Nowe, ekskluzywne wydanie opowieści, którą zachwycił się świat.
Oto Katedra wyrosła z żywokrystu, świątynia milczącego kosmosu. Piękno nieludzką ręką stworzone. Tajemnica nauki, religii i sztuki. Wejdź. Przeżyj. Spróbuj wypowiedzieć.
Wypadek zmusza holownik ,,Sagittarius" do schronienia się na jednej z planetoid w układzie gwiazdy Lévie. Zapasów tlenu nie starczy jednak dla wszystkich. Izmir Predú poświęca się, by reszta załogi holownika przeżyła. Do jego grobu na zimnej, pozbawionej atmosfery planetoidzie ciągną tłumy. Niektórzy pielgrzymi doznają cudownego uzdrowienia. Jeden z nich na grobie Izmira funduje Katedrę.
Katedry się nie buduje, lecz sadzi. Katedra rośnie, dojrzewa, rozkwita. Co, kto wpływa na jej architekturę i na trajektorię planetoid? Wysłany na Izmiraidy ksiądz Pierre Lavone ma rozstrzygnąć kwestię cudów i świętości Izmira Predú, odkryć tę tajemnicę Izmiraid - zanim z Katedrą przepadną na wieczność w międzygwiezdnej pustce...
Wydanie dopełnione szkicami, projektami alternatywnymi oraz opracowanymi na potrzeby tej edycji kadrami Tomka Bagińskiego z jego nominowanej do nagrody Oscara adaptacji Katedry, wyprodukowanej przez Platige Image.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2024-10-30
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 160
Krótkometrażowy film Katedra, jest jednym z tych tworów, których wręcz wstyd nie znać (a przynajmniej hańbą jest taka ignorancja wśród miłośników szeroko pojętej fantastyki). Animacja ta jest dość stara, aczkolwiek przeze mnie uwielbiana - często do niej wracam. Wśród samych odbiorców jest różnorodnie interpretowana: jedni twierdzą, że chodzi w niej o kruchość życia; inni natomiast są przekonani, że chodzi tutaj o stanie się częścią czegoś wielkiego. Sama miałam do tych opinii stosunek skrajnie ambiwalentny, dlatego też postanowiłam przeczytać opowiadanie Jacka Dukaja, na podstawie którego powstało to niejednoznaczne arcydzieło i w ten sposób wyrobić sobie w pełni indywidualną opinię.
Na początku chciałabym powiedzieć krztynę o wydaniu Katedry, po które dane było mi sięgnąć. Sam nieszablonowy rozmiar książki zwraca na siebie uwagę, nie wspominając o spektakularnych ilustracjach z filmu, które to zajmują aż (!) połowę książki i rozwijają czytelnicze skrzydła fantazji. Czytając, byłam rozdarta przez kontemplację kadrów filmowych a tekstu, bowiem wizjonerstwo obu twórców jest doprawdy przytłaczające.
Opowiadanie Katedra przesiąknięte jest typowo kosmicznym językiem Dukaja, dość trudnym dla początkującego czytelnika tegoż to autora. Muszę przyznać, że choć już miałam do czynienia z tym pisarzem, to odrobinę gubiłam się w jego specyficznych nazwach i określeniach. Co tu dużo mówić - Katedra, choć jest wspaniałym ćwiczeniem dla wyobraźni, to osoba nieznająca dziwów Dukaja może się do niej zniechęcić i - nie rozumiejąc do końca tekstu (brak jakichkolwiek wyjaśnień również może wydać się irytujący) - rzucić książkę z furią w kąt. Idealnie wyraża to obraz Izmiraidów:
Niebo nie jest tu niebem, lecz po prostu rozpiętym na wysokiej półsferze kosmosem. Gorzej: momentalnie traci tę iluzję dwuwymiarowości, wystarczy się zapatrzyć przez parę sekund i już przytłacza się potworna otchłań.
