Niebezpiecznie jest za bardzo się zapatrzyć...
Planetoidy w układzie gwiazdy Lévie. Wypadek zmusza holownik ,,Sagittarius" do schronienia się na jednej z nich. Zapasów tlenu nie starczy jednak dla wszystkich. Izmir Predú poświęca się, by reszta załogi holownika przeżyła.
Do jego grobu na zimnej, pozbawionej atmosfery planetoidzie ciągną pielgrzymki. Czy naprawdę zdarzają się tam cudowne uzdrowienia? Jeden z ozdrowieńców funduje na grobie Izmira Katedrę. Katedry się nie buduje, lecz sadzi; Katedra rośnie, dojrzewa, rozkwita.
Coś lub ktoś wpływa na kod żywokrystu Katedry i trajektorię roju planetoid. Wysłany na Izmiraidy ksiądz Pierre Lavone ma rozstrzygnąć kwestię świętości i cudów Izmira Predú oraz odkryć tajemnicę Izmiraid - zanim planetoidy razem z Katedrą przepadną na wieczność w pustce międzygwiezdnej...
Na podstawie opowiadania Jacka Dukaja powstał film Tomasza Bagińskiego nominowany do Oscara. Ale znana oscarowa animacja pokazuje jedynie ostatnie sceny, dlatego warto przeczytać książkę, aby samemu spróbować rozwikłać tajemnice planetoid, Katedry i żywokrystu.
,,Unoszę głowę i przed oczyma mam kosmos. Rorschachowe wyciemnienia mgławic, rzekę Drogi Mlecznej, delikatne kwiaty gwiezdnych gromad, srebrny piasek odległych galaktyk, kwazarów, zgrzytliwe świetlne staccato pulsarów... A umysł to chłonie, obraca, organizuje, nazywa formy. Pierwsi kosmonauci, powracając z orbity, często mówili o doświadczeniu mistycznym. Dane im było obcować pośrednio z wysoką transcendencją. Kosmos - Katedra - oddziałują w ten sam sposób". (FRAGMENT TEKSTU)
AUDIOBOOK W INTERPRETACJI ADAMA FERENCEGO
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2020-04-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Czyta:
Krótkometrażowy film Katedra, jest jednym z tych tworów, których wręcz wstyd nie znać (a przynajmniej hańbą jest taka ignorancja wśród miłośników szeroko pojętej fantastyki). Animacja ta jest dość stara, aczkolwiek przeze mnie uwielbiana - często do niej wracam. Wśród samych odbiorców jest różnorodnie interpretowana: jedni twierdzą, że chodzi w niej o kruchość życia; inni natomiast są przekonani, że chodzi tutaj o stanie się częścią czegoś wielkiego. Sama miałam do tych opinii stosunek skrajnie ambiwalentny, dlatego też postanowiłam przeczytać opowiadanie Jacka Dukaja, na podstawie którego powstało to niejednoznaczne arcydzieło i w ten sposób wyrobić sobie w pełni indywidualną opinię.
Na początku chciałabym powiedzieć krztynę o wydaniu Katedry, po które dane było mi sięgnąć. Sam nieszablonowy rozmiar książki zwraca na siebie uwagę, nie wspominając o spektakularnych ilustracjach z filmu, które to zajmują aż (!) połowę książki i rozwijają czytelnicze skrzydła fantazji. Czytając, byłam rozdarta przez kontemplację kadrów filmowych a tekstu, bowiem wizjonerstwo obu twórców jest doprawdy przytłaczające.
Opowiadanie Katedra przesiąknięte jest typowo kosmicznym językiem Dukaja, dość trudnym dla początkującego czytelnika tegoż to autora. Muszę przyznać, że choć już miałam do czynienia z tym pisarzem, to odrobinę gubiłam się w jego specyficznych nazwach i określeniach. Co tu dużo mówić - Katedra, choć jest wspaniałym ćwiczeniem dla wyobraźni, to osoba nieznająca dziwów Dukaja może się do niej zniechęcić i - nie rozumiejąc do końca tekstu (brak jakichkolwiek wyjaśnień również może wydać się irytujący) - rzucić książkę z furią w kąt. Idealnie wyraża to obraz Izmiraidów:
Niebo nie jest tu niebem, lecz po prostu rozpiętym na wysokiej półsferze kosmosem. Gorzej: momentalnie traci tę iluzję dwuwymiarowości, wystarczy się zapatrzyć przez parę sekund i już przytłacza się potworna otchłań.
