Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2015-07-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 408
To już drugie wydanie tej pozycji na polskim rynku. Wcześniej książka ukazała się w 2005 roku pod skrzydłami Rebisu. I przyznam się, że jak ją czytałam to miałam wrażenie, że już ją kiedyś poznałam. Przypominały mi się niektóre zdarzenia, zachowania bohaterów. Jednak nie do końca byłam pewna, czy to "ta" książka. Wiele powieści jest przecież do siebie bardzo podobnych. Jednak wraz z zagłębianiem się w utwór pojawiało się coraz więcej elementów wskazujących jednak na to, że to jednak ta sama, znana mi już historia. Szkoda, że wydawnictwo nigdzie nie wspomniało o tym, że ten tytuł już kiedyś został wydany w Polsce...
Czuję się tą historią przytłoczona. Niektórzy mogą nawet nazwać ją melodramatyczną. Główna bohaterka leży w śpiączce w szpitalu, a narracja w tym czasie przemyka od teraźniejszości do przeszłości. Odkrywa okoliczności, które doprowadziły do "tego" dnia. Historia rozwija się poprzez kawałki rozmów i wspomnień, powolne ujawnianie doświadczeń, zmagań i relacji międzyludzkich. A im więcej postacie mówią, tym bardziej wydają się skryte. W międzyczasie autorka ukazuje różne poziomy świadomości głównej bohaterki. Historia przeskakuje w czasie i przeplata wiele punktów widzenia. Unaocznia piękno ludzkiej głębi psychologicznej.
Jednak mam wrażenie, że pisarka połączyła w głównej bohaterce zbyt wiele różnych wyidealizowanych postaci. Męczenniczkę, księżniczkę lodu, silną i namiętną buntowniczkę, i niestabilną psychicznie kobietę. Szczerze mówiąc to wygląda na to, że pisarka miała dość spory problem z integracją tak różniących się cech w osobowości jednej postaci. Najbardziej zdziwiły mnie fragmenty, które dotyczyły zainteresowania płci przeciwnej osobą Alicji. Wydały mi się nieco przesadzone. Kobieta wydaje się mieć jakiś tajemniczy urok, który sprawia, że każdy "osobnik" od razu staje się w niej obsesyjnie zakochany.
Czułam, że niektóre z wydarzeń, które tu przytoczono mogły zostać pominięte. Szczególnie okoliczności poznania się rodziców Alice. Ponadto postacie były często umieszczane w dziwnych lub szokujących sytuacjach, ale niewiele z tego wynikało. Trochę zaskoczyło mnie, że kwestia tego co zobaczyła główna bohaterka i jednocześnie co zapoczątkowało tę historię okazało się nie być sednem tej powieści. Muszę podkreślić również, że do tej pory zastanawiam się jakim sposobem Alice to zobaczyła. Rozumiem, że początek miał być w zamyśle pisarki bardzo tajemniczy, ale moim zdaniem całe zdarzenie brzmi niewiarygodnie. I jeszcze na dokładkę autorka zaserwowała tu jednowymiarowy romans. Miłość doskonałą. Coś na kształt niekończącego się miesiąca miodowego. To właśnie ten wątek jest najbardziej tu eksponowany.
Nie ma tu również stałej formy narracji. Zmienia się ciągle z pierwszoosobowej na trzecioosobową. Dodatkowo nie zawsze wiedziałam, gdzie na osi czasu opowieści obecnie jestem i co doprowadziło do tego stanu rzeczy, więc stale byłam jakby w trakcie "składania" tej historii. Czasami się również trochę niecierpliwiłam, ponieważ pragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej o jej przyszłości lub teraźniejszości. A trzeba podkreślić, że akcja w książce posuwa się bardzo powoli. Na szczęście było kilka scen, które mnie trochę rozśmieszyły. Muszę przyznać, że niełatwo się to czyta. Czułam się jakby leżały przede mną kawałki układanki, ale ja nie miałabym bladego pojęcia co ma z nich powstać...
Przeczytane:2019-03-10,
Alice, będąca w żałobie po odejściu męża, postanawia odwiedzić rodzinne strony. Na miejscu czeka ją prawdziwy dramat, który sprawia, że kobieta czym prędzej wraca do Londynu. Kilka godzin później, w wyniku nieprzewidzianych okoliczności, zapada w śpiączkę. Co wydarzyło się podczas wizyty u rodziny? Co dokładnie spotkało męża Alice? Jakie sekrety przez lata ukrywała matka kobiety?
