I tu jest bies pogrzebany

Ocena: 4.63 (8 głosów)
Edward to pisarz nieudacznik, który pisze romanse dla kur domowych i marzy o osobistej psychofance. Jego żona Maria panicznie boi się, że na starość nie będzie miał jej kto podać szklanki wody, nie mówiąc już o szklance, za pomocą której będzie mogła odrysować sobie brwi. Jej ojciec Eugeniusz to właściciel zakładu pogrzebowego, skarżący się, że przez kryzys w branży będzie musiał pochować sam siebie. Jego córka Nina nie tylko zna całą encyklopedię chorób, ale jest w stanie napisać ją od początku, co weryfikuje podczas codziennych wizyt u swojego lekarza Jakuba, niepamiętającego, kiedy ostatni raz spał, nie mówiąc już o tym, kiedy spał z kimkolwiek. Cała piątka – chcąc nie chcąc – będzie musiała zacieśnić więzi, a wszystko przez kryzys w branży funeralnej…. Bo jak na złość, w całym mieście nikt nie chce umierać! „I tu jest bies pogrzebany” to niezwykła, nieprzeciętna i zabawna opowieść, która porwie nawet największego malkontenta i sceptyka. Bo jak się czasami okazuje… wszystko co dobre zaczyna się w zakładzie pogrzebowym.

Informacje dodatkowe o I tu jest bies pogrzebany:

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2016-03-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 978-83-7976-373-3
Liczba stron: 288

więcej

Kup książkę I tu jest bies pogrzebany

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

I tu jest bies pogrzebany - opinie o książce

Avatar użytkownika - majkanew
majkanew
Przeczytane:2017-05-02, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2017,

Gdy przychodzi kryzys w branży funeralnej, to wiedz, że coś się dzieje! Karina Bonowicz znalazła sposób na wyjście z tej niecodziennej opresji. Napisała „I tu jest bies pogrzebany”, przesiąkniętą czarnym (i nie tylko) humorem powieść, mającą zapewnić firmie pogrzebowej „Ryszard & córki” kolejnych klientów – czytelników, którzy umarli ze śmiechu.
Autorka zaprezentowała niezwykły magazyn osobliwości. Edward to uzależniony od relanium niespełniony pisarz, który nadal siedzi w kącie literatury. Neurotyk i kłamczuch, jak dodaje jego żona – mitoman, histeryk i idiota. Maria wcale nie jest lepsza – panicznie boi się starości, obsesyjnie szukając jej oznak w swoim młodym ciele, na złość wszystkim proboszczom świata uwielbia miłosne igraszki. Siostra Marii, Nina, to naczelna hipochondryczka kraju. Pomaga ojcu w prowadzeniu zakładu pogrzebowego. Jednak częściej niż rodzinny biznes odwiedza przychodnie. Jej lekarz, Jakub, cierpi na bezsenność i seksualny uwiąd. Już indywidualnie każdy z bohaterów jest dziwakiem, jakich mało, a co dopiero mówić, gdy wszyscy oni się spotkają i podejmą wspólne działania. W „I tu jest…” niepodzielnie rządzi humor, zaskakujący czytelnika na wielu poziomach. W książce znajdziemy wszystkie rodzaje komizmu: charakterologiczny, sytuacyjny i słowny, które ściśle współgrają z narracją i kompozycją powieści. Nina, Maria, Edward i Jakub – naprzemiennie –wypowiadają się, zwierzają, relacjonują, niekiedy (czasem chyba nieświadomie) prowadzą ze sobą dialog. Często mamy tu do czynienia ze swego rodzaju przerzutnią – drugi bohater rozpoczyna monolog od nieskończonej myśli poprzedniego. Podobnie jest z niektórymi scenami – np. jeden postanawia coś zrobić, a drugi opisuje to działanie, ale już ze swojej perspektywy. Bonowicz rozpędza akcję stopniowo. Najpierw przedstawia nam postacie, zapoznajemy się z relacjami, jakie ich łączą, potem wpadamy w wir dziwnych sytuacji. Gdy już się orientujemy w zależnościach między bohaterami, tempo nabiera szalonego rozpędu. Dużo się dzieje, a najlepsze jest to, że niczego nie można przewidzieć. Tu naprawdę wszystko się może zdarzyć. Oczywiście, „I tu jest…” to książka, której naczelną funkcją jest dostarczenie rozrywki. Nie znaczy to jednak, że powieść Bonowicz pozbawiona jest treści. W przewrotny sposób pisarka charakteryzuje współczesność. Z ogromną swobodą kreśli portret obecnego świata, czy ściślej: jego mieszkańców. Dostało się m.in. kobietom łasym na portfel partnera, pracownikom korporacji i „typowym” facetom. Autorka nie pozostawia bez komentarza wszelkich popularnych zagadnień, mówi na głos to, o czym zwykle się szepcze i żartuje, o rzeczach, do których zwykle brakuje nam dystansu. Pokazuje rozmaite życiowe sytuacje w krzywym zwierciadle, jak gdyby jej bohaterowie brali udział w konkursie „wpadka roku”. Po lekturze powieści Bonowicz można złapać się za głowę i krzyknąć „jacyż my jesteśmy wtórni”! Poza oryginalnymi żartami, metaforami i grą słów autorki znajdziemy tu jeszcze popularne powiedzonka, powielane tak często, że stały się automatycznymi odpowiedziami (które spowszedniały na tyle, że już zatraciły swój komiczny wydźwięk). Podobnie rzecz się ma z ukazaniem w satyryczny sposób polskiej mentalności. Żyjemy od kilku(nastu) pokoleń według tych samych starych norm i schematów. Wystarczy przeczytać, jak łatwo opisać „typową Polkę” i ile w tym prawdy. Serdecznie zapraszam do świata Niny, Marii, Edwarda, Jakuba i pozostałych bohaterów, dajcie się wciągnąć w ten absurdalny galimatias i bawcie się równie dobrze jak ja podczas tej lektury!

