Wydawnictwo: Między słowami
Data wydania: 2014-09-19
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
Utrata bliskiej osoby to osobista tragedia, którą każdy człowiek zmuszony jest przeżywać wielokrotnie w ciągu swojego życia. Nieznośny, palący ból, umiejętnie wówczas przysłania najmniejszą radość, pogrążając nas coraz bardziej w martwym otępieniu i marazmie. Kolejne upływające miesiące czy lata, to żadna gwarancja na lepsze życie. Rana bowiem wcale się nie zabliźnia, jedynie towarzyszący nam nieustannie ból, staje się jakby mniej zauważalny, a przy tym i mniej dotkliwy. Nie potrafię wyobrazić sobie, jak ogromne cierpienie trawi serce udręczonej matki, która straciła dziecko, nie znając prawdy o jego śmierci. Nie potrafię wyobrazić sobie, jak kurczowo musi trzymać się ona nadziei, że ukochane dziecko jednak żyje, tuż obok przeżywając na nowo własne życie. Porwanie to zdecydowanie najtrudniejsza forma straty.
Rok 1933. Maj. Potworna zimowa aura dotkliwie burzy porządek dnia mieszkańców Seattle, przynosząc z sobą niespotykane o tej porze roku ochłodzenie i obfite opady śniegu. Jednakże w życiu młodziutkiej Very Ray, ten pamiętny mroźny maj szczególnie boleśnie zaznaczy się w jej życiu, skuwając na zawsze lodem jej kochające matczyne serce. Uboga dziewczyna, która ledwo wiąże koniec z końcem, ciężko pracuje jako pokojówka w słynnym, ekskluzywnym hotelu Olympic, by zapewnić utrzymanie nie tylko sobie, ale przede wszystkim najdroższemu trzyletniemu synkowi - Danielowi. Pewnego dnia, pracując na nocną zmianę, Vera zmuszona jest zostawić śpiącego synka samego w domu. Gdy rano, z ogromną tęsknotą i niecierpliwością staje w końcu w progu swojego mieszkania, zastaje tylko niepokojącą ciszę. Daniel zniknął, zaś jego łóżko straszy bolesną pustką
Rok 2010. Maj. Potężna zima ponownie nawiedza Seattle, paraliżując całe miasto. Mroźna aura piętnuje kolejne życie kobiety. Młoda dziennikarka Claire, w wyniku tragedii, która rok temu zmieniła jej życie w pasmo nieustającego smutku, zaś potężnym cieniem położyła się na przyszłym szczęściu jej małżeństwa, musi znaleźć w sobie nowe siły, bowiem otrzymuje artykuł, który ma przywrócić ją do roli niezawodnej dziennikarki. Niepozorny materiał o śnieżycy, który zaatakował miasto dokładnie siedemdziesiąt siedem lat temu, stanie się furtką do poznania osobistej tragedii młodziutkiej Very Ray, której smutna historia nieoczekiwanie splecie się z bolesną stratą Claire, zaś swoista podróż w czasie wyklaruje ścieżkę do upragnionego wybaczenia i pogodzenia się z niesprawiedliwym losem.
"Jeżynowa zima" to moje pierwsze spotkanie z twórczością amerykańskiej autorki Sarah Jio. Historia przedstawiająca dwutorowo losy nieszczęśliwych kobiet, które dotknęło najstraszniejsze widmo straty, szczerze i prawdziwie chwyta za serce, tym samym na długo pozostając w pamięci czytelnika. Gdybym posiadała w domu starodawną biblioteczkę, opatrzoną szczególną nazwą ,,historie najpiękniejsze", opowieść nakreślona przez amerykańską autorkę, zajęłaby w niej honorowe miejsce, znacznie górując nad resztą opowieści. Cała historia bowiem, utkana z doświadczeń jakie niesie życie, skłania do niesamowitej refleksji, zmusza do przewartościowania własnych celów i marzeń, w końcu daje nadzieję, że w ogólnym cierpieniu i bólu, przychodzi też czas na prawdziwą radość, która kiełkując powoli w pozornie martwym sercu, przywraca nową nadzieję, wiarę, że przekazywane dalej dobro, nie odbija się smutno w głuchej pustce, tylko powraca do nas ze zdwojoną siłą, w najmniej spodziewanym momencie. Szczera, prawdziwa, prosta historia pisana przez życie, którą każda kobieta powinna kiedyś koniecznie poznać. Opowieść, która na wskroś przeszywa serce, która jeszcze długo po skończonej lekturze, nie daje o sobie zapomnieć. Szczerze polecam!