Jednym zdaniem, aby w pełni zrozumieć Katedrę należy mieć pojęcie o wcześniejszych tworach Jacka Dukaja. Niemniej uważam, że to opowiadanie ma naprawdę istotne znaczenie w twórczości jej architekta, ponieważ pełne jest ukrytych znaczeń, których w samej animacji nie sposób wyłapać.
Forma mówi o ucieczce duszy, która w okrutnym bólu wyrywa się z okowów materii ku gwieździstej pustce. (...) Forma mówi o udręce samotnego konania, słabości materii, która zatruwa zwątpieniem niewidzialnego ducha.
Poznanie bohatera wcześniej znanego mi filmu, a konkretniej księdza, który odwiedza Katedrę powstałą na planetoidzie z wpółżywej materii, było dla mnie niebywałym doświadczeniem. Zaintrygowana dodatkowymi motywami cudownego ozdrowienia i pozaziemskimi widokami, nie mogłam oderwać się od przygód tejże postaci. Co tu dużo mówić - film to zaledwie drobny fragment opowiadania, jedynie okruszek pysznego ciastka, którym jest tekst. Przy Dukaju nigdy nie straszna była mi astrofizyka i mistyka, bo Katedra jest kwintesencją obu tych tematów.
Ciekawa jest również przemiana, jakiej ulega główny bohater, bowiem (jako pobożny ksiądz) zmienia się nie do poznania. Śmiem nawet stwierdzić, że stopniowo zmieniający się wygląd zewnętrzny Katedry jest w jakimś stopniu metaforą metamorfozy wnętrza bohatera. Ale cóż poradzić? Ksiądz sam stwierdził, że tylko głęboko wierzący zdolni są do wielkich bluźnierstw.
- Rozumiem, w jakim psychicznym stresie ksiądz żyje. (...) Współczuję księdzu, ale nie pozwolę się tak opluwać.
- A co mi zrobisz, sukinsynu?
Koncepcja oddziaływania Katedry na zachowanie i umysły ludzi, przypomina mi odrobinę dystopiczne wizje Lema (szczególnie mam tutaj na myśli powieść Solaris), jednakże uważam, że to nie był jedyny czynnik ich majaczenia - wizja nieuchronnie zbliżającej się śmierci i niewiedza odnośnie własnego bytu bez wątpienia dopełniła dzieła.
- A pan - czego pan doświadczył?
- Ona żyje, wie ksiądz o tym. Prawda?
- Co?
- Katedra.
Dodatkowym smaczkiem Katedry są szkice i ciekawostki odnośnie powstawania animacji, napisane (jakby na przekór podniosłości ilustracji i tekstu) dracznym językiem. Pozwoliły mi one okiełznać szalejące we mnie emocje, głównie odnośnie niepokojącego nowatorstwa wyobrażeń obu autorów i uwolnić się ze świata Katedry. Bo - kto wie? Gdyby nie ta odskocznia, to może pozostałabym w Katedrze na zawsze?
Katedrę polecam osobom, którym proza Dukaja nie jest obca, zauroczyli się powieścią Solaris Lema lub zwyczajnie lubią wyzwania czytelniczo-teologiczno-naukowe i pragną poznać kolebkę filmu Tomaka Bagińskiego.
Katedrę Jacka Dukaja czytałem, będąc chyba w liceum, ładnych kilkanaście lat temu. Wtedy wydała mi się powolna, pełna niepotrzebnych szczegółów, w jakiś sposób napuszona i nudna. Myślałem wtedy, że Tomasz Bagiński zrobił w filmie najlepszą rzecz pod słońcem, czyli wyciął jedynie fragment i zagrał obrazem. Jak dobrze, że mamy wznowienia, dzięki którym wracamy do tekstów już znanych.
Dziś Katedrę odbieram inaczej, nie wydaje mi się wcale powolna, miejscami wręcz przeciwnie, akcja pędzi. Wywody dotyczące budowy asteroid i materiału, z którego składa się katedra, teraz stały się klarowniejsze i bardziej konieczne dla zrozumienia fabuły. Dostrzegłem w końcu w tym opowiadaniu bohaterkę tytułową - wcześniej była dla mnie jedynie miejscem wydarzeń. Widzę, że w tamtym czasie musiałem naprawdę niewiele wynieść z tekstu Dukaja, który, jak na dobrego pisarza przystało, tworząc sci-fi, nie stawia konwencji na pierwszym miejscu z pożytkiem dla literatury.