Link do opinii
Avatar użytkownika - Noelka
Noelka
Przeczytane:2016-08-21, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam, Przeczytane,
"I tu jest bies pogrzebany", czyli o życiu i śmierci na wesoło

 

Spora dawka humoru, nietuzinkowi bohaterowie oraz śmiertelnie (nie)poważna branża - tego możemy spodziewać się po powieści "I tu jest bies pogrzebany" Kariny Bonowicz.

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Kariną Bonowicz. Miałam już okazję przeczytać jej debiutancką powieść "Pierwsze koty robaczywki", która dotyczyła oświaty. Bohaterką była młoda nauczycielka języka polskiego, która miała niekonwencjonalne pomysły. Tym razem autorka postanowiła "prześwietlić" branżę funeralną i udowodnić, że śmiech to zdrowie.

Branża pogrzebowa przeżywa kryzys, jak na złość nikt nie chce umierać. Odczuwa to dotkliwie Eugeniusz i jego młodsza córka Nina, którzy prowadzą zakład pogrzebowy Ryszard&Córki. Nie pomaga nawet lista potencjalnych klientów, którzy mogą niebawem skorzystać z ich usług. Okazuje się, że klienci mają się całkiem dobrze i nie śpieszą się na tamten świat. Jak tak dalej pójdzie, właściciele zakładu będą musieli pochować sami siebie.

Tymczasem starsza córka Maria postanawia wprowadzić się na jakiś czas do rodzinnego domu. Ma dość swojego męża Edwarda, pisarza, który tworzy kolejną powieść dla gospodyń domowych. Niestety z marnym skutkiem, gdyż utknął na pierwszym zdaniu. Wiadomo, że pierwsze zdanie jest najważniejsze, ale dobrze by było, gdyby po nim nastąpiła cała reszta fabuły. Czy kryzys w branży odbije się na relacjach bohaterów?

"I tu jest bies pogrzebany" to zabawna opowieść o poważnych tematach, czyli śmierci i życiu ze śmierci innych. Okazuje się, że branża funeralna wcale nie musi być przygnębiająca. Pokazują to zabawne perypetie bohaterów, które są czasem absurdalne. Tematyka jest śliska, ale autorka zaryzykowała i doskonale sobie poradziła.

