"Filmuję wszystko. Wiem, że nie zdążą. Uśmiecham się. Bo chcę, żeby taką mnie zapamiętali. Uśmiecham się, bo czuję ulgę. Niedługo to wszystko się skończy".
Anna i Nina były jak dwie krople wody. Albo dwa ziarnka piasku. Identyczne. Papużki nierozłączki, które wiedziały o sobie wszystko.
Kiedy Nina zdecydowała się na desperacki krok, Annie rozsypał się świat. Teraz składa go na nowo, kawałek po kawałku, i próbuje wyjaśnić, co właściwie się wydarzyło… Tylko czy będzie w stanie znieść prawdę?
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2018-03-21
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Współczesny świat bywa brutalny i zły. Jako rodzice staramy się ochronić dziecko przed jego atakami. Często jednak bywa tak, że w codziennym biegu nie zauważamy pewnych zmian w zachowaniu naszej latorośli lub przypisujemy je np. dopiero co przebytymi przez nich przykrymi wydarzeniami. Przyjaciółka Anna popełnia samobójstwo, wszystko przy tym filmując. Dlaczego osoba, która z pozoru miała wszystko, i ciepły rodzinny dom, talent i ogromną pasję, decyduje się na taki krok, w tak spektakularny sposób? Czy chce przez to przekazać jakąś wiadomość, czy też kogoś ostrzec? Annie zawalił się cały świat. Najbardziej boli ją to, że przyjaciółka nie zostawiła dla niej żadnej wiadomości. A przecież były sobie tak bliskie. Jak można normalnie funkcjonować po tak bolesnej stracie, gdy każda chwila, myśl, jest pełna nieobecnej Niny? Jak można spokojnie spać bez koszmarów czy też chodzić do szkoły, jeśli każde miejsce tak o niej przypomina?
Anna zostaje ze swoim smutkiem zupełnie sama. Jej zapracowana matka, ma pewne zasady, których nie sposób ominąć. Nie pozwala córce na stagnację, życie przecież idzie naprzód. Dziewczyna powoli wraca do codziennych zajęć, lecz myśl „dlaczego” nie daje jej spokoju. Wydawało jej się, że doskonale znała Ninę, która potrafiła cieszyć się z każdej chwili. A jednak...
„Jak dwa ziarnka piasku” to powieść porażająca smutkiem lecz dająca również nadzieję. Pełna bólu, tęsknoty, żalu, który w pewnym momencie staje się motorem do działania. Niestety niebezpieczeństwo dopada z reguły tam, gdzie się go najmniej spodziewamy a ci, którzy powinni być dla nas wsparciem, stają się najgorszymi wrogami. Jak ostrzec młodego człowieka przed zainfekowanym światem? Gdy dorastamy szukamy wsparcia, lecz również pragniemy być zauważeni. Czekamy na uczucie, jakąkolwiek uwagę. A gdy tego wszystkiego zabraknie, nasze życie wydaje się niewiele warte, niewidoczne, bez kolorów. Annie uda się spojrzeć w przyszłość z nadzieją, lecz bez pomocy bliskich, teoretycznie byłoby to niemożliwe. Kruchość wieku dorastania, obecność skrajnych emocji, bardzo często burzy widzenie otaczającego świata.
Autorka umiejętnie pokazuje zarówno meandry wieku dojrzewania jak i dorosłe, często nie takie jak chcielibyśmy życie. Opowieść Anny staje się dzięki temu ogromnie prawdziwa. Czytelnik zaczyna niepokoić się o główną bohaterkę, pragnie ją wesprzeć i pomóc w zrozumieniu tego, co naprawdę trudne do pojęcia. Sztuka to nie tylko malarstwo, rzeźba czy rysunek, to również pewien styl życia. I właśnie ona jest jak koło ratunkowe dla głównej bohaterki, dając jej nadzieje na przyszłość.
Sięgnijcie po tę powieść, świat bywa zły, ale sto razy gorsi mogą być ludzie.
Bruno ma siedem lat, ogromne okulary na nosie i opiętą na brzuchu pasiastą koszulkę. Nie wygląda na bohatera, prawda? Ale nie dajcie się zwieść pozorom...
Na osiedlu Mai i Wojtka pojawiają się nowi sąsiedzi - pochodząca z Ukrainy rodzina z dwójką dzieci i babcią. Kiedy Maja obserwuje przez okno pierwszy śnieg...
