Opowieść o życiu i miłosnych perypetiach członków szkockiego rodu MacGregorów
Grant Campbell zamieszkał w latarni morskiej, z dala od ludzi i świata. Pracował w skupieniu nad kolejnymi odcinkami komiksu i nie życzył sobie, by ktokolwiek zakłócał mu spokój. Był wściekły, kiedy do jego samotni niespodziewanie wtargnęła piękna kobieta. Gdy dowiedział się jeszcze, jak owa kobieta się nazywa, był pewien, że los sprzysiągł się przeciw niemu...
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2022-03-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: One Mans Art
Tytułowy Grant to samotnik, uwielbiający spokój, prowadzący życie według ustalonego rytmu. Tragiczne wydarzenia z przeszłości sprawiły, ze wybrał życie z dala od miejskiego zgiełku. Grant ceni sobie spokój i nie toleruje nieproszonych gości. Do czasu, gdy pewnej burzowej nocy na progu latarni zjawia się przemoczona kobieta - Gennie. Gennie jest jego przeciwieństwem. Jako znana malarka, często przebywa pośród ludzi. Czy tych dwoje ma szanse na przyszłość?
Sięgając po historie Nory Roberts odpowiedz na to pytanie nasuwa się samo. Oczywiście! Cykl o MacGregorach to zbiór lekkich historii miłosnych, które opierają się na prostym schemacie, gdzie dwie potargane przez życie dusze zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Jeśli szukacie czegoś oryginalnego i nieszablonowego? To szukajcie dalej.
Mnie schematyczne rozwiązanie historii wcale nie przeszkadzało bo sięgając po "Granta" jak i poprzednie tomy serii, wiedziałam na co się pisze. Nora Roberts serwuje lekkie i niezbyt obszerne opowieści, które można pochłonąć w jeden wieczór i spędzić przy tym przyjemnie czas.
Znajomość Gennie i Granta rozwija się w błyskawicznym tempie. W bohaterach już od pierwszego spotkania buzuje pożądanie, któremu równie szybko dają ujście w następnych rozdziałach. Gdy patrzę na ich relacje z perspektywy czasu, to ciężko mi uwierzyć, aby człowiek ceniący sobie spokój i życie w pojedynkę, stroniący od ludzi, tak szybko „popłynął” z uczuciem do Gennie. Dlatego nie potrafię uwierzyć w postać Granta. Dla mnie jest ona postacią sprzeczną i nierealistyczną. W jednej osobie mamy samotnika i aroganckiego samca. Bardziej polubiłam Gennie. Wydała mi się znacznie lepiej nakreślona postacią i w przeciwieństwie do Granta nie miewa „humorków”, które stawały się kością niezgody w ich relacji.
Podsumowując „Grant” to powieść, co do której mam mieszane odczucia. Książkę czytało mi się szybko i przyjemnie, a co najważniejsze pozwoliła mi się zrelaksować, jednak pod względem fabularnym prezentuje się gorzej, niż chociażby „Alan”. Także kreacja postaci zaliczyła tutaj duży spadek. Postać Grant była pełna sprzeczności, w której prawdziwość nie udało mi się uwierzyć.
Gennie, jest znaną malarką, jednak po śmierci siostry pragnęła odpoczynku, oderwania od codzienności. Postanowiła wyjechać z miasta, w którym mieszka i podróżować zatrzymując się w miejscach, które uzna za warte namalowania. Tak trafia do małej miejscowości, która zachwyciła ją krajobrazem. Udaje jej się znaleźć domek do wynajęcia na jakiś czas i właśnie do niego zmierza, kiedy psuje jej się samochód. Niestety nie udaje jej się go uruchomić, więc postanawia resztę drogi przebyć na piechotę. Chociaż nie jest daleko, brak widoczności spowodowany mgłą, burzą i intensywnymi opadami deszczu sprawia, że gubi drogę i trafia do latarni.
Grant jest twórcą komiksów, mieszka w latarni i uwielbia swoją samotnię. W stosunku do innych zachowuje się niemile, nie znosi, kiedy ktoś narusza jego prywatność. Kiedy pewnego wieczoru w jego drzwiach staje przemoczona kobieta, coś sprawia, że postanawia pozwolić jej przenocować. Wcale nie jest dla niej miły, jednak ona mimo wszystko zostaje. Rano miała zniknąć nie tylko z jego latarni, ale również z jego życia. Jednak Gennie jest zachwycona widokami i postanawia przenieść je na płótno. Co na to Grant? Jak potoczy się ich znajomość?