Karina Bonowicz w swojej powieści stworzyła całą gamę barwnych postaci - Marię, Ninę, Edwarda i Jakuba. Maria jest wykładowcą literatury angielskiej, w wieku 16 lat zauważyła, że zaczęła się starzeć, dlatego stosuje miliard diet i co chwila chodzi do fryzjera i kosmetyczki. Zaczynam dzień od lustra w łazience. Patrzę, o ile postarzałam się od wczoraj. Porównuję to z tym, o ile postarzałam się od przedwczoraj. I zapisuję. Cześć. Mam na imię Maria i chyba się starzeję. Chyba? Na pewno! Cześć, Maria.

Jej siostra Nina jest hipochondryczką, zna całą encyklopedię zdrowia i codziennie chodzi do lekarza, by sprawdzić, czy przypadkiem nie ma którejś z chorób. Zaczynam dzień od listy leków przyklejonej taśmą samoprzylepną do lustra w łazience. Na co dzisiaj mamy? Na migrenę, na oczy, na zęby, na ciśnienie. NA ŻYCIE. Przeciw migrenie, przeciw ślepocie, przeciw paradontozie, przeciw zawałowi. Przeciw śmierci. NA ZAPAS. Na wszelki wypadek. Na zdrowie! Cześć, mam na imię Nina i boję się kilku rzeczy. Cześć, Nina.

Edward, mąż Marii jest pisarzem i cierpi na kryzys twórczy. Zaczynam dzień od golenia i relanium. Patrzę w lustro i mówię: Cześć, mam na imię Edward i jestem uzależniony. Od relanium, mitomanii i mojej żony, Marii. Cześć, Edward.

Jakub to lekarza Niny, który cierpi na bezsenność i oszukuje swoich pacjentów - mówi im, jak mają się zdrowo odżywiać, a sam postępuje odwrotnie. Zaczynam dzień od kawy i aspiryny. Albo od aspiryny i kawy. Nie pamiętam co było na początku... Cześć, mam na imię Kuba i nie sypiam od trzech miesięcy. Ani sam, ani tym bardziej z kimś. Cześć, Kuba.

Powieść napisana jest w pierwszej osobie - z perspektywy czterech osób: Edwarda, Marii, Niny i Jakuba. Każde z nich inne spojrzenie na dane wydarzenie oraz ciekawe przemyślenia. Jak choćby Nina, która jest mistrzynią ciętej riposty i ma chyba najbardziej abstrakcyjne myśli: Ojciec mówi, że każdy ma taką śmierć, na jaką sobie zasłużył. To chyba oznacza, że do jednych przychodzi ona jako stara kobieta z papierosem w zębach, z twarzy podobna zupełnie do teściowej, a do innych jako apetyczna blond pielęgniarka w malinowym błyszczyku na ustach. To znaczy ubrana tylko w malinowy błyszczyk. Do jeszcze innych jako pracownik urzędu skarbowego albo facet z reklamy MARLBORO.

Warto podkreślić, że tytuł powieści nawiązuje do niemieckiego związku frazeologicznego - "i tu jest pies pogrzebany". Jednak zamiast słowa "pies", autorka wstawiła "bies", czyli czart, szatan. Stanowi to zabawną grę słów, szczególnie że tematyka powieści związana jest właśnie z pogrzebami. Kolejnym zabiegiem jest akcentowanie poszczególnych wyrazów (o zabarwieniu emocjonalnym lub ironicznym) za pomocą wielkich liter.

