"Jak pokochać centra handlowe" to przede wszystkim surowy obraz codzienności umęczonej i wypartej, opisanej z wielkim literackim kunsztem. Ten tekst jest surowy, matowy, chirurgiczny jak Haneke. Opisuje rzeczy, które u Jolanty Brach-Czainy nazywają się "krzątactwem", zakupy, pranie, przeglądanie się w lustrze, wybieranie odzieży. Zazdroszczę Natalii, że wpadła na pomysł opisania tego wszystkiego przez pryzmat wizyt w centrach handlowych, które uważamy za coś nieważnego i wstydliwego. Opisanie nieopisanego i uniwersalnego jest prawdziwym zadaniem literatury i to zadanie zostało w tym tekście spełnione. Jeśli jesteście osobami, które wiedzą jak to jest obserwować rzeczywistość znad kartonowego kubka z tanią kawą w Tesco, ta książka jest dla Was. - MAŁGORZATA HALBER
Depresyjna mieszkanka przedmieść Warszawy. Przedstawicielka pokolenia umów śmieciowych. Bywalczyni supermarketów. Młoda żona i - niedługo - matka. Bohaterka ,,Jak pokochać centra handlowe" to kobieta, w jakiej przejrzeć może się wielu z nas.
Mimo braku stałego zatrudnienia i prawa do urlopu macierzyńskiego decyduje się na dziecko. I odkrywa, że na to, co przychodzi po porodzie, nikt jej nie przygotował. Tej gigantycznej zmiany trzeba doświadczyć na sobie. Ona jej doświadcza bardzo boleśnie. Macierzyństwo okazuje się wyzwaniem, któremu trudno podołać. Niepojętą konfrontacją z własnym ciałem i kulturowymi nakazami. Rozprawą ze swoim dotychczasowym życiem. Jak można sobie z tym poradzić? Czy głęboka depresja poporodowa to jedyne tabu, z którym trzeba się zmierzyć?
,,Prawo jest relatywnie łagodne dla dzieciobójczyń, jednak nie jest dla nich łagodna opinia publiczna. Wyznanie matki niemowlęcia, płaczącego szóstą godzinę przez ząbkowanie lub kolkę, że ma myśli o wyrzuceniu zawiniątka przez okno, wciąż pozostaje w sferze tabu." - tłumaczy autorka książki. I sama to tabu przełamuje - po raz pierwszy tak dojrzałym literacko, doniosłym głosem. Głosem, którego nie można zapomnieć. ,,Jak pokochać centra handlowe" to także mocny i realistyczny obraz współczesnej Polski widzianej oczami młodych ludzi wchodzących w dorosłość. To opis polskich przedmieść, codziennej pracy i obowiązków. Działający jak uderzenie pięścią manifest pokolenia prekariatu.
Debiut literacki Natalii Fiedorczuk to opowieść o kobiecym doświadczeniu, jakiej w Polsce jeszcze nie było. Bezkompromisowa, mądra, do bólu prawdziwa.
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2016-11-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
Cieszę się, że powstała taka powieść, przedstawiająca raczej cienie niż blaski bycia matką. Narratorka świadomie wprowadza czytelnika w świat swoich lęków i frustracji. Myślę, że jej opowieść ma walory terapeutyczne dla samej zainteresowanej. Oswaja "brzydkie" uczucia jak frustracja, pogłębiona depresja poporodowa, bezradność i zawiść. Bohaterka dużo czasu spędza odwiedzając poszczególne centra handlowe i sieciówki. Patrzy na zdobycze cywilizacji, pogłębiony konsumpcjonizm, z ironią i dystansem opisuje otaczający ją świat. A potem jest w ciąży, rodzi się syn, a ona musi zmagać się z depresją. Jej perypetie, poczucie obcości, utraty siebie spotykają się z potępieniem otoczenia. Dostrzegamy nietolerancję społeczeństwa wobec tych matek, które nie są idealne, dzieci je denerwują, płaczące niemowlęta wystawiają na próbę cierpliwośc, brak snu gdy potomstwo ząbkuje może doprowadzić je do wybuchu. Trzeba było farmakologicznie uzupełnić niedobory w mózgu i po miesiącu stać się wzorową matką- Polką, co leci do R. po promocję pampersów czy kaszki. Jest też jaśniejsza strona, gdy na świat przychodzi ukochana córeczka, i daje poznać jedynie radosne emocje i pozytywy bycia matką, co wprowadza równowagę do powieści.