Opowieść księdza Pierre'a Lavone'a o wizycie na jednej z Izmiraid stanowi ciekawy przypadek traktatu o wierze i człowieku. Narrator opowiadania zostaje wysłany przez Kościół do zbadania zjawiska cudowności miejsca pochówku Izmira Predú, który zdecydował się poświęcić dla załogi holownika "Sagittarius" i opuścić pokład, by dla reszty wystarczyło tlenu. Planetoida staje się punktem, do którego pielgrzymi zaczęli masowo napływać, wierząc w moc Izmira. Jeden z doznających cudu, bratanek szefa korporacji, postanowił zasadzić wokół grobu katedrę - budynek z żywokrystu, materiału posiadającego własną sieć neuronową, stale się rozrasta. Lavone prowadzi swoje obserwacje, podczas gdy stali bywalcy Izmiraid powoli zaczynają się pakować i szykować do ewakuacji. Ksiądz, prowadząc rozmowy z naukowcami i pielgrzymami, zauważa, że to miejsce kryje w sobie wiele tajemnic.
Katedra to niezwykle opowiadanie, w którym science-fiction miesza się z powieścią detektywistyczną i traktatem filozoficznym. Jeżeli za klucz weźmiemy sobie historię kultury, przyglądając się najważniejszemu elementowi świata przedstawionego, jak to czyni Jan Maciejewski we wstępie do nowego wydania opowiadania Dukaja, będziemy w stanie dostrzec złożony charakter tekstu. Warto przyjrzeć się samemu wydaniu, ponieważ zostało dopracowane. Nietypowy format, projekt okładki, oprawa szwajcarska, dobry papier i mnóstwo szkiców koncepcyjnych i fotosów z filmu wplecionych do tekstu sprawia, że książka staje się artefaktem, który przyjemnie się także ogląda i dotyka, a nie tylko czyta. Kto jeszcze nie czytał albo chciałby po prostu mieć ładne wydanie w domu, polecam.
Powiem szczerze, że po obejrzeniu filmu spodziewałam się czegoś co najmniej dziwnego. I można powiedzieć, że po części to było dziwne. Dukaj od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę abstrakcyjnych dla niego pojęć, w świat, którego do końca nie tłumaczy. Jest to trudne w odbiorze, ale daje też możliwość samodzielnego rozmyślania nad sensem opowiadania. Fajne jest to, że "Katedrę" można postrzegać jako zwykłe opowiadanie fantastyczne, lub jako rozbudowaną metaforę. To już od czytelnika zależy. Historia przedstawiona w tym opowiadaniu ma w sobie to coś, co wyzwala w czytelniku emocje, nawet jeżeli ich nie rozumie. To coś pięknego.
Czy to opowieść o samotności i wyobcowaniu? A może o okrutnej fascynacji, która wcześniej czy później pochłonie i skonsumuje człowieka bez reszty?
Katedra jest ćwiczeniem dla wyobraźni, ale i cierpliwości - charakterystyczny język Dukaja zwyczajnie męczy swoim stopniem skomplikowania, szczęściem intuicyjnie można odczytać zamiary autora.
KRÓL BÓLU I INNE POWIEŚCI\r\n\r\n PIĘTNAŚCIE LAT TWÓRCZOŚCI JACKA DUKAJA W OŚMIU UTWORACH\r\n\r\n PRZEKRACZAJĄCYCH GRANICE WYOBRAŹNI I CZŁOWIECZEŃSTWA\r\n\r\n...
Nowa powieść autora najlepszej książki XX-lecia w znakomitej interpretacji Jana Peszka! Stan wojenny oczami Jacka Dukaja! Wroniec to magiczna baśń...