Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 2011-02-17
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 184
A tych, którzy uwierzyli i czynili dobro, wprowadzimy do Ogrodów; gdzie w dole płyną strumyki. Będą oni tam przebywać na wieki, nieśmiertelni. Będą tam mieli małżonki bez skazy. I wprowadzimy ich do cienia cienistego. (4:57)
Według wierzeń muzułmańskich hurysy to wiecznie młode i piękne dziewice, które stanowią w raju małżonki wiernych. Nie ukrywam, że byłam bardzo ciekawa jak absolwent Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, autor powieści i opowiadań, Edward Guziakiewicz, wykorzysta motyw hurys w książce SF. Opowieść naprawdę mnie zaskoczyła choć... niekoniecznie tak, jak bym sobie tego życzyła...
„Hurysy z katalogu” są kontynuacją opublikowanej w 2002 roku mikropowieści „Afrodyta”. Jej głównym bohaterem jest Raoul, który po latach służby w Siłach Kosmicznych Układu, osiada na planecie Dianie. Mężczyzna wiódłby pewnie dość przeciętny żywot, gdyby nie fakt, że udało mi się odkryć cenne złoża retelitu, którego niezwykłych właściwiści jeszcze nie zna. To odkrycie sprawia, że na starość staje się naprawdę majętnym człowiekiem, który pozwolić może sobie na wiele. Willa z basenem, w którym pływa sobie delfin, to dopiero początek jego fanaberii. To, co naprawdę zwraca uwagę to Afrodyta – blond anioł-android, skonstuowany do zaspokajania każdej męskiej potrzeby... Zajęcia Afrodyty zdają się ograniczać do dbania o nienaganną sylwetkę, biegania topless wokół basenu i oczywiście zaspokajania erotycznych fantazji swojego pana.
„Nagle się ożywił. — Wiesz, o czym dumam? Nigdy byś nie zgadła.Na tak postawione pytanie Afrodyta miała zawsze gotową tylko jedną odpowiedź.— Chcesz się teraz kochać? — gdy się z tym do niego zwracała, jej lekko wibrujący aksamitny głos wydawał się zniewalać.“
Raoul między zabawami ze swoją drogą towarzyszką rozmyśla o wizycie na Ziemi, oczywiście w towarzystwie Afrodyty. To właśnie ta wyprawa zburzy jego sielankę, na jego życie czycha bowiem ktoś, kto nie może wybaczyć faktu, że sprzątnął mu cenne złoża sprzed nosa...
W międzyczasie w firmie Body Perfect, jeden z pracowników uważnie śledzi proces kształtowania innego cud-androida – Irydy (tym razem brunetka, w końcu wiadomo, że nie wszyscy lubią blondynki...). Czy można mu się dziwić, że widząc doskonałe kształty, nieco go ponosi?
„— Narowista jesteś, kochana, ale taki ogier jak ja poradzi sobie z tobą — szepnął podniecony. — Dostaniesz więcej niż się spodziewasz, madonno. Pewnie już przełykasz ślinkę. „
Gdy zostaje przyłapany na zachowaniu dalece przekraczającym jego kompetencje, firma postanawia przydzielić mu inne zadanie. Już niedługo będzie świadkiem niezwykłych wydarzeń.
A co z naszą boską Irydą? Oczywiście trafi do Raoula, by wspólnie z nim, jak i Afrodytą stworzyć piękny trójkącik. Jakby tego było mało, okazuje się że oba bóstwa dysponują jeszcze innymi, niezwykłymi umiejętnościami, którymi popisywać się będą, gdy akurat ich pan nie będzie potrzebował ich usług gdzie indziej...
Doprawdy długo łudziłam się, że z całości wypłynie jakaś refleksja na temat coraz bardziej zaawansowanych technologii, jakie nas otaczają. Że autor w pewnym momencie da nam wyraźnie do zrozumienia, że nawet najdoskonalsza sekslala nigdy nie zastąpi tego, co może zrodzić się między dwójką ludzi. Na próżno... Widać Raoul zasłużył na to, by pod koniec życia porządnie się wybawić. I jakby dwóch androidów w skąpych ciuszkach było mało, na jego drodze stanie również Beatrycze, nastoletnia tancerka, która uzna, że nasz staruszek idealnie nada się do dionizyjskiego rytuału, którego celem jest ... utrata dziewictwa.
Szkoda, naprawdę szkoda, bo pomijając sztuczne biusty, częściej na wierzchu niż zakryte, kobiety i androidki o idealnych wymiarach i chęciach do erotycznych igraszek – zawsze i wszędzie, opowieść czytało się naprawdę całkiem dobrze. Niestety te wszystkie erotyczne podteksty sprawiły, że zamiast skupić się na treści, zaczęłam się zastanawiać: jeżeli by dodać bardziej szczegółowe opisy erotycznych dokonań bohatera a potem to wszystko sfilmować... otrzymalibyśmy film erotyczny czy raczej pornola?
Być może mężczyźni znajdą w tej opowieści coś, czego ja nie mogłam dostrzec zaślepiona nienawiścią do seks-bogiń? Może przynajmniej będą się przy tej książce lepiej bawić. Mnie ten pomysł zupełnie nie przekonał. I do książki już na pewno nie powrócę.
Ziemi grozi zagłada. Zbliża się do niej czarna dziura. Obcy, reprezentujący osobliwą, pochodzącą z zupełnie innego wymiaru wszechświata cywilizację, dawno...
Mam kilka lat, wiatr we włosach, tuzin pytań, wielką wyobraźnię, nie wspomnę o... pomysłach! Sądzę, że gdyby tata wyburzył w domu sufit, to mogłabym zamieszkać...