Megagalaktyczny sex
Być wiecznie młodym – oto marzenie wielu, a naukowcy (i magowie) od wieków próbują znaleźć sposób, by nasze ciało nie poddawało się upływowi czasu. Podobnie jak prace nad kamieniem filozoficznym czy perpetum mobile, także i w kwestii cudownego eliksiru młodości sukces wydaje sie być wyłącznie mrzonką. Czy tak jest naprawdę? Być może ktoś w przyszłości odkryje cudowne właściwości roślin, kamieni, wymyśli związek chemiczny stanowiący podstawę receptury nowego kremu bądź będzie czerpał z kosmosu materiał wydający się mieć nieograniczone możliwości w kwestii wpływania na starzejące się komórki. Materiałem tym może być na przykład raelit, odpad z kosmosu, a o tym do czego zdolni są pragnący wejść w jego posiadanie, zajmująco pisze Edward Guziakiewicz.
„Hurysy z katalogu” to fantasy z fenomenalnym wątkiem sensacyjnym, a jedyną wadą książki jest jej objętość (zdecydowanie zbyt szybko się kończy). Autor zabiera nas w bliżej nieokreśloną przyszłość, gdzie międzyplanetarne podróże nie są niczym niezwykłym, a technologia jest na tyle zaawansowana, że problem samotności rozwiązują myślące i okazujące uczucia androidy. Jeden z nich - oszałamiająco piękna Afrodyta – jest w posiadaniu Raula Dupont, emerytowanego wojskowego, który bez ograniczeń korzysta z cielesnych uciech oferowanych przez wybrankę z katalogu o ciele miss. Czy jednak jego piękność i źródło nieustannego zaspokojenia seksualnego nie ma jakiejś wady produkcyjnej? W końcu dla klonoandroida o symbolu CA 1036 wyeliminowanie sześcioosobowego zespołu złożonego z byłych funkcjonariuszy Ekip Ekstremalnych i działającej na zlecenie, prowadzącej mafijne interesy Grupy Trzynastu, nie powinno być „bułką z masłem”. To raczej zadanie dla profesjonalnego wojownika, chyba że…
Tak, Afrodyta jest specjalnym modelem łączącym słodką dziewczynę z bezwzględnym ochroniarzem. Raulowi przyda się taka ochrona, bowiem ktoś bez wątpienia nastaje na jego życie. Kolejne zbiry czy wojownicze androidy skryte pod postacią czyściciela basenów nie dadzą jednak rady zgładzić wojskowego, zwłaszcza że u jego boku pojawia się kolejny klonoandroid z katalogu – charyzmatyczna i pyskata Iryda. Komu jednak aż tak bardzo zależy na głowie (bo chyba nie na emeryturze) Raula? Może coś wspólnego z tą nagonką na niego mają złoża raelitu, który po odpowiedniej obróbce mógłby ponoć działać jak eliksir młodości. Tego wszystkiego dowiemy się z wciągającej (i miejscami iskrzącej się od napięcia seksualnego) książki „Hurysy z katalogu”. Mamy tu wszystko, co potrzebne do megagalaktycznej rozrywki – piękne kobiety, podróże do innych krajów (planet), przezabawną postać stryjenki z Kanady, Alice Dupont, oraz wątek sensacyjny. Z racji tego, że gra toczy się o wysoką stawkę może być naprawdę niebezpiecznie, a niejaki Groom zrobi wszystko, by przejąć w posiadanie raelit. No, ale z takimi sex-wojowniczkami jak Afrodyta i Iryda żaden chłopiec nie boi się podjąć gry…
Mam kilka lat, wiatr we włosach, tuzin pytań, wielką wyobraźnię, nie wspomnę o... pomysłach! Sądzę, że gdyby tata wyburzył w domu sufit, to mogłabym zamieszkać...
Groteskowo przerysowany karny zesłaniec z centrum Galaktyki szczęśliwym trafem dociera krążownikiem do nieznanego sobie układu solarnego, skrycie lądując...