Przeczytane:2018-04-18, Ocena: 4, Przeczytałam,
Powiem Wam coś: cieszę się, że dorastałam w takich, a nie innych czasach. Bez mediów społecznościowych, smartfonów, laptopów, iPadów i wszelkiego tego bogactwa, którym otaczamy się na co dzień. Owszem, nie wyobrażam sobie, żeby mój niespełna siedmioletni syn założył klucz na szyję i pobiegł gdzieś z kolegami, w dodatku bez telefonu albo chociaż smartwatcha przy sobie. Przymykam oko na moją trzyletnią córkę oglądającą bajki na YouTubie, bo w tym czasie mam czas wypić gorącą kawę. Cieszę się, że jako nastolatka nie wiedziałam, co to Facebook, choć teraz jestem od niego w pewien sposób uzależniona. Wreszcie – tak bardzo cieszę się, że nigdy nie musiałam mierzyć się z tragedią, jaką jest samobójstwo koleżanki czy kolegi z klasy. Że niejasności rozwiązywało się po prostu na podwórku, mniej lub bardziej dyplomatycznie, ale jednak skutecznie. „Nie lubię cię, nie będę się z tobą bawić”. Infantylne? O rany, jakże chciałabym powrotu tego infantylizmu! Wtedy można było wierzyć, że jakikolwiek dorosły zawsze nas obroni. A teraz?
Z możliwości Facebooka skorzystała Nina, można powiedzieć „nieobecna” bohaterka książki „Jak ziarnka piasku” Joanny Jagiełło, nadając na żywo film z…. własnego samobójstwa. Jakże to pokracznie brzmi.. Jednak tak właśnie się dzieje. W swoje siedemnaste urodziny nastolatka realizuje plan i decyzję o odejściu ze świata wprowadza w czyn. Nikt nie rozumie co się stało, dlaczego ta sympatyczna, ładna i zdolna dziewczyna postanowiła odejść, w dodatku w tak spektakularny sposób. Cały opis sprawy poznajemy z punktu widzenia Anny, jej najlepszej przyjaciółki. Dziewczyna czuje się osamotniona, zdradzona, pominięta. Zaczyna rozmyślać i analizować zachowanie koleżanki, zauważa pewne zmiany, które w niej zaszły, a których nikt nie wychwycił na czas. Przypomniała sobie sytuacje, w których Nina chciała jej coś powiedzieć, ale ona nie słuchała, zaabsorbowana nowym obiektem swoich uczuć. Ania uświadamia sobie, że odkąd każda z nich poszła do innego liceum, ich przyjaźń ulegała powolnemu rozpadowi. Z czasem zaczyna sobie układać życie, choć w ten czy inny sposób Nina wciąż jest w nim obecna. Z czasem również odkrywa przyczynę samobójstwa przyjaciółki, samej wplątując się w koszmarną sytuację.
Czy dziewczyna poradzi sobie ze swoim dramatem, czy może pójdzie za przykładem Niny? Nie odpowiem na to pytanie. Zróbcie to sami, czytając „Jak ziarnka piasku”. Joanna Jagiełło w niedługiej powieści przedstawiła nam całe spektrum niebezpieczeństw, jakie czai się na nieroztropną młodzież. To lektura nie tylko dla nastolatków, ale również dla rodziców. Ponadto jest napisana prostym językiem, a jednocześnie nie jest infantylna – spokojnie może porwać młodzież, a jednocześnie usatysfakcjonować dorosłego. Sama jestem matką trzylatki. Nie potrafię nawet sobie wyobrazić, że moja mała słodka Helenka mogłaby choć przez chwilę znaleźć się w sytuacji podobnej do tej, w której znalazła się najpierw Nina, a potem Ania. Żyję w stosunkowo spokojnym świecie przedszkolaka, martwię się niezjedzonym obiadem i rozcięta brodą. Mówi się: małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot. Po lekturze książki Joanny Jagiełło dość brutalnie uświadomiłam sobie, jakie problemy stoją przede mną, z czym może przyjść mi się zmierzyć. Jednocześnie jest to dla mnie przestroga, by o pewnych rzeczach rozmawiać z dziećmi wcześniej, uświadamiać im, jakie niebezpieczeństwa mogą na nie czyhać nawet ze strony tych, którym bezwzględnie ufają. Chcę być przyjaciółką moich dzieci, a nie tylko matką, która sponsoruje imprezy i wakacje oraz tą, którą trzeba znosić z braku lepszej alternatywy. Jedno jest pewne – gdybym miała dorastającą córkę, na pewno podrzuciłabym jej tę książkę jako szczególnie interesującą. Zróbcie to.