Dawno nie spotkałam się z tak chaotyczną narracją. Autorka z wielką fantazją łączy teraźniejszość z przeszłością, mieszając wydarzenia i wspomnienia, a tym samy tworząc zwyczajny galimatias. Zdecydowanie nie jest to dość powszechne przechodzenie między płaszczyznami czasowymi. O’Farell lawiruje między tym co jest, a tym co było, powracając do różnych etapów z życia bohaterek, czasami wspominając ich młodość, czasami dorosłość czy starość. Ona daruje sobie daty i naprawdę zaskakująco odnajduje się w tym bałaganie. Na początku lektury byłam tym zmęczona, rozczarowana i czułam złość z powodu takiego zamieszania. Z czasem jednak zaczęło mi się to podobać. Bo nigdy nie byłam pewna, do czego następnie się odniesie. A także dlatego, że w tym chaosie była jednak metoda. I w końcu wszystko zaskoczyło. I poukładało się niczym układanka zbudowana z prawdziwego, choć smutnego życia.
Autorka lubuje się w tym smutku. Tonie w basenie melancholii, rozpaczy, tęsknoty. Cała książka wypełniona została bólem i żałością. Miałam wrażenie, że nawet wydarzenia pozytywne, przepełniające bohaterki szczęściem zostały nimi naznaczone, by w finale doprowadzić do porażki. Przez cały czas czuć, że cos może się wydarzyć, że tylko czekamy na katastrofę. I nie wynika to bynajmniej z tego, że zostaliśmy o tym poinformowani już na początku. Po prostu tragedia wisi w powietrzu. Wszystkie smutki i negatywne emocje zaczynają do nas przylegać, oblepiają nas, próbując zostać na dłużej, tłamszą, męczą. Powieść przeładowana jest nieszczęściem, w którym łatwo się zatopić.
Wydaje mi się, że ten dramat opierał się przede wszystkim na tragicznych bohaterkach. Ich kiepskich wyborach, dylematach moralnych, zatrważających kłamstwach. Czasami miały chęć po prostu być szczęśliwe, jednak niepokojąco często kosztem innych, zapominając, co powinno być najważniejsze. Nie wiem, zbyt wiele kosztuje mnie chyba nawet próba przeanalizowania tego. Czuję się wyczerpana po tej lekturze, która zaczęła się dość niepozornie, a potem moje poczucie spokoju zamieniła w smutny grymas. Nie jestem pewna, czy którąś z nich rozumiałam, czy je lubiłam. Niewątpliwie jednak były sobą, szalenie szczere, smutnie prawdziwe, przepełnione goryczą i nieszczęściem. Wiarygodne w swoim cierpieniu. Liżące swe rany po cichu.
O”Farell pokazuje nam historię trzech pokoleń kobiet, które w ostatecznych rozrachunku okazują się do siebie zaskakująco podobne. Ich decyzje, wybory, kaprysy tworzą niezwykłą gamę emocji ukierunkowanych na znane nam i powtarzające się w literaturze kobiecej tematy. Mamy tutaj rodzinne piekiełka, miłosne rozczarowania, ból po stracie ukochanej osoby. Ograne motywy, które jednak pięknie się komponują. Lubiane tematy, do których wciąż mamy chęć wracać. Opowieść do bólu prawdziwą, emocjonalną, natchnioną życiem. I zaskakująco dojrzałą, szczególnie jak na debiut.
Autorka pisze dość lekko, choć jak już wspomniałam, stosunkowo chaotycznie. W tę powieść trzeba się wczuć, należy poświęcić jej uwagę, nieco skupienia. Zagubić się w świecie bohaterów, razem z nimi skoczyć w przepaść. Czyta się szybko, choć nielekko. Z dużą dozą zniecierpliwienia i zaciekawienia czekając na finał. Tymczasem zakończenie nie jest banalne, pozwala nam na własną interpretację. To my możemy wybrać, jak chcielibyśmy pamiętać te historię, a przynajmniej tak sobie tłumaczę.