To moje drugie spotkanie z Sarah Jio i stwierdzam, że autorka ma talent do pisania przepięknych i wzruszających historii.
W tej powieści głównym tematem jest ból i cierpienie po stracie dziecka. Fabuła jest nietuzinkowa i wciągająca. Główne bohaterki to Claire i Vera, które żyją w różnych czasach, ale łączy je jedno . Cierpienie po stracie dziecka. Claire to dziennikarka, która mierzy się z osobistą tragedią. Ma napisać artykuł o śnieżycy w Seattle w czasie której 3-letni chłopiec Daniel zaginął w tajemniczych okolicznościach. Czy uda się rozwikłać zagadkę?
Od książki nie mogłam się oderwać. Losy dwóch kobiet przeplatają się wzajemnie, żeby potem połączyć się w całość. Chętnie obejrzałabym film na jej podstawie. Poruszająca historia o miłości, cierpieniu i stracie z zaskakującym i emocjonującym zakończeniem.
Takie sobie niezbyt obszerne czytadełko. Przyjemne w czytaniu, chociaż mocno przewidywalne i szybciutko można się zorientować, o co chodzi w tej całej niezbyt skomplikowanej historii. Temat przewodni też dość już ograny, mezalians. Ichna Stefcia Rudecka i prawie ordynat Michorowski, tyle tylko, że w latach 30 poprzedniego stulecia, w czasach Wielkiego Kryzysu.
Śnieżyca w maju 2010 roku, czyli tytułowa, jeżynowa zima, jest wyzwalaczem zainteresowania podobnym zdarzeniem w latach trzydziestych, dla dziennikarki Claire Aldridge. Claire lubi wyzwania, zwłaszcza że na jej osobistym życiu tworzą się rysy i pęknięcia, więc żeby nie nękać samej siebie wydumanymi scenariuszami rozpadu swojego małżeństwa, rzuca się w wir pracy.
Poszukiwania rozwiązania zagadki zaginięcia trzylatka w czasie śnieżycy z 1933 roku zataczają coraz szersze kręgi i stają się coraz ciekawsze. Zakończenie jest oczywiście piękne wysłodzone, zadość przysiędze małżeńskiej zachowane (chociaż było blisko...) tajemnica wyjaśniona i wszystko bez poślizgów doprowadzone do happy endu. Przeczytać można, ale musu nie ma.
Jest tak, jak zapowiada jeden z blurbów na tylnej okładce: nie można się oderwać. I to dosłownie. Zaczęłam rano, skończyłam wieczorem.
Zastanawiam się co jest fenomenem tej książki, bo styl pisania nie jest oszałamiający. Historia też raczej małoprawdopodobna. Chwilami zachowania bohaterów są nielogiczne. Jednak "Jeżynowa zima" ma to coś.
Świetnie się czyta, polecam.
Bardzo lubię książki z fabułą rozgrywającą się współcześnie i w przeszłości, i Jeżynowa zima idealnie się w to wpisała :) Tajemnica bardzo mnie wciągnęła, a odpowiednio skonstruowane rozdziały spowodowały, że szybko przewracałam kolejne kartki.
Jedyne, co mogłabym jej zarzucić to to, że wydarzenia napędzającego całą historię można było łatwo uniknąć. Ale ogólnie była to naprawdę dobra książka i z pewnością sięgnę po kolejne tytuły tej autorki.
Czy Ada będzie miała odwagę pokochać na nowo? Ada jest zastępcą redaktora naczelnego w popularnym nowojorskim magazynie. Sukcesy w pracy przyćmiewa...