Osobiście lubię tę serię i chociaż nie uważam książki za jakieś arcydzieło, czas, jaki z nią spędziłam, był dość udany. To historia o miłości, a także śmierci bliskiej osoby, samotności, przeszłości, która mocno wpływa na bohaterów. Mnie się podobała.
Gennie to, kobieta z charakterkiem, z własnym zdaniem, potrafiąca pokazać pazurki, a jednocześnie potrzebująca wsparcia, cierpiąca po stracie siostry. Osobiście ją polubiłam.
Grant przeżył w swoim życiu pewną tragedię, która sprawiła, że odsunął się od ludzi. Nie czuje się samotny, nie brakuje mu towarzystwa. To mężczyzna szorstki, chamski, gburowaty, jednak to jego jedna twarz, ta, która ma odstraszać innych. To bohater, którego trzeba poznać, aby móc zrozumieć i ocenić.
Moim zdaniem książka pt.: „Grant” to pozycja dość lekka, dobra na leniwe popołudnie. Polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu -
Grant postanowił zamieszkać w latarni morskiej, by być z dala od ludzi. Nie chciał by ktokolwiek zakłócał jego spokój. Pewnego dnia niespodziewanie w latarni pojawia się urodziwa kobieta, która nie robi sobie nic ze sprzeciwu mężczyzny. Kim jest kobieta? Dlaczego znalazła się w samotni Granta?
To moje drugie spotkanie z autorką i serią #macgregorowie. Jej książki są idealne na jeden wieczór, mają niewymagającą fabułę, przy której można się odstresować.
Jeśli chodzi o książkę "Grant" to tutaj autorka stworzyła ciekawą, jednak dosyć przewidywalną fabułę, z fajnie wykreowanymi bohaterami, których polubiłam już od pierwszych stron. Grant jest bratem głównej bohaterki trzeciego tomu cyklu o MacGregorach, o tytule "Alan". Mogłoby się wydawać, że Grant i Gennie są zupełnymi przeciwieństwami, jednak zagłębiając się w ich historie okazuje się, że coś ich jednak łączy: oboje są artystami, którzy wiele już przeszli i ciągle żyją przeszłością. Na kartach tej książki możemy dostrzec jak bohaterowie powoli się przed sobą otwierają, potrafią dojść do kompromisu, budują zaufanie i w końcu poznają znaczenie i smak miłości.
Lubię czasami przeczytać coś mniej wymagającego, nie zmuszającego moich komórek mózgowych do większej pracy, przy czym po prostu mogę się dobrze bawić. Moja ocena to 6/10.
W Harper House, jednej z najpiękniejszych starych rezydencji w stanie Tennessee, mieszkają trzy przyjaciółki: właścicielka posiadłości Rosalind, jej kuzynka...
SERIA TRZY SIOSTRY Trzy zalęknione czarownice, uciekając przed prześladowaniami, znalazły kryjówkę u wybrzeży Massachusetts – stworzyły czarodziejską...
Przeczytane:2022-04-24,
Jakiś czas temu upodobałam sobie czytanie książek Nory Roberts jako tych lekkich, idealnie nadających się po ciężkim dniu. Jej książki zazwyczaj nie wymagają zbyt dużo od czytelnika, a do tego bardzo szybko się je czyta. Aktualnie jestem w trakcie czytania serii pod tytułem „MacGregorowie”. Gdy sięgałam po pierwszą część, to nie spodziewałam się, że ta seria liczy aż jedenaście tomów. Teraz, mam nadzieję, że wydawnictwo wznowi wszystkie i będę mogła się z nimi zapoznać. Ostatnio, udało mi się przeczytać czwarty tom, czyli „Grant”.
W książce „Grant” trochę odchodzimy od rodu MacGregorów, gdyż tym razem żadna z głównych postaci nie nosi tego nazwiska. Oczywiście MacGregorowie się pojawiają i mamy wtedy okazję dowiedzieć się co dalej się u nich zadziało. Historię Granta jak i jego poprzedników czytało mi się bardzo dobrze i szybko. Udało mi się ją przeczytać w jeden wieczór. Nie zaskoczyła mnie niczym nowym i wiedziałam jakie będzie zakończenie. Jednak pomimo tego z przyjemnością podążałam za kolejnymi wydarzeniami.
„Grant” to było moje czwarte spotkanie z serią o MacGregorach. Poznałam kolejnych bohaterów i z chęcią śledziłam ich losy. Książka nie wymagała ode mnie zbyt wiele, a dawała samą radość z czytania. Bardzo polubiłam ten cykl i czekam na wznowienia kolejnych części.