Książkę czyta się szybko, ponieważ została napisana lekkim językiem, przepełnionym humorem, niejednokrotnie czarnym. Być może niektóre żarty są znane, ale ogólnie można się pośmiać i oderwać od problemów dnia codziennego. Co więcej, pod warstewką czarnego humoru kryje się refleksja. Choć śmierć jest czymś nieuniknionym, nie warto się załamywać każdą kolejną zmarszczką czy siwym włosem, nie należy też popadać w paranoję i hipochondrię. To nie jest sposób na życie, tylko powolne umieranie. Trzeba żyć pełnią życia, czerpać z niego garściami, bo drugie nie będzie nam dane. Polecam ją miłośnikom literatury kobiecej, którzy lubią zabawne dialogi i niecodzienne perypetie bohaterów.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Domi__T
Domi__T
Przeczytane:2016-10-14, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2016,
Jak ja się ubawiłam przy tej książce! Czyta się jednym tchem, co chwilę wybuchając śmiechem. Napisany z kilku perspektyw - bohaterów, z których życiem każdego kieruje inny problem bądź lęk. Nina codziennie chodzi do lekarza, wymyślając sobie najróżniejsze choroby. Z kolei ten lekarz - Jakub jest samotny i ma problemy ze snem. Maria - siostra Niny - chorobliwie boi się zestarzeć. W chwili, gdy ją poznajemy opuszcza męża na kilka dni, aby mu nie przeskadzać w pisaniu. Jednak Edwrd, autor powieści dla kobiet, i tak ma kryzys twórczy. Eugeniusz, ojciec Marii i Niny jest właścicielem zakładu pogrzebowego, a cała ta gromadka musi połączyć swoje siły, aby podrzucić pewne zwłoki do zakładu konkurencji...
Link do opinii
Avatar użytkownika - Magnolia044
Magnolia044
Przeczytane:2016-09-01, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,

I tu jest bies pogrzebany to moje pierwsze spotkanie z twórczością Kariny Bonowicz. Wiele osób się zachwycało tą lekturą, liczni twierdzili, że płakali ze śmiechu. Chciałam poczuć to samo, chciałam się rozluźnić i wybuchać gromkim śmiechem, tym bardziej, że w ostatnim czasie potrzebowałam czegoś, co poprawi mi nastrój. Jak ostatecznie odebrałam tę lekturę?


Akcja I tu jest bies pogrzebany, toczy się w niewielkiej miejscowości, wokół piątki bohaterów, którzy w mniejszy lub większy sposób są powiązani ze sobą i zakładem pogrzebowym pana Eugeniusza. Jedną z pracownic zakładu jest jego córka Maria, panicznie bojąca się starości. Maria to żona Edwara, pisarza romansideł, któremu w ostatnim czasie brakuje weny twórczej, na to, by cokolwiek napisać. Jego szwagierka, Nina to hipochondryczka, obsesyjnie myśli o swoim zdrowiu, codziennie posiada jakąś urojoną chorobę. Nina każdego dnia, o stałej porze chodzi do tego samego lekarza, Jakuba, bardzo wstydliwego mężczyzny po uszy zakochanego w swojej pacjentce i cierpiącego na bezsenność. No i jest jeszcze Tłusty Albert, prowadzący konkurencyjny dom pogrzebowy.

 

W tej książce czytelnik widzi przedstawione wydarzenia z perspektywy wszystkich bohaterów, których poznajmy poprzez ich dogłębną autoanalizę, toteż bohaterowie zyskali własny portret literacki, co wyszło na plus. Dużym atutem jest pomysł na książkę i osadzenie fabuły w domu pogrzebowym, co przecież rzadko się zdarza. Kolejną mocną stroną jest lekki styl autorki, która umiejętnie bawi się słowem poprzez porównania, metafory, barwne opisy i potrafi spojrzeć na podjęte temat z przymrużeniem oka.

 

Powieść mimo osadzenia akcji w dużej części związanej z domem pogrzebowym i podejmowanym przy tym motywie śmierci – napisana jest z humorem. Muszę jednak napisać, że nie do końca przemawiał do mnie dowcip zawarty w utworze, czasami mnie męczył, innym razem czułam, że jest wymuszony, krótko mówiąc nie powaliło mnie na kolana i nie wybuchałam gromkim śmiechem, a zakładałam, że tak właśnie będzie. Nie podobało mi się jeszcze to, że autorka stanowczo za często używała wielkich liter (za pomocą caps locka), ponieważ potrafię wyłapać w tekście ironię i bez takiego zabiegu.

 

Książkę należy traktować jako lekturę przyjemną i niezobowiązującą. Z pewnością się rozluźnicie i odstresujecie, czyta się ją lekko i bardzo szybko, przeczytacie ją dosłownie w jeden wieczór. Raczej nie zapadnie w mej pamięci na dłużej, niemniej polecam ten utwór fanatykom komedii.

