlatego nie daje czytającemu ani chwili wytchnienia. Liczne zwroty akcji, a dokładniej kolejne odkryte wstydliwe sekrety, przyprawiają o szybsze bicie serca i nie pozwalają na odłożenie książki, nawet na sekundę. Tak, to jedna z tych pozycji, jaką nie sposób się spokojnie delektować, gdyż odkrycie prawdy i poznanie pełnej historii sióstr Bianci staje się naszym jedynym celem.
"Kiedy wierzyliśmy w syreny" jest dotykającą najczulszej struny, odurzającą historią o rodzinnym dramacie, skomplikowanych siostrzanych relacjach oraz trudnych wyborach i ich rozległych skutkach. To wreszcie pasjonująca opowieść o niezwykłej determinacji, spełnianiu marzeń i ucieczce od bolesnej przeszłości za wszelką cenę. Boleśnie prawdziwa, przeszywająca na wskroś, dopełniona mistrzowskimi kreacjami bohaterów! Ta książka zatrzęsie waszym sercem! Polecam gorąco!
"Kiedy wierzyliśmy w syreny" to pełna emocji historia, która chwyta za serce.
Barbara O'Neal stworzyła historię wręcz idealną w swojej nieidealności.
Mamy tutaj historię z dwóch perspektyw. Dwie siostry skrzywdzone przez los, podążające różnymi ścieżkami.
Śmierć jednej z nich wszystko zmienia. Jednak czy na pewno umarła?
Po latach w wiadomościach ukazuje się reportaż, w którym przez moment widoczna jest kobieta, która do złudzenia przypomina Josie.
Kit w dzieciństwie, jako młodsza siostra była w nią zapatrzona. Wyrusza na drugi koniec świata by odszukać tę kobietę i dowiedzieć się czy jej siostra jednak żyje.
Gdzie w tym wszystkim syreny? ???
Tego dowiecie się podczas lektury.
Już po opisie wiedziałam, że książka mi się spodoba. Jednak nie spodziewałam się tak dobrze napisanej historii.
Każdy rozdział czytałam z zapartym tchem, a od końcówki nie mogłam się oderwać.
Jeśli szukacie książki poruszającej trudne dzieciństwo bez wyidealizowanych bohaterów to "Kiedy wierzyliśmy w syreny" będzie idealna ?
Większości z nas udaje się pozostać na tej planecie, w naszych ciałach, przez siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt lat, wszyscy po drodze gromadzimy blizny, każda z nich ma swoją historię. Kawałek gipsu, który na zawsze naznacza twoją twarz, klamra od paska, przypalenia od papierosów.
Więcej