W 1940 roku młodziutka Flora wyrusza do Anglii w poszukiwaniu rzadkiej odmiany kamelii. Dziewczyna chce wykraść drogocenny okaz, aby wspomóc głodującą...
Przeczytane:2019-03-10, 52 książki 2018,
Zapewne nic odkrywczego na temat tej książki nie napiszę, ponieważ doskonale jest znana polskim czytelniczkom, z uwagi na fakt, że po raz pierwszy w naszym kraju została wydana 2012 roku i wznowiona na prośbę tychże w 2014 r. Według fanek jest to najlepsza w karierze Sarah Jio, trzecia z ośmiu napisanych przez nią powieści, a skąd zaczerpnęła pomysł na taki tytuł i fabułę, dowiedziałam się na zakończenie lektury.
Nie po raz pierwszy sugeruję się opiniami czytelników i dzięki temu natrafiam na pozycje naprawdę godne uwagi. „ Jeżynowa zima „, to jedna z tych książek, gdzie niepostrzeżenie przekracza się granicę i już nie można oderwać się od czytania. Bez wątpienia historia stworzona przez autorkę dzięki niezwykłemu językowi i budowaniu napięcia, zaangażowała mnie niczym dobry kryminał. W meteorologicznym żargonie termin jeżynowa zima oznacza gwałtowny, ale przejściowy spadek temperatur i towarzyszące temu opady śniegu w maju. Właśnie ta anomalia pogodowa jest początkiem niezwykle wciągającej historii dwóch bohaterek, współczesnej Claire i żyjącej w latach trzydziestych XX wieku Very. Pozornie obce sobie kobiety, niemające ze sobą nic wspólnego, ale jak się później okaże ich losy są nierozerwalnie połączone,gdyż obie boleśnie przeżywają utratę dziecka. Dwie dramatyczne historie, które przeplatają się wzajemnie. Absorbujący romans, liczne tajemnice rodzinne, w których kłamstwo łączy się z prawdą.
Zwykle dwutorowo prowadzona akcja przechyla się na którąś stronę, rzadko autorowi udaje się zachować równowagę, natomiast Sarah Jio płynnie manewruje pomiędzy dwiema płaszczyznami czasowymi, stopniowo odkrywając historię Very, która zazębia się z losami rodziny męża Claire.
Autorka świetnie oddała klimat lat trzydziestych dwudziestego wieku, pisząc o wielkim kryzysie i związanym z nim głodem, nędzą oraz walką o każdy cent, w taki sposób, iż miałam wrażenie, że uczestniczę w rozgrywających się wydarzeniach.
Akcja niesamowicie wciąga, ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że zabrakło mi tego czegoś. Temat przedstawiony przez autorkę jest poważny i powinien być przesycony emocjami, gdyż mowa o ogromnej rozpaczy matki po stracie dziecka. Historia jest bardzo ciekawa i intrygująca, nie mniej jednak potraktowana zbyt prosto i lekko. Trochę szkoda, bo fabuła ma potencjał, ale zabrakło mi odpowiedniej dawki dramatyzmu, bo przedstawiona jest w szybki i powierzchowny sposób.
Autorka twierdzi, że „ Jeżynowa zima „ jest w całości zainspirowana doświadczeniami, które zdobyła, jako matka. Żadna matka nie powinna nawet próbować wyobrażać sobie bólu po stracie dziecka i nie może sobie go wyobrazić dopóki sama nie doświadczy takiej tragedii. Pewnie się czepiam i powinnam poczuć większe emocje po przeczytaniu skądinąd dobrej literatury kobiecej na przyzwoitym poziomie, gdyż sama doświadczyłam takiej straty, a może właśnie, dlatego odebrałam tę książkę w taki sposób. To jedyne moje zastrzeżenie, bo całość mi się podobała. Przeczytałam ją z przyjemnością i dużym zainteresowaniem, w niesamowicie szybkim tempie. Oczywiście nie muszę jej polecać, bo czytelniczki znają tę historię i kochają.
„ Matkom na całym świecie – zwłaszcza tym, które musiały pożegnać swoje dzieci „