 

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2016-06-22, 26 książek 2016, Mam, Przeczytane w 2016,
Po melancholijnej książce jaką był Ostatni dzień roku,przyszedł czas na coś wesołego,i to mega wesołego.Pomimo że akcja dzieje się w zakładzie pogrzebowym,wszak ojciec rodziny jest właścicielem tego zakładu-to wesoło jest (i można umrzeć,ale ze śmiechu)w tej rodzinie każdy jest nie taki jest jak powinien,i z tego własnie powodu wszystko jest na opak.Pisarz nieudacznik,Jego córka co codziennie liczy kolejne zmarszczki,druga córka która ciągle wymyśla jakieś choroby i biega do lekarza,i własnie lekarz który też ma problemy sam ze sobą.W końcu właściciel zakładu pogrzebowego który cierpi na brak (martwych)klientów.Cała książka jest pełna śmiesznych zwrotów,przejęzyczeń i wydarzeń.I można umrzeć.....ze śmiechu:):)
Link do opinii
Avatar użytkownika - bibliotekarkaB
bibliotekarkaB
Przeczytane:2016-03-31, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2016,
Edward, kiedy pisze książkę musi być absolutnie sam, nawet nie wychodzi z domu. Jego żona Marta jest przerażona faktem, że z każdym dniem jest starsza. Jakub jest lekarzem, który prawie nigdy nie śpi. Nina jest totalną hipochondryczką. A w tle zakład pogrzebowy, który prowadzi ojciec Marty i Niny. Książka, w której w sumie nie ma żadnej akcji, a zabija śmiechem poprzez porównania i niesamowitą grę słów i odnośników do różnych sytuacji z życia wziętych. Swojego rodzaju fenomen.
Link do opinii
Avatar użytkownika - martucha180
martucha180
Przeczytane:2016-03-30, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2016 r.,
Jeśli myślisz, że śmierć to koniec życia, spójrz na mojego ojca. Mój ojciec żyje. I ja też żyję. Żyjemy dzięki śmierci. I ze śmierci. Cudzej rzecz jasna. (s. 33) Dziś zapraszam Was do zakładu pogrzebowego ,,Ryszard&Córki", który w swej książce ,,I tu jest bies pogrzebany" stworzyła Karina Bonowicz. Gdy tylko usłyszałam o tej powieści, wiedziałam, że nuda mi nie grozi. Tytuł to zabawa słowami. To on mi zapowiedział i po części zagwarantował dawkę śmiechu zabarwionego na czarno - w końcu w zakładzie pogrzebowym dominuje tenże kolor. A i okładka ma wymowę symboliczną. Pięciu głównych bohaterów zmaga się z życiem i śmiercią, własnym i cudzą. Lecz tylko czworo z nich zabiera głos. Edward to życiowy nieudacznik i niespełniony pisarz, wprawdzie odniósł sukces jako autor romansów dla gospodyń domowych, ale nie o taki sukces mu chodzi. Pisze, a raczej udaje, że pisze, gdyż cierpi na brak weny. Pielęgnuje zawzięcie długo wypracowywany wizerunek idioty. O Jezu. Muszę wstać. Muszę? Nie muszę. Muszę. Dzień sam z siebie nie zrobi się do dupy. (s. 208) Jego żona Maria, bojąca się starości, lubiąca seks, wyprowadza się do rodzinnego domu na czas pisania powieści przez Edwarda. Na co dzień Maria wykłada Szekspira na uczelni, lecz po przyjeździe karawanem do pracy, zostaje wysłana przez rektora na dłuższy urlop. Maria nie chce się mieszać do rodzinnych interesów, ale nie ma wyjścia... A że ma cycki i głowę, to musi kombinować. Rodzinny interes to zakład pogrzebowy, który prowadzi jej ojciec i młodsza siostra Nina. Grabarz martwi się pogłębiającym kryzysem w branży funeralnej - codzienna poranna gazeta donosi o coraz mniejszej ilości zgonów, w końcu... ...każdy ma taką śmierć na jaką sobie zasłużył. (s. 20) Grabarz Eugeniusz liczy na