Jednym zdaniem, aby w pełni zrozumieć Katedrę należy mieć pojęcie o wcześniejszych tworach Jacka Dukaja. Niemniej uważam, że to opowiadanie ma naprawdę istotne znaczenie w twórczości jej architekta, ponieważ pełne jest ukrytych znaczeń, których w samej animacji nie sposób wyłapać.
Forma mówi o ucieczce duszy, która w okrutnym bólu wyrywa się z okowów materii ku gwieździstej pustce. (...) Forma mówi o udręce samotnego konania, słabości materii, która zatruwa zwątpieniem niewidzialnego ducha.
Poznanie bohatera wcześniej znanego mi filmu, a konkretniej księdza, który odwiedza Katedrę powstałą na planetoidzie z wpółżywej materii, było dla mnie niebywałym doświadczeniem. Zaintrygowana dodatkowymi motywami cudownego ozdrowienia i pozaziemskimi widokami, nie mogłam oderwać się od przygód tejże postaci. Co tu dużo mówić - film to zaledwie drobny fragment opowiadania, jedynie okruszek pysznego ciastka, którym jest tekst. Przy Dukaju nigdy nie straszna była mi astrofizyka i mistyka, bo Katedra jest kwintesencją obu tych tematów.
Ciekawa jest również przemiana, jakiej ulega główny bohater, bowiem (jako pobożny ksiądz) zmienia się nie do poznania. Śmiem nawet stwierdzić, że stopniowo zmieniający się wygląd zewnętrzny Katedry jest w jakimś stopniu metaforą metamorfozy wnętrza bohatera. Ale cóż poradzić? Ksiądz sam stwierdził, że tylko głęboko wierzący zdolni są do wielkich bluźnierstw.
- Rozumiem, w jakim psychicznym stresie ksiądz żyje. (...) Współczuję księdzu, ale nie pozwolę się tak opluwać.
- A co mi zrobisz, sukinsynu?
Koncepcja oddziaływania Katedry na zachowanie i umysły ludzi, przypomina mi odrobinę dystopiczne wizje Lema (szczególnie mam tutaj na myśli powieść Solaris), jednakże uważam, że to nie był jedyny czynnik ich majaczenia - wizja nieuchronnie zbliżającej się śmierci i niewiedza odnośnie własnego bytu bez wątpienia dopełniła dzieła.
- A pan - czego pan doświadczył?
- Ona żyje, wie ksiądz o tym. Prawda?
- Co?
- Katedra.
Dodatkowym smaczkiem Katedry są szkice i ciekawostki odnośnie powstawania animacji, napisane (jakby na przekór podniosłości ilustracji i tekstu) dracznym językiem. Pozwoliły mi one okiełznać szalejące we mnie emocje, głównie odnośnie niepokojącego nowatorstwa wyobrażeń obu autorów i uwolnić się ze świata Katedry. Bo - kto wie? Gdyby nie ta odskocznia, to może pozostałabym w Katedrze na zawsze?
Katedrę polecam osobom, którym proza Dukaja nie jest obca, zauroczyli się powieścią Solaris Lema lub zwyczajnie lubią wyzwania czytelniczo-teologiczno-naukowe i pragną poznać kolebkę filmu Tomaka Bagińskiego.
Powiem szczerze, że po obejrzeniu filmu spodziewałam się czegoś co najmniej dziwnego. I można powiedzieć, że po części to było dziwne. Dukaj od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę abstrakcyjnych dla niego pojęć, w świat, którego do końca nie tłumaczy. Jest to trudne w odbiorze, ale daje też możliwość samodzielnego rozmyślania nad sensem opowiadania. Fajne jest to, że "Katedrę" można postrzegać jako zwykłe opowiadanie fantastyczne, lub jako rozbudowaną metaforę. To już od czytelnika zależy. Historia przedstawiona w tym opowiadaniu ma w sobie to coś, co wyzwala w czytelniku emocje, nawet jeżeli ich nie rozumie. To coś pięknego.
Czy to opowieść o samotności i wyobcowaniu? A może o okrutnej fascynacji, która wcześniej czy później pochłonie i skonsumuje człowieka bez reszty?
Katedra jest ćwiczeniem dla wyobraźni, ale i cierpliwości - charakterystyczny język Dukaja zwyczajnie męczy swoim stopniem skomplikowania, szczęściem intuicyjnie można odczytać zamiary autora.
Pierwszy tom trylogii Jacka Dukaja. To książka, którą po odwróceniu ostatniej kartki ma się ochotę natychmiast przeczytać jeszcze raz. A potem jeszcze...
Kalejdoskop fantastycznych wizji Jacka Dukaja W tym obszernym tomie opowiadań, sygnalizującym już przyszły kunszt autora, znalazła się m.in. Katedra –...