Dylematy młodych matek, ta ciemniejsza strona macierzyństwa opakowane są w subtelny sposób, z delikatnym poczuciem dość zgryźliwego humoru. Odbrązawiamy mody na ekologiczne wychowanie( pieluchy), bezstresowe wychowanie, ćwiczenie asertywności i wyścig szczurów już od kołyski i inne wychowawcze brednie. Przedstawiony tu zlepek wszelakich bolączek współczesnej matki podnosi na duchu, przekonuje czytelniczkę, że nie powinna obwiniać się za ambiwalentne uczucia, za baby blues, za przemożną ochotę na ucieczkę od tej rzeczywistości. Mamy tu tez do czynienia z kąśliwymi uwagami pod adresem miałkich rozrywek, zakupoholizmu i świata pracy, w którym matki są marginalizowane. Celne obserwacje socjologiczne też są warte naszej uwagi.
?Zapiski młodej matki. O wszystkim, ale w tym przypadku, na całe szczęście, nie o niczym. O radościach i smutkach; O macierzyństwie; O depresji; O wyobcowaniu. To powieść, ale również reportaż przedstawiający problemy kobiet rozpoczynający okres, który powinien być jednym z najbardziej szczęśliwych. Czas tuż po urodzeniu dziecka. Niestety nie każda kobieta w ten sam sposób doświadcza macierzyństwa. Na przykładzie tej książki możemy poznać na czym polega zjawisko baby blues. I w sumie nie ma się co dziwić. Jestem matką. Ale wiem, że nie każda kobieta i w ogóle nie każdy człowiek radzi sobie dobrze z dużymi zmianami, a pojawienie się małego człowieka na świecie jest zmianą olbrzymią. To dezorganizuje często całkowicie nasze dotychczasowe życie. Wiele osób zwyczajnie sobie z tym nie radzi. Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy do jakich wyrzeczeń będziemy zmuszeni i to nie na tydzień ani miesiąc...
"Jak ktoś mnie pyta, jak godzę pracę i macierzyństwo, to odpowiadam, że nie godzę. Bardzo dużo kobiet ciągle się w tym nie odnajduje..." - z wywiadu dla G'rls ROOM
?Jak pokochać centra handlowe jest debiutem Natalii Fiedorczuk. Autorka opisuje doświadczenia swoje, ale także innych młodych mam. Ta książka nie powinna być traktowana jak poradnik, bo nim nie jest i nie taka jest jej rola. Ta książka ma pomóc innym mamom zrozumieć siebie i te zmiany, które w nas zachodzą. Wszystko się zmienia. Przede wszystkim my się zmieniamy i nie mam na myśli charakteru tylko wygląd zewnętrzny. Nasze ciało często już nie wygląda tak, jak przed ciążą. Już nie mamy nieograniczonego czasu dla siebie i znajomych. Brakuje go także na przyjemności.
Chcą dziecka, ale nie potrafią zaakceptować zmian w swoim życiu. Niestety nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko...
?Powieść/reportaż Fiedorczuk jest bardzo dobry, ale nie rewolucyjny, bo już inne autorki sięgały po tę tematykę. Świeże spojrzenie, narracja powstała z wielogłosu stanowią o sile tej książki Świetnie to wszystko zostało przedstawione; zupełnie inaczej niż do tej pory. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy będzie w stanie zrozumieć to zjawisko, jakim jest depresja poporodowa, o którym jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu w ogóle się nie mówiło. Tytuł jest trochę przewrotny i być może sugeruje zupełnie co innego, a może wcale nie... Sami się przekonajcie.
"Gdy masz dziecko, zostaje ci niewiele czasu dla siebie, bo angażujesz się w opiekę, więc odcinasz się od rzeczywistości. Wiem, że to banał w ustach kogoś, kto napisał książkę, ale ograniczenie obserwacji do kręcenia się po osiedlu, odwiedzania sklepów, te wszystkie bariery, sprawiają, że poświęcasz im więcej uwagi." - z wywiadu dla G'rls ROOM
?Sądzę, że bardzo dobrze się dzieje, iż takie książki powstają i znajdują swoje miejsce wśród wydawanej literatury, bo są potrzebne. Coraz częściej młode mamy nie radzą sobie z macierzyństwem, a pomoc psychologiczna wydaje im się wyjściem ostatecznym. Poza tym ciągle istnieje przekonanie, że jak ktoś się leczy u psychologa czy psychiatry to musi być nienormalny, więc lepiej nie chodzić, nie mówić, zapomnieć o problemie... Ale on jest i sam się nie rozwiąże, a nawarstwiający się spowoduje jeszcze więcej szkód.