cud: że ktoś poświęci swe życie, by uratować jego upadający interes, tym bardziej, że konkurencja - Tłusty Albert - nie śpi. Z kolei Nina jest wiecznie (nie)miła, i wiecznie chora. Przejmuje od zmarłych ich choroby i codziennie z jakąś spieszy do swego lekarza Jakuba. Hipochondryczka i lekomanka w jednym z manią czytania dat ważności produktów leczy się u lekarza, który ma problemy ze snem, czy to samemu czy z kimś, ma też problemy z samym sobą i z kobietami (głownie Niną). Zapamiętać: Poranek bez Niny jest gorszy niż poranek z Niną. (s. 74) Ciekawi bohaterowie, nieprawdaż? A przedstawiłam ich tylko w ogólnym zarysie. Barwność postaci docenicie w trakcie czytania powieści, bowiem są one przerysowane do granic absurdu wraz ze swoimi obsesjami, a przy tym każda da się lubić na swój sposób. Poznacie ich szalone perypetie, zwariowane konfiguracje, nietuzinkowych bliższych i dalszych znajomych niezależnie od płci, wieku i zawodu oraz stopnia życia w ciele, a to wszystko... w czarnym kolorze - humoru i śmierci. Bowiem zycie bohaterów kręci się wokół trumiennego biznesu Powieść swą budową nieco przypomina sztukę teatralną, zwłaszcza gdy wypowiedzi bohaterów składają się z 2-7 wersów. To jakby głos na scenie zabierali czterej aktorzy: Edward, Maria, Nina, Jakub, a w ich wypowiedziach były przytaczane różne wydarzenia z udziałem ich samych i innych osób. Ale tak naprawdę spójną akcję tworzy zbiór dialogów i wewnętrznych monologów osób związanych z branżą funeralną. Bohaterowie dogłębnie analizują swoje sytuacje, ich skojarzenia i porównania zaskakują oryginalnością. Ja co i rusz byłam zaskakiwana. Bo kto by pomyślał, że jedyna chemia między lekarzem a pacjentką jest możliwa tylko dzięki... pigułce gwałtu! A i pomysł na fabułę osadzoną w zakładzie pogrzebowym jest innowacyjny. Czarny humor autorki jest obecny na każdej stronie powieści. Można zrywać boki ze śmiechu! Z powieści dowiecie się: co trzeba wziąć na pierwszą randkę i jak się na nią przygotować, co pozwala usunąć alkohol, która część ciała jako pierwsza odrzuca uczucie, jak może wyglądać wyprawa po wodę mineralną do pobliskiego sklepu, kto potem zamienił wodę mineralną w lodówce na wino, w jakie 4 litery ktoś ma cię pocałować, kto jest szefem proboszcza i grabarza itd., itp. Jest wesoło i czarno :) Styl generalnie jest komunikatywny i przystępny, lekki i zabawny nawet w odcieniu czerni. Aczkolwiek na początku byłam nieco przytłoczona ilością wtrąceń, i dopowiedzeń zamieszczonych w nawiasach tuż obok licznych skojarzeń i dygresji w monologach wewnętrznych bohaterów. Na szczęście potem te nawiasy występowały sporadycznie. Dużo też jest słów wyróżnionych wersalikami. Zapewne autorka chciała podkreślić ich wymowę, w ten sposób zwracając na nie uwagę czytelnika. ,,I tu jest bies pogrzebany" to powieść obyczajowa, w której walka na śmierć i życie toczy się o... śmierć, a to wszystko pod czarnym płaszczem tematyki funeralnej podbitej absurdem i czarnym humorem. Średniowieczne danse macabre w wydaniu współczesnym! Jeśli nie widzisz w porannej gazecie swojego nekrologu, to znak, że czas do pracy. (s. 158) Do roboty, ludziska, do roboty!
Link do opinii
Avatar użytkownika - Paola35
Paola35
Przeczytane:2022-12-18, Ocena: 3, Przeczytałam, 2022,
Avatar użytkownika - kozung
kozung
Przeczytane:2016-06-05, Ocena: 4, Przeczytałem, 52 książki 2016, Mam,
Reklamy