Kantorek, kantorek -- kto dziś używa takiego określenia ? Jest takie staroświeckie, a ja kocham wszystko co pachnie staroświecczyzną. Co to właściwe jest kantorek? I tu od razu pcha mi się do głowy dygresja -- anegdota. Otóż, na lekcji literatury współczesnej nauczycielka pyta młodzież, z czym im się kojarzy Kantor? Hm...odpowiedzi były różne, w 90% miały coś wspólnego z wymianą walut, ale nikt nawet się nie zająknął o Wielopolu Skrzyńskim.....Cóż, już chyba ktoś kiedyś napomknął , że takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie....W naszej książce kantorek to po prostu nieduże biuro, miejsce pracy Felicji, które stało się także miejscem zbrodni. Po drugie , lubię ten kryminał , bo w przeciwieństwie do typowych milicyjniaków akcja nie toczy się w Warszawie, Łodzi czy w Szczecinie, ale na najprawdziwszej prowincji. Wszystko jest w niej prowincjonalne aż do bólu, żeby nie powiedzieć -- siermiężne. Jak bohaterowie - to przeciętni mieszkańcy małej osady gdzieś w Polsce ( a nie na przykład naukowcy , artyści czy nowobogacka prywatna inicjatywa) , jak ofiary to - a jakże -- wiejski weterynarz ( nie znakomity chirurg czy naukowiec -- profesor -- wynalazca ) i wiejska dziewoja Fela ( wypisz -- wymaluj Jagna Borynowa ), jak knajpy to nie Alhambra czy Grand Hotel, ale ludowa gospoda, bardzo zresztą przyzwoita. I tak dalej, i tak dalej. Podejrzani to także prości mieszkańcy -- wiejski nauczyciel, prezes GS-u, chłoporobotnicy. Kolejnymi morderstwami zburzony został spokój tych prostych ludzi , których do tej pory ekscytowało jedynie kto z kim się upił, kto komu przylał po gębie, ewentualnie kto kogo z kim zdradza. Bardzo mi się podoba spokojny, prosty sposób ich życia i myślenia, także komisarza Tatara, który wszakże w tej prostocie wykazuje się swoistą, praktyczną inteligencją i w trakcie śledztwa nie ustępuje gościom ze stolicy. Intryga za to wcale nie jest taka prosta, i gdy kolejni podejrzani zostają oczyszczeni z zarzutów sprawa staje się coraz bardziej interesująca, a finałowe odkrycia dzielnych milicjantów naprawdę mnie zaskoczyły! Kto by się w takiej dziurze spodziewał czegoś podobnego? Naprawdę fajnie się czyta, to duży oddech i relaks po ośmiu godzinach spędzonych głównie przy komputerze, między regulaminem pracy, regulaminem premiowania a instrukcją kancelaryjną i jeszcze kilku innymi zarządzeniami, bo ilość papierów i dupereli niezbędnych w pracy urzędnika rośnie w tempie wprost proporcjonalnym do wzrostu ilości nowych ministerstw i zatrudnionych w nich ludzi. No, ale ja to rozumiem, w końcu oni muszą coś robić i za coś brać pieniądze ( wcale nie małe ), ale bardzo często ich pomysły i wymagania nie przystają do normalnego życia. W każdym razie książeczka jest miła i zabawna, nawet jak z czegoś się śmiejemy to jest to śmiech nostalgiczny, bo przecież wszyscy w tych czasach wyrośliśmy, a często właśnie w takich miasteczkach i czasami nawet za nimi tęsknimy.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 1983 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 241
Język oryginału: polski