?Natalia Fiedorczuk wygrała w 2016 roku za ten elektryzujący debiut, przedstawiający umęczony i surowy obraz codzienności/obraz macierzyństwa, Paszport Polityki. I chyba nie tylko z tego powodu warto przeczytać tę książkę, która jest głosem, a być może nawet i krzykiem wielu kobiet.
Co ja zrobiłam, po co to słuchałam? Czasem słucham audiobooków, aby zabić czas czekania na przystanku autobusowym, albo zagłuszyć otoczenie, które nie cichnie. I przez to sięgam po „lżejsze” książki. Tytuł mnie złapał, bo liczyłam że to będzie bardziej reportaż. A nie historia bohaterki (może autorki?), która nie może sobie poradzić z sobą i rzeczywistością. Mam wrażenie, że książka jest o ludziach, którzy nie mają celu albo nie szukają odpowiedzi w sobie, bo po prostu nie są świadomi swoich możliwości. Trochę tak patrzę na ludzi, którzy żyją z dnia na dzień i marudzą na wszystko. A przecież wystarczyłoby spojrzeć na świat i swoje zachowania, swoje prawdziwe potrzeby.
Nowa powieść laureatki Paszportu Polityki Pierwsza książka Natalii Fiedorczuk Jak pokochać centra handlowe była objawieniem literackim, Ulga będzie wstrząsem...
Natalia Fiedorczuk flirtuje z gatunkiem domestic noir. Na przedmieściach średniej wielkości miasta w centralnej Polsce mieszkają rodziny do bólu zwyczajne...
Przeczytane:2022-02-14, Ocena: 4, Przeczytałem,
Nałkowska napisała kiedyś, że między „człowiekiem a człowiekiem jest ciemność”. Czytając Fiedorczuk można by dojść do wniosku, że między kobietą a kobietą jest… centrum handlowe.
Kolejna książka z biblioteki okazuje się lekturą na przyzwoitym poziomie. Może to i nie wypada tak zdawkowo odnosić się do pozycji, która w 2016 r. zdobyła nie byle jaką nagrodę, bo Paszport Polityki. Laury zdobywają przecież najlepsi, a nie tylko przyzwoici. Na szczęście każdy może mieć swoje zdanie, a ja wprawdzie nie uważam „Jak pokochać centra handlowe” Natalii Fiedorczuk za pozycję wybitną, lecz przyznaję, że czytałam ją z zainteresowaniem, zwłaszcza początek wywarł na mnie mocne wrażenie, druga połowa jakby nieco słabsza.
Bohaterką książki „Jak pokochać centra handlowe” Natalii Fiedorczuk jest młoda kobieta, zatrudniana na podstawie umów śmieciowych. Wraz z mężem mieszka w Warszawie, niebawem spodziewa się dziecka, ale okoliczności (zarówno te zewnętrzne, jak i wewnętrzne) budzą wątpliwości, czy to dobry moment na potomka.
Głównym atutem „Jak pokochać centra handlowe”, zwłaszcza dla młodszego pokolenia, może się okazać osadzenie przedstawianej rzeczywistości w aktualnych realiach, a co za tym idzie spojrzenie na bieżące problemy z perspektywy samej uczestniczki lub uczestniczek wydarzeń, bo Fiedorczuk w rozdziale „Od autorki” wyjaśnia, że książka nie powstała wyłącznie w oparciu o jej własne doświadczenia, lecz jest przede wszystkim efektem rozmów z kilkudziesięcioma kobietami. Znajduje się tu więc i epizod depresyjny, i zmagania z przemianami, jakie powoduje macierzyństwo, i zdziwienia co do cielesności, i zaskoczenia własnymi reakcjami na zwykłe i niezwykłe chwile, wreszcie niezgoda na opresyjne oczekiwania otoczenia.
Efekt świeżości zapewnia sposób podejścia do poruszanych zagadnień. Kobiecość wg Fiedorczuk nie jest jak z obrazka idealna i wizualnie wymuskana, a drży z niepewności o przyszłość, lęka się własnych myśli, paraliżują ją nieposkromione emocje, brakuje jej wiary we własne możliwości. Tym sposobem autorka zagląda pod warstwy niezbyt często odsłaniane, bo w powszechnym mniemaniu oznaczające słabość.
Kolejny aspekt to zmiana spojrzenia na rolę kobiety. Przez wieki jej powinnością było rodzić, wychowywać dzieci, zaspokajać męża, nawet za cenę własnych pragnień, własnego szczęścia czy życia. Hasła emancypantek i feministek nieco ten obraz zaczęły zmieniać, ale teraz z kolei wypacza go celebrycka wizja matki i żony zewnętrznie wypacykowanej, ambicjonalnie zdolnej do wszystkiego. Fiedorczuk natomiast stara się ukazać wątpliwość, niepewność, nieumiejętność, strach, a te cechy przecież nijak nie przystoją współczesnej kobiecie wyzwolonej, która jak robot wszystko wie, wszystko potrafi, niczego się nie boi, jest najpiękniejsza i oczywiście z niczego nie musi rezygnować, niczego się wyrzekać, by osiągnąć wszystko, czego tylko zapragnie. Gdybym miała udzielić odpowiedzi w oparciu o media, w tym społecznościowe, która wersja zdobywa większy poklask, nie miałabym wątpliwości, że obraz sztuczny (choć infantylny) pozostawia daleko w tyle realia.
Daje się też odczuć, że Fiedorczuk głęboko zakotwiczyła w psychice bohaterki. Świadczy o tym nie tylko pierwszoosobowa relacja, lecz przede wszystkim troska i uważność, z jaką odnosi się do poszczególnych spostrzeżeń, np. dotyczących kobiecego ciała. Nie dotyczy to wyłącznie wyglądu, lecz również postrzegania, odczuwania, subiektywnego podejścia do zachodzących w nim zmian. Jako społeczeństwo mamy problem z aprobatą słabości, a depresja, na którą w pierwszej części Fiedorczuk kieruje reflektor, to niewątpliwie chorobliwa ułomność. Przez wielu negowana, przez równie wielu wyśmiewana. Co ważne, bohaterka „Jak pokochać centra handlowe” nie jest ani ckliwa, ani sentymentalna, nie porównuje się też do innych, natomiast boryka się z własnymi lękami. Każdy ból podbrzusza odbija się ostrym strachem o stratę maleństwa, a kompulsywne sprzątanie ma oznaczać panowanie nad własnym życiem. Jej głównym pragnieniem nie jest może „pokój na świecie”, co raczej bycie wysłuchaną, bo to początek drogi do oswajania wystraszonych emocji i siejących znieczulenie stereotypów.
„Jak pokochać centra handlowe” Natalii Fiedorczuk to kolejna pozycja literacka, która mierzy się z tematyką bycia kobietą i matką. Autorka pokazuje zagadnienie od wewnątrz, z perspektywy pojawiających się myśli, tych kontrolowanych i tych nasuwających się bezwiednie, wyciągając tym samym na wierzch bardzo osobiste przemyślenia. Napisałam wcześniej, że zwłaszcza początek książki zrobił na mnie wrażenie. Mógłby nawet sam w sobie stanowić pewną minicałość. Im głębiej jednak w lekturę, tym bardziej miałam odczucie, że jakby rozluźniła się narracja, opadło napięcie, a pojawiające się sceny autorka zebrała przypadkowo (to akurat nie musi być wadą, bo przypadek może stać się inspiracją), ale nie poświęciła im wystarczająco dużo sensualnej uwagi, nie przepuściła przez maszynkę literackiej oprawy, przez co nie angażują już tak ściśle myśli czytelnika jak sceny początkowe. Niemniej jednak Fiedorczuk intryguje sposobem patrzenia na sytuację bohaterki, na jej działania skupione często na banalnych, codziennych drobiazgach, otrząśnięte z kolorowej otoczki ulepszających filtrów. Tu nie ma miejsce na oszustwa. Ta próba pokazania twarzy zaledwie jednej z młodych kobiet, partnerki, matki warta jest przyjrzenia się tytułowym centrom handlowym, które współcześnie stanowią miejsca odskoczni dla wielu dziewczyn w podobnej sytuacji.
„Jak pokochać centra handlowe” Natalii Fiedorczuk uzmysławia rzeczywistość często skrytą pod maską uśmiechu, makijażu, bajecznych ciuchów, najnowocześniejszych akcesoriów. Ale to przecież tylko oprawa. Wnętrze nierzadko mocno odbiega od wystylizowanej ramki.